Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 24878
Komentarzy: 169
Założony: 1 listopada 2010
Ostatni wpis: 17 maja 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
black1992

kobieta, 31 lat, Oranjestad

165 cm, 72.30 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: maks 63 kg do końca września. PIĘKNA NA WESELU KUZYNKI 1 października

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 lutego 2011 , Komentarze (2)

Wiem, że moje życie nie jest takie jakie chciałabym aby było, a po burzy nie zawsze od razu wychodzi słońce.

Wiem, że moje marzenia prawdopodobnie nigdy się nie spełnią. Ba! Nawet sama już nie wiem o czym marze.

Wiem, że popełniam miliardy błędów, miliony większych i mniejszych omyłek, tysiące razy skręciłam w złą stronę na ścieżce mojego życia.

Wiem, że nie jestem idealna, że mam swoje wady, jestem leniwa, pyskata, przesadnie wrażliwa. I wiem, że niektórzy zrobili by wszystko aby mnie zmienić.

Wiem, że świat jest zły i, że życie prowadzi tylko do śmierci.

Wiem, że nie wiem czy Bóg istnieje.

Wiem, że, jeśli Bóg istnieje, w żadnym stopniu nie zasłużyłam sobie na niebo.

 

Ale mimo wszystko wciąż jestem optymistką.

Co więcej – szczęśliwą optymistką!

Przecież tylu ludzi ma gorzej ode mnie.

 

Jestem szczęśliwa, bo mam cudowną rodzinę. I wiem, że chociaż czasem wybuchają konflikty na froncie rodzice vs. Paulina, albo Paulina kontra Daria, kiedy przyjdzie co do czego, to właśnie rodzina stanie murem po mojej stronie.

Jestem szczęśliwa, bo jestem zdrowa. Przecież nic cenniejszego od zdrowia nie ma.

Jestem szczęśliwa, bo mam wspaniałych przyjaciół, na których mogę polegać, gdy moje życie staje się smutne i trudne, którzy niekiedy nawet nieświadomie pomagają mi swoją obecnością.

Jestem szczęśliwa, bo mam wkurzającego, kochanego i kochającego psa.

Jestem szczęśliwa, bo mogę się uczyć, w końcu tak wielu ludziom na tym świecie ten przywilej nie jest dany.

Jestem szczęśliwa, bo mieszkam w Polsce. Tak, właśnie z tego powodu jestem szczęśliwa. Kocham nasz kraj i jest mi tu dobrze – chociaż jest drogo, zarabia się mało, bywa ciężko, a politycy czasami są apodyktyczni i śmieszni.

Jestem szczęśliwa, bo mogę być sobą.

Jestem szczęśliwa, bo wiem ile jestem warta.

Jestem szczęśliwa, bo codziennie mogę liczyć na lepsze jutro.

Jestem szczęśliwa, bo czuję, że gdybym się spięła mogę wszystko.

Jestem szczęśliwa, bo mam wszystko co mi do szczęścia potrzebne.

Jestem szczęśliwa, bo mogę próbować spełniać swoje marzenia.

Jestem szczęśliwa, bo czasem cierpię – cierpienia pomagają dostrzegać nam szczęście w najmniejszych rzeczach.

Jestem szczęśliwa, bo mam siłę by walczyć.

Jestem szczęśliwa, bo wiem, że jest przynajmniej 10 osób, które mnie kochają. I przynajmniej 100, które ja kocham – miłość zdecydowanie daje szczęście.

Jestem szczęśliwa, bo mogę naprawiać swoje błędy.

Jestem szczęśliwa, bo mam drugą rodzinę, u której przez jakiś czas byłam tylko wolontariuszem, ale z czasem przywiązałam się do nich i to z wzajemnością.

Jestem szczęśliwa, bo wieczorem nie boję się usnąć.

Jestem szczęśliwa, bo mogę spojrzeć sobie w twarz.

Jestem szczęśliwa, bo mam nadzieję, że moi bliscy są szczęśliwi.

17 lutego 2011 , Komentarze (2)

Witam wszystkich. W końcu po długich, długaśnych, pełnych wyrzeczeń miesiącach udało mi się zobaczyć DZIEWIĘĆ z przodu. 25 kilo poszło się je... xD. Jestem z siebie super dumna ;D. Tym bardziej, że osiągnęłam już cel lutowy, a mamy jeszcze do końca miesiąca 13 dni ;). Teraz już niczym nie będę się przejmować. Ani zastojami, ani świrowaniem mojej najlepszej przyjaciółki wagi (tak, tak bo dziś, gdy pokazała to 99,5 kg się zaprzyjaźniłyśmy). Co prawda nadal dałoby się wyciąć ze mnie dwójkę ludzi jakby się ktoś uparł, ale teraz przynajmniej każdy z nich mógłby żyć bez nadwagi, a nie tak jak na początku :)).

