Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nieznajoma52

kobieta, 67 lat, Cieszyńskie

158 cm, 86.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Zmieścić się w letnie ubrania z 2011

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

Coś mi się pisać nie chciało, bo leń mnie dopadł. Trzymam się zdrowego odżywiania z małymi wpadkami. Wkręciły mnie na krótko pyszne wędzone ryby (sielawy, sieje i trocie) oraz sery, ale już to ukróciłam. Codziennie piję soki i jem surówki, ale doszło już pieczywo ( żytnie na zakwasie) z wegetariańskimi omastami. Wbrew planom nie rzuciłam się tak na bób i czereśnie. Oczywiście jadłam, ale w ograniczonych ilościach.

Byłam w międzyczasie na imieninach kuzynki i nie skusiły mnie żadne słodycze, czy czipsy. Najadłam się za to borówek kanadyjskich prosto z krzaków. Smaczne były. Zabawiłam się także w wyławianie kawałków kury z risotta. Wiem, że to nie było zbyt grzeczne, ale uprzedziłam, że nie jem mięsa.

Chodzę na długie spacery, ale treningi poszły się paść. Podczas tych wściekłych upałów spacery były krótkie, bo ledwie żyłam.

W poprzednią niedzielę byliśmy na krótkiej wycieczce w Wilanowie.








Kotka robi się coraz grubsza. Kiedyś przyśniło mi się, że będzie miała piątkę małych. Biorąc pod uwagę jej rozmiary wydaje się to prawdopodobne. Wybieram się zaraz na spacer więc życzę wszystkim miłego...



14 lipca 2013 , Komentarze (8)


Uprzejmie donoszę - po sześciu tygodniach diety warzywno-owocowej - 9kg na wadze i 41 cm w obwodach, mniej.
Jakże się cieszę.
I, co dla mnie samej dziwne a ciekawe, nie rzuciłam się wcale na niedozwolone na WO potrawy. Na śniadanie wypiłam sok - z marchewek, jabłek, imbiru i cytryny - w ilości trzech kubków.
Drugie śniadanie, to miska wymarzonych czereśni i kromka żytniego chleba na zakwasie z serem pleśniowym.

Dzień nie tylko zaczął się pięknie, ale pozostał piękny. Byliśmy na bardzo długim spacerze. Na początek Łazienki z koncertem chopinowskim, wiewiórkami i gondolami na stawie.

Z Łazienek wyszliśmy na ulicę Myśliwiecką, dalej prosto do siedziby Trójki - naszej ulubionej stacji radiowej – w której m.in., co piątek, słuchamy Listy Przebojów.

W porze obiadu zaszliśmy do wegańskiej restauracji Vega, na surówki, samosy z warzywami i szpinakiem, zapiekane kalafiory i brokuły. Znając swoje niegdysiejsze możliwości, zamówiłam to wszystko dla siebie. Ale, szczęśliwie, szybko zrozumiałam że porcja z powodzeniem wystarczy dla dwojga. Pieczone, mocno doprawione potrawy, chociaż wegańskie i bardzo pyszne, szybko i zdecydowanie opuściły mój organizm.

Później, na luziku już, podreptaliśmy spacerkiem na Starówkę, którą obeszliśmy całą, robiąc przy okazji małą sesję zdjęciową.

Wędrówkę zakończyliśmy przy pięknych Fontannach Królewskich.

W domu, na podwieczorek mieliśmy powtórkę zrobionego na świeżo, soku z marchwi i jabłek. A na kolację - z dawna wymarzony bób, którego zmogłam tylko pół porcji.

Zapasy poczynione wczoraj na EkoBazarze, muszą w lodówce poczekać, na moje wolne moce przerobowe. Bazarek odwiedziliśmy wczoraj dwa razy, bo przez moje roztargnienie musieliśmy wracać po zostawioną gdzieś bez-amoniakową farbę do włosów. I co ciekawsze, torebka z farbą czekała na mnie, bezpiecznie, w jednym ze stoisk.

Jedna z moich miłych tutejszych koleżanek, poprosiła o przepis na surówkę z cykorii. Nic prostszego - kroję cykorie w wąskie paski i polewam sokiem z cytryny. O dziś mogę już dodawać trochę oliwy (chociaż nie jest to chyba niezbędne). Następnie czekam trochę, żeby się przegryzło i z przyjemnością szamam.

Miłego....

11 lipca 2013 , Komentarze (2)

Dziś mija 40-ty dzień mojej diety warzywno-owocowej.

I dziś też przekonałam się, że nadmiar gotowanej kapusty nie jest dobrym pomysłem na tę dietę. Kapusta zaległa mi w żołądku i nie miałam już ochoty na żadne inne jedzenie. Nie ma to jednak, jak soki.


Dzisiejsze spacery były związane z zakupami. Pogoda była taka jak lubimy, czyli ciepło i czasem słonecznie, nie wściekle gorąco.


