Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam 34 lata, jestem pół roku po rozwodzie i próbuję się poskładać na nowo. Zrzucenie paru kilogramów ma mi pomóc w dokonaniu większych zmian, które są mi potrzebne. Jeśli uda mi się mały cel ( ważyć mniej o 5 kg ), może dam radę z większymi, życiowymi wyzwaniami.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 23593
Komentarzy: 280
Założony: 28 lipca 2010
Ostatni wpis: 5 sierpnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Esthere

kobieta, 43 lat, Kielce

168 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 września 2010 , Komentarze (3)

Witajcie!
Odnotowałam dziś nową najniższą
60.5!
Do diety już się dawno przyzwyczaiłam,
i w ogóle nie odczuwam,
że jestem na jakiejś diecie.
To chyba najważniejsze.
Czuję się dobrze,
ubrania leżą coraz lepiej,
czasem zbiorę jakiś komplement,
i tak się życie toczy!
Bardzo się cieszę,
że po wielu miesiącach marazmu,
pogrążenia w beznadziei
i zajadania stresów,
udało mi się wyjść na prostą.
Z każdym dniem czuję,że
ODZYSKUJĘ SIEBIE
i widzę w lustrze
już nie obcą osobę.
Widzę,że to JA.

Poczciwa
ESTHERE.

Pozdrowionka i buziaki dla Was!
:)

20 września 2010 , Komentarze (2)

Witajcie!
Nie było mnie tutaj całe wieki.
Powód:
powrót do pracy,
i troszkę zmartwień...
Poza tym Niunia mi choruje-
jestem aktualnie po kompletnie zarwanej nocy.
Cztery razy wymiotowała,
i nie zmrużyłam nawet oka....
Koszmar.
Natomiast jeśli chodzi o dietę,
to oczywiście trzymam ją nadal,
z małymi przerywnikami
np. na spróbowanie
( zaznaczam: spróbowanie ! ) ciasta,
ale że ze mnie nie jest i nie był nigdy wybitny
smakosz i degustator słodkości
pozostaje to bez wpływu na wagę.
Wprawdzie miałam zastój,
ale już się przyzwyczaiłam-
u mnie waga gwałtownie spada ,
a potem ani drgnie dwa, trzy tygodnie.
Standard.
Dzisiejszy wynik poranny:
61.1.
Czyli-
odkąd z Wami jestem
ubyło mnie prawie
7 kilo!!!
Staram się trzymać zaleceń,
które sobie sama ustaliłam,
wróciłam do rybnych obiadków
i białkowych kolacji.
Myślę,że mogę jadać w taki sposób
całe życie
i absolutnie nie czuć,że mi czegoś brakuje.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie,

troszkę smutna,
ale zawsze Wasza
ESTHERE







9 września 2010 , Komentarze (1)