Ale nie o tym chciałam dziś napisać. Ostatnio, jak pisałam komentarz w pamiętniku jednej z was, drogie Vitalijki, udało mi się napisać coś, co jest dla dietującej Black1992 wyjątkowo ważne. Otóż... Niesamowicie się zmieniłam. I nie chodzi o te 25 kg nadbagażu, które gdzieś zaginęło. Chodzi o to co dzieje się WE MNIE, gdzieś W ŚRODKU. A ja... Ja stałam się całkowicie innym człowiekiem. Pewniejszym siebie, bardziej otwartym, wesołym, serdecznym, towarzyskim.
Uśmiecham się do ludzi, na których kiedyś bałam się spojrzeć.
Idę wyprostowana ulicą, po której kiedyś przemykałam skulona.
Rozmawiam z osobami, które niegdyś mnie onieśmielały.
Nie uważacie, że to cudowne?
Gdybym wiedziała, iż dieta z zahukanej, smutnej Black, zrobi pewną siebie, uśmiechniętą dziewczynę, niepoznającą samej siebie, już dawno bym się jej oddała.
Dodatkowo zauważyłam, że odkąd schudłam jakieś 15 kg zaczęłam bardziej o siebie dbać. Chcę się podobać, bądź co bądź, również po to się odchudzam (wmawianie wszystkim, że robię to dla zdrowia byłoby niezłą ściemą; w końcu wychodzę z założenia, iż lepiej żyć krótko i intensywnie niż długo i byle jak :D). I w związku z tym zaczęłam stosować maseczki na twarz, odżywki, maski do włosów, zapuściłam paznokcie i nawet zaczęłam się malować (wychodzi mi to różnie, ale ciii...).
Czuję się piękna, choć jestem gruba, mam pryszcze z którymi nieustannie muszę walczyć (mam taki rodzaj skóry niestety), i za duży nos :P, ale wiecie co? To wszystko nieważne :).
Oczywiście i ja mam chwile zwątpienia. Waga stoi w miejscu, a rodzina je na obiad frytki i rybę, które później zagryza ciastkiem z kremem. Mam ochotę rzucić dietę, ale wtedy mówię sobie "3 miesiące poświęceń, tyle sukcesów, a ty chcesz się poddać? żałosne" :)). I daję radę.
Zresztą rekompensatą za to wszystko była mina mojego byłego, którego ostatnio spotkałam na ulicy :3. Rozdziwił buźkę, jak głupi :). Haha xD.

16 lutego 2011 , Skomentuj

Chciałam napisać coś co powali wszystkich siłą przekazu, da kopa do życia, będzie wspaniałym dziełem z przesłaniem? Ale, jak łatwo się domyśleć, nie wyszło :P.

Jest za osiem trzecia.

Dziś odkryłam, że jestem kręglem albo wiolonczelą a nie żadną gruszką xD. :)

Uwielbiam ferie ;3. Mogę w końcu chodzić spać o odpowiedniej porze ;P. Znaczy się o późnej porze :D.

I tak oto wczoraj do trzeciej siedziałam i słuchałam 'Silly Love Songs' Paula McCartneya i Wings'ów ;D po raz milionowy. Ten Walentynowy klimat jakoś tak się mnie trzyma, choć Walentynki spędziłam samotnie sama ;).Oglądałam ?Pamiętniki Wampirów?. Kurde, a mówiłam, że ten serial mnie nie wciągnie.  W ogóle ostatnio zaczęłam dużo seriali oglądać.

Najgłupszym jest chyba ?Glee? ;P. Ale ma swój klimat. Dodatkowo dzięki niemu poznałam dużo fajnych piosenek (w tym wspomniane już Silly Love Songs). Ale chyba dalej na pierwszym miejscu, spośród poznanych w tym serialu utworów, "Baby it's cold outsite" ;D. W wykonaniu Glee Cast bo normalna wersja mi się nie podoba. Podobnie, było w przypadku ?Don?t stop belivin??.

