Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Próbuję odchudzić się od końca szkoły podstawowej, gdy kontuzja zmusiła mnie do zaniechania jakiejkolwiek aktywności fizycznej - co spowodowało "wrzucenie" 10 kg w ciągu zaledwie dwóch miesięcy. Potem strzałka wagi szła już tylko w górę... teraz, gdy moja wątroba powoli odmawia współpracy - dostałam dużego kopa - na opamiętanie się i rozpęd. Czas zmienić styl życia i stan zdrowia - a figurę tak przy okazji.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17317
Komentarzy: 170
Założony: 19 maja 2010
Ostatni wpis: 12 grudnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Loriisback

kobieta, 43 lat, Kołobrzeg

165 cm, 70.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 grudnia 2015 , Komentarze (1)

Prawie trzy lata przerwy :D A problemy wciąż te same :)

Dalej mam oponkę, dalej mam zbyt mocne plecy. W kwestii nóg i pośladków - już je pokochałam :P

Wagę wyrzuciłam od ostatniego wpisu, więc nie będę kontrolować tego parametru.

Obwody za to, wygląd i konsystencję - jak najbardziej.

Jesienią wróciłam do treningów - niestety skończyło się zapaleniem mięśnia.. Teraz powoli wracam - ale do rehabilitacji, potem będą treningi.

Potrzebuję znów miejsca, żeby sobie pisać co jadłam i co robiłam, żeby się wszystko nie rozmyło w codzienności.

No to zaczynamy :)

3 stycznia 2013 , Komentarze (3)

żeby sobie z niej powoli acz systematycznie zjeżdżać.
Mogę się usprawiedliwiać, że nie mam warunków do ćwiczeń, że prawie cały grudzień byłam chora - ale to tylko ciąg dalszy zwalania winy na okoliczności zewnętrzne, a przecież żadne okoliczności nie wcisnęły mi do ręki ciast i śledzi w śmietanie w czasie świąt ani nie przywiązały do krzesła - zawsze mogę przecież iść chociażby na spacer nad morze...

Zważyłam i zmierzyłam się wczoraj, już po pierwszym treningu po za długiej przerwie. Wszystko prawie poszło w górę. Kolejne mierzenio-ważenie za dwa tygodnie.
Z treningów: najpierw było Jillianowe 6 pack in 6 weeks wraz z rozciąganiem z Tamilee Webb, a wczoraj pierwszy poziom Killer buns and tights, również Jillian. Dla dodatkowej motywacji założyłam sobie konto na endomondo, będę mieć przynajmniej ewidencję mojej aktywności fizycznej.

Dziś zaczyna mi się okres... nie wiem dlaczego, ale mam tak, że właśnie na kilka dni przed @ zaczyna mi się chciec ćwiczyć. A potem przychodzą skurcze i ból i odpuszczam. Nie tym razem. Dziś idę co najmniej nad morze, a jesli jeszcze nie będzie bolało, to zrobię znów brzuszek z Jillian. Jutro i pojutrze odpuszczam z powyzszych względów, a potem wwracam do treningów, nie ma bata!

Jeśli idzie o odżywianie, to mam wzloty i upadki - jednego dnia jest bardzo dobrze, a następnego pakuję w siebie trzy białe bułki z szynką... Cóż, mam nad czym pracować. Ale powoli i po kolei.

Aaa, tak przy okazji chciałam jeszcze dodać, że mam niejako nową i dodatkowa aktywność fizyczną. Od dwóch miesięcy ćwiczę grę na perkusji :D Nie jest to Hi impact aerobic, ale trochę się trzeba namachać, a endorfiny skaczą wtedy pod sufit :) Poza tym po raz kolejny udowodniłam, że nigdy nie jest za późno, by realizować marzenia! :)

Vitalijki moje kochane, postaram się zajrzeć na Wasze blogi jeszcze dzisiaj, najpóźniej jutro i cos tam u Was nasmarować. trzymajcie się kochane! Niech nam się wszystkim szczęści w Nowym Roku!