Buźka dla Was wszystkich!!!
Nie było mnie tu troszkę,
a nawet jak byłam,
nic treściwego poza spadkiem swojej wagi nie wniosłam. :)
Ale jestem dziś i nadrabiam zaległości!
Tak czy siak,
informuję,że czytam Was na bieżąco.
Tylko nie pokazuję się,
bo życie się nagle rozpędziło
jak górska kolejka na stromej przełęczy
a ja mam wiatr we włosach!:)
Taaak...
Jesień.Koniec promocji na lenistwo.
Czas ruszyć cztery litery i zabrać się za coś.
U mnie zmiany.
Córeczka chodzi do przedszkola,
trochę choruje...
Z trudem, ale jakoś, trzeba sobie radzić.
Ja wróciłam do swoich obowiązków,
i próbuję jakoś ŻYĆ jak reszta ludzi  na tym świecie,
pchając ten wózek życia pod górę. :)
Czekanie na klienta-
przyjdzie, nie przyjdzie.
Dystrybucja ulotek, plakaty...
Szukanie jakiś nowych rozwiązań,
jakiś kół ratunkowych tak " w razie czego",
i robienie tego co wszyscy, którzy chcą przeżyć w tym kraju:
wściubianie nosa tam, gdzie się da.
:)
Staram się jednak być dobrej myśli.
Ostatnio wszyscy mnie opieprzają,że za dużo marudzę,
żebym brała los w swoje ręce
i robiła coś z tym życiem.
No to przestałam marudzić.
DZIAŁAM.
Będzie co ma być.
:)
A dietkowo:
Jestem super zadowolona.
Tak się przystosowałam do zmian
w swoim odżywianiu,
że praktycznie za niczym nieodpowiednim nie tęsknię.
A nawet gdybym tęskniła,
to nie zmieszczę w sobie dużo.
Musiałam tylko zmienić pory i kolejnośc posiłków.
po pierwszym śniadaniu,
z racji tego,że mam na 13.00 do pracy,
robię obiad.
Ale to nawet lepiej.
Do 18.00 ( wtedy wychodzę z biura )
starcza mi to w zupełności.
Czyli spokojnie funkcjonuje do 18.00
na jakiś 500-600 kaloriach.
Do pracy nic nie zabieram,
tylko kawa z mlekiem,
bo nie potrzebuję.
:)
A po pracy...to już jest za późno na podwieczorek,
i robię sobie tylko kolację,
oczywiście białkową.
Obiad też jak dotąd:
ryba/mięsko/surówka lub warzywa.
Chlebek tylko rano.
Tego się trzymam i jest ok.
Był chyba delikatny zastój wagi
po tym spektakularnym spadku ostatnim,
ale już coś się ruszyło-
i w tej chwili jest 61.5!!!
Moje Kochane!
Zebrałam już komplementy za figurę!
Pierwsze od momentu rozpoczęcia diety.
No ale cóż...
6 kilosków w dół!
I to widać!!!Zresztą- ubrania inaczej leżą...
I ja tez się czuję...
w końcu SOBĄ.
Mogę śmiało powiedzieć,że
ODZYSKUJĘ SIEBIE.
Tym optymistycznym akcentem kończę.

Zawsze z Wami, choć niewidoczna...
ESTHERE



1 września 2010 , Komentarze (10)

Jestem w szoku.
Waga dziś rano:
62.
Czyli 5.5 kg od 28 lipca.
Wczoraj nie byłam w ogóle głodna.
Tylko 700 kalorii.
Nie mogłam więcej.
Nie sądziłam,
że przyjdzie taki moment...
Że jedzenie będzie gdzieś poza mną,
takie nieważne,
gdzieś w tle.
Chyba za szybko chudnę....
Ale działam zgodnie z moim planem,
a w tej kombinacji po prostu
nie czuję głodu.
Nic na to nie poradzę.

Pozdrawiam serdecznie.
WASZA
ESTHERE.

30 sierpnia 2010 , Komentarze (7)

Kochani Moi!
Wszyscy razem i każdy z osobna!
Dziś minął miesiąc mojego odchudzania.
Pora na podsumowanie.
Z powodu @ obiecałam sobie omijać wagę szerokim łukiem,
żeby się na wszelki wypadek nie dołować.
Aż zapomniałam dziś na niej stanąć,
i zrobiłam to dopiero po śniadaniu.
Ale i tak wynik jest cudowny:
63.5 !
Niby tylko liczby, ale oto, co one dla mnie znaczą:
1. Pokonanie własnych słabości
Było ciężko w trakcie @, ale oprócz nadwyżki kalorycznej
 do 1200 pierwszego dnia i przewagi węglowodanów w diecie
 nic się szczególnego nie wydarzyło, żadnej wpadki.
 Żebyście widziały mój wykres odżywiania!
W tamtym dniu linia oznaczająca węglowodany
tak skoczyła mi w górę, ze gdyby to było EKG,
oznaczałoby pewnie jakąś nagłą palpitację serca. :)

2. Studiowanie Internetu w poszukiwaniu efektywnych
 metod chudnięcia.
Przerobiona od strony teoretycznej masa diet
i próba zrozumienia ich działania,
 potem- wyciągnięcie wniosków i zastosowanie kilku
najskuteczniejszych rozwiązań  w jednej diecie.
Tzw. wyciąganie średniej z wiodących diet.

