Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Cały mój świat to moja rodzina :) Jestem optymistką,kocham swój ogród. Mam milion pomysłów na minutę ale często brak mi cierpliwości do ich realizacji,niestety... Chcę schudnąć bo...jestem gruba a nie chce taka być :(

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 87745
Komentarzy: 636
Założony: 15 lutego 2011
Ostatni wpis: 30 października 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
anamy

kobieta, 40 lat,

159 cm, 73.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 lutego 2014 , Komentarze (14)

Być może to co piszę  jest głupie, ale nudzi mi się te odchudzanie 
Chciałabym tu i teraz już być chuda, a muszę cierpliwie czekać!
 Jak ja nie lubię czekać!!! 
Idę zaraz spać bo już chce jutro! 
Wybiorę się jutro na zakupy. 
Nakupuje do domu spożywczych i chemii i zahaczę o jakiś ogrodniczy, choć w okolicy to te sklepy są koszmarnie zaopatrzone, a ja wielodoniczki bym chciała i kolorowe marchewki 
 Jakoś powoli zleci do wiosny, a potem ogródkowe sprawy się zaczną to  i zajęcie będę miała i jakoś zleci do lata.
 A w lato to już trochę chudsza będę i zresztą ogródkowe sprawy nadal będą mnie zajmowały, a we wrześniu szkoła i moja mała do 1 klasy pójdzie a synek do zerówki, więc będę latała za książkami/przyborami i sierpień/wrzesień zajmą mi zakupy szkolne, składki itp i zleci mi do połowy jesieni. 
A wtedy będę już miała prawie te wymarzone 53 kg i powiem "ależ mi ten czas zleciał" 
Tak właśnie będzie, tylko muszę jakoś wytrzymać jeszcze te 3-4 tygodnie i nie zwariować, to potem będzie łatwiej.

W biedronce mają być kijki do noding walking i już znajomej powiedziałam, że ma mi kupić jakby się wybierała do marketu jutro. Może jednak ja się wybiorę, choć w sumie wybierałam się w drugą stronę i sama sobie  kupie, bo że chce je to jestem pewna. Szybciej schudnę...

Papatki 

19 lutego 2014 , Komentarze (8)

Witajcie

Wczoraj nie miałam czasu na Vitalię, bo miałam trochę wyjazdów.
Z małą u dentysty byłam bo mi jej jedynka spać nie dawała. Ukruszyła się jej całkiem i korzeń na sztorc sterczy i aż dotyka wargi. Dentysta mnie uspokoił, nie chciał wyrywać, bo mała ledwo usta otworzyła, żeby mógł zajrzeć i kazał ruszać by wypadł jak najszybciej. Wygląda koszmarnie. Żeby nie było, to już od 2lat jeździmy do dentysty i tylko jest coraz gorzej z tą jedynką, no ale mleczak, więc nic nie robią.
Dziś mamy wizytę u logopedy, bo źle wymawiała "ś" O ile małe nie chorują jako tako na przeziębienia itd (to co je ostatnio brało, rozeszło się, choć zapowiadało się poważnie), o tyle jakieś dziwne inne przyplątują się sytuacje, że i tak się nalatam z nimi. Najwięcej z małą. Najpierw psycholog, teraz logopeda.

Chwalę się Wam, że ja dalej na fali!
Dieta nie jest taka ciężka, jak już się pogodziłam z sytuacją i swoim losem.
Trudna chwila była wczoraj, gdy mała przyszła memląc karmelowego cukierka... Ten zapach... mniam... Uwielbiam karmelowe rzeczy! No ledwo się powstrzymałam, by się nie rzucić, a dziecko ma zakaz jedzenia przy mnie słodyczy i częstowania mnie!
Karmel to jest to ze słodyczy co mogłoby mnie skusić. Tylko nie piszcie, że Wy nie lubicie karmelu, bo zwątpię

Ostatnio smak mi się zmienił i zaczęłam pić kawę zbożową - prawdziwą też piję. Nawet nie to, że polubiłam, tylko mam strasznie ochotę ją pić. Może jest w niej coś, czego mi brak...
Ogólnie dalej wypijam minimum 2l dziennie wody +2kawy prawdziwe+ ostatnio zbożową.

Już nie mogę doczekać się niedzieli! Mam nadzieję, że zobaczę "8" , której nie widziałam od dobrych 2lat.Obym się nie rozczarowała. Ostatnio ciągle piszę o odchudzaniu, ale to pomaga mi się pozytywnie nastawiać i nakręcać na dalszą walkę 

Lecę poćwiczyć ostatni raz z małą słówka przed wizytą.

