Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem 33 - letnią pracującą mamą, która tyje na sam widok jedzenia. Mam motywację do zmiany swego wyglądu, który po urodzeniu dwójki dzieci pozostawia wiele do życzenia :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 31330
Komentarzy: 645
Założony: 11 sierpnia 2014
Ostatni wpis: 10 września 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Lexie_1983

kobieta, 41 lat, Bydgoszcz

170 cm, 84.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 września 2019 , Komentarze (2)

Powoli, bo powoli, ale jednak... Waga sobie spada i na dzień dzisiejszy wynosi 88,1kg. Nie wiem, czy to   wynik przyjmowania metforminy, czy też tego, ze staram się pilnować miski. A może wszystko razem do kupy powoduje, że organizm podjął ze mną współpracę. Działa to na mnie motywująco.

Marzy mi się, aby na koniec roku zobaczyć na wadze 79kg. To kwestia 8-9 kg. Wydaje się realne, ale nie będzie tragedii, jeśli tego wyniku nie osiągnę. Na dzień dzisiejszy brakuje mi 2 kg, aby zejść z poziomu otyłości I stopnia do nadwagi. Zaczynałam z otyłością II stopnia, więc mogę uznać, że te 14 kg, które udało mi się dotychczas zgubić to naprawdę sukces. Nie składam jeszcze broni i cisnę dalej. Każdy kg mniej jest na wagę złota. To nie jest kwestia estetyki, ale mojego zdrowia przede wszystkim.

A co poza tym? Deszcz leje niemiłosiernie od wczorajszego wieczora. Zamiast pięknej złotej jesieni mamy listopad we wrześniu. Czekam na uruchomienie ogrzewania, bo podobno szefowa dzwoniła do kotłowni i prosiła, aby puścili nam trochę ciepełka. 

Zmykam, bo mi kawa stygnie! Buziaki

4 września 2019 , Komentarze (7)

Od ostatniego wpisu minął ponad miesiąc. Co się wydarzyło przez ten czas? Przede wszystkim wróciłam do pracy. Póki co nie narzekam na nadmiar obowiązków i oby tak zostało :D Fajnie być znowu między ludźmi... Matylda super czuje się ze swoją ukochaną babcią, nie widzę żadnej zmiany w jej zachowaniu, nie płacze gdy wychodzę do pracy, cieszy się gdy wracam. Przeprowadzka do rodziców na pewno ułatwiła sprawę, Młoda bardzo zżyła się z moją mamą. Starsza młodzież wróciła do szkoły, co niestety dla mnie oznacza dodatkowe obowiązki. Młody się cieszy (klasa II), Najstarsza trochę mniej (klasa V). Zobaczymy jak to z nimi będzie...

Pod koniec sierpnia powtórzyłam krzywą cukrzycową i insulinową. W poniedziałek byłam u diabetologa i niestety pomimo utraty kilkunastu kg, wyniki uległy pogorszeniu. Poprawił się wynik insuliny na czczo - z 15 spadł do 9,5, co bardzo ucieszyło lekarza, niestety 2 godziny po podaniu glukozy wyszło 105, co jest ponad dwukrotnym przekroczeniem normy. Mam również podwyższony poziom glukozy po 2 godzinach - ponad 170. Doktor stwierdził, że nie ma żartów i wprowadzamy metforminę - przez 1,5 miesiąca w dawce 3 x po 500mg, a od połowy października 3 x po 1000mg. Mój organizm musi przyzwyczaić się do tego leku. Do tego dostałam zalecenie wprowadzenia ruchu - obowiązkowo wieczorem, najlepiej po kolacji. Będę chodziła na szybkie spacery, ewentualnie kijki.

W kwestii wagi - przez cały sierpień utrzymywałam wagę w granicach 89,5kg. Nie przestrzegałam jakoś specjalnie diety, zdarzały się słodycze, ale na pewno jej dużo mniej niż kiedyś i mimo wszystko staram się zwracać uwagę na to co ląduje w moim dziobie. Zauważyłam też, że byłam przez ostatnie tygodnie dość obrzmiała. Dopiero wczoraj dostrzegłam, ze moja obrączka zrobiła mi się luźna. Może to wina upałów???

