Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Fanka sportu mająca problem z kompulsami...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 43666
Komentarzy: 517
Założony: 30 stycznia 2015
Ostatni wpis: 2 marca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
FitnessLady23

kobieta, 33 lat, Kraków

168 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 sierpnia 2016 , Komentarze (4)

Witajcie,

długo zastanawiałam się czy dodać ten wpis.

Długo ponieważ nie jest o diecie a o miłości.

W sumie pewnie i tak nikt go nie przeczyta więc. . . co mi tam:)

W tym roku zakończyłam swój 9 letni związek ...

bolało i nadal boli...

Miłość umarła...tak po prostu.

Byliśmy w związku na odległość przez 2 lata i to nas zabiło. Nauczyliśmy się żyć bez siebie. Teraz patrząc na to wszystko wiem że to  nie było to.

Skąd to wiem?

Bo pojawił się On - M.

Poznaliśmy się przez internet.

Na początku nie wiedziałam jak wygląda. Po prostu pisaliśmy, poznawaliśmy się. 

Jego wygląd kompletnie mnie nie interesował. Miał świetne poczucie humoru;)

Wysłał mi swoje zdjęcie - pamiętam jak pomyślałam - jest ok

Potem się spotkaliśmy....był bardzo ok;)

Spacer....25 km rozmów.

Totalnie wpadłam.

Nigdy nie czułam czegoś takiego....

przy każdym pocałunku dosłownie się rozpływałam...dosłownie.

Zawsze śmieszyły mnie takie teksty ale do cholery faktycznie tak się dzieje!!!;)

Nie chciałam pakować się w nowy związek. 

Zawsze podchodzę z dystansem do facetów a tutaj...

kompletnie mi odbiło...Mogłam nie jeść nie pić - wgapiać się w niego godzinami.

Wszystko potoczyło się szybko, wspólne dni i noce.

Było pięknie- pomyślałam- kurcze nie wierzę że spotkałam kogoś takiego.

To jedyny facet któremu chciałam powiedzieć - kocham Cie.

Rzadko to mówię...

Nigdy nie mówiłam tego z pełnym przekonaniem...

Dla mnie miłość to słabość- odkrywamy słaby punkt który można zranić.

Nie zdążyłam tego powiedzieć....

Nagle z dnia na dzień zaczęło się psuć...

Nie rozumiałam co się dzieje...nie rozumiałam dlaczego mnie ignoruje...

dlaczego nagle wszystko zaczyna mu przeszkadzać...

dziś już wiem dlaczego tak się stało...

znalazł już kolejną dziewczynę.

Wtedy o tym nie wiedziałam- nie potrafiłam dodać 2 plus 2.

Nigdy nie sądziłam że zostanę odrzucona dla innej.

Nigdy nie przyszłoby mi na myśl że tak się zachowa.

Nie On!

a jednak...

Rozstanie bardzo bolało...

Bolało bardziej kiedy dowiedziałam się o niej...

Bolało jeszcze bardziej kiedy dowiedziałam się że są razem...

I się zaczęło - poszukiwania na Fb, instagramie...

Jak wygląda????Czy jest lepsza ode mnie????

Założyłam nawet fikcyjne konto żeby zacząć ją obserwować...zachowanie na poziomie - dno.

Na szczęście w chwili gdy miałam przejrzeć jej zdjęcia pomyślałam

DEBILU !CO TY ROBISZ !PO CHOLERĘ CI TO?!

widziałam tylko jej profilowe zdjęcie - ma szczupłą twarz (ja jak wiecie po coś tu jestem;)) i ładny uśmiech ( ja mam aparat na szczęście za miesiąc go ściągam ale nigdy nie będę mieć takich wielkich zębów jak ona- buuu)

w pierwszej chwili pomyślałam- nienawidzę jej.

Potem rozmowy z kumplem.

cytuje:

,,daj sobie z nim spokój - zakończ etap."

