Pamiętnik odchudzania użytkownika:
laauraa

kobieta, 34 lat, Opole

163 cm, 50.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: więcej ćwiczyć! :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 maja 2015 , Komentarze (21)


CZEŚĆ

Poniedziałek, 20:45, pierwszy dzień pracy po majówce. Siedzę wygodnie na kanapie, z pilotem w ręku, psem na kolanach, oglądając marne seriale w telewizji. Siedzę, odpoczywam i zapijam herbatą pyszną kolację, gdy do mojego pokoju wpada sąsiadka krzycząc donośnie: pomocy, pomocy, musisz mi pomóc!! Pies jak leżał tak odskoczył zahaczając przy okazji o moją rękę trzymającą kubek z gorącym płynem. Tym sposobem mogłabym podejść i przybić piątkę, żółwika, wężyka sąsiadce gdyż i ja pomocy potrzebowałam. No ale gość ważniejszy więc szybko ogarniam się i pytam: 

o co chodzi? 

Myśląc sobie: niech to będzie coś ważnego bo straciłam herbatę, mam mokrą bluzkę i trochę piecze!!! Sąsiadka usiadła obok, wzięła dwa głębokie wdechy i po chwili wydusiła dwa złowieszcze słowa: muszę schudnąć


Odpowiadam, a przynajmniej coś w tym stylu tłumacząc zasady zdrowego odżywiania. Przez chwilę czuję się jak Chodakowska, Shaun T., Mel B. w jednym zagrzewając do walki, aktywności fizycznej i lepszego życia. DIETA MOC FITNESS SPORT. 

MOŻESZ POTRAFISZ DASZ RADĘ.
Przejdziemy przez to razem, a efekty będą nieziemskie!!! TAAAAAAK, są chęci, energia i gotowość do działania!!! Ruszamyyyyyy juuuuuuuuuuuuuuuuuż...... wtem z kuchni słychać głos: 

- usmażyłam naleśniki, chodźcie zjeść. 

Rozbiegane oczy, pytające spojrzenie, niepewne pytanie: 

- mogę?
- a jadła pani kolację...?
- i to podwójną!
- więc pani wybór, naleśniki, albo dieta

IDZIECIEEEE? Z SEREM! ZAPRASZAM! głos z kuchni nadal nawołuje. 

- dziękuję, jestem na diecie- odpiera atak sąsiadka... po chwili dodając... - albo zjem jednego! A od jutra ruszamy z odchudzaniem! 

ZNAMY DIETY OD JUTRA ):

A ja wczoraj nie zjadłam, za to dzisiaj na śniadanie naleśniki smakowały lepiej! 



PA! :) :*


3 maja 2015 , Komentarze (7)


CZEŚĆ


Ja przez te majowe dni na zmianę: leżałam, siedziałam gdy jadłam, znowu leżałam i znowu jadłam więc siedziałam, no wczoraj poszłam na spacer, ale po drodze też usiadłam by zjeść. Ale żeby nie było! Nie tylko jadłam, bo jeszcze piłam!

Zestaw leniwego majówkowicza:


+


=

:( :(

NO ALE! Ogarnąć się trzeba porzucając to szlachetne zajęcie lenistwa. Na rower dzisiaj pójdę, na który planuję iść już od dawna, ale co wyjdę na dwór to szybko wracam bo mi po prostu CHŁODNO. Ciepłe dni wracajcie. 

Mam nadzieję, że Wasz weekend był bardziej aktywny od mojego! 

PA PA PA :*


30 kwietnia 2015 , Komentarze (10)


CZEŚĆ

Oznajmię i tu, a co:

NAPISAŁAM MAGISTERKĘ!!! (no prawie!) jeszcze drobne poprawki: spis treści, wstęp, podsumowanie, ale to już nic porównując do pisania samej treści! Z ostatnią stroną i mailem promotora: jest dobrze poczułam się: 

Teraz nie będę wiedziała co robić z wieczorami, porankami, bo w każdej wolnej chwili pisałam :) Dlatego ostatnio częściej piszę, ale na tym portalu. Sorry, będziecie na mnie skazane :)

W klimacie diety jem awokado kilogramami, a mogłabym jeść je tonami. Cały czas mam na nie ochotę, tak mi posmakowało. W każdej formie, na kanapki, do sałatki i samo. 

