Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Cel Mój cel

O mnie

Przez cały rok żyłam w biegu, dzięki czemu spełniło się wiele moich marzeń. W wakacje chciałabym zamienić tę pogoń na prawdziwy bieg - i osiągnąć wymarzoną wagę ... kilogramów. Nie jest to dużo, ale nie ma to jak czuć się lepiej we własnej skórze!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 45989
Komentarzy: 1177
Założony: 21 lipca 2010
Ostatni wpis: 10 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ruda.maruda

kobieta, 32 lat, Bergamuty

165 cm, 57.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: szczupła sylwetka!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 maja 2014 , Komentarze (6)

Jakoś szybko zleciał ten dzisiejszy dzień. Przyszła @, więc brzuszek lekko pobolewał. Sprawdzian praktyczny ogólnie spoko. Ocen jeszcze nie mamy, ale czuję, że mocno trzymałyście kciuki, za które baaaardzo dziękuję :-)

Ćwiczeń zero z powodu @. I w sumie czasu jakoś zabrakło. Po 20 byłam w domu, zrobiłam obiad na jutro do pracy, porozmawiałam na Skype z mamą i nagle 23! A pobudka o 6... Dlatego szybko zobaczę co u was, lecę się kąpać i spać! Jutro 10h na nogach w pracy.

Śniadanie (294 kcal)

- owsianka na wodzie z jogurtem naturalnym, siemieniem lnianym, otrębami pszennymi, słonecznikiem, rodzynkami i cynamonem

- zielona herbata

II śniadanie (274 kcal)

- dwa sadzone jajka

- biała kapusta z odrobiną majonezu

- mięta

Obiad (159 kcal)

- zupa z czerwonej soczewicy i pomidorów

- gotowane udko z kurczaka

Podwieczorek (341 kcal)

- 2 kromki chleba razowego z masłem, sałatą, szynką wędzoną i ogórkiem

Kolacja (311 kcal)

- koktajl z maślanki, banana i białka serwatkowego

- czerwona herbata

Razem: 1381 kcal

B: 79 T: 53 W: 143

Wiem, że dość monotonne menu, ale jak gotuję, to na parę dni. Niestety nie mam czasu, żeby codziennie coś nowego gotować... A takie zupy-kremy muszę częściej przyrządzać. Są sycące i mają mało kalorii, a do tego nie trzeba dodawać śmietany! :-)

Buzi, buzi chudziny :-)

7 maja 2014 , Komentarze (10)

Jutro lub pojutrze przychodzi @! dzisiaj ciągnęło mnie do słodkiego i już prawie otwierałam moje pudełko ze słodyczami, ale poszłam po pomarańczę. Później znów za mną chodziła czekolada, więc zobaczyłam, że mam jeszcze 100 kcal i zjadłam 2 małe czekoladowe jajeczka. Ponoć 10% kalorii, które spożywamy w ciągu dnia możemy przeznaczyć na jakiś grzeszek. U mnie wychodzi 165 kcal, więc co to było te 44 kcal z jajeczek? :D Tym bardziej, że nie przekroczyłam cukru! Często jak się uczę nachodzi mnie ochota na słodkie i nie wiem skąd się to wzięło :-( no dzisiaj już nie mogłam się skupić. Przed 20 wskoczyłam w spodenki i włączyłam Skalpel Ewy. Miałam wrażenie jakbym robiła te ćwiczenia po raz pierwszy. Było mi ciężko, chociaż głównie przez zakwasy i pot się lał ze mnie jak po jakimś mega cardio! No ale muszę zrzucić te cm. W ciągu miesiąca zepsułam to na co pracowałam przez 3 miesiące. No ale niestety czasu nie cofnę, więc mogę tylko wziąć się do roboty i jak najszybciej wrócić do formy :-) Teraz będę miała 3 dni przerwy od ćwiczeń, bo jutro @, a w pt i sb pracuję po 10h. Ale w niedzielę nadrobię. Mam nadzieję, że będzie ładna pogoda, idealna na bieganie :-)

Rano zrobiłam sobie zdjęcia. Za miesiąc porównam czy coś się zmieniło w mojej sylwetce.

