oczyszczanie nerek i tarczycy
Tak jeszcze myślę, że zrobię sobie w najbliższym oczyszczanie nerek i tarczycy. Przydałoby się też zadbać o wątrobę (oj ona to ma ze mną ciężki żywot), ale przeraził mnie "przepis", więc wstrzymam się z tym do nowego roku;)
Oczyszczenie nerek
Wariant a ? Oczyszczenie pietruszką i selerem
1 kg korzenia pietruszki i 1/2 kg korzenia selera umyć, oczyścić i zmielić. Przełożyć do garnka o objętości 4-5 litrów, następnie do otrzymanej mieszanki dodać 1 kg miodu pszczelego i 1 l ostudzonej, gotowanej wody. Postawić garnek na maleńkim ogniu i ciągle mieszając drewnianą łyżką, gotować póki nie zawrze. Następnie przykryć pokrywką i postawić na 3 dni do lodówki. Na czwarty dzień dodać jeszcze 1 1 gotowanej wody, znów podgrzać na maleńkim ogniu do wrzenia, po czym ostudzić i jeszcze ciepły roztwór przecedzić. Otrzymany syrop przelać do butelek i przechowywać w ciemnym miejscu. Używać po 3 łyżki stołowe na 15 minut przed jedzeniem, 2 razy dziennie, dopóki syrop się nie skończy.
Oczyszczenie tarczycy
40 pestek z jabłka drobno pokroić i zalać 100 ml spirytusu. Postawić w ciemne miejsce na 7 dni. Pić 15 minut przed jedzeniem po 7 kropel, rozpuszczając w 20 ml wody. Kurację prowadzić raz na 3 miesiące. Można zamiast pestek z jabłek wziąć 21 pestek z grejpfruta. Odżywkę przygotować w analogiczny sposób.
Tak jeszcze sobie czytam "cały internet"...
...i chyba będę musiała zrobić kompleksowe oczyszczanie organizmu (i zdecydowałam się na metody Michała Tombaka). Zacznę od jelita grubego. Oto plan:
Pierwszy dzień: wypić 2,5 litra kefiru w 6 dozach wraz z sucharkami z czarnego pieczywa (nie spożywać żadnych posiłków).
Drugi dzień: wypić 1,5 do 2 litrów soku z jabłek w 6 dozach wraz z sucharkami z czarnego pieczywa.
Sok powinien być świeżo przygotowany, jabłka powinny być słodkie (nie spożywać żadnych posiłków).
Trzeci dzień: w ciągu dnia jeść tylko sałatki z gotowanych warzyw (buraki, marchew, ziemniaki, można dodać kiszone ogórki, kiszoną kapustę, cebulę, olej roślinny, wraz z sucharkami z czarnego pieczywa).
Stosować dwa razy w miesiącu.
Jutro chyba się wybiorę do jakiegoś supermarketu na większe zakupy, więc zaopatrzę się we wszystkie niezbędne składniki:)
test Dukana i spodenki "odchudzające"
Zrobiłam sobie test Dukana. Swoją drogą to nie za fajne, że nie ma angielskiej wersji tego testu. Na szczęście znam hiszpański, więc google.translate i zrozumiałam wszystko;) W każdym razie wynik testu jest taki, że powinnam ważym nie 49, ale 52,2kg. I gdybym zaczęła dietę jutro mogłaby osiągnąć tą wagę 25.01.2011, czyli za niecałe 2 miesiące! Tylko że w międzyczasie są święta i pierogi z kapustą i grzybami, a ja je tak lubię:P Nie wiem, nie wiem, nie wiem!!!!
A poza tym kupiłam sobie ostatnio spodenki wspomagające odchudzanie. Dzisiaj w nich ćwiczyłam i muszę powiedzieć, że całe nogi i brzuch miałam mokre! Nie za bardzo wierzę w ich magiczną moc wspomagania odchudzania, ale z pewnością są pomocne przy zwalczaniu cellulitu. A mam go trochę;)
Zumba!, więc jednak nie jest aż tak źle z moją
koordynacją ruchową! :D
Byłam dzisiaj na zumbie i o dziwo prawie ze wszystkim sobie radziłam! Co
prawda nie wyglądało to tak jak powinno (powiedzmy, że w moim "tańcu"
brakowało takiego elementu jak seksapil), ale przynajmniej nadążałam za
instruktorką, dużo skakałam i pewnie spaliłam kilka kalorii, a teraz
jestem wykończona. Przed zumbą byłam na standardowym TBC, więc jeśli
chodzi o ćwiczenia dzień jak najbardziej udany
.
Kostka dalej boli. Myślałam, że jak rozruszam to przestanie, ale nic z tego
. W związku z tym jutro sobie odpuszczam ruch. Trochę żałują, bo to byłby mój szósty dzień z rzędu.