,,Na pewno już ją bzykał jak był z Tobą"

,,Powinnaś się już otrząsnąć - nie przesadzaj"

Uwielbiam podejście facetów do życia;)

Na szczęście mój znajomy powiedział mi coś mądrego, coś co być może uratowało mnie o leżenia w łóżku do momentu całkowitego zgnicia;)

WYGLĄD PRZYCIĄGA, CHARAKTER ZATRZYMUJE.

Wtedy pomyślałam - ta dziewczyna jest mi obojętna.

Nie będę się z nią porównywać, nie będę sądzić która jest ładniejsza, lepsza.

Po prostu mój charakter go nie zatrzymał....

z perspektywy czasu wiem (albo przynajmniej wmawiam sobie;)) że nic z tego by nie wyszło.

Nasze charaktery się różniły.

Zazdroszczę jej ze go ma (ale czy na pewno skoro tak się zachował...)

Może gdybym Go znienawidziła było by mi łatwiej żyć.

Może nie myślała bym o Nim w każdy dzień.

Może tak często bym o Nim nie śniła...

Niestety nie umiem i nawet nie chce.

Nie chce żyć nienawidząc kogoś.

Niecierpliwie czekam na dzień kiedy o Nim nie pomyślę nawet przez sekundę...

co jest ciężkie bo jego imię, nazwisko, muzyka czy nawet numer tramwaju mi o nim przypomina A MIESZKAM PRZY PĘTLI TRAMWAJOWEJ;)

ale ten dzień nadejdzie.

Kochałam go całym sercem- ze względu na wspólne miłe chwile życzę im szczęścia chociaż rana w serduszku zawsze pozostanie.

Dzięki Niemu wiem że można się rozpłynąć przy całowaniu;)

Jestem mu za to wdzięczna.

Będę tego szukać- chociaż oczywiście nie teraz.

Teraz muszę leczyć serduszko.

Może nie umiem jeszcze zakończyć etapu...

Może mi w tym pomożecie?

Pozdrawiam;*

30 czerwca 2016 , Komentarze (8)

,,Trudności które wydają się ogromne, są szansą na wzrastanie, a nie pretekstem do biernego smutku skłaniającego do rezygnacji".

                                                                                                         Papież Franciszek

Witajcie po długiej przerwie. Nie wiem czy jeszcze ktoś tutaj zagląda,ale wróciłam.

W dzień który napisałam ostatni wpis zmarł mój dziadek. W dzień który tak kochałam- pierwszy dzień wiosny- już nigdy ten dzień nie będzie dla mnie radosny.

Po wielu cierpieniach zmarł mój tata. Trzymałam go za rękę do ostatniego oddechu. 

Wszystko mnie boli...

Rak wykończył mojego tatę i dziadka.

Proszę,uważajcie na siebie.

Więcej ruchu, zdrowego jedzenia a mniej stresu.

Powoli wracam do żywych,

powoli ...

20 marca 2016 , Komentarze (6)

Witajcie!

Mamy wiosnę!!!

Dziś astronomiczną, jutro kalendarzową!

Jest JEST JEST - moja ukochana pora roku-  najlepsza, najpiękniejsza, moja:D

             spring



Nawet nie wiecie jaka jestem szczęśliwa!!!

Pierwsze pąki na drzewach, śpiew ptaków i słońce - KOCHAM TO!

Zaczynam żyć!

Dzisiaj krótkie podsumowanie mojej diety:

-2 tygodnie diety

-2 kg w dół

-0 odstępstw od planu

Możecie wierzyć lub nie ale efekty są widoczne gołym okiem!!!

Jestem zachwycona!

Szczuplejsze uda, biodra - czuję że spodnie spadają mi z tyłka;).

Na brzuchu pokazują się mięśnie - autentycznie!

Siłka nie poszła tak całkiem na marne:p

Codziennie oglądam brzuch przed lustrem bo nie mogę uwierzyć!

Efekty nakręcają mnie jeszcze bardziej!!!

Wiosna nakręca mnie jeszcze bardziej!!!

Uwielbiam przygotowywanie pudełek, gotuję raz na dwa dni wszystkie posiłki.