3. Zmiana nawyków żywieniowych.
Eliminacja węglowodanów prostych do minimum.
( to one mnie tak urządziły, wraz z ich nocnym podjadaniem,
że ze szczupłej dziewczyny zamieniłam się w przysadzistą babeczkę ).

Zastąpienia pieczywa pełnoziarnistym-
 mam nadzieję,że to już trwały nawyk

Jedzenie regularnie 4-5 razy dziennie
( dla przyspieszenia metabolizmu).

Kolacja białkowa - bo trawienie białek daje ujemny bilans energetyczny.
Herbatki prozdrowotne- tylko czerwone, zielone, i tylko liściaste.
Więcej protein w diecie
( mam teraz ładniejszą cerę i nie czuję się głodna ).

Są to ogromne zmiany w moim sposobie odżywiania-
 oto koniec ery makaronowo-naleśnikowo- pierogowej.
Słabości zostały pokonane.
Okazało się, że można żyć bez tego.

I że jedzenie mną nie rządzi.
4. Aktywność fizyczna. Koniec z gnuśnieniem za biurkiem.
Wyskakiwanie popołudniowe z sukienek i obcasów-
 w trampki, szorty, i z plecakiem i zapasem czerwonej herbaty
na leśne szlaki i żwirowe dróżki.
Marsze i spacery po dwie godzinki.
Czasem pływalnia.
 A czasem zwykły spacer z Niunią do przedszkola
 i pchanie wózka pod górę. :)

EFEKTY:
1. Koniec z obsesją myślenia ciągle o jedzeniu.
Jedzenie stało się czymś, o czym nie trzeba myśleć.
A dlaczego nie trzeba? Bo:
2. Czuję się najedzona.
Przy odpowiednim, mądrym skomponowaniu menu
nie czuje się głodu.

Wiem, ze są diety, które obiecują cuda po wpłaceniu XX zł na konto.
Ale ja to mam gdzieś.

Wystarczyło ruszyć głową, i sama sobie opracowałam dietę.
Działa. :) Bywały dni, ze nawet na 800 kaloriach byłam najedzona
 i naprawdę nie miałam ochoty na więcej.

3. Świetne samopoczucie. Minęły bóle głowy. A waga idzie w dół.
 I to cudownie MOTYWUJE.
Tym bardziej, że chciałam za wszelką cenę zwalczyć zastój.

A trwało to 10 dni. 10 długich dni,
w których nie działo się kompletnie NIC.

Postanowiłam więc ZROZUMIEĆ co się dzieje z moim organizmem
i dowiedzieć się jak mu pomóc.
Udało się. :)
4. Ładniejsza cera. Zawsze były jakieś problemy.
Ale odkąd ograniczyłam węglowodany
na rzecz zwiększenia białek
( wychodzi tak pół na pół )
widzę poprawę.
Nawet czytałam ostatnio artykuł o badaniach
na nastolatkach, które potwierdziły wpływ diety na cerę.
 Nadmiar węglowodanów pogarsza, a zwiększenie białek poprawia.
Sprawdziło się w 100 %.

5. Szczęście. :) Takie małe szczęście, które oznacza:
pokonałam siebie, swoje słabości
wyszłam, przynajmniej dietetycznie, z marazmu.
Życie nabrało dla mnie sensu, który zawsze sprowadza się
do wymiaru, w którym czujesz szczęście zawsze,
gdy masz świadomość wpływu na rzeczywistość.
Na zmianę siebie.
Kiedy widzisz postęp, kiedy się rozwijasz.
I kiedy się trudzisz, a zwieńczeniem trudu jest
Twoja nagroda: EFEKT.
Kilogramy w dół.
6. Schudłam całe 4 kilogramy w ciągu miesiąca!


Kochani!
Dla tych pozytywnych uczuć warto się starać.
Dajcie sobie szansę, proszę!
Wygląd, waga- to są rzeczy, na które wyjątkowo wpływ mamy
MY SAMI. Nikt inny.