A zagraniczna wycieczka nie spadła do mojej zaplanowanej sumy. I w dodatku zniknęła z oferty biura podróży. Nie lecę więc do świata, zostaję w Warszawie . Ale biorąc pod uwagę temperatury w Hiszpanii, to może i dobrze. Bo upały.


Słuchamy sobie teraz piosenek na You Tube. Domowe Melodie.

Ich piosenki powstają w domowych pieleszach. Z dala od świata mediów, profesjonalnych studiów nagraniowych i rzutkich menedżerów. A jednak Domowe Melodie w błyskawicznym tempie zjednują sobie kolejnych fanów. Justyna Chowaniak – założycielka zespołu odpowiada nam o miłości – chyba – odwzajemnionej


Miłego...

9 lipca 2013 , Komentarze (7)

Dzisiejszy dzień upłynął na porządkowaniu i przemeblowaniu mieszkania. Wpadło mi w rękę ciekawe i inspirujące wydanie Feng Szuja. Zastosowaliśmy liczne porady z tej książki. Dużo jeszcze przed nami.


W taki upał dobrze wychodzą (i wchodzą) nam soki i surówki. Sok z marchwi, jabłek, cytryny i imbiru. I surówka z cykorii, z sokiem cytryny. Gorzki smak nie jest moim ulubionym, ale wyjątek stanowi smak tej surówki. Skusiłam się też i dojadłam warzywne leczo, na ciepło.


Porządny spacer zaliczyliśmy dopiero wieczorem, gdy upał zelżał troszku.


A moja obserwowana wycieczka nie osiągnęła jeszcze oczekiwanej obniżki „last minute”. Siostra się ze mnie podśmiewa - że się tak uparłam - ale dla mnie ta obniżka, to jakby znak. Więc czekam i wkrótce się okaże: polecę w sobotę w świat, czy zostanę w Warszawie.

Miłego...

7 lipca 2013 , Komentarze (4)

Pogoda dzisiaj jest przepiękna. Słonecznie, ciepło i lekki wietrzyk. Pojechaliśmy na długi spacer na Starówkę. Zaczęliśmy od surówkowej uczty w wegańskiej restauracji Vega. Jedliśmy z buraczki z jakąś niezwykłą nieznaną mi przyprawą, i przeróżne surówki: z selera, kapusty (białej i czerwonej), marchewki – wszystkie ze świetnymi fajnymi składnikami, smakowicie i aromatycznie przyprawione.

Później pospacerowaliśmy. Od Alei Jana Pawła II na Nowe Miasto, dalej przez Stare Miasto i Krakowskie Przedmieście do Ogrodu Saskiego. Wszędzie było słonecznie i kolorowo, gwarnie, radośnie i muzycznie. W Saskim Ogrodzie kameralny zespół grał hity muzyki klasycznej, tuż obok pięknie odrestaurowanej fontanny. Czy ktoś pamięta dawny szlagier „w Saskim Ogrodzie koło fontanny, pan policmajster przysiadł do panny...



Ja pamiętam też tę fontannę, ze starej widokówki. Dziś „na żywo”, odmłodniała, prezentowała się w całej swej krasie, ślicznie i imponująco.



Pomiary po pięciu tygodniach- 7,2 kg i 37, 5 cm w obwodach mniej.

Miłego...

6 lipca 2013 , Komentarze (6)

Z pewną taką nieśmiałością donoszę, że od wczoraj robimy sobie wlewki kawowe i w ten sposób czyścimy sobie wątroby i jelita. Nie jest to tak straszne przeżycie, jak mi się wydawało. Z tego co wyczytaliśmy o terapii Gersona przy piciu dużej ilości soków, niezbędne jest by regularnie pozbywać się toksyn z wątroby. Taka kawowa wlewka daje też niezłego kopa energetycznego - szczególnie osobom, które nie piją kawy. Niewskazane jest robienie wlewek wieczorem, bo mogą być problemy z zaśnięciem.

Dziś znów odwiedziliśmy Biobazar na Żelaznej. Dopóki jestem w Warszawie, jest to stały punkt programu w soboty. W jednym miejscu, w trzech niedużych halach, tyle pysznego jedzenia. Mimo licznych pokus trzymam się rygorystycznie swojej diety. Dzisiaj kończę piąty tydzień. Jutro pomiary i ważenia.

Dzisiaj były soczki, sałata z dodatkami i warzywne leczo. Coraz bardziej podoba mi się to jedzenie.

No i spacery po Warszawie - przy obecnej pogodzie, spacery zdecydowanie przyjemniejsze są wieczorową porą.

Miłego...