To świetne rozwiązanie. 

Od kiedy przygotowuje posiłki nie miałam napadów obżarstwa.

Nie mam ochoty na słodycze.

Nie mam brzucha jak balon!

Współlokatorów już nie dziwi widok wagi w kuchni i góra pudełek w lodówce.

Skończył się etap ,,komentarzy"

Nawet muszę przyznać że wspierają mnie w postanowieniu i nie trzymają kciuki.

To bardzo miłe:D

Dietę planuję trzymać do urodzin czyli do końca kwietnia, zobaczymy wyniki, zobaczymy czy będzie spadać nadal czy nie, wtedy rozważę kolejną rozpiskę.

Bardzo chciała bym żeby trener (chociaż tylko trener online) zobaczył efekty.

Dzisiaj byłam na Półmaratonie Marzanny w Krakowie.

Uwielbiam atmosferę panującą podczas imprez biegowych.

Chce wrócić do biegania...więcej, mam w planie dwie imprezy biegowe.

17.04 Perły małopolskie w Ojcowskim Parku narodowym 

30.04 -Runmageddon (Dam sobie wycisk na urodziny(torcik))

Bateria w pulsometrze wymieniona,

a więc czas start.


Praca magisterska wciąż nie ruszona....mam wrażenie że...

W środę mam poprawę poprawy(szloch)

 i to pochłania aktualnie mój wolny czas...

cóż zdać trzeba(szloch) 

Trzymajcie kciuki proszę za wszystkie moje plany,

Będą mi bardzo potrzebne!

8 marca 2016 , Komentarze (9)

Witajcie kochane!

Czujecie już wiosnę???

Ja troszkę tak i motywacja do działania wzrasta!

Przy okazji:

wszystkiego najlepszego z okazji naszego święta(kwiatek)

Kobiety to takie skomplikowane stworzenia;)

Piszę dziś, ponieważ  chciała bym Wam opowiedzieć troszkę o diecie od Akopa Szostaka, gdybyście rozważały zakup planu.

(Dla tych którzy nie kojarzą - fotka)

Akop3

Akopa zobaczyłam pierwszy raz w jednej z gazet kulturystycznych mojego chłopaka.

Bardzo lubiłam czytać jego artykuły,obserwowałam jak zmienia swoich podopiecznych.

Uznałam,że jeśli jest możliwość dostać od niego plan to jestem za!

Niebyła bym sobą gdybym nie spróbowała.

Dieta nie jest skomplikowana, jest dużo zamienników.

Należy zakupić dużo suplementów: witamina d, c, ogólnie witaminki plus kwasy omega.

Do tego dochodzi białko, bcaa, carbo (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi;)) więc jak widzicie koszty są duże.

Do tego dostajemy plan treningowy - rozpisany na poszczególne partie.

Aktualnie spożywam 1668 kcal.

Mam 4 duże posiłki spożywane w odstępach 3-5 h.

Muszę przyznać że aktualnie chodzę głodna, ale to normalne na początku.

Czekam na dostawę supli, żeby dietę trzymać w 100%,

Treningi na siłowni na razie odpuszczam ze względu na trudne dni +

osłabienie wynikające być może z diety lub przepracowania.

Jak tylko poczuje się lepiej, wracam na siłkę.

Może uznacie to za głupie takie przygotowanie wieczorem posiłków, ważenie,spożywanie supli, ale ja zawsze chciałam spróbować, sprawdzić czy mam na tyle mocny charakter.

Oczywiście na razie dietę chce trzymać do urodzin. Nie jest to plan na całe życie, ale w końcu chce zrzucić kg.

Co do poprzedniego wpisu:

Z egzaminu będzie poprawa pod koniec marca (a więc jest nadzieja;))

Zmniejszyłam częstotliwość pracy z 7 do 5 dni  w tygodniu.

I w końcu zaczęłam pisać pracę.

Co do mężczyzn skupiam się na moim chłopaku.

