pasek jak zaklęty
Tak bardzo chciałabym przesunąć pasek do przodu, jednak nie mogę. Moja waga wariuje raz jest 58, a następnego dnia już 59 i tak ciągle. Nie ma więc się czym pochwalić.
bieganie
Właśnie zeszłam z bieżni. Przebiegłam 7,5 km i odpoczywam. Nigdy nie chce mi się zacząć i szukam wymówki aby tylko nie ćwiczyć. Najgorsza jest dla mnie chwila, gdy muszę się przebrać. Może to ze względu na temperaturę. Jak zacznę biec to już jest dobrze, a jak skończę to czuję zaś satysfakcję. Tęsknię trochę za jazdą na rowerze. Muszę jeszcze poczekać aż dzień się bardziej wydłuży.
Podsumowanie tygodnia
Tydzień uważam za udany. Szczególnie się cieszę, że udało mi się pobiegać tyle co zaplanowałam. Miałam tylko jednodniowe przesunięcie z powodu @. Mam dosyć obfite więc przynajmniej 1 dzień muszę dać sobie na wstrzymanie.
Chciałam się wytłumaczyć, że nie biegam tak jak inni na Vitalii po kilkanaście kilometrów. Chodzi mi bardziej o czas biegania, który wynosi ok. godziny. Przeczytałam gdzieś, że aby schudnąć należy biegać raczej wolniej, w takim tempie aby móc spokojnie rozmawiać. Trzymam się więc tej dewizy.
Na wadze odrobinkę mi spadło, ale nie ma się czym chwalić. Jak będzie więcej to przesunę pasek.
znowu nawaliłam
Znowu wczoraj nawaliłam i nic nie pisałam. Strasznie brakuje mi czasu. Z niczym nie mogę się wyrobić, ani w domu, ani w pracy. Dobrze, że chociaż dieta jest utrzymana. Wczoraj też nie pobiegałam, ale dzisiaj już nadrobiłam 65 min za mną.
zmiana paska
Postanowiłam dzisiaj zmienić swój pasek. Po pierwsze zmieniłam kolor, bo nowy rok, nowe oczekiwania, nowe nadzieje, a po drugie (ważniejsze) zmieniłam wagę docelową.
Poniedziałek uważam za udany. Z dietą bardzo się pilnowałam i mam nadzieję, że jutro też wytrwam, no bo czas wrócić do pracy, a tam trochę inny tryb dnia. Jeszcze nie ćwiczyłam, ale zaraz pójdę pobiegać.
zaległości
Miałam umieszczać wpisy codziennie i znowu nawaliłam. Albo zapominam, albo nie mam czasu. Nadrabiał więc wpis z soboty - dzień bardzo udany dietowo, zjedzonych ok. 1200 kcal i godzina biegania. Dzisiaj już było odrobiną gorzej. Dieta utrzymana choć z drobnymi odstępstwami no i nic nie ćwiczyłam, ale to celowe. Postanowiłam w niedzielę odpoczywać od ćwiczeń. Mam nadzieję, że 6 dni w tygodniu w zupełności wystarczy.
sylwester
Nie dodałam wczoraj wpisu, bo nie miałam czasu, więc teraz nadrabiam zaległości. Zgodnie z postanowieniem poszłam wczoraj biegać. Zrobiłam 7,5 km i załatwiłam sobie kolano, nie mogłam cały wieczór ruszać nogą. Dobrze, że nie planowałam żadnej zabawy, bo podpierałabym ściany.
No pobiegałam i na tym się skończyło. Dietę pilnowałam bardzo ładnie do jakiejś 19.00, bo potem poszłam do szwagra na 40-te urodziny i 45 rocznicę ślubu teściów i już nie dało się trzymać diety. Wstałam z ogromnymi wyrzutami sumienia i wzrostem na wadze i tak właśnie rozpoczęłam nowy rok.
i co z tym bieganiem?
Miałam dzisiaj zacząć ponownie bieganie i ćwiczenia i nic z tego nie wyszło. Pół dnia przesiedziałam u lekarza z dziećmi, a wieczorem poszłam do koleżanki. Tak się zasiedziałam, że nie starczyło mi czasu na bieganie. Może jutro będzie lepiej?
nuda
Nie lubię niedzieli. Nic mi się nie chce i wtedy myślę o jedzeniu. Wolę dzień roboczy, bo człowiek ma swój ustalony rytm.
Rano na wadze było 59,6 kg. Dużo, bo dzień przed wigilią w wyniku sensacji żołądkowych było już 58,0. Trzymałam dietę, choć nie chciało mi się ćwiczyć. Postanowiłam, że niedziela będzie dniem bez ćwiczeń (może jakiś spacer albo rower), więc zaczynam jutro.
znowu wracam
Wczoraj minęło trzy lata jak startowałam tutaj z wagą prawie 72 kg. Swój sukces osiągnęłam, ale dalej walczę. Raz jest lepiej, raz jest trochę gorzej - waga trochę skacze, ale staram się nie przekroczyć 60 kg. Do tej pory udawało mi się.
Teraz postawiłam sobie nowy cel. Chciałabym ważyć 55 kg. Daję sobie czas do końca marca. Jest to bardzo dużo czasu, ale waga teraz spada bardzoooo wolno.
Postaram się częściej coś pisać. Dawno już tego nie robiłam, choć regularnie tu zaglądam.
Życzcie mi powodzenia, bo wtedy wzrasta motywacja.