Znajomi (3)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 8112 |
Komentarzy: | 26 |
Założony: | 9 lutego 2011 |
Ostatni wpis: | 12 grudnia 2013 |
Postępy w odchudzaniu
Wielkie come back zitki vel wstyd na maxa
Zachęcona Zitka wczorajszą prognozą pogody, postanowiła wykorzystać dzisiejszy ostatni ciepły dzień na jazde rowerkiem (ochoczo zakupionym w maju i nie wykorzystanym jak należy). Ale jak tylko przylazła z pracy, rozwaliła się na kanapie i leń ją złapał taaaaki niemiłosierny, że postanowiła odłożyć to na kiedy indziej - tak wyglądają moje ostatnie dni, zaleganie na kanapie a potem na ostatnią chwilę robienie obiadu by zdążyć przed przyjściem z pracy Zitkowego wybranka. (Wstyd jak jasna cholera, bo choć bardzo chce zebrać dupę to uwierzcie mi - nie mogę, zleźć z kanapy) Pomijam ten fakt.
Wtem dzwoni Mamina, przypominając o dzisiejszej wizycie u dentysty, którą ona jako Szanowna Pani Pielęgniarka zamówiła mi "PIŃCET" dni temu. Ha! Okazja by jednak rower zitkowy ruszyć. Tak tez uczyniłam. Ale ale...ledwo wyjechałam z osiedla a tu coś mi przeszkadza z tyłu. No dobrze, pierwsze dopompowywanie koła, wszystko gra, jadę....jadę.... jadę... 7 km, skrzyżowanie i łubudubu. Dętka pękła, i nawet ciutkę powietrza nie było. No rozpieprzyłam na krawężniku koło. Ale pewna nie jestem czy przypadkiem nie jechałam z takim flakiem już jakiś kawałek? Nic to dzwonie - najpierw mama, spoźnie się (wysłuchałam żali i narzekań) potem luby (na szczęście był w pobliżu i mógł mnie przetransportować do dentysty). Po drodzę zdążyliśmy się pokłócić bo nie zrozumieliśmy swoich tłumaczeń odnośnie mojej lokalizacji z zepsutym kołem i rowerem. Dentysta zaliczony-w jamie czysto i bez dziur uff. Dętka zakupiona. Ale co k...wa z tego skoro jutro już zimno a ja się zimna boje i pewnie zakopie się w kocu na kanapie. Matko boska zróbta coś ze mną.
Pociesza mnie fakt, alternatywa jest - stepper stoi i od dwóch dni jest używany po pół godz. dziennie. Ale zitkowa dupa rośnie i płakać się chce. Bo człowiek wychodzi z chęciami, a ironia życia dopada na każdym zakręcie.
Pozdrawiam
Zitka vel Rowerowa Ciamajda.
Moja frustracja (spowodowana moją szanowna (ha!) osobą) osiągneła apogeum. Ja dłużej ze sobą nie wytrzymam.
3 miesiące żadnych wyników.
Brak słów. Zitka vel Wielka Świnia.
To że nie dodaje wpisów nie znaczy że Zitka się zapodziała, jestem i śledzę. Niektórym to już tak zazdroszczę rezultatów, że aż mnie ściska, ale to dobrze motywuje. Ćwiczę, efekty widać na ramionkach przede wszystkim (polecam MEL B), ale moje dupsko pozostawia wiele do życzenia albo utyłam albo nie wiem co się dzieje. Niechcący obejrzałam swoje całe "JA" w odbiciu w szybie, było widać wszystko, każdą fałdę, każdy cellulitek czy cellut, w zwykłym lustrze nie widać takiej prawdy. Obżydzam się tym widokiem. Zwisa wszędzie. Ah co za syf. Ograniczylam moje dzienne kalorie, ale zaraz po jednym dniu nagradzam się czymś niezdrowym, chociaż limit kalorii staram się utrzymać. W takim chaosie żyje sama nie wiem czego oczekuje od diety, od siebie. Zaczełam znów biegać, trasa piękna, ciepełko pod wieczór, wyobraźcie sobie... Zitka biegnie pot się leje, gdzieniegdzie kałuża z blotkiem, sucha ścieżka, drzewka, ptaszki i bla bla bla...i jak nagle się nie wywale, łokiec kolanko i rączki zdarte, wyglądam jak ostatnie nieszczęście, odechciało mi się biegać, bo głupie kamienie czają się na takich jak ja.