Papatki


17 lutego 2014 , Komentarze (9)

Witam słonecznie

Po kolacji przyszedł taki moment, że zapragnęłam zjeść jeszcze jedną kanapkę, tylko jedną... Głos zdrowego rozsądku zapytał mnie jednak "Anamy, czy Ty jesteś pewna, że skończysz na niej?"
 Ano pewna nie byłam...
Pomyślałam, że jak zjem więcej niż w planach, to uznam, że ten dzień można sobie odpuścić, bo niedziela, bo spadek był... Rozsądek znów przejął władzę " No widzisz, był spadek, a wiesz czemu? Bo nie podjadałaś"
 No właśnie grzeczna byłam cały tydzień, nawet dumna z siebie i zadowolona ze spadku, więc czy warto?
Ano nie warto i z myślą, że nie dam się nabrać samej sobie na te psychologiczne próby namówienie mnie samej do podjadania zrezygnowałam.
Gdzieś wyczytałam, że pierwszy kryzys w diecie przychodzi po 7dniach  mam go za sobą!
 Dziś jestem zadowolona, że nie uległam.
Walczę dalej i jakikolwiek by nie był spadek wagi  choćby najmniejszy, to nie będę się czuła winna, bo nie grzeszę dietetycznie
Wiecie co? Ja tu rządzę! A nie moja wieczna chęć na podjadanie...

Dla motywacji sprawdziłam jaką mam rozmiarówkę i  jaką mogę mieć przy 75kg
Z wymiarów biustu wychodzi 56
Z wymiaru talii (gdzieś tam pod warstwą tłuszczu jest) wychodzi 52
Z wymiaru bioder wychodzi 46

Przy 75kg miałam wymiary biust 48/50
talii 46
bioder 42


Jest różnica, nie? Wymiary z wagi 75kg wzięłam z Vitalii bo zachowały się moje pomiary z tamtego okresu. Jak się uda to w lato będę mogła nosić mniejsze ciuchy. Co  ja piszę... nie jak się uda tylko tak będzie! Z takim wsparciem jakie od Was dostaje to nawet wstyd by mi było znów nawalić, więc nie nawalę. To głupie, ale autentycznie to, że ktoś we mnie wierzy dodaje mi sił. Dziękuję
Papatki

16 lutego 2014 , Komentarze (11)

Witam niedzielnie
Dziś ważenie i mimo opuchnięcia, bo jestem chora i przed @ waga wskazała spadek z 93,5 na 90,8 - kurcze, strasznie się cieszę, bo coś ruszyło! Bo ja się ruszyłam! Zaczęłam walczyć! I będę chuda! O!
Pozytywne nastawienie mi nie mija, z czego ogromnie się cieszę.

Dziś od rana nie mogę znaleźć sobie miejsca, więc upiekliśmy z dziećmi ciasto z jabłkami, oraz rogaliki z dżemem malinowym - malin było w tym roku tyle, że i dżemów i soków zrobiłam i zamroziłam z 2kg.
Nie wiem czy nosi mnie przez chorobę, czy to @.
 W sumie nie mam nawet ochoty jeść,bo gardło boli ale lobię tak sobie popatrzeć na te smakołyki
Zresztą pałaszujące dzieci to również miły widok.
Moja nieszczęsna bombonierka doczekała się ogromnej liczy komentarzy, a nawet dowiedziałam się czegoś o sobie - jestem faktycznie ufoludkiem...( tak, Droga Savelianko, analizując komentarze doszłam do wniosku, że to jednak ja... )
Nie wiem jak można lubić chałwę, niczego gorszego nie jadłam, nie wiem jak można jeść kokosowe rzeczy, smak jak dla mnie przedziwny i nie na plus, orzechy są dla mnie niemieszalne - same są ok.
Skoro jednak większość lubi te smaki ( ) to bombonierka była Vobro - Fiorella. W sumie nazwa ładna.
W sumie dzieci się ucieszyły...
Czemu mi ją kupił? Nie chce wnikać, niech będzie, że mu wcisnęli. Radości nigdy nie potrafiłam udawać, zresztą nie wiem czemu miałabym. Kiedyś dostałam od A bluzkę, jak ją zobaczyłam to oczy mało mi z orbit nie wyszły. Do dziś dnia leży gdzieś upchnięta ani razu nie założona. Sama koronka, do tego błyszcząca, no koszmarek  jak dla mnie... Nie udawałam, że mi się podoba i nigdy więcej takiej nie dostałam :)
Wczoraj była 11rocznica naszego bycia razem, powinien mnie znać lepiej...
Kończę ten temat.