Dietka jakoś idzie, choć nie jestem specjalnie z siebie dumna. Zjadłam tylko trzy posiłki - w sumie 810 kcal. A oto moje menu:
Śniadanie: resztka ryżu z warzywami z wczoraj + kawa z mlekiem i słodzikiem (150kcal)
Obiad: kasza jęczmienna w sosie pomidorowo-śmietanowym z kurczakiem, cykorią i cebulą (340kcal)
Kolacja: 2 kromki wasa z białym serem i pomidorem + activia malinowa (320kcal)
mniej mnie coraz :)
Spadek wagi niewielki... ale co mnie cieszy o wiele bardziej, zmniejszyły mi się wszystkie obwody, poza szyją i bicepsem (z jakiś niewyjaśnionych przyczyn w bicepsie mam o 0,5 cm więcej niż ostatnio
). Tak czy siak się cieszę
.
a może dukan?
Tak sobie trochę poczytałam i się zastanawiam, czy by nie zacząć dietki dukana. Najbardziej mi się w niej nie podoba, że jest tak dużo ograniczeń (szczególnie na początku), a ja tak bardzo lubię jeść;).No i alkohol... Ale z drugiej strony - to co najsmaczniejsze, czyli mięsko, rybki i owoce morze jest dozwolone:). Tak czy siak na kilka najbliższych dni mam zaplanowany obiad (z warzywami i węglowodanami), więc mam jeszcze trochę czasu na podjęcie decyzji;).
zmęczenie materiału
Nie wiem czy będę jutro mieć siłę, żeby iść na ćwiczenia
. W sumie w tym tygodniu byłam 5 razy (codziennie poza środą) i czuję, że moje ciało ma lekko dość. Zwłaszcza po dzisiejszej saunie czuję totalną niemoc. Poza tym chyba nadwyrężyłam sobie kostkę na bieżni. Strasznie mnie boli i napuchła. Mam nadzieję, że to nic poważnego. Nie idę póki co do lekarza, może samo przejdzie.
Kalorii dzisiaj było 700, ale czuję, że coś jeszcze zjem
.
Andrzejek nie odchodzę. Miałam iść gdzieś "w miasto", ale dzisiaj pewnie za wstęp trzeba będzie zapłacić jakieś chore pieniądze, a i tak jestem zupełnie bez sił.
salsa, czyli o mojej koordynacji ruchowej, a
raczej jej braku
Poszłam dzisiaj po standardowym aerobicu na salsę... no i po 20 minutach stamtąd wyszłam. Nie potrafiłam powtórzyć nawet najprostszego kroku!!! Chyba jestem jakaś upośledzona psycho-ruchowo
. Co ciekawe miałam kiedyś chłopaka Meksykanina, z którym "tańczyłam" wiele razy i zawsze wydawało mi się, że idzie mi to całkiem znośnie. Jak się okazuje tylko SIĘ WYDAWAŁO
. Poszłam za to na siłownię i znowu spędziłam prawie godzinę na bieżni. W sumie tak sobie myślę, że bieganie nie jest aż tak beznadziejne jak mi się zawsze wydawało, więc może zaopatrzę się w strój do joggingu i zacznę biegać po parku.
Jeśli chodzi o kalorie to było ich dzisiaj niewiele, bo niecałe 600. Jakoś w ogóle nie byłam dzisiaj głodna. Wypiłam za to litr soku pomidorowego na zakwasy, bo jutro idę o 10 na step, a potem na saunę
sąsiedzi, czyli dlaczego społeczeństwo nie lubi
"artystów"
Nosz krew mnie zaleje z tymi ludźmi, którzy mieszkają od paru miesięcy pode mną! To trzech albo czterech chłopaków, którzy studiują na wyższej szkole zawodowej haftowania i tańca góralskiego (a dokładniej to jakaś policealna szkoła aktorska). To że co sobotę robią imprezy mogę zaakceptować. Pod ich drzwiami leżą 4 worki śmieci - ok, przeżyję. Pożyczają od nas różne rzeczy i nie pamiętają, żeby je oddać, więc musimy się upominać - też jakoś to przełknę. Ale, kuźwa, szczytem wszystkiego jest to, że uznali nasze mieszkanie za portiernię!!!! Wczoraj o 2 w nocy zadzwonił domofon z prośbą, żeby otworzyć im drzwi. Mieli tego pecha, że odebrałam ja, a nie moja współlokatorka (bo ona jest o wiele bardziej wyrozumiała i życzliwa niż ja
). Rozmowa była krótka:
- HALO?!
- Dzień dobry, tu sąsiad. Czy mogłaby pani otworzyć drzwi?
- A czy ty, sąsiedzie, wiesz która jest godzina?!!!!!
- ..... Tak, wiem. Przepraszam.
W sumie mogłam to zrobić trochę ostrzej, ale po 3 godzinach ćwiczeń i w środku nocy, tylko na tyle było mnie stać
A tak poza tym piosenka, która zawsze poprawia mi humor
https://www.youtube.com/watch?v=y8rBC6GCUjg&feature=channel
podsumowanie dnia
Dzisiaj jeśli chodzi o kalorie było całkiem dobrze, bo w sumie ich było niecałe 1200. Ale chyba jem za mało warzyw. Poza tym zmusiłam się do pójścia na aerobic... i spędziłam w klubie w sumie ponad 3 godziny - aerobic, potem siłownia (głównie bieżnia), a na koniec dobrego spinning. Teraz jestem totalnie wykończona i nie mam nawet siły przebrać się do spania;)