Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chce sobie wreszcie coś udowodnić.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6515
Komentarzy: 16
Założony: 4 maja 2014
Ostatni wpis: 4 września 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Florelia

kobieta, 28 lat, warszawa

168 cm, 65.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

4 września 2019 , Skomentuj

Przyszedł wrzesień, a z nim jesień. Czuć ją w powietrzu. Czasami ma się takie jakieś dziwne odczucie, ja miałam takie ostatnio rano będąc na dworze, klimat jesieni przypomniał mi jak chodziłam do szkoły, i to, że zaraz będę musiała wracać na studia. Mimo że raczej nie lubię tej pory roku, ze względu na częste deszcze, silne wiatry i ogólną szarugę, to dzisiejszy zachód słońca był wyjątkowo urokliwy. Słońce pięknie ozłacało zieleń drzew, moja okolica wydawała mi się dzisiaj stanowczo piękniejsza niż zawsze. Przeważnie nie zwracam uwagi na tutejszą przyrodę, ot jest i tyle. Dzisiejszy dzień uświadomił mi, że muszę to zmienić.

Z bardziej przyziemnych rzeczy, to naszła mnie taka refleksja. Muszę się gdzieś wygadać, może to pozwoli mi spojrzeć na to trochę bardziej na chłodno. Nakreślę sytuację. Jako że mam teraz wakacje i nie zatrudniłam się nigdzie do pracy w mieście mieszkam obecnie w domu rodzinnym. Dość ważne jest też to, że nie mam chłopaka, zresztą nigdy nie miałam. Moja mama w przeciwieństwie do mnie ma bardzo silny charakter. Jak się zdenerwuje, musi się gdzieś wyładować, mam wrażenie, że przeważnie na mnie. Zaczyna się na mnie wydzierać, wynajduje różne powody, a to że w kuchni coś stoi na nie swoim miejscu, a to że to niewyniesione, a to do mnie do pokoju przybiegnie i też zaczyna swoje że wszędzie bałagan. Odnośnie tego ostatniego, to właśnie napisałam temat na forum czy też tak macie.
Ja wiem, że mieszkając z rodzicami powinnam stosować się do ich zasad, robić to co chcą. No i staram się im pomagać, często sama pytam czy mają coś do mnie do robienia z ich pracy (pracują na miejscu). Z porządkiem jest u mnie trochę gorzej. Nie lubię za bardzo sprzątać i też ciężko mi utrzymać ten porządek w moim pokoju.

Wiem, że moja mama, ma rację, że lepiej żeby ten porządek był. Ale najbardziej boli mnie, w jaki sposób ona mi to przekazuje, to że się na mnie wydziera. I naprawdę słowo wydziera nie jest tutaj użyte na wyrost. Mam wrażenie, że traktuje mnie jak takie dziecko, które chce sobie wytresować, żeby robiło to co ona chce. Dodatkowo aspekt tego wyładowywania się za wszelkie niepowodzenia. Może sobie wmawiam i usprawiedliwiam swój słaby charakter, ale mam wrażenie, że przez to wydzieranie się, stawianie zawsze na swoim, zawsze musiałam być posłuszna, jak coś powiedziała to tak było, bo wiedziałam że tak prędzej się uciszy i będzie spokój, to jestem teraz taką potulną mimozą. Jak sobie z tym radzić? Jak reagować na jej wybuchy? Tak samo podnoszę głos, to ona odwraca kota ogonem i o czym innym temat zaczyna. Jestem spokojna albo udaję że nie słyszę, to jeszcze głośniej zaczyna i się pyta czy słyszę.

Tak więc duże dziecko ze mnie. Boję się, że to się nigdy nie zmieni.

14 sierpnia 2019 , Komentarze (2)

Powoli oswajam się z tym co się stało. Dziękuję dziewczynom za słowa wsparcia pod ostatnim wpisem. Chyba to prawda, że każdy w życiu musi zaliczyć jakiś fuckup. Jak to się mówi, czasami lepiej odbić się od samego dna, żeby wypłynąć na powierzchnię. Mam nadzieję, że te ostatnie pechowe wydarzenia będą jakimś momentem przełomowym w moim życiu. 

Ponadto przypomniał mi się też pewien filmik kanału o rozwoju osobistym (selfmastery, bardzo polecam), w którym prowadząca opowiadała, jak pomocne w codziennym życiu może być patrzenie na nasze plany oraz przeszłość z perspektywy śmierci. Gdybym miała sobie wyobrazić, że jestem już leciwą staruszką i niedługo czeka mnie śmierć, czy te problemy, które teraz wydają się takie ogromne, również wtedy by takie były? Czy to wszystko będzie mieć kiedyś jakieś znaczenie?