Nie mogę się doczekać chudości! Ja już chcę być szczupła! Niech ten czas szybciej leci, oczywiście dietetycznie ;)

Za tydzień chcę zobaczyć 8 z przodu i niech na każdą okazję bombonierkę Fiorella dostaje jak mi się nie uda! O!

Papatki


15 lutego 2014 , Komentarze (50)

Witam

Jeśli ktoś może dostać poczwórnie nietrafiony prezent to tylko ja!
Nie mogłam uwierzyć "co ja pacze", tym bardziej, że niczego się nie spodziewałam, bo mało walentynkowo u nas ostatnimi czasami.
 
Kilka faktów:
1. jestem na diecie i nie jem słodyczy, bo bym się nie opamiętała i zjadła wszystko co bym miała w zasięgu ręki.
2 - nie lubię niczego co jest z orzechami (mam tak od zawsze, że z czekolady wyłupywałam orzechy i jadłam osobno)
3 - nie lubię niczego co jest z kokosami. Jako dziecko zachęcona reklamami kupiłam bounty - ten baton i do dziś dnia pamiętam jak mi był przykro bo ostatnie pieniążki wydałam na ten baton a był obrzydliwy, a mogłam mieć za to jakieś 4 lody bambino.
4 - nie lubię cappuccino, nigdy nie lubiłam i już.

Ponadto nie lubię chałwy  i tonicu ale nie ma to związku z tym co powyżej.
Jak widzicie wielu rzeczy na liście nielubianych nie ma.

No i co ja dostaje w Walentynki?!
Bombonierkę (punkt 1) z czekoladkami o smaku orzechowym (punkt 2), kokosowym(punkt 3) i capuccino (punkt 4)

Coraz bardziej przekonuje się do myśli, że mój mąż wcale mnie nie zna.

Dietowo ok.
Trzymam się planu i nawet wypijam te 2l wody, nawet czasem więcej.
Jutro rano ważenie, ciekawa jestem co waga powie na ten mój tydzień zmagań. Oby zachęciła do dalszej walki.

Papatki

14 lutego 2014 , Komentarze (5)

Witam Was w kolejny dzień diety - w niedzielę ważenie

Czuje, że brzuch zmalał. Wiem, że woda ale i tak mnie cieszy ta zmiana.
Wczorajszy dzień na plus zaliczam, choć liznęłam masy do biszkoptu, ale siła wyższa, bo ciasto do przedszkola dla synka, na bal, więc spróbować musiałam, żeby wstydu sobie nie narobić.Nie lubię piec ciast ale w sumie wyszło ładne i mam nadzieję, że smaczne. Zrobiłam różowe i ozdobiłam w serduszka z czekolady - wszakże walentynki mamy.

Pije dużo wody i mniej jem i widzę, że autentycznie cera mi się poprawiła, miły skutek uboczny diety.
Ja już dziś wiem, że dzisiejszy dzień również dam radę
Na dworze dalej ponuro, zaczynam mieć ochotę zacząć ćwiczyć. Ot, tak po prostu...

Coś nas zaczyna brać. Było ok a z dnia na dzień katary, kaszel i ogólne rozbicie. Mogłam się domyśleć, że coś mnie bierze, bo już dwie noce zasnąć nie mogę, a ja tak mam przed chorobą. Zaczynam inhalacje, ale nie wiem czy nie za późno, choć objawów wcześniej żadnych nie było 

Jak zaczęłam się odchudzać to poczułam oprócz ekscytacji, że coś zaczynam robić z sobą taki wewnętrzny spokój i myślę o tych swoich kilogramach, jak o niechcianym katarze, który trzeba zwalczyć i już. Już traktuje przynajmniej te 30kg jak nie swoje, są mi zupełnie zbędne i ich już nie chce, odwrotu nie ma

Żegnam się - papatki

13 lutego 2014 , Komentarze (6)