Takie, takie pyszne!! 

A tu nieawokadowe jakieś moje dwa obiady: 

Gdyż dawno zdjęć jedzenia nie było. 

Jakie plany na majówkę? 
Bo ja bez planów w tym roku. Pogoda nieciekawa i jakoś tak wyszło. Dzisiaj tylko wybieram się na domówkę, a tak poza tym 3 dni wypoczywam, z książką, bo kilka czeka w kolejce do przeczytania. 

Wam życzę bardziej szalonej majówki :)

PA! :*

29 kwietnia 2015 , Komentarze (12)


CZEŚĆ

Zaczęłam pisać o innych sprawach, w sumie mało istotnych, dlatego to co pisałam zapisałam i zachowałam na później, a pod wpływem chwili i tego co ostatnio przeczytałam na tym portalu napiszę o czymś innym.

 

WAGA. Każdy z nas ma jakąś. Każdy z nas wygląda inaczej. Możemy mieć tyle samo cm w udach, a i tak będą się one różnić kształtem. Możemy mieć taki sam wzrost i ważyć tyle samo co koleżanka, nasze sylwetki i tak nie będą identyczne. Nigdy nie będziemy wyglądać jak KTOŚ. Zawsze będziemy SOBĄ. Dlaczego więc ślepo dążymy do wyglądu kogoś? 
Ja też kiedyś uważałam, że gdy osiągnę wagę modelki z wybiegu stanę się inną, lepszą osobą. Myślałam, że będę szczęśliwa, nie byłam. 
Szczęśliwa byłam gdy szłam na pizzę z przyjaciółmi i niczym się nie przejmowałam. Z figurą modelki już na pizzę nie chodziłam, z przyjaciółmi też już nigdzie nie chodziłam co by nie przytyć i nie ominąć przypadkiem żadnego odmierzonego i wyliczonego posiłku. ŻENUJĄCE.  

Czy wygląd naprawdę jest aż tak ważny?? Czy lubimy kogoś za jego kilogramy?? 
Ile razy mi się wydawało, że jeśli tyle schudłam to nie mogę przytyć bo co ludzie pomyślą.. a wiecie co? Ludzie nic nie pomyślą! Ludzie naprawdę mają większe problemy niż kilka kilo na plusie u znajomego. To w naszej głowie te cyferki na wadze przekładają się na samoocenę. Mnie nie obchodzi, że ktoś ma 5 kg za dużo, obchodzi mnie jakim jest człowiekiem.

Niech jedzenie nami nie rządzi! Mogę się przejmować, dołować, smucić bo nie dostałam pracy o jakiej marzyłam, nie zdałam jakiegoś egzaminu, zachorowałam na coś, straciłam kogoś, to są sprawy istotne. A my robimy identyczną tragedię z powodu zjedzenia zbyt wiele, zbyt kalorycznie? Najczęściej mając wagę w normie. 

Nie szkoda życia? Gdybyśmy usłyszeli: umrzesz za tydzień. Nadal byśmy się nienawidzili za napad na jabłko po kolacji? Bo przecież nie wiemy kiedy to nasze życie się skończy. Gdybym miała wyjść dzisiaj z domu i zostać przejechana przez autobus, to nie chciałabym umierać zła na siebie bo wczoraj zjadłam czekoladę.. albo umierać bo wczoraj miałam ochotę na tą czekoladę, a jej nie spróbowałam.. albo umierać bo miałam wczoraj iść na urodziny do koleżanki, ale nie poszłam bo musiałabym zjeść ciasto.. W ogóle nie chciałabym umierać z poczuciem, że przez żarcie zmarnowałam sobie życie! Niech ono się marnuje na cokolwiek innego, ale jedzenie???!! 