Znalazłam w propozycjach youtube'a Fitness Blender. Ćwiczyłyście to może? Jeżeli tak, to chętnie usłyszę parę słów o tych treningach :-)

Śniadanie (316 kcal)

- owsianka na wodzie z jogurtem naturalnym, siemieniem lnianym, otrębami pszennymi, słonecznikiem, rodzynkami, ciemnym kakaem i cynamonem

- zielona herbata

II śniadanie (411 kcal)

- 2 kromki chleba razowego z masłem, sałatą, polędwicą łososiową i ogórkiem

- pomarańcza

- herbata

Obiad (258 kcal)

- zupa z czerwonej soczewicy i pomidorów

- dwa małe udka z kurczaka, na których gotowałam zupę

- małe jabłko

- 2 czekoladowe jajeczka

- herbata owocowa

Podwieczorek (196 kcal)

- koktajl z maślanki i banana

Kolacja (413 kcal)

- białko serwatkowe czekolada-orzech z mlekiem i wodą

- 2 parówki z szynki

- biała kapusta z odrobiną majonezu

- łyżeczka ketchupu

- czerwona herbata

Razem: 1593 kcal

B: 81 T: 59 W: 179

Trzymajcie mocno kciuki za mój jutrzejszy sprawdzian praktyczny!

Trzymajcie się chudzinki :-)

6 maja 2014 , Komentarze (12)

Dzisiaj bez zastrzeżeń. Chociaż koleżanki w przerwie między zajęciami mówiły coś o McDonaldzie albo o lodach. Ja od razu mówiłam, że jestem na diecie i na nic takiego się nie piszę. W końcu wszystkie wylądowałyśmy w piekarni. Ale mnie kusiły te wszystkie drożdżówki, paszteciki, ciasteczka... O nie, nie. Nie dałam się! Ja miałam swoją kanapeczkę i jabłko :D Po południu miałam filozofię, mało brakowało, żebym zasnęła. W planach miałam bieg, a przez tą filozofię odechciało mi się wszystkiego, oprócz spania. Wróciłam do domku, zjadłam, poleniuchowałam, włączyłam motywującą muzykę, wskoczyłam w dres i poszłam biegać. Słońce dawno zaszło za szare chmury, a ja miałam tylko nadzieję, że nie spadnie deszcz podczas mojego biegu. No i na szczęście nie zmokłam :P Ciężko było po takim długim okresie wrócić na starą trasę. Miałam kryzys na 4 km, ale się nie poddałam i nie zatrzymałam się nawet na chwilę. Mijałam tyle osób biegających, że szok. Do tego rowerzyści i panie na nordic walking. Najmniej było spacerujących. Aż miło popatrzeć, że tyle ludzi prowadzi aktywny tryb życia :-)

Przebiegłam 6,21 km w 37:48 min. Jestem z siebie zadowolona! Potem zrobiłam 8 min abs level 1 (ledwo co, takie zakwasy po wczorajszej Ewce i 8 min :D) i rozciąganie z Jillian. Podczas biegu stwierdziłam, że na nowy początek przydadzą się miesięczne postanowienia:

1. Trzymać się 1650 kcal dziennie

2. Ćwiczyć przynajmniej 4 razy w tygodniu (2 treningi cardio i 2 siłowe)

3. Uzyskać średnią z botaniki min. 4,5 (zawężony zakres materiału na egzamin)

4. Pod koniec maja idę na wieczór panieński, więc do tego czasu jeść mega zdrowo, nie dawać się pokusom

5. Zgubić chociaż połowę cm, których nabrałam przez ostatni miesiąc!


Śniadanie (294 kcal)

- owsianka na wodzie z rodzynkami, słonecznikiem, siemieniem lnianym, otrębami pszennymi zalana jogurtem naturalnym