19 września 2012 , Komentarze (1)

Po długiej nieobecności mam wreszcie możliwość napisać tu conieco.
Jestem już po przeprowadzce - pomiędzy oddaniem mieszkania a przyjazdem do domu odwiedziłam jeszcze chlopa - w teorii miałam chodzić po górach, w praktyce jadłam niezdrowo, spożywałam z przyjaciółmi procenty i mało się ruszałam. Do tego mam @, więc balonik ze mnie teraz :P
Ale nic to. Pomiary porobione - praktycznie wszystko poszło w górę, ale nie są to ilości, z którymi bym sobie rady nie dała - wystarczy się teraz pilnować i poćwiczyć wreszcie regularnie :)

Do porannej kawy obejrzałam sobie ten trzeci program Ewy z Shape'a - zmęczyłam się samym oglądaniem... Chyba chwilowo wrócę do Jillian na chwilę - chce przede wszystkim popracować nad brzuchem, więc chyba zacznę sześciopaka w 6 tygodni. Co mi zajmie więcej zważywszy planowane na najbliższy okres wojaże, ale trzeba coś ze sobą robić przecież już teraz :)

A w ogóle zimno i pada... A ja chciałam nad morze sobie pójść...

Miłego dnia kochane, postaram się nadrobić Wasze pamiętniki w najbliższych dniach :)

30 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

Ponieważ ostatnio Skalpel mi całkiem nieźle poszedł, postanowiłam że czas na wyzwanie i stopień wyżej i porwałam się na Killera Ewy. Niestety nie podszedł mi za bardzo. Zrobiłam całość, odpuściłam tylko kilka ostatnich powtórzeń w trzeciej rundzie na końcu - i jestem mniej zmęczona niż po Skalpelu...  Wniosek - powracam do Skalpela na razie.
Jestem bardzo ciekawa programu, który wyszedł teraz w Shape'ie. Niestety minęłam się z tym numerem dosłownie o kilka godzin, bo w poniedziałek rano wyjechałam z Polski - ale wracam już za dwa tygodnie, więc jeszcze zdążę kupić i wypróbować :)
A jutro ważenie. I co ważniejsze - ostatni dzień w pracy. Miło mi jest bardzo gdy słyszę jak ludzie doceniali moją pracę i wysiłek jaki w nią włożyłam przez ostatni rok. To był dość udany kontrakt - ale teraz czas na nowe wyzwania :)
Problem mam jak zapewne się domyślacie - w co się jutro ubrać?! :P Eh, być kobietą :)

16 sierpnia 2012 , Komentarze (3)

U mnie jak zwykle, jak się dzieje to od razu wszystko na raz.

Zbliża się @. Jestem już cała opuchnięta i już mnie boli brzuch. Mocno. O ćwiczeniach nie ma mowy, również z innych względów. Jak sobie pomyślę, że w sobote czeka mnie ponad 1000km w pociągach z 5 przesiadkami to mina mi rzednie :/

Od jakiegoś czasu mam wieczorami silne kołatanie serca - i chyba czasem też mi nierówno bije ta moja pikawka. Wczoraj za to był szczyt - bolała mnie klatka piersiowa z lewej strony, promieniowało mi na plecy i do ramienia, ucisk na mostek i utrudnione oddychanie. Zasnąć przy tym nie mogłam, co mi się udało zbliżyć do stanu alfa to mi pikawa mocniej uderzała i się wybudzałam.
A wspomniałam, że zaczęło się od wieczornej migreny?

Dziś jestem nie do życia. Urwałam się nawet nieco wcześniej z pracy, bo nie mogłam tam wysiedzieć - migreny odsłona druga nadciąga, aurę już mam.

Dlatego dziś nic z treningu nie wyjdzie. A głodna rzecz jasna jestem koncertowo :/ Dlatego na wszelki wypadek wezmę jakieś lekkie prochy (coby serducha nie nadwyrężać) i pakuję się zaraz do wyrka.

Trzymajcie sie kochane i nie poddawajcie! :))

13 sierpnia 2012 , Komentarze (6)

Kręci się dużo i szybko. Dopiero dziś udało mi się wygospodarować czas na trening - właśnie się oskalpelowałam. Nawet zauważyłam lekki postęp - zachowałam dłużej siły. Mam nadzieję, ze już niedługo zrobię cały na relatywnym luzie, a nie tak jak teraz, że przy drugiej serii kopyta mi się trzęsą jak nóżki w galarecie. Płyny uzupełnione, czas odsapnąć.

Dietowo dziś całkiem przyzwoicie. Na kolację planowałam faszerowaną paprykę i kilka liści sałaty do tego, ale jakoś po treningu zupełnie głodna nie jestem - więc papryka poczeka sobie do jutra. Nic jej się nie stanie. A mi najwyżej centymetry nie przybędą.

I niech już będzie sobota. Jadę wtedy wreszcie do domu! Na tydzień! Od Bożego Narodzenia nie byłam, tak długo jeszcze mi się nigdy nie zdarzyło...