W każdym razie waga dziś pokazała 88,7kg, co mnie bardzo cieszy. Ważne jest dla mnie to, ze przez okres 5 tygodni udało mi się utrzymać wagę w ryzach i nie przekroczyłam 90kg. Teraz postaram się o utratę kolejnych kilku kg - chciałabym zejść poniżej 80kg - fajnie byłoby gdyby udało się to do końca roku. Jeśli się nie uda, to nie będzie tragedii - chyba trochę poukładało mi się w głowie, nie mam już takiej spiny jak kiedyś...

W kwestii budowy domu - wciąż czekamy na pozwolenie na budowę. W starostwie wniknęły jakieś problemy - dzwoniłam w tej sprawie do projektanta - powiedział, ze mam się nie martwić, on to ogarnie. Oby, bo jeszcze nie zaczęliśmy budowy, a już coś się ciągle pieprzy...:(

A na koniec, coś z przyjemnych rzeczy... Miniony weekend spędziliśmy z teściami i szwagrem nad morzem w Łebie. Wyjazd był nieplanowany, spontaniczny, ale za to cudownie spędziliśmy czas...Wynajęliśmy wspólnie domek, zrobiliśmy zrzutę na jedzenie i finalnie koszt naszego pobytu z dojazdem, noclegiem i atrakcjami dla dzieci dla 5 osób zamknął się w kwocie 300zł...:D

Zmykam do pracy... Buziaki

1 sierpnia 2019 , Komentarze (10)

Dziś 1 sierpnia. Od rozpoczęcia mojego odchudzania mijają 4 miesiące. Dotychczasowy bilans - straciłam ponad13 kg (wg mojej wagi) - myślę, że będzie nawet 14, ponieważ moja waga pokazuje zawsze ok 1 kg więcej niż waga u dietetyczki. Ostatni miesiąc był bardzo słaby - przez miesiąc straciłam ok 1 kg - waga bujała się w okolicach 91 kg. Ostatnie 2 dni przyniosły spory spadek - waga na dziś (ważenie na mojej) 89,1 kg (wczoraj 89,4kg). Dawno nie widziałam 8 z przodu - cieszy mnie to bardzo. 

Z dietą jest różnie - zdarzają się słodycze, czasem alkohol, nie stosuję diety od dietetyczki, tylko sama sobie komponuję posiłki. Wizyty u dietetyczki trzymały nie w ryzach - na chwilę obecną myślę, żeby z nich zrezygnować, ponieważ szkoda mi kasy. Skoro i tak opieram się na własnej kompozycji posiłków, to szkoda wyrzucać 250zł miesięcznie na wizyty. Chciałabym zejść do wagi 80 kg, co z tego wyjdzie nie wiem. Póki co, cieszy mnie każdy stracony kg i póki będę sobie chudła, to będę się trzymała dotychczasowej strategi. 

Jeśli chodzi o budowę, to chwili obecnej oczekujemy na pozwolenie na budowę. Jeśli dobrze pójdzie to jeszcze w tym roku wyciągniemy fundamenty, a po Nowym Roku (jeśli tylko pogoda pozwoli) pociągniemy mury. Marzę o tym, żeby za 2 lata spędzić już wakacje we własnym domu. 

W poniedziałek wracam do pracy po 1,5 roku nieobecności. Trochę się denerwuje, z drugiej strony czuję lekkie podekscytowanie. Utrata kilkunastu kg ułatwia mi powrót do pracy - czuję się dzięki temu dużo pewniej.  Zobaczymy, jak szybko wejdę w rytm pracy, wczesnego wstawania i szybszego chodzenia spać. Matyldzia jest już na tyle duża, ze spokojnie mogę zostawić ją z moją mamą. Młoda 26 lipca skończyła 13 miesięcy - jest już odchowana, a swoją babcię po prostu uwielbia. 

Zmykam poczytać co u Was. Ostatnio jakoś mi nie po drodze z Vitalią :)

19 czerwca 2019 , Komentarze (3)

Nie pisałam cały miesiąc, a 2 tygodnie temu powinnam zdać relację z wizyty u dietetyka. Niestety o tamtym ważeniu chciałabym jak najszybciej zapomnieć. Waga pokazała mi 0,5 kg na plusie. Zaczęłam podjadać i to się zemściło.  To był dla mnie kubeł zimnej wody. Było mi głupio przed babeczką, że dałam ciała. Na szczęście ogarnęłam się w porę i dziś na wadze ujrzałam 91,2 kg, a to oznacza, że pyknęło już 11 kg (w 2 tygodnie 3,5kg). Jestem zadowolona. Jest szansa, że czerwiec zakończę z wynikiem poniżej 90kg (chociaż o 100g). 