I tu niestety pojawia się znów nuta pesymizmu, ponieważ sądzę że będzie mieć, bo to wydarzenie było jednym z najważniejszych w moim życiu. ALE trudno, już się nie odstanie. Muszę przestać o tym myśleć i zacząć iść do przodu, bo inaczej będzie mi się wszystko walić to co przede mną. 

12 sierpnia 2019 , Komentarze (2)

Ostatnio w moim życiu dzieje się źle. Zaczęło się od straty bardzo bliskiej mi osoby. Właśnie miałam ważne dla mnie wydarzenie, na które czekałam blisko 2 lata. Wszystko poszło nie tak. Bezpośrednio przed nim czekała mnie fala niepowodzeń, choroba, któej nie miałam odkąd pamiętam, przytrafiła mi się akurat teraz. W dniu wydarzenia, wszystko działo się tak, że chciało mi się płakać, dosłownie. I to wszystko teraz, kiedy właśnie próbuję w moje życie wprowadzić pozytywne myślenie. Oglądałam ostatnio masę filmików na yt. Ja wiem, że niektóre informacje brzmią jak totalne banialuki. Ale mimo tego chciałam trochę zmienić myślenie, dostrzegać jakieś małe drobne rzeczy na co dzień, z których mogę się cieszyć, mniej się przejmować, nie analizować tak wszystkiego dokładnie, tylko mieć za przeproszeniem wyje*ane. No i co? Dlaczego akurat teraz tak się źle działo? Czy to jakaś złośliwość losu? Próba, którą muszę przejść? Zadaję sobie dzisiaj to pytanie cały dzień i zastanawiam się dlaczego wszystko tak się potoczyło. I oczywiście w głowie pojawia się tysiąc myśli, że mogłam wszystko zrobić inaczej, inaczej rozplanować, inaczej postąpić, wszystko inaczej. Nienawidzę tego w sobie. Tego rozpamiętywania, zastanawiania się co gdyby...Próbuję sobie tłumaczyć, że szkoda życia na takie coś. Niestety nie zawsze dociera :(

29 lipca 2019 , Skomentuj

I nagle z miesiąca do tak ważnego dla mnie wydarzenia w mgnieniu oka zrobiły się 2 tygodnie...Obiecałam sobie wcześniej, że będę przez ten miesiąc jadła jak najlepiej potrafię, żeby jak najwięcej zrzucić. A tymczasem chyba tylko przytyłam. Jestem załamana jak mogłam do tego dopuścić, ale nie mogę już siebie obwiniać, bo wiem, że znowu popadnę w użalanie się nad sobą i sytuacja się tylko pogorszy.
Trudno, trudno, trudno.
Przez ten czas co pozostał będę ładnie trzymać się diety białkowo-tłuszczowej!!!

12 marca 2019 , Komentarze (1)

Koniec. Koniec. Koniec z narzekaniem. Gdybym kiedykolwiek jeszcze była w takim stanie jak ostatnio, mam nadzieję, że ten wpis naleje mi oleju do głowy.

Życie ucieka mi na biczowaniu się dlaczego coś wydarzyło się tak a nie inaczej i rozmyślaniu jak beznadziejna przyszłość mnie czeka z tego powodu. Może to wszystko musiało się tak potoczyć. Może to odgórny plan Pana Boga, na który nie mam wpływu. Jeśli tak zostało mi zapisane, to niech tak będzie. Muszę w końcu zacząć być szczęśliwą, bo gdybym czekała, aż moje życie będzie w końcu takie jakie sobie wymarzyłam, to prawdopodobnie przeczekałabym całe życie. Muszę wziąć się w garść i korzystać z życia póki jeszcze jestem młoda. Mam zamiar bardzo pracować nad sobą. 

Do przyszłej mnie, to są punkty, nad którymi deklarujesz się pracować (póki co, lista może się wydłużać  z czasem):

1. Będę chodzić na siłownię, aby spalić tłuszcz i ujędrnić ciało (smukła, w kwiecistej sukience chodząca po plaży. Tak, to ja).

2. Dam z siebie wszystko na studiach, będę poszerzać moją wiedzę, aby mieć o czym rozmawiać ze znajomymi na przerwach i aby nie uważali mnie za debila.

3. Znajdę dobrą pracę. Tak, chciałbym dobrze zarabiać. Jeśli nie w tym zawodzie, to w innym może się odnajdę. Nie będzie tragedii, jeśli coś mi nie wyjdzie. Czas to zweryfikuje.

4. Podszkolę swój angielski. To podstawa. Doulingo, fiszki, książki, wszystko.

5. Będę czytać polskie książki, aby poszerzyć zasób słownictwa i w końcu sensownie odzywać się w towarzystwie (kulturalna rozmowa przy kawce o pseudonaukowych sprawach, to też ja).