Witam
Dziś nie wychodzę z domu żeby się we mgle nie zgubić
Minęły 4 dni jak się za siebie wzięłam.
Dalej uległa diecie mogę powiedzieć, że pokusy mijają mnie szerokim łukiem.
Nie pozwalam sobie na jakiekolwiek dyspensy bo to jeszcze nie ten moment. Wiem, że bym popłynęła...
Wstaje myśląc o tym, że kolejny dzień dam radę i kładę się wizualizując sobie jak ładnie będę wyglądać gdy już schudnę.
 Kiedyś dawno temu (jak byłam nastolatką) miałam sen, że jestem szczupła i mam włosy związane w kucyk wysoko. Pamiętam, że fajnie było pomyśleć, że tak będę wyglądała w wieku 30lat - na oko tyle we śnie miałam. teraz wiem, że właśnie tak będę wyglądać. Nawet włosy zapuściłam i jeszcze trochę, a mój kucyk będzie taki jak we śnie - a może właśnie do tego czasu (mojego wylaszczenia) włosy zdążą mi na tyle urosnąć ;)
Może to głupie i część z Was nie uwierzy ale na jakiś czas przed spotkaniem "mojej pierwszej miłości" miałam sen w którym mi się ten chłopak przyśnił. Twarzy nie widziałam, ale sylwetka, włosy, a nawet auto miał jak ten ze snu. Co dziwniejsze nazwisko nie do końca zrozumiałam i zapisałam w pamiętniku tak, jak pamiętałam i okazało się, że tylko jedna sylaba była inna.
Co do lutego to jest on najmniej przeze mnie lubianym miesiącem. Wszystko co dobre za mną i ekscytacja tym dobrem mija (święta, nowy rok), człowiek jest znudzony zimą. Niecierpliwie oczekuje wiosny i wyjścia do ogródków. Chcę już siać nasionka ale za wcześnie, choć surfinie już wzeszły a pelargonie się ukorzeniły ładnie. Luty to taki czas oczekiwana dla mnie. Najchętniej bym przespała ten miesiąc. Na szczęście jest najkrótszy...
Luty to także dla mnie najlepszy czas chyba na dietę. W 2011 również w lutym rozpoczęłam walkę o siebie - dokładnie 12.II.
A Wy lubicie ten miesiąc?

12 lutego 2014 , Komentarze (8)

U mnie wiosennie :)
Dieta ok, do tego stopnia, że wczoraj więcej wody wypiłam niż zamierzałam. Doszłam również do wniosku, że z tą wodą to nie głupi pomysł. Dzięki niej nie chce mi się jeść - szok! Brzuch mi trochę jakby się bardziej napięty zrobił, czyli chyba tracę wodę, choć dziwnie to brzmi bo pije jak wielbłąd.
Poddałam się diecie w pełni.
 Dosłownie.
Czuje się jak taki mały piesek, który karcony robi co pan każe. U mnie tym panem jest mój mózg, nie dający dojść do głosu pokusie.
Nawet dziecko po wczorajszym moim zauważeniu, że "mama jest na diecie" przyszło memląc czekoladę gorzką i mówi do mnie "tobie mamusiu nie daje, bo wczoraj mówiłaś, że się odchudzasz" Wsparcie w córce mam, co mnie cieszy bardzo :)
Wieczór był dość ciężki bo spięcie z mężem miałam i odruch był by do lodówki się udać - serio, zupełnie odruchowo zamierzałam się nażreć, ale w mózgu część odpowiedzialna za odchudzanie szybko się zorientowała co jest grane i krótka analiza, że jak odrobinę zjem to popłynę, więc zniechęcona jabłko ponad normę zjadłam.
Doszłam do wniosku, że gdybym ja męża nie miała to bym była chuda...
W końcu przed nim 53kg ważyłam

Żeby nie było, że tylko piszę o tym, że na diecie to wstawiam menu od niedzieli. Wiem jak wielkie są braki, czego za dużo ale chcę utrwalić nawyk 3posiłków dziennie a potem zmodyfikuje i ujmę chleba, dodam warzyw itp. Póki co jem co lubię ale rozsądne ilości i nie podjadam, a to już sukces jak na moje ostatnie poczynania
Nie chcę jeść 5 razy bo łatwiej mi jeść 3 a więcej.
O sporcie póki co tylko myślę, ale chcę dać czas organizmowi na dostosowanie się do NOWEGO

W ogóle to Wam powiem, że załapał jakiś trybik i jestem bardzo nastawiona na sukces, tak bardzo, że aż dziwię się czemu wcześniej nie mogłam tak zwyczajnie przestać żreć, mimo prób. Dziwne stworzenie ze mnie.
Długo nic a nagle bach i wskoczyłam na tory i zamierzam pędzić z odchudzaniem bez zatrzymywania się na przystankach, które kiedyś często u mnie były.
Kurcze od końca 2011 roku waga oscylowała w granicach 92- 96,5kg i myśl, że niedługo będę mniej ważyć niż przez te w sumie 2lata z hakiem sprawia, że czuje MOC