11 sierpnia 2012 , Komentarze (5)

Po ostatnich wybrykach jedzeniowych (i wczorajszej próbie ważenia) bałam się pomiarów oficjalnych... A tymczasem -0,4kg i -6cm! Kurde bele, skalpel robi robote :)

Za tydzień w sobotę jadę na tygodniowy urlop do domu. Przed wyjazdem ma się zamiast 4 pojawić 3 na wadze!

Życzę Wam cudownego weekendu! W Luksemburgu nastąpiła chwilowa przerwa w porze deszczowej, jest piękne błękitne niebo (szkoda, bo w sumie do dobrych fotografii to by się jakieś dramatyczne chmury przydały... :P ), ma być ciepło... sączę poranną kawę teraz, a za chwilę pakuję plecak i wio do Esch-sur-Sure - i pewnie gdzieś jeszcze :)

Dziękuję Wam kochane moje za wpisy :* Dajecie mi dużo siły... :)

Mały update:

tak sobie policzyłam ile straciłam odkąd zaczęła w tym roku rejestrować pomiary tutaj. Wagowo może nie powalam, ale zeszło mi już łącznie 40cm! :)))

10 sierpnia 2012 , Komentarze (9)

Po pierwsze primo ;) - to się nie ćwiczy pół godziny po dość niestety sutym obiedzie...

Po drugie primo - idę poszukać płuc, Wyplułam je gdzieś tak około 15tej minuty programu :/ A moje pośladki będą mi to wypominały przez najbliższy miesiąc...

Boskie to! :)

Jutro cały dzień w plenerze, dlatego powtórka dopiero w niedzielę :) Uuuuuf

10 sierpnia 2012 , Komentarze (5)

Sroda poszla z calkiem intensywnym treningiem, wczoraj tradycyjnie dzien odpoczynku dla kolan i kregoslupa.

Niestety, wczoraj nie dosc, ze sie nie ruszalam, to jeszcze wzielo mnie na pichcenie. Popelnilam sobie baklazany faszerowane mieskiem i pomidorami - pycha! Dzis i jutro ciag dalszy :)

Niestety, zachcialo mi sie zrobic rowniez tarte czekoladowa. Oczywiscie wylizalam miske po masie czekoladowej. A na domiar zlego na sama noc jeszcze wrabalam dwa kawalki. A miala byc do pracy tylko...

Nic dziwnego, ze waga poszla w gore o 1 kg! Jestem na siebie zla. Bardzo.

Jutro rano zrobie wazenie i mierzenie. Dzis czulam sie rano strasznie napompowana. Dzis na szczescie bedzie juz bez ciasta wieczorem, a dodatkowo planowy trening jest, wiec powinnam wrocic do formy.

A tak w ogole to nie spie po nocach ostatnio. Przyszedlw  moim zyciu czas na podjecie waznych decyzji (i nie, nie chodzi glownie o zycie uczuciowe, to tylko jeden z wielu wielu skladnikow), a ja mam w glowie pustke. Zupelnie nie wiem czego chce. Ostatnie 4 lata przebieglam z rozpedu, przyjmujac wszystko jak leci. Teraz czas sie nieco nad swoja przyszloscia pochylic, zastanowic. I musze odpoczac. Ochlonac. Przemyslec. Porozmawiac. I na koncu - zdecydowac...

I musze, cholewcia, zrzucic jeszcze co najmniej 10 kg! No, juz za 5 bedzie dobrze :D

7 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

Za to z całkiem ładnym odżywianiem. Mały kubeczek jogurtu naturalnego i dwie sałatki, jedna mieszanka sałat z orzechami nerkowca, druga po raz kolejny papryki i oliwki, i kilka kostek sera feta. Mniam.

Na trening się dziś nie zdecydowałam bo kręgosłup mnie boli. Po masażach powinno wrócić do normy, liczę że już jutro będę mogła trochę się wypocić.

Emocjonalnie doszłam do siebie - w miarę. Ale poważnie zaczynam się zastanawiać, czy jest sens kontynuować ten związek. Chyba czeka mnie poważna rozmowa.

I tak się zastanawiam - gdybym znów była "wolna i niezależna" - to gdzie bym chciała się przeprowadzić... Może Skandynawia tym razem? Tam mnie jeszcze nie było... ;-)

Ale potem sobie myślę, że tak dużo już razem zbudowaliśmy - że warto włożyć więcej sił i chęci w naprawę tego. A nie od razu zebrać zabawki i się przenieść do innej piaskownicy.

Zobaczymy jak wyjdzie...