6. No i najważniejsze: będę optymistką! Nieważne co by się nie działo, moje życie jest w rękach Pana Boga, muszę mu zawierzyć, że wie co robi. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Jeśli będę napotykać na drodze na smutki i niepowodzenia, muszę pamiętać, że są to tylko próby.

Mam nadzieję, że będę wypełniać wszystkie postanowienia. Nie chcę powiedzieć w przyszłości, że czegoś nie zrobiłam, bo mi się nie chciało. Chcę obudzić się za X lat jako inteligentny, oczytany człowiek, dobrze by jeszcze było gdyby bogaty i piękny (dziewczyna)

11 marca 2019 , Komentarze (2)

Raport z dnia dzisiejszego. Muszę wylać gdzieś moje smutki, bo ile można płakać wieczorami. 

Co do wagi nie zmieniło się zbyt dużo. Ważę 65kg. Chciałabym mniej, ale ostatnio miałam duże odejście od zdrowego odżywiania ze względu na pewne sprawy, także dopiero teraz staram się wrócić na dobre tory. Chociaż tak naprawdę to nie mam na co narzekać - na to jak jadłam w ostatnim czasie, to cud że nie przytyłam do wagi wyjściowej.

Jednak to utrzymanie wagi wcale mnie nie cieszy. Nie  martwi mnie też zbytnio nie całkiem udany eksperyment z włosami. Ostatnio czuję, że moje życie nie ma sensu. Dotarło do mnie, że prawdopodobnie z nikim nigdy nie będę. Trochę mi smutno z tego powodu, zawsze szczęście kojarzyło mi się z obecnością drugiej osoby przy boku. W codziennych sytuacjach mam wrażenie, że odpycham od siebie ludzi. Zawsze zazdrościłam osobom, które miały wielu przyjaciół. Chyba wiem z czego to wynika, ale jest to coś, czego prawdopodobnie nie uda mi się zmienić i już do końca życia tak samo jak dotychczas codziennie będę zadawać sobie pytanie dlaczego akurat mnie to spotkało. Widząc różne cierpienia ludzi chyba nie powinnam na nic narzekać, ale kto nie chciałby być normalny? Jednak będąc młodszą naiwnie myślałam, że uda mi się znaleźć kogoś podobnego do mnie, kto będzie mnie akceptował taką jaką jestem. Niedawno miałam na to szansę. Oczywiście ją spieprzylam.

Myślę sobie, ilu ludzi jest singlami (singlami, bo lepiej brzmi od samotnych). Myślę, postawię na karierę. Wtedy dociera do mnie, że to co studiuję, mnie nie interesuje. Mimo że obecnie to dość dobry kierunek, to nigdy nie będę dobra w swoim zawodzie, jeśli w ogóle uda mi się go skończyć.

Czuję jakbym przegrała swoje życie. Chciałabym, aby coś mogło wymazać mi pamięć, abym mogła zapomnieć o niektórych rzeczach i zacząć iść do przodu. Proszę.

30 sierpnia 2017 , Komentarze (4)

Zdałam sobie sprawę, że stało się to, o czym zawsze marzyłam, ale nigdy nie udawało mi się tego zrealizować. Zeszłam poniżej 70kg. Wliczając najgorsze momenty mojego życia, w których ważyłam lekko ponad 80kg, mogę powiedzieć, że schudłam już łącznie ok 15kg. 
Rozpiera mnie duma, kiedy ludzie mi mówią, jak dobrze wyglądam. Jednak myślałam, że taka zmiana, bądź co bądź to 15 kilogramów, będzie bardziej widoczna. Ja dla siebie jestem jeszcze cały czas o dużo za pulchna. Uda się ocierają, brzuch przy obcisłej bluzce się odznacza, ramiona jak zawsze potężne. Więc wychodzi chyba na to, że wcześniej naprawdę nie dostrzegałam jakim grubasem byłam...
Ale najgorsze jest to, że najbliższa rodzina wmawia mi, że jestem już za chuda i że powinnam już przytyć. Odebrałabym to jako szczerą prawdę i oznakę troski, gdyby nie to, że ważę 66kg przy 167cm...To chyba jednak nie jest skraj niedowagi, zważywszy na to, że praktycznie nie mam mięśni, bo nie trenuję. Denerwuje takie rozwodzenie na każdym kroku i już widzę, że sobie popuszczam, kiedy właśnie teraz powinnam iść za ciosem i korzystać z pomyślnych wiatrów...
Nie mogę się poddać, nie teraz, kiedy już tyle udało mi się osiągnąć.