W żadnym wypadku nie twierdzę, że odchudzanie jest złe i nie namawiam na jakieś jedzenie ponad miarę. Odchudzanie jest bardzo dobre, o ile mamy z czego się odchudzać. Zmiana nawyków na te zdrowe zawsze wyjdzie nam na dobre. Tylko wszystko w ramach rozsądku. Bo naprawdę łatwo przegiąć. Otyłość i niezdrowo utrzymywana niedowaga naturalne nie są. 

Niech odchudzanie i jedzenie nigdy nie będzie miało pierwszeństwa w życiu. Najpierw rodzina, przyjaciele, pasja i pod to wszystko dopasowanie zdrowego stylu życia. Warto wcześniej zaznaczyć zaufanej osobie, by sprowadziła nas na ziemię gdy zobaczy, że coś jest nie tak. 


Ok, wygadałam się. 


PA :*       

27 kwietnia 2015 , Komentarze (15)

CZEŚĆ

Dziękuję Wam za wczorajsze opinię i w ramach wyjaśnienia jeszcze i odpowiedzi na niektóre komentarze zapraszam na część drugą mojej małej telenoweli. 

Oczywiście, że z nim rozmawiałam!!! Kilka razy i już dawno temu. Jak kończą się rozmowy? Jego płaczem i moimi wyrzutami sumienia. On mnie tak bardzo kocha, tak bardzo się stara, a ja mam pretensję o to, że nie wyjdzie nigdzie z kolegami. Z boku to śmieszne, ale uwierzcie, że po jakimś czasie męczące. Oczywiście, nawet przyznawał mi rację i mówił, że coś zmieni. Ale jak ktoś może w sobie zmienić brak pasji (chociaż sorry, na ten argument odpowiada, że ja jestem jego pasją) albo ambicji na "coś więcej" niż praca za 1000 zł? 29 lat, mieszkanie z mamą, bez perspektyw i pomysłu na siebie. Wczoraj zaproponowałam, że może pojedziemy gdzieś na wakacje, usłyszałam: 

- nie wiem czy zdążę uzbierać kasę, ale jak się uda to hotelem i przejazdem ty się zajmujesz. (No tak, ja chcę jechać więc wszystko spada na mnie, powinnam nam pewnie jeszcze te wakacje postawić.)

A marzy mi się facet, który zorganizuje wszystko, podjedzie samochodem i zabierze mnie w jakieś miejsce. Nie chodzi mi o pieniądze i sponsorowanie wakacji, bo ja zawsze za siebie sama płacę! Chodzi mi o jakąś inicjatywę i ogarnięcie życiowe. 

Wymagam za wiele? sama już nie wiem, może przesadzam... 

26 kwietnia 2015 , Komentarze (6)

CZEŚĆ

Dzisiaj muszę sobie ponarzekać. Będzie o miłości. Wiem, fascynujące. Zaraz będę wylewać swoje żale jak nastolatki na forum oczekujące nie wiadomo czego od anonimowych osób. Tkwię w dziwnym związku z etapami "mam najlepszego chłopaka na świecie" by później przejść do etapu "duszę się w tym związku". 
A on naprawdę jest najlepszy. Nie pali, nie pije, nie imprezuje, z kumplem na piwo wyjdzie raz na kilka miesięcy i wróci przed 22:00, spędzałby ze mną każdą wolną chwilę i jest na każdy mój telefon. Ideał, prawda? A na nieszczęście dla niego mam teraz etap "duszę się". Bo ja jestem zupełnie inna. Nie widzę niczego złego w wyjściu na imprezę, chciałabym spróbować jeszcze wielu rzeczy w życiu, a jest nuda. Każdy nasz wyjazd, wyjście gdzieś to moja inicjatywa. Dopóki nie mieszkamy razem to jest jeszcze ok, ale później? Boję się, że skończę w fartuszku przy kuchni i ciepłych kapciach przed telewizorem w sobotnie popołudnie i będę rozliczana z każdego wyjścia do sąsiadki. Marzę o facecie z ambicjami, który będzie mnie czymś zaskakiwał, inspirował do działania i starania się o wspólny związek. Wcześniej jego zachowanie mniej mi przeszkadzało bo skupiona byłam zupełnie na czymś innym (tak, na odchudzaniu i chorobie). Teraz nudzę się z nim przed telewizorem, a wczoraj gdy zaproponowałam by poszedł ze mną wieczorem do znajomych usłyszałam:

- wiesz, że odkąd zaczęłaś chodzić do tych swoich koleżanek to przytyłaś? 

I zamurowało mnie. Owszem przytyłam, ale się nie roztyłam do nadwagi, a wyszłam z niedowagi! I jestem szczęśliwsza. 

Co dalej? Pewnie jak zwykle nic... 

Kończę i wracam do magisterki. Tyle do napisania, tak mało czasu! 

PA :*

23 kwietnia 2015 , Komentarze (8)


CZEŚĆ :)



No, wiem, znowu trochę nie pisałam. A co u mnie?
Słońce, wiosna, magisterka! To tak w skrócie. A pogoda nie pomaga w pisaniu. 

Dietowo? Bardzo dobrze. Jem zdrowo, ale w granicach rozsądku, od czasu do czasu coś mniej dietetycznego wpadnie. Wczoraj na przykład trzy piwa :/ trzy piwa w środę :/ a tu weekend idzie :/ ale trudno. Obiad był wzorowy dietowy. 

razowy makaron z warzywami i tuńczykiem <3

Sportowo? Zrezygnowałam z fitnessu bo ciepło i można coś porobić na dworze. Na przykład pojechać rowerem do znajomych i wypić trzy piwa :/ rowerem już nie wracałam :)  ale rolki, spacery, bieganie to jest to, oczywiście nie w parze z piwem. 

Wagowo? Nie wiem ile jest, ale spodnie pokazują, że jest tyle co było. I tego się trzymam. Jak pokaże więcej trzy piwa ograniczę do dwóch :) 

Zdrowotnie? Niby lepiej, ale nie do końca. Objawy niedoczynności w pewnym momencie zniknęły, ale nie wiem czy nie wracają bo ostatnio jakoś gorzej się czuję. Byłam też na usg tarczycy i wykryto dwa torbiele. Czekam teraz na wizytę u endokrynologa. 

Co jeszcze? Regularnie się obijam, czyli czytam, oglądam filmy i leżę. 

A aktualnie magisterka woła: dokończ mnie, chociaż jeden rozdział. 

Więc idę :) 

PA :*

11 kwietnia 2015 , Komentarze (20)


CZEŚĆ :)


Wczorajszy dzień taki piękny!!! I pod względem pogody i pod względem wszystkiego! ♥


Jak tak pomyślę, to aż trudno mi uwierzyć w to co działo się ze mną jakieś 2 lata temu.
Może wiecie, może nie wiecie, może wiedzieliście, ale nie pamiętacie, że miałam ED. Chociaż teraz nie jestem pewna ile za stan mojego samopoczucia odpowiadały te zaburzenia, a ile tarczyca, która mogła też być już słabsza. Z resztą jedno z drugim się wiąże i gdybym kiedyś się nie głodziła, zapewne teraz moje hormony pracowałyby tak jak powinny.
Więc jeśli stosujesz niskokaloryczną dietę i co raz mniej rzeczy sprawia ci radość, a jedyne na co czekasz to kolejny posiłek, wiedz, że coś się dzieje i nie jest to nic dobrego! 

Ale do rzeczy, wróćmy do tego co chciałam przekazać. 