Ależ głuptas ze mnie

Mam małego pieska od tygodnia i sika na potęgę, już nie mam sił do niego. Jak nauczyć go czystości? POMOCY! W grudniu nasz 7letni piesek poszedł w siną dal i nie wrócił. Po opłakaniu go przez całą rodzinę mamy nowego ale wkurza mnie że robi gdzie popadnie. Nie nadążam z nim latać na dwór

No nic, bo się rozpisałam jak szalona dziś, ale to przez tę MOC jaką odczuwam. Dzielę się nią z Wami, łapcie:


11.II.214
śniadanie: jajecznica z 2jaj +kromka chleba
kawa z mlekiem
kawa z 2,5 łyżeczki cukru
obiad: ziemniaki + wątróbka drobiowa+ sos + sałatka z ogórka z cukinią z piwnicy
kolacja: 2 kanapki z szynką i paprykarzem
jabłko
Piecie: 9szkl wody = 2,25l

10.II.2014
śniadanie: 2 kanapki z szynką i almette
kawa z mlekiem
kawa z 2,5 łyżeczki cukru
obiad: zupa szczawiowa z jajem
kolacja: 2 kanapki z paprykarzem i szynką
picie: 8szkl wody =  2l

09.II.2014
śniadanie: kromka chleba+ 2 jaja na twardo+ łyżka sosu z majonezem + kawa zbożowa z mlekiem
- kawa z 2,5 łżeczki cukru
obiad: makaron + leczo z filetem z kurczka
kolacja: kanapka z jajkiem i kanapka z szynką
picie: 4szkl. wody = 1l

Papatki

11 lutego 2014 , Komentarze (7)

Witam promieniście z rana

 Właśnie dzieci do szkoły wysłałam i trochę czasu dla siebie na poranną kawę mam. Ino zrobić mi się nie chce...
Wieczorami internet mi wooolno działa więc raczej z rana będę częściej dopóki nowy limit mi nie wskoczy (dzieci wyczerpały bo odkryły gry - w szkole).

Powiedzcie gdzie ja bym takie wsparcie otrzymała jak nie na Vitalii?
No gdzie ja pytam?
Już chyba znajomi realni, oraz rodzina krzyżyk na moim schudnięciu postawili ale nie Wy! Dziękuję
 Wy wiecie jak to jest zmagać się z samym sobą i swoją pokręconą psychiką. Rozumiecie, że czekolada to nie kakao z całą resztą, ale stwór przebiegły na zgubę naszą wymyślony. Kto zrozumie mnie lepiej niż Wy? Chyba nikt 
Z dumą mogę Wam napisać, że niedziela i poniedziałek wytrzymałam nie rzucając się na jedzenie. Piłam wodę. Dużo wody! Chodziłam przez to jak opęklak ale za to jeść mi się nie chciało.
 Dam radę! Już to wiem i jestem pełna optymizmu!

Śmiało mogę rzec, że jestem na diecie odchudzającej

Czuję moc taką jak trzy lata temu i melduję się gotowa do akcji


Waga startowa z 9.II.2014 - 93.5kg (cały ten czas co mnie nie było na szczęście nie przytyłam więcej)
Waga na 1.IV.2014 - 85kg

Papatki

8 lutego 2014 , Komentarze (9)

Witajcie ponownie

Witam się z Wami kolejny raz po długim czasie. Sama sobie nie wierzę, że uda mi się schudnąć ale ostatni raz postanawiam spróbować.
Mimo długiej przerwy mam nadzieję, że ktoś mnie pamięta. Trudne czasy dla mnie nastały ale nie będę Wam truć. Wracam!
Nie zamierzam planować, zamierzam każdego kolejnego dnia walczyć ze swoją żarłocznością i małymi kroczkami dojść do celu.
 Wiem, że będzie ciężko, bo prawda jet taka, że mam słabą wolę.
 Brak mi chyba motywacji.
 Niby chcę być szczupła i wylaszczona, a z drugiej strony wcale nie jestem pewna czy tego chcę. Jestem na takim etapie, że muszę to zrobić, by udowodnić sobie, że mnie na to stać.
Dopadł mnie dół. Wychodzę jak muszę, w sumie nie chodzę nawet na kawę do koleżanki. I tak już dobry rok. Nie jest to wina tego jak wyglądam, ale przemianę zaczynam właśnie od wagi.
Może bardziej mi się wszystkiego zachce, bądź chociaż zacznie mi się chcieć.
Pierwszy krok poczyniony, wróciłam...
Każdy nawet mały spadek wagi będzie pociągał za sobą następne, oby tylko zacząć i wytrzymać ten wstępny etap.
Podzielcie się pozytywną energią

Papatki