6 maja 2014 , Skomentuj

Cześć! 
Chciałam podziękować dziewczynom za budujące komentarze pod poprzednim wpisem, dzięki :*
Mam teraz trochę wolnego, więc staram się umieszczać wpisy w pamiętniku. Nie wiem później jak czas mi na to pozwoli. Pozostając przy temacie pamiętnika, to czytałam, że to świetny sposób na odstresowanie się, wyżalenie, ulgę.
Ponadto już kiedyś słyszałam, a dzisiaj dopiero głębiej o tym zaczęłam czytać, o potędze podświadomości. Jest taka książka i to nie jedna, mówiąca właśnie o tego typu myśleniu itd. Na forach ludzie niejednokrotnie wypowiadali się na te tematy :D Nie wnikając szczególnie (bo nawet za bardzo na razie bym nie potrafiła :p) to opiera to się głównie na pozytywnym myśleniu. Rzekomo wyobrażając sobie coś, nasze marzenia, ma to do nas przyjść, spełnić się.
Oczywiście do całej teorii podchodzę z przymrużeniem oka, bo nie chcę sfiksować :P ale stwierdziłam dlaczego by nie spróbować myśleć pozytywnie? Tyle się przecież słyszy, że optymiści przyciągają ludzi, zawsze im się wszystko udaje...Nie jednokrotnie mnie to zastanawiało. Ja jak już coś to myślałam raczej źle, bo nie chciałam rozczarowań. Jednak od dzisiaj mam zamiar wyobrażać sobie swoje cele, marzenia, to że jestem super laską i zobaczymy co wyjdzie. Podobno siła umysłu jest wielka, a jak połączymy to z tym, że wiara czyni cuda.....:D 
Dzień czy należał dzisiaj do typowo dietowych? Nie powiedziałabym. Ale spokojnie, pocieszam się, że nie od razu zrezygnuję z wszystkiego. Jutro z pewnością będzie lepiej. Wczoraj też ćwiczyłam zumbę. Świetna sprawa, lubię tańczyć, dlatego też o tym pomyślałam.
Może orientujecie się co jest lepsze na spalenie tłuszczyku: intensywniejsze cardio, takie że już czuć zadyszkę itd. czy ćwiczenia aerobowe ale dłużej np. rowerek stacjonarny na najniższym obciążeniu, jednak który mało co męczy?
A jak jest u Was z rolą umysłu i myślenia?
Trzymajcie się :*

4 maja 2014 , Komentarze (5)

Przyszedł w końcu ten dzień, kiedy moje ciągłe obietnice co do diety i ćwiczeń zamierzam wypełniać...Nie wiem na ile mi się to uda, mam nadzieję, że kolejny raz nie zaprzepaszczę jakiegoś okresu czasu w moim życiu, w czasie którego już dawno mogłam zrzucić tyle ile chciałam.
Nie chcę być już gruba, nieatrakcyjna, marnować swojego życia, swoją młodość, na bycie kimś, kim nie chcę być. Do tych lat już nigdy nie wrócę. Na starość kiedy będę wspominać dawne dzieje jak to sobie będę tłumaczyć, że co, od ładnego wyglądu i dobrego samopoczucia ważniejsze dla mnie były słodycze? Że w tak młodym wieku nie potrafiłam trochę poćwiczyć? Przecież to wstyd...Ile to już razy obiecywałam sobie, że się za siebie wezmę, że w końcu mi się uda...Ile czasu przeglądałam strony internetowe czytając które ćwiczenia są najlepsze i dlaczego. I na tym się kończyło, nie potrafiłam wytrwać. W sumie to w tygodniu chodzę do szkoły, muszę się uczyć, odrabiać lekcje itd. i nie mam już siły, ale ile czasu siedzę na bezsensownych stronach w internecie, kiedy mogłabym ten czas przeznaczyć na ćwiczenia.
Marzy mi się piękne ciało, na które faceci na ulicy będą się oglądać. Tak, dziwnie to brzmi patrząc na to ile mam lat, ale nic tak nie uskrzydla jak zobaczenie, że jakiemuś przystojnemu chłopakowi się podobam. Chciałabym mieć adoratorów jak niektóre koleżanki. I to nie dlatego żeby z którymś być, ale tak po prostu, dla samej myśli że są. Chyba wiecie o co mi chodzi.
Nie chcę żeby znajomi z liceum kojarzyli mnie "To ta grubsza..". Chce wszystkim udowodnić, że nie jestem taką szarą myszką. Chodzę do klasy z ludźmi naprawdę mądrymi, wydaje mi się że jestem przy nich taka głupia... Dlatego mało co się odzywam, nie często mam swoje zdanie, bo przecież "oni na pewno będą wiedzieć lepiej"..Wydaje mi się, że dlatego przez niektóych jestem oceniania jako nudna, bez własnego zdania...Chcę w końcu się zmienić, nabrać pewności siebie.
Trzymajcie kciuki :*