Cofnę się wstecz, czasy dawne, mój dzień: 

Budzę się dwie godziny przed wyjściem na uczelnię by przygotować i zjeść śniadanie o ustalonej porze (oczywiście owsianka, dzień w dzień), wkurzam się gdy widzę, że ktoś wyjadł moje ulubione orzechy. Od dwóch dni miałam zaplanowane, że zjem je właśnie dzisiaj, a ktoś mi je bezczelnie zjadł już wczoraj!! Jak mógł! Cały dzień przegrany, bo orzechy... przecież już od wieczora nie mogłam się doczekać... jem bez smaku zła na cały świat. Idę na uczelnię, zła. Myślę co będzie na obiad, przed wyjściem oczywiście zaznaczam rodzince by obiadu mi też nie zjedli. Po zajęciach znajomi spontanicznie chcą iść do kina i jakiejś knajpki. Odmawiam, w końcu w domu czeka na mnie obiad. Ja, mój obiad, cztery ściany. Ale przecież jestem lepsza bo oni pewnie zaszli do Maka, KFC czy jedzą inny syf. Tutaj zakończę bo nie jestem w stanie dalej, głupota moja osiągała największe szczyty. Wstyd. 

Czasy obecne, wczorajszy dzień: 

Budzę się dwie godziny przed wyjściem na uczelnię, ale nie chce mi się jeszcze wstawać, ani jeść. Leżę w łóżku korzystając z ostatnich minut wolnego poranka. Wstaję wypoczęta bardziej niż zwykle. W lodówce czeka na mnie jakaś pasta jajeczna. W sumie mam ochotę, jem z chlebem. Kiedyś bym nie ruszyła, w końcu nie ja robiłam, skąd mam więc wiedzieć jakie mordercze składniki zawiera w środku (???). Jest dobra. Prysznic, kawa i wychodzę. Po zajęciach znajomi spontanicznie proponują piwo w tą piękną pogodę. Idę, mimo pory obiadowej. Jest grill, jest ciepło, idealnie. W drodze do sklepu znajduję 100 zł!!!! Leży sobie na chodniku. Pierwszy raz takie szczęście!!!! Pijemy i jemy za znalezione pieniądze. Kiełbaska nigdy nie była smaczniejsza, mimo tego, że w domu czeka kurczak. Dostaję zaproszenie na imprezę, o której wcześniej już słyszałam i na którą miałam ochotę iść. Na dodatek spotykam znajomą, z którą nie widziałam się milion lat i byłam bardzo ciekawa co u niej. Dostaję kolejne zaproszenie do niej na działkę. Nagle zagaduje do nas grupa biegających ludzi, częstujemy ich tym co zostało z grilla, a oni zapraszają nas na ich treningi. Dzisiaj ruszamy na pierwszy :)

Wracam wieczorem do domu:
-  plus 50zł w kieszeni
- impreza za tydzień
- odnowienie dawnej znajomości
- zawarcie nowych znajomości
- wspaniały humor
- niezjedzony obiad w lodówce

Z tego wszystkiego wskakuję jeszcze w dres i idę pobiegać. Pierś z kurczaka może poczekać, może się nawet zepsuć, najważniejsze żeby mi już więcej nie psuła życia :)

Mogę być nawet grubsza, nieważne, nigdy więcej stanu sprzed dwóch lat. Nie kilogramy się liczą, co mi po nich w samotności. 

Na koniec cytaty, z którym zgadzam się na milion procent:

PA :*

5 kwietnia 2015 , Komentarze (14)


CZEŚĆ

Wielkanoc? 
Jeszcze raz ktoś mi wyśle szczere życzenia prosto z serduszka w postaci gotowego wierszyka, który ani śmieszny, ani mądry to.. to... to... będę go zasypywać przy każdej możliwej okazji najgłupszymi życzeniami jakie tylko znajdę! Nienawidzę takiego czegoś! I rzucam telefonem za każdym razem gdy takie dostaję. 