Życzę wszystkim, którzy się ze sobą zmagają,
aby wytrwali.
Dziękuję jednocześnie za pociechę,
cenne rady, doping i wsparcie.
Vitalia jest cudownym miejscem.
Poznałam tu miłych, bardzo przyjaznych ludzi.
Tu nie mijamy się obojętnie.
Tu nie jesteśmy dla siebie intruzami
tak jak na innych portalach społecznościowych.
Dlatego ja tez obiecuję dalej wspierać,
pomagać, dawać nadzieję.
Przecież sama tego zaznałam od Was.
Dziękuje raz jeszcze.
Ściskam, całuję,
pozdrawiam,
z radością,
z nadzieją.
Wasza
ESTHERE




28 sierpnia 2010 , Komentarze (5)

Kochani! Kochane!
Było dziś tyle planów,
i chyba nic się nie uda.
Miało być plenerowo-koncertowo,
ale skoro taka gęstwina czerni grożąca deszczowym paluchem
 wisi nad głowami,
trzeba będzie pożegnać plany...
Szkoda.
I jak by mało nieszczęść,
to i Niusia się rozchorowała-
noc mam nieprzespaną-
dziecko nie miało nawet siły dojśc do toalety,
płakała, grzejąc jak rozpalony piec
i nie chciała za nic na świecie przyjąć
Paracetamolu truskawkowego.
Teraz śpi, pojękując.
:(
Dodam jeszcze jedno-
@.
Na wagę nawet nie wchodziłam,
nie, bo jestem zbyt szczęśliwa
z ostatniego rezultatu
czyli 63.9
żeby coś
 ( np. jakaś przeklęta zmagazynowana woda )
zepsuła mi nastrój.
Więc się wycwaniłam,
i wagę omijam takim krokiem łukowatym,
nieufnym,
jakbym wkraczała na teren największego wroga.
;)
Ważenie w poniedziałek.
Tak postanowiłam.
Ale co to będzie za wynik?
Myślałam , że jestem oporna na zachcianki,
ale...gdzie tam!
Tzn. chcąc być precyzyjną muszę uściślić:
to nie są wykroczenia przeciwko kaloriom,
wcale nie!
Tylko przeciwko moim planom żywieniowym
"made by myself".
Miało być mniej węglowodanów,
tylko złożone, i zero prostych.
Ale wczoraj skapitulowałam.
Było dużo więcej węglowodanów w diecie,
i to rzeczy niezbyt chwalebne:
kartacze.
Ze dwie sztuki może w porywach,
ale kto myśli,że to mało ten się zdziwi:
bo zonk polega na tym,że taki jeden waży z 90 g,
a w 100 g jest pewnie ze 150 kalorii jak nic.
:(
Zresztą, nie o kalorie mi chodzi,
tylko o tycie od glukozy odłożonej w zapasy tłuszczy,
a kto czytał poprzednie wpisy
ten wie, w czym problem.
Żeby jednak nie marudzić, nie narzekać:
SĄ POWODY DO RADOŚCI.
Ubyło mi cm tu i ówdzie
( z naciskiem na ÓWDZIE )
;)
I'm happy!
Nauczyłam się też nie rzucać na jedzenie,
i chwała mi za to!
zjadłam dziś naleśnika z dżemem-
to bardzo nieładnie,
bo II zdrowe śniadanie przez to wyleciało z jadłospisu
ale za to jakże zdyscyplinowany był to grzeszek:
tylko JEDEN naleśnik z całego talerza,
i to nie wraz z II sniadaniem,
tylko, uwaga:
ZAMIAST.
A to duża różnica.
Natomiast obiadek będzie smaczny i grzeczny:
łosoś z przyprawami i fasolką.
Będzie proteinowo i sycąco.
Co do moich obserwacji żywieniowo-dietetycznych:
potwierdzam z całą mocą:
białka w diecie zmniejszają apetyt,
a węglowodany go wzmagają.
Po białkch człowiek jest syty,
a po węglowodankach mu się chce nie wiadomo czego,
i łazi taki smętny,
coś by zjadł, czegoś mu brak,
dyskomfort non stop
a 1000 kalorii wydaje się tak jakoś...
maławo z deczka.
:)
A posiłki białkowe sycą, naprawdę sycą,
nawet przy 800 kalorii.
SAMO ŻYCIE,
sama esencja zdobyczy naukowych
w kwestii żywienia, trawienia, spalania,
i co tam tylko jeszcze.