Zauroczenie mija powoli( dobrze ze nie mam romantycznej duszy tylko powiedzmy rozsądną;))

a koledze wyjaśniłam że niestety z nim nie będę ale nadal go uwielbiam;)

Tata też czuję się odrobinkę lepiej - przynajmniej coś zje a to duży sukces.

Życzcie mi wytrwałości;*

Buziaki

29 lutego 2016 , Komentarze (6)

Witajcie kochane,

nie było mnie tutaj caaaały miesiąc???Niemożliwe(kreci)

Szybciutko co u mnie:

1 niezdany egzamin,

2 prace,

1 bezpłatna praktyka.

Wynik całkiem całkiem;)

Chciała bym Was poinformować że chce znowu zacząć dietę i ćwiczenia.

Czekam na rozpiskę od Pana Akopa Szostaka, zobaczymy jak będzie to wyglądać.

Ogólnie cierpię na brak czasu;(

Aaaa jak znaleźć czas na pisanie pracy magisterskiej;(

Chce pracować, zbierać doświadczenie a nie przepisywać książki;(

Niecierpliwie czekam na święta.

Choroba taty bez chemii ruszyła.

Tata praktycznie śpi, ciężko z nim porozmawiać.

Jest taki chudziutki...

Rany na skórze(przerzuty) pogłębiają się.

Najgorsze jest to, że zamiast spędzać czas z tatą muszę pracować;(

Muszę się utrzymać w Krk i dodatkowo dokładać się na lekarstwa.

Mam jeszcze jeden problem,

ostatnio mój kolega którego znam hmmm z 9 lat , wyznał mi że mnie kocha...

Sytauacja okropna bo chociaż go uwielbiam to nie kocham i nie wiem czy była bym w stanie to zmienić.

Jak to rozwiązać? nie chce go zranić.

Dodatkowo ostatnio poznałam chłopaka ...aaaaa takie ciasteczko i muszę przyznać że jestem nim zauroczona;(

a mam chłopaka w Anglii z którym ostatnio się kłócę, ta odległość mnie dobija....;(

Jak widzicie jest ciekawie...

Dobrze ze jestem dosyć zajęta nie mam czasu na głupoty;)

Wytrwałości sobie i Wam;*

31 stycznia 2016 , Komentarze (7)

Witajcie,

właśnie zrobiłam sobie przerwę od nauki.

Filozofia łatwym przedmiotem nie jest.

Wiecie jak to jest sesja, stres, duuużo nauki.

Przede mną trudny tydzień.

 - 2 egzaminy.

 - 2 rozmowy o pracę (być może 3;))zobaczymy jutro.

 -  3 lekcje pływania.

- 2 dni pracy.

- 1 wizyta u ortodonty.

O egzaminy się nie martwię - ,,coś" umiem a jeśli nie zdam, myślę że na poprawkę się douczę i będzie ok.

Nie mam głowy do nauki.

Zdecydowanie bardziej interesuje mnie teraz szukanie pracy, opieka nad tatą i lekcje pływania.

Co do pływania...

Dawniej nienawidziłam basenu. Teraz uwielbiam!!!

Zapisanie się na kurs było najlepszą decyzją jaką mogłam podjąć.

Zaryzykowałam, przełamałam strach.

Było warto!!!

Wiadomo, czasem jestem zmęczona, czasem nie wychodzi ale staram się i nie odpuszczam.

W tym momencie to moja jedyna aktywność. Na inną aktywność  po prostu brak sił ale myślę o dołożeniu kilku ,,dywanówek" w tygodniu.

Tata niestety czuje się coraz gorzej - każdy z nas płacze sobie cichutko w kąciku ale gdy jesteśmy razem trzymamy głowę wysoko i mówimy  -damy radę!

Mój tata jest niesamowicie silny, nie poddaje się i nadal potrafi żartować.

Kocham go niewyobrażalnie:)

Chciała bym mieć tak żelazny charakter jak on.

Pewne sprawy trzeba zaakceptować. Nie na wszystko mamy wpływ.