Doszłam do wniosku, że angielskiego toja się najwięcej uczę właśnie przez piosenki xD :D.  Chyba powinnam zacząć słuchać więcej francuskich wykonawców ;D.  Może wtedy nauczyłabym się liczyć do dziesięciu w tym języku ? ;P Chociaż szczerze?Wątpię.

 Pierwsze dwa dni ferii się opieprzałam  pilnie przygotowywałam się do matury :D. Wczoraj byłam na rowerze (od marca planuje w ten sposób dostawać się do szkoły) i przemarzłam tak bardzo, że nawet gorąca kąpiel, krem termoaktywny i kilka godzin pod kołdrą mnie nie rozgrzały ;P. A przecież nawet psa przytuliłam :D. I dalej ZAMARZAM ;P


 Niektórzy ludzie ostatnio pomyśleli sobie, że jestem nagrodą pocieszenia. Co jest dla mnie bardzo przykre.

W sumie byłam BARDZO, BARDZO zaskoczona, gdy zobaczyłam, że P. do mnie napisał.Ostatnio rozmawiałam z nim wtedy, gdy spotkałam go na podwórku i moja Pyśka naskoczyła na niego. Chyba pamięta czasy, gdy był częstym gościem w moim domu.  Właściwie trudno nazwać to rozmową.
On powiedział: "nie słucha cię"; ja odparłam: "w ogóle" xD. I rozeszliśmy się każde w swoją stronę. Jak para całkowicie sobie obcych ludzi, których nigdy nic nie łączyło.
Powiem szczerze, wtedy, gdy już fakt, że nie jesteśmy razem stał się dla mnie jasny i w pełni zrozumiały, pomyślałam: "Mam nadzieję, że jeszcze tego pożałujesz.". Ale w zasadzie chyba wcale nie wierzyłam w możliwość, że coś takiego może mieć miejsce. Przecież podobno się zakochał. Tak na serio i do końca życia.
A teraz pisze mi, że jesteśmy sobie przeznaczeni, że musimy być razem. Na wieść o tym, że kogoś mam (trochę naciągnęłam fakty, ale ciii... chciałam żeby P. się odczepił i uznałam, że to najlepszy sposób) odparł, że muszę z nim zerwać ;/. Ech. Nie rozumiem go. I nie chcę rozumieć. Nie wiem, o co mu chodzi, czego chce? I wolę się nie przekonywać. Nie będę drugim wyborem. Chcę być z kimś, dla kogo będę ?TĄ?, a nie ?tą drugą?. Ave

A w ogóle bardzo podoba mi się teledysk P!NK do piosenki "Fuckin' Perfect". Ma przesłanie.

Świetna jest też piosenka HappySadu "Niema nieba":  szaleni głęboka; o tym, że ludzi mówią o niebie i Bogu, ale postępują tak jakby go nie było.

 

Ostatnio ciągle wpadam w zachwyt z powodu swoich włosów. Jak nigdy ich nie lubiła, tak teraz pokochałam. Kupiłam sobie maskę i odżywkę w Avonie - najlepiej wydane 10 zł od bardzo dawna (kocham promocje i zniżki dla konsultantów). Wpływają na moje kłaki świetnie ? włosy są lekkie, mięciutkie, błyszczące ;D. 

Pozdrawiam
[a waga pokazała dziś 99,8!!! ;D. zeszłam poniżej setki. ale oficjalnie ogłoszę to jutro - w dniu pomiaru]

7 lutego 2011 , Komentarze (2)

Lubię śpiewać, gdy idę ulicą.
Nakładam słuchawki na uszy, puszczam moje ulubione piosenki, których słowa wyryły się już tak dokładnie wewnątrz mojej czaszki, iż chyba nawet za pięćdziesiąt lat nie uda mi się ich zapomnieć i po prostu daję się ponieść.
Bywa, że ludzie dziwnie na mnie patrzą. Jak na jakąś chorą psychicznie.  Nie chcę wyobrażać sobie co o mnie myślą ;). W zasadzie nawet mnie to nie interesuje. To jak postrzegają mnie ludzie nijak ma się do tego, jakim jestem człowiekiem. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie jestem również taka, za jaką samą siebie uważam. Ludzie mają dziwną skłonność do idealizowania swojego własnego obrazu - rozpływania się nad własnymi zaletami i jednoczesnego zapominania o wszelakich wadach. Zdecydowanie nie jestem w tej kwestii wyjątkiem i zdarza mi się, iż nieco poniesie mnie moje ego :P. Ale spokojnie, staram się z tym walczyć ;).
Wracając do mojego śpiewania na ulicy. Ilekroć ktoś spojrzy się na mnie z wyraźną dezaprobatą zastanawiam się dlaczego nasze społeczeństwo napiętnuje przejawy radości :). Dlaczego przez społeczeństwo bardziej akceptowane jest przeklinanie niż podśpiewywanie sobie pod nosem?  Dlaczego nie możemy po prostu zaakceptować tego, że ktoś ma takie małe dziwactwa? Czemu mniej irytuje nas, gdy ktoś dmuchnie nam dymem papierosowym prosto w twarz, niż gdy ktoś sobie nuci stojąc obok nas? I dlaczego tak wielu z nas, choć to lubi, boi dać ponieść się melodii i zaśpiewać choć parę słów razem ze swoim ulubionym piosenkarzem?