- zielona herbata

II śniadanie (196 kcal)

- koktajl z maślanki i banana

Posiłek na uczelni (378 kcal)

- kanapka z chleba razowego, z odrobiną masła, sałatą, polędwicą łososiową i ogórkiem

- jabłko

Obiad (237 kcal)

- zupa z czerwonej soczewicy i pomidorów

- udko z zupy bez skóry

- 2 wafle ryżowe

- herbata owocowa

Kolacja (413 kcal)

- białko serwatkowe czekolada - orzech z mlekiem i wodą

- 2 ugotowane parówki z szynki

- biała kapusta z odrobiną majonezu

- herbata czerwona

Razem: 1518 kcal

B: 75 T: 56 W: 178

A teraz uciekam do nauki, bo botanika czeka.

Miłego wieczoru! :-)

6 maja 2014 , Komentarze (9)

Hej, hej! ;-)

Nawet nie wiem kiedy zleciał ten miesiąc. Niestety przez ostatni miesiąc ćwiczyłam chyba tylko raz i nie jadłam za dobrze. Efekty oczywiście przyszły szybciej niż się spodziewałam. I to jakie...

Masa ciała: 58 kg (+ 2 kg)

Szyja: 32 cm (+ 0,5 cm)

Biceps: 25 cm (+ 0,5 cm)

Piersi: 87 cm (+ 4 cm) - jedyny zadowalający wzrost :D

Talia: 69 cm (+ 2 cm)

Brzuch: 86 cm (+ 2,5 cm) o zgrozo!

Biodra: 93 cm (+ 3 cm)

Udo: 54,5 cm (+ 2 cm)

Łydka: 34 cm (+ 0,5 cm)

Czyli łącznie przybyło mi 15 cm... No ale czego się spodziewać po miesiącu hulanki? Wydawało mi się, że aż tak źle nie jest, ale nie ma co się okłamywać, jest tragicznie! A było już tak pięknie... Mam 1,5 miesiąca do ślubu brata mojego M. więc muszę się spiąć, żeby osiągnąć wyniki z przed miesiąca. Wystarczyło trochę pochwał i zamieniłam się z powrotem w klopsa :<

No ale nie poddaję się! Już wczoraj wróciłam do liczenia kalorii i zrobiłam 6x6 min z Ewą. Dzisiaj po zajęciach mam zamiar pobiegać, a jeżeli mi się nie uda, to jakiś trening cardio. 

Na majówkę pojechaliśmy w Karkonosze. W piątek zrobiliśmy ponad 25 km w górach, 12h na nogach! Brat M. miał takie specjalne urządzonko, co wszystko liczy i on spalił 1499 kcal, więc my jakoś podobnie :D Następnego dnia każdy ledwo chodził ( oprócz brata M. - on rano poszedł biegać w góry i tak codziennie, albo rower. Nie wiem skąd on brał siłę i energię), ale zrobiliśmy 12 km na rozruszanie :D Do dziś czuję mięśnie, dlatego wczoraj nie poszłam biegać, z obawy, że nie dam rady. W końcu miesiąc bez biegania... 

Mam nadzieję, że u was same sukcesy! ;-)

Miłego dnia :-)

2 kwietnia 2014 , Komentarze (15)

U was też jest taka dziwna pogoda? Słońce świeci pełną parą, ale jak wiatr zawieje, to aż mrozi? Chyba, że ja przez niewyspanie odczuwam niższą temperaturę :P 

Dzisiaj już jest lepiej. Nie zjadłam nic słodkiego. NIC! Bo codziennie, to kawałek czekolady, to ciasteczko, to cukierka, no zawsze coś. Wiem, że dzień się jeszcze nie skończył i właśnie wieczorami jest najgorzej, ale muszę dać radę! Tak mnie ciągnie do tego słodkiego, że nie wiem. Nigdy aż tak nie miałam... 