Trzymajcie kciuki za rozmowy i za egzaminy, żeby zdać i mieć jeden problem z głowy.

 Moja tapeta na telefonie głosi:

SUKCES TO SUMA NIEWIELKICH WYSIŁKÓW POWTARZANYCH CODZIENNIE.

Oto moje motto na ten rok - krótkie, mądre słowa które motywują mnie gdy odzywa się we mnie ten ogromny leń:)

To moje dzisiejsze słowo na niedzielę do przemyślenia;)

Wytrwałości sobie i Wam!

2 stycznia 2016 , Komentarze (10)

Witajcie,

dawno mnie nie było.

Tęsknie ogromnie, ale tak naprawdę nie mam o czym pisać.

Chciałam Was motywować, wspierać a sama nie potrafię zmienić mojej wagi.

Chciałam Wam bardzo podziękować za komentarze pod ostatnim wpisem.

Za rady i ciepłe słowa - jesteście cudowne.

Cieszę się że rok 2015 dobiegł końca- to był najcięższy rok w moim życiu- ten też nie będzie łatwy,będzie pełen zmian ale myślę że jestem na nie przygotowana i ich potrzebuje.

Chciała bym Wam życzyć, aby ten rok był lepszy od poprzedniego. Abyście zrealizowały wszystkie swoje cele. Życzę Wam niesamowitych wspomnień, mnóstwa miłości i zdrówka - bo to najważniejsze.

Mam nadzieję że po Sylwestrze miałyście mniejszego kaca niż ja- niestety przesadziłam z alkoholem - chciałam na chwilę oderwać się od kłopotów. Ale to nie rozwiąże moich problemów.

Na Nowy Rok mam jedno postanowienie -  Zapisać się do psychologa żeby raz na zawsze rozprawić się z kompulsami.

Wytrwałości sobie i Wam.

9 listopada 2015 , Komentarze (81)

Witajcie,

kilka dni temu byłam w klinice z moim tatą. Onkolog powiedział że tata nie nadaje się do leczenia a chemia nie przyniosła oczekiwanego rezultatu.

Tata dostał karteczkę ze skierowaniem do hospicjum.

W hospicjum dowiedziałam się, że trzeba czekać miesiąc żeby zostać pacjentem( hm nie wiedziałam że oprócz kolejek do specjalistów w Polsce czeka się też w kolejce do hospicjum)

Nie zamierzamy oddawać taty do hospicjum. Oczywiście jeśli tabletki nie będą już działać wtedy rozważymy taką opcję.

Cóż,kilka dni przepłakałam, poczucie bezsilności dobija.

Powoli staram się oswajać z tą myślą, staram się ,,jakoś " przygotować.

Tata stał się milczący, ciężko z nim porozmawiać co oczywiście rozumiem ale chciała bym się dowiedzieć co czuje, co myśli, żeby w jakikolwiek sposób mu pomóc.

Nie wiem czy wspominałam ale mam jednego brata. Wkurza mnie niesamowicie bo nie odwiedził taty od kilku miesięcy, nie interesuje się kompletnie jego stanem zdrowia nie mówiąc o opiece nad chorym.Ja wszystko załatwiam: wózek, materac, kule, tabletki, pomagam ile mogę - gotuje sprzątam, robię opatrunki.Moja mama ma problemy z kręgosłupem, nie może dźwigać więc mycie, przebieranie taty to moje zadanie.Czasem jest ciężko i pomoc brata była by wskazana ale jak widać nie poczuwa się do obowiązku.

Chciała bym być silniejsza, twardsza  - myślałam że mam mocny charakter. Jednak nie.

Dodajcie mi siły.

Co do tytułu wpisu - zastanawiałam się czy śmierć boli, czy powinnam porozmawiać o śmierci z tatą czy się boi tak samo jak ja.