[waga pokazała dziś rano 101,7 :P. na paskach jednak nic nie zmieniam do czwartku, czyli mojego dnia pomiaru]


DO FERII ZOSTAŁO 6 DNI {radujmy się}
do matury zostało 86 dni {a ja jestem w "historycznym" lesie. a chciałam zdawać rozszerzoną}

3 lutego 2011 , Komentarze (9)

Schudłam 20 kg. Kiedyś nie myślałam, że to w ogóle jest wykonalne.
Kiedyś nie sądziłam, że kiedykolwiek dam radę. Ale udało się.
Wciąż jestem gruba - co tu ukrywać - ważę ponad sto kilo. Ale jestem o te 20 kilo mniej grubsza. Obrasta mnie o dwadzieścia kilo mniej tłuszczu.
Ostatnio, gdy mówiłam tacie, że nic nie chudnę stwierdził, że kupi 20 kilo smalcu i wrzuci mi je do plecaka żebym zobaczyła o ile ciężej było mi jeszcze 3 miesiące temu :P.
Myślę, że byłby to dość ciekawy eksperyment.

Od poprzedniego tygodnia 1,3 kg mniej. Całkiem nieźle. Choć powiem wam szczerze, że był moment, że nie wierzyłam, iż schudnę choć 70 dag. Waga robiła mi straszne psikusy. Jednego dnia pokazała 104,5 - zaczęłam się cieszyć, ale nie następnego dnia musiała pokazać już  104,9 - więcej niż przed pomiarem tygodniowym!! Wczoraj wieczorem było 104,4.
- Hm... Mogłoby być chociaż 104,2 rano - pomyślałam.
Ale pokazała 103,5 - przestawiałam ją kilka razy i stawałam w różnych pozach bo nie mogłam uwierzyć w to co widzę ;P. Ale zawsze pokazywała 103,5 :). Podejrzewam więc, że po prostu tyle ważę ;P.

Ave!

Do osiągnięcia celu lutowego zostało 3,5 kg

27 stycznia 2011 , Komentarze (3)



Chyba trochę widać, że mnie ubyło :). W sumie pierwsze zdjęcie to waga ok. 108 kg.
Drugie zdecydowanie więcej niż 120 ;-).

27 stycznia 2011 , Komentarze (3)

No więc. Ten  teges. Nie owijając w bawełnę: Schudłam 20 kg. W 3 miesiące. Bez żadnej diety cud. Bez żadnych wspomagaczy. Na diecie 1000 kcal.
A teraz myślę już o kolejnych 20. Pięknie będzie ważyć 84 kg. Dla mnie to będzie jeden z największych sukcesów w moim życiu. Wiem, że niektórzy z taką wagą rozpoczynają dietę. Wiem, że wcale nie będę super-szczupła, gdy będę tyle ważyć. Ale w porównaniu ze 125 kg, które obrastały mnie na początku z wagą 84 kg będę czuć się, jak "Tap madl".