Teraz idzie okres, dziś mało zjadłam a czuje się taka wzdęta, że aż mam siebie dość, nawet na wagę nie wchodzę bo się chyba popłacze. W sobote kolejne wesele, kolejna cud obcisla sukienka, do której tak na marginesie nie mam co dobrać, no i masa zitkowych kuzynek szczuplutkich i wypięknionych, że jak się nie napije to się po pierwszym rosole nie pobawie, bo załame się na sam widok. Już nawet mój luby ( swoją drogą też utyty i załamany) nie okłamuje mnie czy nie żartuje a prawdą wali po oczach że się zaokrągliłam. Ale dziewuchy z ręką na sercu że obecnie moje odżywianie jest o niebo lepsze od tego zimowo-wiosennego i przede wszystkim więcej ruchu. WIEC O CO CHODZI? tak ma już być? Taka zitka będzie na wieki?
Do następnego.
Wątpiąca i zdegustowana - Zitka vel wścibska dętka
"Tożto" miesiąc zitki nie było na włościach, ale poczytałam sobie to i owo, w ogóle to stoje w miejscu choć intensywnie ćwiczę tym razem z MEL B. No super ale gdyby tak chociaż mały kilogramek to od razu człowiekowi się przyjemniej robi a tu nic. Ale pretensje to tylko mogę mieć do siebie.
Ogólnie to jedna wielka katastrofa w mym zitkowym życiu. Praca marna perspektywa, szukam intensywnie zmiany. Luby z robotą też nie bardzo więc żyjemy pod napięciem znalezienia czegoś natychmiast. Oczywiście teraz emocje opadły, ale cały czerwiec przeżyłam prawie jak w letargu. Praca - dom - nuda. Normalnie pogrążałam się w tej nudzie znajdując coraz to wiecej życiowych problemów i przez to mimo, można powiedzieć w końcu intesywnego treningu rowerowo - ćwiczeniowego, waga stoi jak stała i idiotka nie chce ciutkę zleść. HA! miałam nawet jednodniową przygodę z Dukanem, tak zachwalacie, jest tyle genialnych przepisów no aż się skusiłam, spokojnie wytrzymałam ten jeden dzień a jak! Ale potem poczytalam o tych trochę mniej pozytywnych aspektach pierrka i się wystraszyłam, pomyślałam że będzie jak po tej całej kopenhaskiej. Postanowiłam zostac przy produktach 0% tłuszczu ale wszystko z rozumkiem i jak sobie tak powiedziałam, to nastepnego dnia spałaszowałam zdecydowanie więcej niż powinnam. Nie powiem widziałam po tym JEDNYM DNIU na wadzę nawet 63,5 także leeeeciii hahaha. ale nic to obecnie 65 i ani drgnie, a jak już to niestety ale w tą drugą mańkę. Lipiec przyszedł może coś się ruszy po tych ćwiczeniach. Plany wakacyjne legły w gruzach po tych całych zamieszaniach w robocie, wiec motywacji równiez brak, jest tylko ta "dla dobrego samopoczucia" może ona jedyna da radę ruszyć "mą" dupę.
Powodzenia
No nie tego się nie da inaczej wytłumaczyć, ja poprostu przechodzę samą siebie, i tu niby obiecuje taką poprawę i niewiadomoco! a wychodzi jak zawsze. Jakoś tak jak mam jeden dzień diety, to następny już sobie nagradzam, bo w końcu wytrzymałam jeden dzień, nie no rewelacja zitka brawo. Muszę zmienić pasek, O BOŻENA! przytyłam do 66 kg to już ewidentny wstyd, nawet zitkowa mama waży mniej - i tego chyba najbardziej nie mogę znieść. Nie piszę już wam że biore się za siebie i takie tam bo robie to co wpis i dupa blada, poprostu wiem że musze i tyle, nawet zapisałam się do grupy nie jedzącej słodycze w czerwcu i zamierzam dotrzymać owe postanowienie hehehe dobre a 1 czerwca dopiero się zaczął.