,,z ulgą dowiedzieliśmy się, że sama śmierć nie jest bolesna. W ostatnich dniach umierający nie odczuwają już głodu ani pragnienia. Organizm stopniowo się odwadnia. Nie ma już wydzielin, moczu ani stolca, flegmy w płucach. Oznacza to mniejszy ból w brzuchu, mniejsze mdłości. Zanikają wymioty i kaszel. Całe ciało spowalnia. Umierającemu zasycha w ustach (...) ogarnia go wyczerpane, spogląda na wszystko jak by z daleka, czuje się dobrze, czasem odczuwa nawet lekkie uniesienie (...) w ostatnich godzinach życia często słyszy się inny oddech, zwany śmiertelnym charkotem.Później następuje kilka niepełnych oddechów  i mimowolne skurcze ciała i twarzy które są czymś w rodzaju oporu przed utrata siły życia.Nie zdradzają one cierpienia ,lecz stanowią oznakę braku tlenu w tkankach. Potem mięśnie dają za wygraną i wszystko się kończy"

Moja dieta polega obecnie na nie rzuceniu się na jedzenie żeby nie spieprzyć ostatnich efektów które osiągnęłam.

Chce już tylko żeby tatę nie bolało.

Życzcie mi wytrwałości.

28 października 2015 , Komentarze (34)

Witajcie,

tak jak w tytule dziś przedstawię Wam produkty które działają antyrakowo.

Przeczytałam już mnóstwo książek na ten temat i dziś chce się tą wiedzą podzielić.

Będę Was tym tematem męczyć jeszcze wiele razy ale patrząc na mojego chorego tatę - po prostu muszę was męczyć.

Wiele razy na pewno słyszałyście ile chemii jest w różnych produktach spożywczych. Swoją drogą często się zastanawiam dokąd zmierza nasz świat skoro ludzie trują się nawzajem, mam na myśli producentów którzy tylko chcą zarobić nie zastanawiając się nad konsekwencjami dodawana tej całej chemii do swoich produktów.

Często słyszy się że mięcho jest pełne hormonów, jajka też nie dobre, mleko fuj.

Zgadzam się z tym dlatego bardzo się cieszę że mogę wrócić w rodzinne strony gdzie mam dostęp do świeżego mleka, jajek z wolnego wybiegu i miecha niedokarmionego sztucznie;)

Oto kilka produktów które pomagają w walce z nowotworem.

Zielona herbata -  jest bogata w polifenole (m.in katechiny) które ograniczają rozwój nowych naczyń krwionośnych potrzebnych nowotworowi do wzrostu i tworzenia przerzutów. Przyśpiesza również rozpad komórek rakowych. Najlepiej parzyć zieloną herbatę przez 10 min by uwolniły się katechiny(dodatkowo zielona herbata przyspiesza metabolizm - same korzyści;)).

Kurkuma i curry - nie wiedziałam że kurkuma jest taka fenomenalna;)Jest to obecnie najsilniejszy naturalny środek przeciwzapalny. Wzmacnia skuteczność chemioterapii i ogranicza wzrost guza.By kurkumina mogła być przyswojona przez organizm należy łączyć ją z pieprzem lub papryką oraz dodać olej (najlepiej oliwę z oliwek, olej rzepakowy lub z siemienia lnianego.1/4 łyżeczki dziennie wystarczy;)

Imbir- środek przeciwzapalny i antyoksydant,zwalcza niektóre komórki rakowe i ogranicza powstanie nowych naczyń krwionośnych.Pomaga zwalczyć nudności po chemioterapii i radioterapii.

Różne rodzaje kapusty(brukselka, brokuły,kalafior) zawierają sulforafan i I3C silne związki o działaniu antynowotworowy. Nie pozwalają komórką zarodkowym nowotworów przekształcać się w nowotwory złośliwe. Nie należy gotować kapusty ponieważ niszczy to sulforafan.

Cebula, czosnek, szalotka, por,szczypiorek sprzyjają obumieraniu komórek nowotworowych. Czosnek najlepiej łączyć z oliwą ponieważ jest lepiej przyswajalny.