Podsumowanie w zasadzie miałam opublikować w setnym dniu diety, ale 20 kg utraconej wagi to też przełomowa chwila, dlatego niniejszym.
- Dietę rozpoczęłam dnia 29 października 2010 roku.
- Od tego dnia jem ni więcej (czasami mniej) niż 1000 kalorii.
- Zrzuciłam 20,2 kg! :)
- Prócz diety rozpoczęłam wzmożoną aktywność fizyczną:
1) jakoś tak w grudniu zaliczyłam 11 dni A6W
2) zrobiłam około 400 brzuszków przez cały ten okres
3) jeździłam na rowerku treningowym (póki ten się nie zepsuł i ojciec nie wyniósł go do piwnicy)
4) co wtorek na dwie godzinki grzecznie wędruję do szkolnej siłowni; zaliczam godzinkę na orbitku i godzinkę na bieżni;
5) od stycznia "aerobuję" się w domu - turbo jam + turbo fire (obecnie zaliczam 2 tydzień) + aerobik z Jane Fondą (naprawdę fajny. gorąco polecam) + zumba (naprawdę sporadycznie. szczerze mówiąc zumba mnie nudzi. może po prostu mam zły filmik. możecie coś polecić?)
6) kiedy mogę tańczę z siostrą na matach do tańca; do 20 wygranych piosenek; zazwyczaj zajmuje nam to ok. 2 godzin - lepsze niż jakikolwiek aerobik
7) kupiłam sobie twistera i kręcę 30-45 minut dziennie ;)
8) co drugi dzień staram się też rozciągać przy pomocy 0,5 kg hantelków ;)
- Zakupiłam 3 pasy neoprenowe - to chyba całkiem niezła inwestycja.
- Niestety tylko przez pierwszy miesiąc smarowałam się balsamami ujędrniającymi; chyba muszę do tego wrócić, bo nie chcę żeby skóra mi bardzo zwisała po zakończeniu diety.
- Z rozmiaru 56 zeszłam na 48 (ahhh!)

20 stycznia 2011 , Skomentuj

Nie wiem, jak to zrobiłam. Nie wierzyłam, że wytrwam dłużej niż tydzień. Nie wierzyłam, że schudnę. Nie wierzyłam, że sobie poradzę, a koniec końców od 29 października (czyli przez niecałe 3 miesiące) zrzuciłam ponad 18 kilo ;). Mam nadzieję, że do końca stycznia będzie równe 20 ;).

Jakoś jednak mi wychodzi. Ostatnio spadek wagi jest bardzo powolny i tygodniowo tracę 0,3 kg, albo 0,5 kg, ale trudno się dziwić, gdy w każdym tygodniu, od końca grudnia, trafiał się dzień, w którym sobie pofolgowałam xD. Najpierw święta, później sylwester, później moje urodziny :). Było ciężko, ale teraz wracam na dawno wyznaczone tory:
Moje cele (do maja 2011)
- do końca stycznia 2011 -----> 105 kg
- do końca lutego 2011 -----> 100 kg
- do końca marca 2011 -----> 95 kg
- do końca kwietnia 2011 -----> 90 kg
- do końca maja 2011 -----> 87 kg
W maju nie chcę przesadzać z odchudzaniem. To okres matur i naprawdę wolałabym nie zasłabnąć w trakcie ^^. Zwłaszcza, że dojdzie mnóstwo stresów etc ;).
Zresztą ja, gdy już zejdę poniżej setki będę naprawdę szczęśliwym człowiekiem ^^.
Już w drugiej gimnazjum ważyłam ok. 103 kg i od tamtej pory zejść poniżej 100 kg udało mi się tylko po dwutygodniowej głodówce w szpitalu. Ale szybko wróciłam do dawnej wagi i nawet nadrobiłam kilka dodatkowych kilogramów ;) ;p.

Ech... Przed chwilą zrobiłam przegląd szafy i okazało się, że mam więcej rzeczy za dużych niż pasujących ;p. Z jednej strony się cieszę, ale z drugiej... No właśnie ^^.
Ale odłożyłam, te które są za duże zaraz je rozprasuję ładne, zrobię im zdjęcia i wystawię na allegro. Może uda mi się je komuś odsprzedać, a wtedy kupię sobie śliczny, zielony trencz ----> http://allegro.pl/neckermann-zielony-trencz-wyprzedaz-46-48-xxl-i1417016587.html :D

1 stycznia 2011 , Komentarze (7)

Dawno nie pisałam. Ogólnie dawno nie wchodziłam na vitalie
Było mi bardzo wstyd, bo przez święta okropnie się objadłam i waga w trzeci dzień świąt wskazywała dużo więcej niż na pasku.
Postanowiłam, że muszę to zrzucić. Przez 3 dni nie jadłam nic - piłam tylko herbatkę oczyszczającą z inuliną i guaraną oraz wodę. Udało się. W dniu mojego pomiaru waga wskazała 110 kg - 15 kg mniej!
Teraz, a konkretniej wczoraj znowu pojadłam, ale jutro i pojutrze znowu zastosuję moją głodówkę i mam nadzieję, że w czwartek będzie 108 kg.
Możecie mi mówić, że to nie zdrowo, że sobie zaszkodzę, ale na mnie to nie działa i wolałabym żebyście sobie odpuściły ;D. Na pewno nie zagłodzę się na śmierć, a jeśli któregoś razu okaże się, że przez tydzień przytyłam zamiast schudnąć to koniec z odchudzaniem. A wtedy przytyję. Otyłość też jest niezdrowa. Mogę jedynie obiecać, że to prawdopodobnie będzie moja ostatnia głodówka do Wielkanocy ;D. Nie mam problemów z nieobjadaniem się w normalne dni... Tylko święta sprowadzają mnie na złą drogę ;D.

