O mnie

Próbuję przezwyciężyc swoje lenistwo i zacząć żyć aktywnie, w pełnym tego słowa znaczeniu. Mam nadzieję ze mi się uda. Chcę być szczupła jak kiedyś, źle się czuję z moim obecnym tłuszczem na brzuchu i udach.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 23076
Komentarzy: 593
Założony: 15 sierpnia 2010
Ostatni wpis: 15 listopada 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Anika0810

kobieta, 48 lat, Pod Lasem

167 cm, 61.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: doprowadzić się do porządku

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 października 2010 , Komentarze (4)

Hej kochane. dzisiaj dzień ważenia. jestem tuż tuz przed @. Powiedzmy, że osiągnęłam cel. Ratuje mnie jazda na rowerku. Po tygodniowej przerwie jeżdze co drugi dzien i poprostu centymetry leca w dół jak oszalałe. W oczach widzę jak mi smukleje brzuch i uda. Dlatego zastanawiam sie czy wykupic dalszą część SD diety... Niestety na moim przykładzie widze, że głównym moim problemem był brak ruchu. Dieta nie dała mi takich efektów jak jazda na rowerku bez obciązenia. Robię sobie jednorazowo w czasie godzinnego pedałowania około 24 km, co w efekcie dalo mi juz przejechanych ponad 250 km ( w jakies 3 tygodnie). Staram się trzymac planu posiłków ale nie ukrywam, że nie zawsze mi to wychodzi. Ostatnio brak apetytu spowodował ze jadłam to na co mam ochotę. Dietetycznie, bez słodyczy ale zupełnie niezgodnie z planem vitakijkowym.

Cóż... pogoda nie nastraja optymistycznie ale trzeba się zabrac za cos konstruktywnego ( w pracy jestem ;))

Pozdrawiam wszystkie życzliwe mi duszyczki :))

12 października 2010 , Komentarze (2)

Hej dziewczyny.

Mgla za oknem, że aż strach.

Przepraszam, że podczytuję Wasze pamietniki i nie odpisuję. Cos mi sie komp zawiesza jak klikam "napisz komentarz". Nie wiem co się dzieje.

U mnie dietowo... hmmm jem raczej minimalistycznie, obawiam sie ze za mało, ale nie mam w dalszym ciągu apetytu. Nie rozumiem dlaczego. Plan Vitalii na razie poszedł w odstawkę i jadam tylko to na co mam ochotę, żeby wogóle cos jeśc. Pierwszy raz w zyciu tak mi się zdarzyło. Męczą mnie okropne wzdęcia i posiłkuję sie Espumisanem, bo nie pomagają ani suszone sliwki ani kefir ani nic co by ulzyło moim zmaltretowanym jelitom.

W niedziele po prawie tygodniowej przerwie wsiadłam na rowerek. Byłam taka slaba, że nie mogłam wcześniej jeżdzic. Zrobiłam rekreacyjnie 22 km w godzinę. Wczoraj przerwa, dzisiaj mam zamiar znów jeździc. Wymyśliłam sobie, że może zbyt ostro zaczęłam i organizm się zbuntował, dlatego teraz bede jeździła co 2 dzień. Nie wiem czy to dobry pomysł, czekam na jakies sugestie od was, bo na Was zawsze mozna liczyc:)

Miłego dnia :)

7 października 2010 , Komentarze (4)

Hej kochane:)

I w dół z wagą:) Bardzo się cieszę. Następny kilogram za mną.

Łatwo było. Mam jakiś problem z żołądkiem Nie moge patrzec na jedzenie bo mi się zaraz unosi, do tego trochę sie przeczyscilam więc jest efekt. Nie mam pojęcia dlaczego tak, bo poza tym czuje sie dobrze. Mozna by pomyslec ze może w ciązy jestem hahaha tylko problem w tym ze nie ma takiej opcji:)

dzisiaj jeszcze nic nie jadłam.. jakos nie moge się zmusic. Wiem, ze to niedobrze, ale co mam zrobic?? Wczoraj zjadłam pół porcji płatków z mlekiem i po południu 250 g warzyw duszonych na patelni bez zadnych przypraw... nic innego nie byłam w stanie w siebie wdusic.