Ale ja to ogólnie anty- świąteczna jestem. I im jestem starsza, tym bardziej dostrzegam różne absurdy tych dni. Sądzę, że święta powinny mieć przede wszystkim wymiar religijny, najczęściej jest on jednak spożywczy i pokazowy przed rodziną. 

Któregoś pięknego dnia te wolne dni będą dla mnie idealną okazją by wyjechać z Polski i pobyć w innym kraju, najlepiej na innym kontynencie. Tak mi się marzy. 

A zamiast tego zaraz jadę na śniadanie do rodzinki. Nie, to nie jest źle, bardzo ich lubię, ale no klimatu świąt nie czuję. Zasiadania za stołem do wieczora bez ruchu tym bardziej nie. No ale trzeba. Jedzenie, nadchodzę! 

Ty też możesz, ale nie powinieneś :D 



PA! :*

Pocieszcie się z tych świąt za mnie :)

3 kwietnia 2015 , Komentarze (19)

CZEŚĆ

Jakiś czas temu, w sumie dawno, polubiłam na fb profil pewnej blogującej dziewczyny, dość popularnej z tego co mi się wydaje. Opowiadała o Azji i czasami poruszała naprawdę interesujące tematy. Ostatnio wyskoczył mi jej bardzo ciekawy i kontrowersyjny post o tym jak to niby kultura fitness nas okłamuje, bo ona jadła zdrowo, ćwiczyła i nie chudła, a jak tylko przestała ćwiczyć i jadła co chciała, ale odstawiając mięso to i mięśnie jej się pojawiły i waga spadła. 

MAGIA :) 

Więcej tutaj: 

https://www.facebook.com/AzjatyckiCukier/photos/pcb.820987414604597/820985327938139/?type=1&theater

Odważne wnioski. Tylko jakoś ciężko mi te mięśnie u niej dostrzec. 

Ja widzę to tak, po prostu na diecie roślinnej dostarczała mniej kalorii to i schudła. Cała tajemnica. 

A co z tą szatańską branżą fitness? 



Co to w ogóle znaczy "być fit"? 

Czy być fit to jeść 5 posiłków dziennie wrzucając co ładniejsze na instagrama? To ćwiczyć jogę, pilates i biegać wieczorami w modnych ubraniach i w najnowszym modelu butów? Czy regularny trening z Chodakowską jest już "fit" czy to jeszcze nie "fit" bo może bardziej "fit" będzie bieg na bieżni w klubie fitness? Pieczenie własnego chleba, robienie swoich wędlin, serów, jogurtów, słodzenie ksylitolem/ stewią, jedzenie jaglanek, owsianek czy picie koktajli pietruszkowo- szpinakowo- marchewkowo- burakowych fit czy przesadny kit? 

Taki tryb życia staje się modny. I bardzo dobrze, o ile będzie dawał zdrowe efekty. 


JA: 5 posiłków dziennie nie jem bo mi tak nie pasuje, ćwiczę popularne formy fitness typu TBC, ABT, step i uwaga zumbę, którą uwielbiam! Specjalnych ubrań nie mam, zakładam dres i bokserkę. Zainwestowałam w lepsze buty, ale wcale nie najnowszy model. Czy to bieżnia, czy ścieżka w parku biegam gdy mam taką ochotę, albo zamkną mi siłownię (np. w święta :) ) W domu nie ćwiczę bo się ze mnie śmieją :D A w sklepach co zdrowsze wybieram, owsianki uwielbiam, chleba nie piekę, ale mam swoją sprawdzoną piekarnię. 

Pewnie źle robię bo przytyłam i mój tryb życia to winowajca wszystkiego!! Tak, mam winnego! 

Wiem, że kaloryfera na brzuchu na tym nie zbuduję i przydałby mi się porządny trening, ale na razie nie czuję potrzeby by posiadać takie ciało. 

i niech diabelska branża fitness trwa i reklamuje się jak najdłużej, McDonald też się reklamuje, a z dwojga złego lepiej w którą stronę? 

PA :*

Jutro może coś bardziej w klimacie świąt :)