Jarzyny i owoce bogate w karotenoidy tj.marchewka, ziemniaki, bataty, cukinia, dynia, pomidory.Najlepiej pomarańczowe, żółte, czerwone i zielone. Takie warzywka mają witaminę A i likopen ograniczający wzrost komórek raka.

Soja - izoflawony sojowe blokują dzielenie się komórek nowotworowych.

Boczniaki -polisacharydy w nich zawarte wspierają układ odpornościowy.

Zioła i przyprawy: rozmaryn, tymianek, oregano,mięta, bazylia -ograniczają rozrost komórek rakowych i powodują ich obumieranie.

kwasy tłuszczowe omega 3 - czyli mięcho tłustych ryby.

Truskawki, maliny, jagody,jeżyny, żurawina,granat.

Owoce cytrusowe - pomarańcze cytryny mandarynki, grejpfruty-zawierają flawonoidy o działaniu przeciwzapalnym.

Czerwone wino i gorzka czekolada powyżej 70%kakao - z umiarem;)

Nie mówię że jedząc te produkty nie zachorujecie i zawsze będziecie piękne i młode a ktoś chory wyzdrowieje.

Nawet jeśli kiedyś bym zachorowała chce mieć przynajmniej świadomość że próbowałam.

A może Wy również słyszałyście o żywności antyrakowej?Jeśli tak to co to jest?Chętnie urozmaicę dietę mojego taty o nowe produkty.

Uff opisałam się- doceńcie i korzystajcie;)

25 października 2015 , Komentarze (12)

Witajcie,

dziś będzie optymistycznie bo ostatnio same smuty w moim pamiętniku.

Zacznę od tego że w końcu zaliczyłam spadek. Na minusie 5 kg w 6 tygodni.

Cieszę się z tego ogromnie.

Już nie jestem grubsza od mojego faceta.

Po za tym on aktualnie pracuje ,,nad masą" więc kilka kilo mu przybyło.

Ciuszki już tak nie opinają, czuję się po prostu bardziej komfortowo w moich ubraniach.

Jeśli chodzi o odżywianie to mocno ograniczyłam nabiał. Jadłam go kilka razy dziennie, aktualnie jest to kilka łyżek jogurtu dodane to owsianki czy koktajlu w drugim śniadaniu. Zrezygnowałam też z kawy a w moim przypadku było to mleko z kawą;)

Dlaczego o tym piszę? 

Słyszałam że nabiał zatrzymuje wodę w organizmie. To fakt, potwierdzam. Po ograniczeniu nabiału czuję się lżejsza, nie jestem opuchnięta. 

Przeczytałam kilka książek o zdrowym odżywianiu. Człowiek wkłada do buzi coś na szybko, nie zastanawia się jak na to zareaguje organizm.Jeśli zrozumie się mechanizmy zachodzące w naszym ciele, od razu chce się jeść zdrowiej;)

Już nie wkładam do buzi byle czego, zastanawiam się czy to co leży na moim talerzu ma jakiekolwiek wartości odżywcze czy mój organizm przyjmie to z radością czy będzie mu trudno strawić to żarełko;)

Oczywiście zjem czasem coś słodkiego czy niezdrowego bo życie jest za krótkie żeby odmawiać sobie wszystkich przyjemności ale moje wybory są zdecydowanie lepsze. Oby tak dalej.

Napadów obżarstwa też nie było.


Nauka pływania to jednak trudna sprawa. Robi się coraz poważniej:)

Pływam 2 razy w tygodniu.To aktualnie moja jedyna forma ruchu. 

W głowie mam myśl że będę musiała pokazać się w stroju kąpielowym i to skutecznie powstrzymuje mnie przed zjedzeniem ,,za dużo". Dzięki pływaniu przestał boleć mnie kręgosłup. Mam fajną grupkę ,,początkujących" i świetnego instruktora.

W piątek przylatuje do Polski moja druga połówka jabłuszka;) w końcu!!!

Nie mogę się doczekać kiedy go przytulę. 

Będzie tylko na weekend ale zawsze to coś;)

Wytrwałości sobie i Wam.