Ostatnio widziałam swoje zdjęcia z imprezy tak pod koniec maja, wielki gigantyczny księżyc w pełni no już nawet morde mam jak na budyniu. Nie powiem ostatni miesiąc ćwiczyłam na przemian turbo firę z chalean extreme, i dało mi popalić w ramiona, są bardziej wyżeźbione ale ni cholery szczuplejsze no i te dodatkowe 2 kg poprostu super nawet na okres nie mogę zwalić. A dziś sie wybieram w celu poszukiwania sukienki na zapowiadające się wesela, chyba jakąś ciążówke wybiore. No ręce mi opadają.
Do tego tak tak pochwalę się by się wstydzić przez następny miesiąc, nie zmieściłam się w sukienke właśnie w ramionach, w drugiej mój brzuch wychodzi poza mój nos i nos pinokia, wygladam jakbym była w ciąży ( i tutaj nie przesadzam jak większość osób mówiących jedynie o swoich boczkach) ja nawet juz boczków nie mam bo wszystko jest takie zbite i wzdęte jak jasna cholera. Zakładam spódniczkę ( bo na dworze upały jak skurczybyk) i co popruta na dupie, widocznie nie pamietałam jak ostatnio się w niej wybrałam i pewnie mój nażarty tyłek chciał się rozluźnić. AAHHH DNOOO!!
Kończę ten wspaniały wpis, pełen goryczy, zitkowego rozczarowania i ukrytych kurw i chujów ;)
zloty rodzinne determinują a jak!!
Kurde drugi raz to piszę, bo się zawiesiło, swoją drogą powinno zapamiętywać ostatnio pisane w tym okienku i byśmy dawały rade, bo ile to już notek waszych czytałam zaczynające się od słów "cholera nie zapisało się" czy jakos tak.
Moje drogie Panie, zitkowy dzień obfitował w emocje, te przykre ale również takie które pozwolą mi na wielką walkę z samą sobą, może tego własnie mi było trzeba, oj pokaże wszystkim pokaże. Ale po malutko i po kolei...
Zitka ostatnio wzieła sie za siebie i była serio dumna. Cały tydzień sponsorowały kolejne dni "Turbo Fire", "Ja chce mieć takie ramiona" i wiele wiele innych turbo spalaczy tłuszczu. No aż duma rozpierała. Choć nie powiem problem z motywacją był, cieżko było zebrać się do tego, ale od dziś będzie łatwiej, HA! ja to wiem! Dodatkowo postanowiłam zakupić Thermo speed czy jakos tak, i nie wierzę tutaj, że pozwoli mi to spalić kalorie od tak! Bardziej liczę, że pomoże w uwolnieniu drzemiących we mnie pokładów energii, które ja już wiem jak wykorzystać sesese, jak przyjdzie zobaczymy, skomentujemy. Nie powiem nie schudłam nic, diety nie trzymałam w ogóle, a nawet podjadałam jakoś więcej tak mi się wydaje. No ale tłumaczyłam to sobie tymi ćwiczeniami, że w końcu to spale, BŁĄD.
Dzisiejszy dzień nie należał do najlepszych, generalnie nie zapowiadał się źle, zlot rodzinny, wiadomo było, że przyjeżdzają dłuuugo nie widziane ciotki, stoły zastawione, solenizantka babcia szczęśliwa, ja z lubym dojechaliśmy, pojedliśmy (znowu bez przesady) i nasłuchalismy się. I tak zitka od długo nie widzianych ciotek średnio raz na 10 lat hehe: "...jaka ładna szczupła dziewczyna wyrosła..". No w porównaniu do pulchniutkiego księżyca w pełni z lat szczenięcych to jasne jestem wyższa. Ironio. Znowu od ciotków częstszych: "...okrąglutka..", "..przytyło ci się...", "...więcej cię, ale nie jest źle, kochanego ciałka nigdy za wiele..". HEH! Lubemu też sie oberwało, ale to duży człowiek pozatym leje na wszystko wiec mu wolno! Ale ja...oj jak dostałam kopa. Ja juz im pokaże! I jak mówił MIKOŁAJEK "uschnę i będą mnie żałować" tylko, że on mówił "ucieknę z domu i będą mnie żałować". Słuchajcie Zitka zdeterminowała sie strasznie, niby przykro, ale jaka będe dumna z siebie jak pokaże na co ją stać.
Jutro przyjeżdża rower, już nie mogę się doczekać. O Bożena ile planów! Ale lepiej więcej by wykonać choć ich jakąś część. Pozdrawiam i może nie życzę takich przykrych dni, ale jak najbardziej takiej motywacji.