Moje postanowienia noworoczne:

 1. Matura:
                             - język polski na rozszerzeniu minimum 80 %

- historia na rozszerzeniu minimum 70 %

- WOS na rozszerzeniu minimum 80 %

- angielski – żeby chociaż utrzymać te 74 % z próbnej matury 

- matematyka… hm… na co komu matematyka? – minimum 65 %

2. Studia – dostanę się na prawo albo psychologię.

3. Podejmę kurs hiszpańskiego! Zawsze chciałam się uczyć tego języka.

4. Nauczę się grać na gitarze – chociaż jedną piosenkę (wstęp do „Nothing else matters” już umiem, więc mam już solidne podstawy).

5. Przeczytam książki na które nigdy nie mam czasu (w końcu przede mną bardzo długie wakacje!):

1) Jacqueline Carry 'Strzała Kusziela'
2) Stephen King 'Mroczna wieża 1 - Roland' (notabene drugi raz - czytałam kiedyś, ale niewiele pamiętam) i cała reszta „mrocznych wież” xD

3) Stephen King „Sklepik z marzeniami”
4) Nicolas Sparks  'Na zakręcie' (zostało mi do końca jakieś 100 stron)
5) J. K. Rowling Wszystkie 'pottery' (PO RAZ KOLEJNY)
6) J. R. R. Tolkien - wszystkie 'władce pierścieni'
7) Cecelia Ahem 'P.S. Kocham Cię'
8) Jane Austin "Duma i uprzedzenie'
9) Emily Jane Brontë "Wichorowe Wzgórza"
10) Christopher Paolini wszystkie "eragony"

11) Trudi Canavan „The Rogue” (jeśli zdążą to wydać i przetłumaczyć w 2011)

12) Patrick Rothfuss „Imię wiatru” czytałam i… ZAPOMNIAŁAM. Kto to widział żeby z wydaniem drugiej części książki czekać 3 albo 4 lata?

13) Patrick Rothfuss „Strach mędrca” – jeśli w końcu go wydadzą!!! Miał być marzec 2010, później 2011, a teraz już październik 2011 ;p fuck!

14) I ta książka co wygrałyśmy z siostrą w konkursie Potterwoskim, ale nie mogę przypomnieć sobie jej nazwy ^^

15) C.S. Lewis „Opowieści z Narnii” od czwórki w wzwyż

6. Obejrzę następujące filmy:

1) „Leon Zawodowiec”

2) „Dziwny przypadek Benjamina Buttona”

3) „Forrest Gump”

4) „Skazani na Shawshank”

5) „Pulp fiction”

6) „Grees”

7) „Szósty zmysł”

8) „Bękarty wojny”

9) „Milczenie owiec”

10) „Szeregowiec Ryan”

11) „Slumdog. Milioner z ulicy”

12) „Ojciec chrzestny”

13) „Piękny umysł”

14) „Sierociniec”

15) „Osada”

16) „Pachnidło: Historia Mordercy”

17) „Martwy krzyk”

18) „Raport Mniejszości”

19) „Skarb narodów 3” (jeśli zostanie wydany jeszcze w 2011)

20) „Katyń”

21) „Alicja w Krainie Czarów”

22) „Opowieści z Narnii – Książę Kaspian i Podróż Wędrowca”

23) „2012”

24) „Silent Hill”

7. Wrócę do seriali takich jak:

1) „Czarodziejki”

2) „Glee”

3) „Dr. House”

8. Pójdę do teatru i opery – w końcu jedynym musicalem, który oglądałam nie może być dłużej „High School Musical”

9. W wakacje zarobię minimum  4 tysiące.

10. Na komunii Marty będę ważyła maksymalnie 90 kilogramów i założę spódniczkę.

11. Pod koniec roku będę ważyła maksymalnie 70 kilogramów.

12. Nauczę się jeździć na rolkach.