Kończę na dziś tym melancholijnym akcentem-
znowu mnie zauroczył jakiś utwór...
I chodzi za mną,
nie chcąc opuścić....
I jak pasuje do tej deszczowej,
pochmurno-melancholijnej aury...
http://www.youtube.com/watch?v=MHZ79InLGRY

Buziaki, serdeczności najcieplejsze.
Wasza
ESTHERE


 




24 sierpnia 2010 , Komentarze (11)

Witajcie!
Z radością oznajmiam, że moja wiedza z biochemii żywieniowej,
nadrobiona przeglądaniem stron www o dietach,
odchudzaniu, odżywianiu itd, oraz książką pana Atkinsa,
po zastosowaniu w praktyce
wreszcie przynosi jakieś efekty.
Kilogramy w dół!
Obiecałam sobie wyciągnąć średnią
z mądrości wiodących diet
-Montignaca, Ducana i Atkinsa,
zrozumieć o co w nich chodzi,
i jak to wszystko działa,
i wdrożyć do własnego planu dietetycznego.
Na dzień dzisiejszy uważam,
że najzdrowszym dla mnie sposobem na schudnięcie
będzie dieta 1000 kalorii z elementami
Montignakowo-Dukanowo- Atkinsowymi.
Czyli:
-zmniejszyć ilość węglowodanów
-węglowodany złożone na I i II śniadanie
- całkowita eliminacja węglowodanów prostych
(białe pieczywo, ryż, makaron, ziemniaki )
- zwiększenie ilości białek
 ( dlaczego to pomaga schudnąć pisałam obszernie w ostatnim wpisie )
- wprowadzenie białkowej kolacji
-zakaz spożycia węglowodanów w ostatnim posiłku
-codzienna aktywność fizyczna ( pływalnia lub marsz po lesie )
-picie większych ilości wody, zwłaszcza herbaty zielonej i czerwonej
EFEKTY (plusy )
- po długotrwałym zastoju odnotowałam spadek o 0.8 kg w ciągu kilku dni
- nie odczuwam głodu, a jeśli tak jest, to tylko w porze zbliżania się kolejnego posiłku,
i na krótko
-wyraźnie mniejsza chęć na ulubione produkty węglowodanowe:
np naleśniki- mogę je piec dla Córci, i mnie to nie rusza kompletnie
- większe uczucie nasycenia po posiłkach ( które nadal są dość skromne )
-poprawiła mi się cera ( jadam zdrowo, dużo warzyw i produkty z pełnego ziarna )
SKUTKI UBOCZNE:
- pojawiły się bóle głowy i popołudniowe osłabienie,
podejrzewam zbyt niski poziom cukru
( w mojej diecie węglowodany stanowią od 60 do 70 g,
 czyli zmniejszyłam je znacznie,
 białka ok 50-60 g- zostały zwiększone , tłuszcze -30, bez zmian )
-dużo mniejszy apetyt, niby jest to pozytyw, ale dziś nie mogłam zmęczyć obiadu,
pomimo tego, że od poprzedniego posiłku minęły 4 godziny, a obiad był smaczny
(gotowana marchew, udko z kurczaka-pieczone )
- małe kłopoty ze snem, kilka razy z zaśnięciem, co nigdy wcześniej się nie zdarzało
WNIOSKI:
- dieta prawdopodobnie zwiększa mój metabolizm,
z czego bardzo się cieszę, ale zmniejszenie węglowodanów
chyba daje o sobie znać, pomimo tego, że 60-70 g to i tak sporo
w porównaniu do tego, co zalecają panowie Atkins i Dukan,
i pomimo obowiązkowego śniadania złożonego z pełnoziarnistej kromki chleba
(uwielbiam!!! )
- czuję zmęczenie, spowolnienie i ból głowy, są to sygnały, których nie mogę ignorować
- jeśli objawy nie ustąpią, zwiększę ilość węglowodanów,
nie dam zrobić mojemu organizmowi krzywdy
Tyle na razie w temacie diety.