W ogóle co przed chwilą przeżyłam... Usłyszałam burczenie, a na firance jakieś stworzenie. Najpierw myślałam, że to bąk, więc otworzyłam balkon i uderzałam w niego, żeby wyleciał. Ale to nie był bąk i nie chciał odczepić się od firanki. Po którymś uderzeniu spadł na parapet, więc wzięłam książkę i już po nim. W ogóle to był taki zielony chrabąszcz, pierwszy raz takiego widziałam. Strasznie mnie brzydzą wszystkie robale, więc do tej pory mam ciarki. Do tego jak go zabiłam, wydzielał dziwny zapach. Chciałam go spuścić w kibelku, bo zawsze się boję, że one w jakiś magiczny sposób odżyją, ale wrzuciłam go do chusteczki i do zamykanego kosza w kuchni. Nie wiem dlaczego, ale strasznie ciągnie te robale do mnie. Nieważne czy mieszkałam na 11, 2 czy tak jak teraz na 4 piętrze, zawsze coś mi wlatuje do pokoju. U mojego M. nie ma takiego problemu, nawet muchy nie wlatują. Raz się jedynie komar wdrapał i oczywiście zaatakował mnie w 4 miejscach, a M, który leżał obok wyszedł bez żadnego ukłucia! Muszę kupić moskitierę, bo oszaleję. 

Dzisiaj miałam koło z angielskiego, myślę, że poszło spoko. Potem dentysta (mam nadzieję, że w końcu plomba będzie się trzymać) i pierwszy odczyt testów alergicznych. Okazało się, że jestem uczulona na jakiś związek z bromem, ale jutro na drugim odczycie będę wiedziała czy na pewno i jak coś dostanę spis w czym ten związek się znajduje. Ogólnie chciałabym jeszcze zrobić te testy podstawowe, na alergeny pokarmowe i wziewne, ale to jutro mam pogadać z babeczką, co, gdzie i jak ;-) Dziś jeszcze bez ćwiczeń i bez mycia pleców :-( Mam nadzieję, że jutro będę miała siłę na ćwiczenia! Może w końcu przejdzie mi ochota na słodycze...

Teraz uciekam do nauki, bo botanika i anatomia się same nie nauczą...

Śniadanie (348 kcal)

- owsianka na wodzie z jogurtem naturalnym, kostką gorzkiej czekolady, łyżeczką dżemu truskawkowego, bananem, siemieniem lnianym, otrębami pszennymi i cynamonem

- zielona herbata z cytryną

II śniadanie (264 kcal)

- zupa ogórkowa z łyżką śmietany 12%

- 2 cienkie wafle ryżowe

- mandarynka

- gruszka

Obiad (427 kcal)

- 4 paluszki rybne smażone na odrobince oleju rzepakowego

- pół makreli

- sałata z papryką i ogórkiem

- garść fasoli czerwonej

Podwieczorek (118 kcal)

- jabłko

- gruszka

- pokrzywa

Razem: 1157 kcal

Pewnie jeszcze jakaś kolacja wjedzie, ale nie za duża, bo jestem pełna. Chciałabym do piątku jeść ciut mniej kalorii, przez to, że codziennie coś słodkiego wpadało, no ale jak to będzie w praktyce, to się okaże. Zjadłam dziś dużo owoców, ale to przez te ciągoty do słodkiego :<

Trzymajcie się! ;-)

1 kwietnia 2014 , Komentarze (11)

Troszkę mnie nie było, ale nie miałam zbytnio czasu. Troszkę nagrzeszyłam :-( w sobotę byłam na ślubie i domowym weselu, które polegało na ciągłym jedzeniu! Ugh. W piątek biegałam 7,5 km, w sobotę przed ślubem 6,4 km. Do czwartku nie mogę ćwiczyć, ponieważ mam na plecach takie plastry alergiczne i nie mogę ich w żaden sposób zamoczyć. Przez brak aktywności fizycznej ciągle chce mi się jeść, ciągle mnie ciągnie do słodkiego :-( Będę pracować w weekendy w sklepie, więc tym bardziej nie będę miała na nic czasu! Ale staram się trzymać :-) w ogóle po tym weselu miałam ochotę rzucić całą moją dietkę w kąt, bo przecież fajnie jest jeść co się chce! Ale dwie osoby powiedziały mi, że schudłam i kurcze no szkoda byłoby teraz to wszystko stracić, przez chwilowy kryzys... Ciężko mi wrócić na te same tory po sobocie, ale próbuję, próbuję ;-) Wybaczcie taki dość chaotyczny wpis, ale spieszę się na zajęcia i wszystko chcę napisać w jak najkrótszym czasie!