4 lipca 2013 , Komentarze (7)

Mimo upału podjedliśmy dzisiaj, oj podjedli, nawet na gorąco. Soki były i zielone i w kolorze marchewkowym. Jedliśmy też sałatę z ziołami, glonami, pomidorami, cytryną i czosnkiem. Popróbowaliśmy i duszonej młodej kapustki z porami, glonami, rozmaitymi przyprawami. A pod koniec dnia uwarzyliśmy warzywne leczo - z papryki, cebuli, cukinii, pomidorów, ziół, glonów i przypraw.Okazuje się, że leczo może być bardzo smaczne bez tłuszczu i białka zwierzęcego. Wszystko było pyszne.

Dzisiaj dodawałam do wszystkiego suszone glony. Bo znalazłam duży ich magazyn w szafce i postanowiłam je wykorzystać. Ze znakomitym skutkiem.

Wędrowaliśmy też, spacerowaliśmy, a jakże, może tylko trochę krócej niż ostatnimi czasy. Ale chyba i tak idziemy we właściwym kierunku, może nie radykalnie jak na załączonym obrazku, ale jednak.

Miłego...

3 lipca 2013 , Komentarze (5)

Rano okazało się, że już nie jestem otyła. Nie jestem otyła, tylko mam nadwagę. Fakt, że górną granicę nadwagi, ale nic to - dam czas czasowi - na wszystko przyjdzie pora. Teraz staram się o szóstkę z przodu pomiaru wagi. Czuję się bardzo dobrze, nawet mimo upałów. A może nawet, ten upał i to słoneczko mi pomagają.

Wczoraj oprócz zielonego soku i wody jadłam sałatę z pomidorami, kiszonymi ogórkami, cytryną i czosnkiem... oraz barszczyk do popijania. Pomidory służyły mi też za przekąski. Dzisiaj do wczorajszego zestawu dodałam ugotowane szparagi i jako przekąskę - surową kalarepkę. Warzywa kupujemy na bazarach i w sklepach z ekologiczną żywnością. Fakt, że w eko- sklepach jest drożej, ale biorąc pod uwagę jak zmniejszyło się nasze ogólne spożycie, i tak wychodzimy na plus.

Spacery są przyjemnością mimo gorąca. Przyznaję, że z treningami jest nie najlepiej, ale za to bardzo dużo chodzimy.

Zaczęłam czytać świetną książkę Erica Berne „Dzień dobry...i co dalej?” (to kontynuacja kultowej jego pracy: „W co grają ludzie”. Lektura na jeden wieczór to nie jest, ale bardzo ciekawa i inspirująca.

Miłego...

30 czerwca 2013 , Komentarze (11)

Dzisiaj był dzień pomiarów. Po czterech tygodniach diety warzywno- owocowej ważę o 6 kg mniej oraz 30,5 cm mniej w obwodach. Czuję się bardzo dobrze i tylko czasami mam ochotę na jakieś urozmaicenie. Dzisiaj przerabialiśmy warzywa na różne dania.

Piliśmy dwa rodzaje soków. Mój ulubiony zielony oraz drugi z marchwi, pietruszki, selerów i odrobiny chrzanu.

Zjedliśmy też kapustę z koperkiem i kminkiem na ciepło oraz mus jabłkowo- rabarbarowo- marchewkowy.

Soki wyszły pysznie, ale danie i deser z częściowym wykorzystaniem wytłoczyn już mniej się nam udały. Na soki zawsze można liczyć.

Pogoda dzisiaj zmienna, kapryśna, ale upolowaliśmy trochę słońca na spacerze.

A kota. Kota miała się nie drzeć po nocach. I się nie drze. Ale często popiskuje i pomiaukuje smętnie. Myślimy, że tęskni za swoim Jożinem.



Miłego...

29 czerwca 2013 , Komentarze (3)

Dziś po ćwiczeniach na rozruch i porannej medytacji wypiliśmy pyszne zielone soki i ruszyliśmy w drogę na podbój świata. Kierunek - Biobazar. W każdą sobotę w dawnej fabryce Norblina można się napatrzeć jak również zaopatrzyć w najróżniejsze zdrowe i pyszne warzywa, owoce, wegańskie przetwory i inne pokarmy o których się nawet nie śniło. Nawet w mięso, wędliny, sery kozie, miody pitne, piwa i słodycze. Nie wiedziałam już gdzie patrzeć. A w pewnym momencie już tylko patrzeć mi przyszło, bo portfel pokazał dno.



Kupiliśmy tylko to co mi teraz najpotrzebniejsze: warzywa, owoce i zioła. Za dwa tygodnie sytuacja się odmieni. A za tydzień, kiedy tam znów pójdę, będzie okazja poćwiczyć samodyscyplinę.

Dzisiaj w Vitalii pokazał się artykuł o nietolerancji, uczuleniu na fruktozę. Bardzo współczuję ludziom, którzy tego doświadczają. Życie bez owoców byłoby dla mnie gorsze niż życie bez słodyczy.

Miłego...