Wczoraj miałam sprawę w sądzie okręgowym (z mojego powództwa). Kosztowało mnie to sporo nerwów. Do tego moja bratowa wyprowadziła mnie wczoraj z równowagi do tego stopnia, że się poryczałam ze złości. Nie chce mi się nawet pisać, o tym, co się stało. Wiem jedno - z pustego to i Salomon nie naleje.  Głupia jest i tyle. Niczego w życiu nie osiągnęła a traktuje mnie  i moją rodzinę jak gówno.  Żal mi tylko mojego jedynego brata... 

Z przyjemnych spraw: W sobotę będziemy świętować pierwsze urodziny MATYLDZI. Mam nadzieję, że mi się dziecię nie rozłoży do końca, bo już w nocy gorączkowała, cały dzień była marudna, dużo spała... Starsza też gorączkuje, więc coś nam się kręci...

W kwestii budowy domu: mamy projekt, który jest właśnie adaptowany przez architekta. Na niedzielę jesteśmy umówieni z murarzem na oględziny działki. Jest spora szansa na to, że jeszcze w tym roku pociągniemy fundamenty, a po nowym roku mury. Oby wszystko poszło po naszej myśli. 

Zmykam do moich pacjentek - tej malutkiej i tej drugiej o rozmiarze stopy 38 ;)

Całuj6e Was serdecznie  

22 maja 2019 , Komentarze (7)

Byłam dziś na kolejnej wizycie u dietetyka. Na wadze kolejne 2,9kg mniej, co daję łącznie 8,1kg. Jest suuuuper! Czuję się świetnie. Dzisiejsze ważenie dodało mi skrzydeł. Aż pisnęłam z radości, gdy poznałam wynik ważenia. Powoli zbliżam się do 8 z przodu, już nie mogę się jej doczekać. Jeśli dalej tak pójdzie , to pod koniec czerwca powinnam ją zobaczyć. Trzymajcie za mnie kciuki :)

Buziaki ;)

8 maja 2019 , Komentarze (5)

Mam dziś kolejną wizytę u dietetyka. Od ostatniej minęło 12 dni. Trochę się denerwuje. Pomimo tego, że starałam się przez te dni trzymać czystą michę to mam jakieś obawy, że nic nie spadło. Mam nadzieję, że pozytywnie się rozczaruję. Dam znać, jak będę po...

Edit: Dziś na wadze 97,1kg. Po ostatnim spadku w wysokości 2,9 kg, dziś tylko 800g.  Na początku czułam się rozczarowana, ale potem doszłam do wniosku, że to jednak spadek blisko 1 kg. Nie przytylam, więc  mimo wszystko powinnam odtrabić sukces.

27 kwietnia 2019 , Komentarze (9)

Wczoraj zaliczyłam kontrolną wizytę u dietetyka. Waga pokazała 97,9kg, co ogromnie mnie uradowało. W ciągu 2 tygodni spadło 2,9kg, co łącznie daje 4,4 kg. Jestem bardzo zadowolona, przede wszystkim z tego, iż święta minęły mi pod znakiem czystej michy. Ostatnie dni zachęcały do spacerów, więc pakowałam Matyldę do wózka i heja. Staram się robić przynajmniej 5 km dziennie. W środę przeszłam 7km, wczoraj 8km. Widzę, ze z każdym dniem jest mi coraz lżej pchać dość ciężki wózek z moją 10-cio kg Matysią. Młoda się cieszy, mama się cieszy...

Moja Malutka skończyła wczoraj 10 miesięcy. Nie mogę uwierzyć, ze czas tak szybko płynie. Nie będę się rozpływać nad tym, jaka jest cudowna, bo tego nie potrafię opisać słowami. Jestem szczęśliwa, że dane mi było zaznać smaku macierzyństwa w potrójnym wydaniu.

Zmykam sprzątać dalej, póki Młoda  śpi. 