Poza tym:
-dziś zaliczyłam spory maraton przez leśne ostępy,
równe dwie godziny marszu
-kupiłam cudownie smaczną herbatę czerwoną z trawą cytrynową i mango. :)
- odpoczywam i delektuję się ciszą, bo Niunia chodzi do przedszkola
i mam wreszcie taki moment uspokojenia i statyki w swoim życiu,
przez kilka godzin poranno- południowych ( potem troszkę praca i błądzenie po lesie ),
w których regeneruję siły, gotuję, czytam, i słyszę wreszcie swoje myśli-
błogi stan relaksu !

Tyle z nowości.
Mam nadzieję, że jutro uda mi się wreszcie coś napisać odnośnie Atkinsa,
ale muszę to jakoś tematycznie podzielić,
nie wszystko naraz.
Proponuję taki kawałeczek pod tytułem:
Atkins o przyczynach tycia i węglowodanach.
A potem kolejne kawałki:
Atkins o białkach,
o metaboliźmie, itd.

Tymczasem będę uciekać.
Jutro pobudka o 6.50,
bo czeka mnie maraton pieszy do przedszkola.
Dobranoc i pa!
Pozdrowienia najgorętsze
i kolorowych snów.
ESTHERE




22 sierpnia 2010 , Komentarze (4)

Witajcie,
nie było mnie przez weekend,
ale wracam i do rzeczy:
poczytałam trochę o diecie Atkinsa,
i jak tylko znajdę chwilę, postaram się,
z wiernym odniesieniem do treści jego książki,
wytłumaczyć Wam jej założenia.
Dziś już nie dam rady,
bo dzień kończę straszliwym bólem głowy,
który odbiera mi jasność myślenia.
( pewnie się stresuję, bo Niunia jutro pierwszy raz idzie do przedszkola )
Ale tak krótko o tym, co udało mi się znaleźć
na potwierdzenie moich teorii w pewnym artykule:
zwiększenie proporcji białek do węglowodanów
faktycznie pomaga schudnąć.
Dlaczego?
Białka są dłużej trawione,
w związku z czym wydatek energetyczny
organizmu jest większy niż w przypadku węglowodanów.
Najogólniej- strawienie produktu białkowego o wartości np. 100 kcl
i węglowodanowego o tej samej wartości to coś innego.
"Wysiłek" energetyczny organizmu jest większy w przypadku trawienia białek,
ten proces trwa dłużej, a my czujemy się bardziej nasyceni.
Nie będę się dziś rozwodzić nad znaczeniem rodzaju węglowodnów-
bo i ten podział jest bardzo istotny,
ani nad indeksem glikemicznym,
co ma również niebagatelny wpływ na naszą dietę
i tendencje do tycia-
zostawię ten wątek, pozwólcie, na kiedy indziej.
Reasumując:
wyciągnięta przeze mnie średnia z diet
Atkinsa, Dukana i Montignaca
została potwierdzona dzisiejszym artykułem:
aby schudnąć należy:
- zmniejszyć ilość węglowodanów w diecie
         -wyeliminować węglowodany proste
         - spożywać wyłącznie złożone, pochodzące z produktów pełnoziarnistych
            lub o niskim indeksie glikemicznym, czyli niższym od 50
-zwiększyć ilość białek
-węglowodany spożywać na śniadanie, a w miarę upływu dnia stopniowo je zmniejszać,
oraz wyeliminować w porze kolacji
Dlaczego?
- jeśli spożyjemy posiłek złożony z węglowodanów prostych, np. o wartości 300 kcl,
to nasz organizm zareaguje tak:
w ciągu godziny węglowodany zamienią się w glukozę, 100 kalorii organizm zużyje na bieżące potrzeby, a 200 odłoży jako nadwyżkę w postaci tłuszczu ( glukoza odkłada się w tłuszcz)
- jeśli natomiast posiłek będzie się składał z węglowodanów złożonych, organizm będzie otrzymywał energię stopniowo, co sprawi, że będzie ona zużywana również powoli, i nadwyżki nie powstaną
-gdyby natomiast trawienie odbywało się jeszcze dłużej, to nie tylko energia z pokarmu zostałaby zużyta na bieżące potrzeby, ale organizm musiałby skorzystać z dodatkowych zasobów energetycznych w postaci tłuszczu, aby przeprowadzić ów proces trawienia,
i to dlatego białka są tak korzystne w diecie odchudzającej- ich trawienie jest dłuższe, dla organizmu to cięższa praca, wymagająca większego wkładu energetycznego.
WNIOSKI:
na diecie wysokobiałkowej można jeść więcej, i chudnąć, ponieważ trawienie białek podnosi PPM czyli podstawową przemianę materii.