Mam nadzieję, że u was jest lepiej chudzinki ;-)

Miłego dnia :-)

27 marca 2014 , Komentarze (10)

Ależ wczorajszy dzień mi szybko zleciał! Nawet nie zdążyłam zjeść wszystkiego, co sobie zaplanowałam!

Dzień zaczęłam standardowo od owsianki, jakiś zdrowy element musiał być :D Miałam w planach robić gofry i przygotowałam nawet wieczorem ciasto, ale nie chciało mi się wcześniej wstawać, żeby je wypiekać. Poszły na drugie śniadanie. I od drugiego śniadania cały czas chodziłam najedzona! Naprawdę ciężko zmieścić dużo jedzenia, gdy człowiek cały miesiąc jadł normalnie, w ograniczonych kaloriach! Byłam też na dodatkowym wykładzie i była przerwa kawowa z drożdżówkami. Spróbowałam, ale nie były zbyt smaczne. Wieczorem zrobiłam ciasto francuskie ze szpinakiem i mozzarellą, bo przychodziła siostra. Miały być jeszcze placki ziemniaczane, ale moja doba była za krótka. Musiałabym czas na sen przeznaczyć na jedzenie :D Zresztą nie miałam już pod wieczór miejsca w żołądku :D Ok. 21 zadzwoniły koleżanki z pytaniem, pod którym nr mieszkam, zrobiły mi niespodziankę :-) Wpadły z winem i czekoladą, więc upchnęłam im trochę ciasta francuskiego i mojego ciasta bananowego. Chciałam, żeby jak najmniej zostało na następny dzień. W ogóle było mi bardzo miło, bo znamy się od października, a czułam się jakbyśmy były naprawdę starymi, dobrymi koleżankami :-) A co do ciast, to fasolowe wyszło o wiele lepsze, ale znów niesłodkie. Więc nie wiem co musiałabym tam dodać. Ale M. zrobił sobie polewę z gorzkiej czekolady i mówił, że mu smakuje. Więc połowę, która została dałam mu do domu :D A ciasto bananowe wyszło przepyszne! Niestety na dzisiaj zostały 3 małe kawałki, więc zjadłam na drugie śniadanie, wraz z jednym ciastem francuskim z wczoraj. Ale to tylko dlatego, że nie wyrzuciłabym tego, a nie miałam już komu dać. Ogólnie dziś jestem strasznie niewyspana, dlatego idę na krótką drzemkę, bo przecież trzeba wracać do ćwiczeń :D Jak będę miała wystarczająco dużo sił zrobię turbo, jak trochę mniej, to skalpel! Wieczorkiem poczytam, co tam u was ;-) Dzisiaj też byłam na dodatkowym wykładzie (taka dwudniowa akcja) i również były drożdżówki i kusiły okropnie, ale się nie dałam :-)

Powiem wam, że taki cheat day naprawdę poprawia tempo przemiany materii. Aż sama się dziwiłam :D

Śniadanie (330 kcal)

- owsianka na wodzie z jogurtem naturalnym, kostką gorzkiej czekolady, bananem, siemieniem lnianym, otrębami pszennymi i cynamonem

- zielona herbata z cytryną

II śniadanie (594 kcal)

- ciasto francuskie ze szpinakiem i mozzarellą

- 3 małe kawałki ciasta bananowego

- mała kromka chleba z amarantusa z odrobiną masła, szynką i ogórkiem

- mięta

Posiłek na uczelni (368 kcal)