Do następnego :)

15 kwietnia 2019 , Komentarze (3)

Długo nic nie pisałam. Ostatnie tygodnie to była istna jazda. Sfinalizowaliśmy sprzedaż mieszkania, przeprowadziliśmy się do moich rodziców... Próbujemy się tu odnaleźć na nowo... Przy  życiu trzyma mnie myśl, że to jest sytuacja przejściowa. Walczymy również z formalnościami związanymi z budową domu. Niestety, ciągle są jakieś problemy. Jest pewna sprawa, która mnie niepokoi, ale napiszę o tym dopiero wtedy, gdy uda mi się coś wyjaśnić. Nie chce mi się tego w tej chwili tłumaczyć...

Skoro to portal o odchudzaniu to powinnam odnieść się do mojej obecnej sytuacji wagowej. Niestety niepohamowane obżeranie się sprawiło, ze przekroczyłam 100 kg, a w krytycznym momencie waga wynosiła ponad 104 kg. Przemyślałam sprawę i stwierdziłam, iż potrzebna jest mi pomoc specjalisty. 4 kwietnia odbyłam pierwszą wizytę u dietetyczki. Po przeprowadzeniu wywiadu i dokonaniu pomiarów, dietetyczka dała mi wytyczne, jak mam się żywić przez 1 tydzień (samodzielne komponowanie posiłków) i kazała zapisywać wszystko to, co jadłam. Na pierwszej wizycie moja waga wyniosła 102,3kg (miłe zaskoczenie - myślę, ze to wynik zamieszania z przeprowadzką) - wiek metaboliczny (o zgrozo) 51 lat. Po pierwszym tygodniu udało mi się zgubić 1,5 kg. Na drugiej wizycie otrzymałam jadłospis na 2 tygodnie. Założenie jest takie, że 4 dni w tygodniu przestrzegam otrzymanej diety, a 3 dni to kompozycja własna według otrzymanych propozycji różnych wariantów śniadań, obiadu, podwieczorku i kolacji. Spożywam 6 posiłków, co ma uregulować problemy z wyrzutem insuliny (wykonywałam szereg badań zleconych przez diabetologa). Diabetolog zapisał mi również Formatic (metforminę), ale póki karmię Matyldę nie będę brała tego leku. Jestem dobrej myśli, jeśli chodzi o współpracę z dietetyczką. Wydaje się być bardzo kompetentna i ma  świetne opinie. Czas pokaże... 

Nawiązując do tytułu postu... Już jakiś czas chodziła mi po głowie myśl, że mam więcej wzrostu,  niż 168 cm. Uświadomiłam sobie, że ostatni raz byłam mierzona w szkole podstawowej. Tak się składa, że mój tato posiada wagę wyposażoną w miernik wzrostu - zmierzyłam się i okazało się, że mam 170 cm wzrostu. Jakoś tak mi się fajnie zrobiło, bo okazało się, ze przy obecnej wadze zeszłam na 1 stopień otyłości. Co prawda minimalnie poniżej górnej granicy, ale jednak zawsze... 

To tyle na dzisiaj. Będę starała się zdawać Wam relację po każdej wizycie u dietetyczki. Do następnego ;)

7 lutego 2019 , Komentarze (3)

Od kilku dni staram się myśleć o tym, co jem. Nie jestem na żadnej diecie bo to stwierdzenie powoduje w mojej głowie jakiś zamęt. Zaraz włącza mi się zachciewajka na wszystko, czego jeść nie powinnam. Bardzo ograniczyłam słodycze i staram się nie obżerać wieczorami. Rano ba śniadanie owsianka z owocami, potem bułka ziarnista z awokado, wędzonym łososiem, albo serkiem twarożkowym i warzywami. Obiad zjadam ze wszystkimi domownikami, jednak nie używam sosów, staram się jeść dużo warzyw. Potem jakaś przekąska, a wieczorem najczęściej sałatka z warzywami, prażonymi pestkami i sosem vinegret. Nie liczę kalorii, zobaczymy czy będą efekty.