Pamiętajmy jednak: nadmiar białek szkodzi!
A węglowodany są POTRZEBNE. !!!
Dlatego nigdy nie będę zwolenniczką diety Dukana,
poza uzasadnionymi przypadkami, w których odchudzają się tą dietą
ludzie naprawdę otyli.( otyłość jest większym zagrożeniem dla zdrowia
niż potencjalne zagrożenia diety Dukana ).
Natomiast osoby chcące schudnąć,
o prawidłowym BMI,
mogłyby po prostu zastosować się do powyższych rad:
zwiększyć podaż białek, zrezygnować z węglowodanów prostych na rzecz złożonych, a w ciągu dnia zmniejszać ich ilość aż do momentu eliminacji ( oststni posiłek dnia ),
do tego zażywać więcej ruchu, jeść warzywa i owoce o niskim indeksie glikemicznym,
i powinny schudnąć . I to ZDROWO. Bez konsekwencji dla zdrowia.

Na razie testuję te zasady na sobie.
Posiłki na dziś:
śniadanie I i II:
pół kromki chleba wieloziarnistego,
serek wiejski, pieczywo chrupkie
obiad:
tilapia pieczona 100 g
buraki 200 g
POPOŁUDNIE:
marsz po lesie- 180 minut
( wydatek energetyczny 700 kcl )
- zjadłam trochę jeżyn
Kolacja:
serek wiejski 100 g
EFEKT:
posiłki miały ok 750 kalorii, a ja w ogóle nie czułam głodu.
Widzę, że zwiększenie proporcji białek do węglowodanów
naprawdę powoduje uczucie sytości.
Tak więc to działa w 100 %.
Proporcje były dziś takie:
węglowodany- 63 g
białka - 60
tłuszcze- 30
Do tej pory w mojej diecie przeważały węglowodany,
i jeszcze nie zdarzyło mi się czuć się dobrze najedzoną na 700 kaloriach.
Tak więc coś w tym musi być.

Pozdrawiam Was serdecznie,
mam nadzieję,że mój wywód na coś się przydał.
Buziaki i dobranoc.
ESTHERE



19 sierpnia 2010 , Komentarze (9)

Hello!
Tak jak obiecałam biorę się do "studiowania" założeń diety Atkinsa.
Cel: zrozumienie procesów biochemicznych w organiźmie,
przyczyn tycia i zaburzeń metabolizmu.
Książka pod tym względem jest pasjonującą kopalnią wiedzy.
Dla przypomnienia:
dieta nazywana jest ubogowęglowodanową.
Zakłada bardzo znaczące, choć nie całkowite, wyeliminowanie węglowodanów
w etapie odpowiadającym fazie uderzeniowej diety Dukana,
a potem stopniowe wprowadzanie DOBRYCH węglowodanów
pochodzących np. z pełnych zbóż czy niektórych warzyw.
Nie mam zamiaru stosować tej diety,
ale coraz więcej upewnia mnie o tym,
że nadmiar złych węglowodanów
( biały chleb, mąka, ziemniaki , słodycze )
szkodzi,
i chciałabym je ograniczać.
Chętnie się dowiem,
dlaczego powodują one tycie,
i podzielę się z Wami tym,
co uda mi się odkryć i zrozumieć.
Pozdrawiam serdecznie.
ESTHERE