- składana kanapka z chleba wiejskiego, masła, szynki i ogórka

- jabłko

Zostaje mi jeszcze 358 kcal, więc jakiś posiłek przed treningiem i po. Mam nadzieję, że nie przekroczę kalorii. Dziś bez obiadu, przez to dojadanie na drugie śniadanie. Ale od jutra obiecuję, że wracam na dobre tory :-)

Miłego wieczoru :-)

25 marca 2014 , Komentarze (18)

No jak mnie dobija ta pogoda, najchętniej siedziałabym w domu, pod kocem i piła non stop ciepłą herbatę. Ale niestety trzeba chodzić na zajęcia. Udało mi się na chemii zaliczyć analizę zbiorczą kationów! Męczyłam się z nią już 4 tydzień! Po chemii mieliśmy 1h przerwy i koleżanka stwierdziła, że idziemy do Esotiq, bo jest jakaś promocja na biustonosze. Oczywiście w promocji były same push-upy, a moje piersi niestety wyglądają w nich tragicznie (a chętnie przygarnęłabym taki, który ładnie podniesie mi biust). No i każda się w sumie sobie pokazywała i te moje koleżanki są wszystkie takie szczupłe, a ja wychodziłam taka sflaczała, jeszcze wzdęta po kanapce i jabłku... Niestety nic sobie nie znalazłam, a szkoda, bo koleżanki płaciły po 30 zł za stanik i znalazły naprawdę ładne. Potem nudne zajęcia "humanizujące". Strasznie mi się spać chciało i myślałam, że zaraz zasnę, ale koleś cały czas łaził i patrzył czy słuchamy prezentacji naszych kolegów i koleżanek. Zmokłam dziś i wymarzłam. Termometr na przystanku pokazywał +4 stopnie...

Po powrocie do domu, zjadłam szybko obiadek i wzięłam się za robienie ciasta. Stwierdziłam, że zrobię mniejszą porcję tego fasolowego, bo jak nikt nie będzie chciał jeść, to szkoda mi wyrzucać. I zrobiłam normalnie z cukrem zamiast miodu, bo mój gryczany ma dość charakterystyczny smak i ostatnio był bardzo wyczuwalny, przez co ciasto było dość "wytrawne" w smaku. I zrobiłam drugie ciacho z przepisu od koleżanki. Ciasto z bananami i kawałkami czekolady, bo przychodzi siostra z chłopakiem i krzywiła się na sam pomysł ciasta fasolowego (tak, próbowała poprzedniej wersji :D). Jeszcze nie próbowałam żadnego, ale mam nadzieję, że będą smaczne. I uwaga chyba pierwszy raz nie wyszedł mi zakalec :D więc nawet jak w smaku będą niezbyt dobre, to i tak mam mały sukces na koncie :-) bardzo chciałabym umieć piec, ale w sumie gdybym potrafiła, to bym była pewnie jeszcze większa :P Chociaż takie domowe wypieki są zdrowsze niż kupne słodycze. No ale póki co, od czwartku do świąt znów bez słodyczy :-)

O 21:30 wskoczyłam w dres i zrobiłam Skalpel Wyzwanie. Ciężko mi jakoś było, ale dałam radę. Staram się wykonywać każdy trening dokładnie, tak na 100% i może dlatego męczę się bardziej niż wcześniej :D Po skalpelu 8 min abs level 1 i na dzisiaj koniec. Jutro przerwa, a od czwartku wracam ze wszystkim :-) Powiem wam, że po wczoraj mam lekkie zakwasy na ramionach, nieduże, ale zawsze :-)

Mam nadzieję, że żadnej z was nie narobiłam ochoty na słodkości, bo przecież one są niesmaczne, niezdrowe, niedobre! No ale urodziny bez ciasta? No aż smutno by było :P

Śniadanie (492 kcal)