Z innych spraw - wczoraj zostałam właścicielem działki budowlanej, więc pora zacząć działać... Szukam architekta... w sobotę mamy spotkanie z chrzestną mojego Łukasza i jej mężem - Józek ma firmę budowlaną - chcemy się poradzić w kilku kwestiach zanim pójdziemy do projektanta. Pora też zacząć się powoli pakować, bo za niespełna 2 miesiące musimy się wyprowadzić... Przeraża mnie to. Nie myślałam, że przez 4 lata zgromadzimy tyle gratów.

Edit: zeżarło mi resztę wpisu

22 stycznia 2019 , Komentarze (12)

Patrzę na datę i nie wierzę, że tyle czasu mnie nie było. Tyle się ostatnio dzieje... W kwestii wagi... No cóż - wstyd się przyznać, ale przekroczyłam 100kg. Nie wchodziłam na wagę od kilkunastu dni, bo się tego po prostu boję. Niestety moje zdrowie szwankuje - od kilku tygodni drętwieją mi dłonie - zaczęło się od prawej, teraz dołączyła lewa. Drętwienie następuje kilkanaście razy w ciągu dnia, przy zwykłych prozaicznych czynnościach, np. przy karmieniu Matyldy, kierowaniu autem czy obieraniu ziemniaków. Byłam u lekarza rodzinnego, który dał mi skierowanie na badanie krwi, rtg odcinka szyjnego kręgosłupa. Przy okazji zrobiłam zaległą krzywą cukrzycową. Byłam dziś z wynikami u lekarza i okazało się, ze morfologia super (potas, magnez,tsh itp.), niestety wyniki glukozy są nieprawidłowe. Lekarz stwierdził stan przedcukrzycowy i dał skierowanie do diabetologa. W rtg kręgosłupa też jest coś nie tak, więc w pakiecie z diabetologiem czeka mnie znów neurolog. No cóż, jakoś to ogarnę.

Nawiązując do tytułu posta....Szykuje się w naszym życiu ogromna rewolucja. Przed świętami podjęliśmy z mężem życiową decyzję - będziemy budować dom! Działkę dostaniemy od moich rodziców - jest pięknie położona - nad jeziorem przy lesie na osiedlu domków letniskowych (coraz więcej ludzi mieszka tam całorocznie). Byliśmy tam dziś i po prostu zachwyciłam się - było przepięknie - pokrywa z białego puchu, piękne słońce, las... Już nie mogę się doczekać, kiedy rozpoczniemy budowę. Aby zdobyć pieniądze na start postanowiliśmy sprzedać mieszkanie. I tu kolejny szok - zainteresowanie było tak duże, ze sprzedaliśmy je w 12 godzin od zamieszczenia ogłoszenia i to w dodatku za kwotę wyższą, niż chcieliśmy :D. Powiem więcej, jedni z klientów przebijali cenę kupujących o 9 000, jednak z mężem podjęliśmy decyzję, że skoro zgodziliśmy się sprzedać jednym, to nie możemy ich wystawić do wiatru, bo sami nie chcielibyśmy być tak potraktowani... Mój mąż stwierdził, że najważniejsze to być uczciwym i w zgodzie ze sobą... Mam nadzieję, ze dobra karma do nas wróci :)

Ustaliliśmy, że, mieszkanie zwolnimy od kwietnia. Jedynym "minusem" tej sytuacji jest to, że na jakiś czas wracamy do moich rodziców. Jestem tym faktem przerażona - po 4 latach na swoim, znów będę gościem u kogoś. To rewolucja dla nas, ale i dla moich rodziców, którzy pewnie przyzwyczaili się do ciszy i spokoju. Teraz dostaną w pakiecie córkę, zięcia i troje łobuziaków :PP

Skoro mowa o dzieciaczkach - starszyzna jak to starszyzna - kłócą się niemiłosiernie, skarżą na siebie, ale jak trzeba to trzymają wspólny front. Cieszą się na myśl o budowie domu - od dawna marzą o własnych pokojach. Jeśli chodzi o Matyldzię... No cóż, nie będę się tu rozpływała nad tym, jaka jest cudowna, radosna i jak każdego dnia na nowo kradnie nasze serca. W sobotę mała koza kończy 7 miesięcy - SZOK! 

Nie będę Wam obiecywała, że będę systematycznie pisać, bo pewnie nie będę. Zapewniam jednak,  że każdego dnia odwiedzam Vitalię i wpadam, żeby Was poczytać!

Buziaki!