19 sierpnia 2010 , Komentarze (7)

Kochani!
 Rozpisałam się o wnioskach na temat sensowności powyższych diet!
Ech....I wszystko zniknęło!
WSZYSTKO!
Dlatego w mega  skrócie:
Pan Dukan, Atkins i Montignac zgadzają się
że węglowodany są złe,
jednak najbardziej radykalny jest pan Dukan,
eliminując je wraz z tłuszczem całkowicie w I fazie.
Pan Atkins jest tego samego zdania-
to węglowodany powodują tycie,
ale NIE TŁUSZCZ.
 Dlatego jego dieta jest dietą proteinowo- tłuszczową.
I oto jemy na niej wszystko, do woli, z ograniczeniem do
 30 g węglowodanów dziennie i chudniemy.
( Sprawdzone na siostrze- 3 kg w 2 tygodnie ).
Natomiast najmniej radykalny ( i dobrze! ) jest pan Montignac:
złe są tylko węglowodany proste, a złożone ( z produktów pełnoziarnistych ),
są dobre. Można jeść wszystko, oprócz złych węglowodanów, uważając jedynie na indeks glikemiczny.
WNIOSKI dla mnie:
rozumiem teraz ideę rezygnacji z kolacji węglowodanowej.
Węglowodany zamieniają się w glukozę, a glukoza,
o ile organizm nie wydatkuje natychmiast nagromadzonej energii,
odkłada się w tłuszcz.
Rozumiem też dlaczego przytyłam:
z miłości do pierogów, kopytek, smażonych ziemniaków i makaronów
- wszystko to chętnie na kolację po 22.00 ( o, zgrozo! ).
Dlatego żegnajcie węglowodanki proste!
Szkodzicie mi i nie lubię Was. :)
Co do węglowodanów w ogóle,
to są POTRZEBNE dla różnych procesów życiowych i nie zamierzam
 ich eliminować całkowicie. Natomiast białko w nadmiarze SZKODZI-
kwasicą ketonową, odkładaniem się złogów w nerkach, uszkodzeniem wątroby.
( pomyślcie o Eskimosach, którzy wcinają głównie białko- szybko się starzeją!!!
W wieku 30 lat wyglądają na dziadków ! )
Jednak zamiana ostatniego posiłku na białkowy to dobry pomysł,
i tego się trzymam, bo do trawienia białek potrzeba więcej energii,
i mam gwarancję,że nic mi się nie odłoży nocą w postaci tłuszczyku.

Innym pomysłem jest natomiast wykorzystanie
jakiś zasad z diet niełączenia.
Dobrze by było nie łączyć np. węglowodanów z białkiem.
Czytałam,że ludzie, którzy trzymają się zasad niełączenia
chudną jedząc wszystko.
Dlatego dla zdrowia i dla efektu chudnięcia
postanawiam wykorzystać niektóre zasady.
Czyli:
-żegnam węglowodany proste
-kolacja proteinowa
-niełączenie węglowodanów z białkiem ( na początek )
-więcej ruchu
Poza tym:
ważyłam się dziś!
Nie weim, czy wierzyć mojej wadze,
bo ona czasem wariuje.
Tak czy owak,
pokazała dziś SPADEK!
64.4 czyli nowa najniższa.
Nie wiem jednak, czy się cieszyć.
To chyba woda.
Wczoraj pływalnia na mnie tak podziałała,
jak zawsze zresztą-
że byłam w toalecie 4 razy.
A ogólnie w ciągu dnia to pewnie z 8.
Wzięłam sobie do serca radę gejshy
żeby więcej pić,
no i piję!
Przynajmniej jest gwarancja,
że mój organizm nie będzie magazynował wody
ze strachu przed zmniejszeniem zasobów,
jak u jakiegoś dromadera. :)

Kochani!
Wstałam dopiero o 10,
więc zbieram się do czegokolwiek,
a tymczasem pa wszystkim!
Dzięki za wsparcie, dobre rady
i Wasze serce!
Buziaki.
ESTHERE