- 1 jajko sadzone na odrobinie oleju rzepakowego

- 2 cienkie wafle kukurydziane

- owsianka na wodzie z jogurtem naturalnym, kostką gorzkiej czekolady, bananem i cynamonem

- zielona herbata z cytryną

Posiłek na uczelni (296 kcal)

- kanapka składana z chleba z amarantusem, odrobiną masła, szynką i ogórkiem

- jabłko

Obiad (329 kcal)

- udko z kurczaka bez skóry z zupy, pół woreczka kaszy gryczanej, łyżka musztardy kremskiej i marynowane grzybki

Podwieczorek (81 kcal)

- pomarańcza

Kolacja (165 kcal)

- białko serwatkowe czekolada-orzech z mlekiem

- 2 cienkie wafle ryżowe

- pokrzywa

Razem: 1363 kcal

B: 73 T: 39 W:173

Także dzisiaj jestem zadowolona :-) Też macie tak, że jak ładnie zacznie się tydzień, to cały jest taki i na odwrót? :-)

Do usłyszenia ;-)

24 marca 2014 , Komentarze (16)

Pogoda jest straszna! Cały dzień pada deszcz, wieje wiatr i jest zimno :-( Cały dzień byłam na uczelni, no oprócz jednego okienka, gdzie wróciłam na zupę do domu :-) Łacina poszła ok, chemia też spoko, ostatni wykład z botaniki, także od następnego poniedziałku kończę wcześniej, czyli wcześniej będę mogła ćwiczyć :-) Bo dzisiaj byłam w domu ok. 19, zjadłam odrobinkę miodu przed ćwiczeniami (bo byłam ciut głodna, ale nie mogłam zjeść posiłku, bo nie miałam czasu, żeby czekać), wskoczyłam w dres i dałam z siebie wszystko! Turbo za mną, przy 6 rundzie miałam kryzys, ale powiedziałam sobie, że nie mogę się poddać! Do tego trening z ciężarkami z Women's Health i 8 min abs level 1. Czuję się wymęczona, ale dzięki temu czuję, że żyję! :-) Dawno już nie miałam zakwasów, a te treningi wyciskają ze mnie siódme poty i tęsknię trochę za tym bólem, bo przynajmniej miałam świadomość, że coś robię, a tak to tylko mam wymęczone mięśnie. Głupio brzmi, że tęsknię za zakwasami, ale no cóż, człowiek jest czasem dziwną istotą :P Może jutro mnie mięśnie zaskoczą :P Jestem po lekkiej kolacji, zaraz uciekam do kąpieli i spać. Może w końcu uda mi się obejrzeć "Prawo Agaty", bo już były 4 odcinki, a ja jeszcze ani jednego nie widziałam :-(

Ten tydzień wydaję się być w miarę luźny, więc mam nadzieję, że znajdę czas na wszystko! :-) Jutro biorę się za pieczenie ciasta fasolowego. Robiłam na Święta Bożego Narodzenia, ale strasznie skąpiłam cukru (bo nie używam słodzików) i nikomu nie smakowało :D tym razem mam zamiar dodać trochę więcej, w końcu w urodziny można poszaleć :D w ogóle nie mogę się doczekać środy i mojego urodzinowego cheat daya, bez liczenia kalorii! Zaplanowałam sobie tyle rzeczy :-) Na pewno placki ziemniaczane i ciasto francuskie ze szpinakiem i mozzarellą, ewentualnie fetą. Mam nadzieję, że będę miała ochotę to wszystko robić :D Kupiłam też jogurt kokosowy, oby nie zawiódł mnie w smaku :D

Śniadanie (369 kcal)

- owsianka na wodzie z jogurtem naturalnym, kostką gorzkiej czekolady, rodzynkami, siemieniem lnianym, słonecznikiem, otrębami pszennymi, orzechem włoskim i cynamonem

- zielona herbata z cytryną

Lunch (257 kcal)

- miska zupy ogórkowej z łyżką śmietany 12%

- 2 cienkie wafle ryżowe z ziołami prowansalskimi

- pomarańcza

Posiłek na uczelni 1 (251 kcal)