Rowerek tez dwa dni w kącie samotnie stoi ale nie mam siły... Moze dzisiaj się uda troche pojeździc

Miłego dnia kochane waleczne kolezanki:))

3 października 2010 , Komentarze (5)

Za wszystkie miłe słowa do mojego wczorajszego wpisu.
Czlowiek zaraz nabiera chęci jak wie, że tak naprawdę gdzies tam są życzliwe dusze, które rozumieją, choć nawet nie znają... Budujące to wszystko Dziękuję

dzisiaj dietkowo jak narazie wzorowo. Godzinny spacerek po lesie zaliczony i wieczorkiem jeszcze poprasuję trochę ciuchów na jutro i rowerek na Tańcu z Gwiazdami :))
Pogoda piękna, nastraja optymistycznie. Damy radę kobietki kochane. Innej opcji nie ma :)
Miłego popoludnia

2 października 2010 , Komentarze (3)

Dziś poległam. chipsy i wono slodkie. Rowerka tez nie będzie...
Był wprawdzie dzien spędzony aktywnie najpierw na sprzątaniu a później na spacerze z dziecmi dobre trzy godziny ale dzien zaliczam do tych na minus

Mam doła jest mi źle jestem samotna i dzisiaj mam wszystko w d... Pewnie jutro będe tego żałowac, w poniedzialek wariowac aby nadrobic strate, ale dzisiaj jest mi wszystko jedno...

30 września 2010 , Komentarze (2)

Osiągnęłam wyznaczoną wage, a nawet o 0,3 wiecej spadło :)))

Miłego dnia

29 września 2010 , Komentarze (2)

Leje juz trzeci dzień bez przerwy. Wczoraj siadłam psychicznie i fizycznie. Miałam trochę spraw niekoniecznie przyjemnych do załatwienia, ze gdy emocje opadły to ja też. Poszłam spac razem z dziećmi. Prasowanie sobie czeka na lepszy czas a i rower samotnie spędził wieczór w kącie... żal mi go, no ale cóż. Dzisiaj go przeprosze:)

Przynajmniej sie wyspałam :))

 

miłego chudnięcia

27 września 2010 , Komentarze (3)

Pisałam rano o tym. Robi sobie ze mną co chce. Normalnie jaja sobie robi.
Rano, gdzie zawsze ma się mniej niz po południu waga oszustka pokazała mi 65,3 kg chociaz wczoraj intensywnie i uczciwie pedałowałam przez godzine... po powrocie z pracy cos mnie tkneło i wlazłam na zbuntowaną... a ona pokazała całe 64,4... w ubiegły czwartek było już 63,2 a w ten czwartek ma być 62,3...
Wychodzi na to, że sama dieta  smacznie dopasowana to za mało dla mnie. Rower to chyba jednak był strzał w dziesiątkę... Moze jednak buntowniczka zacznie spuszczać z tonu i poleci do wymazonych 55 kg??

A poza tym dzień masakryczny. Same niemiłe niespodzianki

27 września 2010 , Skomentuj

Poniedziałek szary i beznadziejny. Jakiś dołowaty taki...

Wczoraj upiekłam pyszna babke i sie nie skusiłam :) Alez jestem dumna.

Pokonałam wczoraj barierę, nabrałam wreszcie troche sił i "popędziłam" na rowerku:) 30,61km, w czasie 68 min, spaliłam 350 kcl. I w nagrodę świeżo wyprane ciasnawe dotąd dżinsy "wlazły" na mój szanowny tyłeczek bez najmniejszego oporu, ach jak mi luźno się dzisiaj siedzi :)))

Waga uparta, nie drgnęła nawet, ale i z nia się w końcu uporam. Ja jestem bardziej uparta niz ona

26 września 2010 , Komentarze (3)

codziennie od środy jeżdżę na rowerku. Stwierdzam, że nie mam wcale kondycji. Nawet bez obciążenia po pół godziny mam dość.
Ale uparta jestem. Małymi kroczkami do przodu. Na wiosnę będę jeździc bez zadyszki dobrą godzinę albo i więcej :)
Pytanie do dziewczyn, które ćwiczą na rowerku: pamiętacie jak zaczynałyście? ile udawało Wam się przejechac km i spalic kalorii?
Waga nie sapda, a nawet podskoczyła. Nie zmieniam jej bo mam nadzieję ze to chwilowe
Udanej niedzieli.
Ależ mam lenia dzisiaj :)