- jogurt naturalny z musli orkiszowym z jagodami goji i rodzynkami

Posiłek na uczelni 2 (289 kcal)

- kanapka składana z chlebem z amarantusa z odrobiną masła, z plastrem szynki i ogórkiem

- jabłko

Przed treningiem (64 kcal)

- łyżka miodu gryczanego

Po treningu (330 kcal)

- pół wędzonej makreli na sałacie lodowej z papryką

- białko serwatkowe czekolada-sezam z mlekiem

Razem: 1560 kcal

B: 71 T: 53 W: 191

Ciężko mi jeść węglowodany w granicach 165 :-(

Miłej nocki :-)

23 marca 2014 , Komentarze (13)

Dzisiejszy dzień był baardzo leniwy. O 5:30 przyjechał do mnie M. z miasta. Mi się strasznie nie chciało jechać, bo nie miałam ochoty na imprezę i byłam troszkę zmęczona, ale skoro M. chciał się spotkać ze znajomymi, to czemu nie ;-) 

Poszłam rano do kościoła, potem oglądaliśmy tv i poszliśmy na obiad do baru na przeciwko mojego bloku, bo nikomu nie chciało się gotować :P Bar reklamuje się bez fast-foodów i dań z proszku. M. zamówił spaghetti po bolońsku i rosół, a ja gulasz i rosół. Makaron był wręcz twardy, więc nie wiem jak M. to zjadł, a porcja była malutka. Tak samo mój gulasz składał się z paru kawałków wieprzowiny z kapustą i papryką. Nie tak postrzegam gulasz :D Do tego wzięłam ziemniaki i surówki (samoobsługa). I powiem wam, że ludzie to czasem takie wieśniaki, że szok, nakładają sobie tych dodatków, które są w cenie, czyli ziemniaki/kasza/ryż/surówki, że prawie zlatuje im to z talerza. Koleś obok nas miał wątróbkę w wiśniach na to nawalił ziemniaków, a na ziemniaki buraczków. No taka górka jedzenia :D Z drugiej strony była rodzinka i rodzice jedli, a synek nie (coś tam mówił o pizzy). I rodzice nałożyli mu ziemniaków z burakami, po czym dzieciak pyta czy nie trzeba za to zapłacić, a tata, że nie, bo to jest dodatek do kotleta. A na cenniku dodatki extra 5 zł. No serio jak dla mnie wiocha...

Potem obejrzeliśmy film i tak się zrobił wieczór. Brak ćwiczeń, minimalna ilość nauki, ale spoko chemia i łacina przed snem wchodzi jak złoto :D Teraz standardowo "Project runway" :-)

Śniadanie (379 kcal)

- kaszka kukurydziana na wodzie z odrobiną mleka, kostką gorzkiej czekolady, słonecznikiem, siemieniem lnianym, otrębami i cynamonem

- pomarańcza

- zielona herbata

II śniadanie (378 kcal)

- dwie kanapki z chleba z amarantusem z odrobiną masła, szynką

- odrobina omleta z cukinią, papryką i szynką, który przyszykowałam na śniadanie dla M.

- sok wyciskany z jednej pomarańczy

Obiad (507 kcal)

- mała miska rosołu z odrobiną makaronu

- gulasz z ziemniakami i surówkami

- jabłko

Podwieczorek (116 kcal)

- 10 g migdałów

- 10 g pistacji

Kolacja (311 kcal)

- placuszki z twarogu, białka serwatkowego, kakao i jajka

Razem: 1691 kcal

B: 105 T: 58 W: 194

Muszę pić więcej wody i ogólnie płynów, bo mam strasznie suchą skórę, nawet pomimo smarowania :-(

Jutro znów zaczynamy kolejny tydzień. Mam nadzieję, że dla mnie będzie o wiele lepszy niż mijający. A wam dziewczyny życzę wytrwałości i brak pokus ;-)

Miłego wieczoru ;-)