Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Pogodna, ciekawa życia, sympatyczna brunetka, która kolejny raz podejmuje próbę zrzucenia kilku kg. Niestety mam słomiany zapał i ogromna miłościa darzę słodycze:( Mam nadzieję,że tym razem będzie inaczej, a pamiętnik pozwoli mi się zmoblizować.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 36996
Komentarzy: 519
Założony: 2 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 12 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
BlackCashmere714

kobieta, 44 lat, Warszawa

179 cm, 72.40 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Do 15 marca ważyć 72 kg.

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 stycznia 2015 , Komentarze (2)

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej:) Nawet nie sądziłam, że aż tak bardzo stęskniłam się za Warszawą i za własnym mieszkaniem. Mój pobyt w Niemczech nie sprzyjał odchudzaniu, nie ubyło mnie, wróciłam do punktu wyjścia. Nie rozpaczam, ale nie czuję się też najlepiej.Wracałam dziś pociągiem i miałam sporo czasu na przemyślenia.  Doszłam do wniosku, że może z moim odżywianiem nie jest tak tragicznie, ale zdecydowanie za mało się ruszam i jem o późnych porach. Przez rok przytyłam 7kg. Nie chcę kolejnych dodatkowych kg... Jutro zaczyna się nowy miesiąc. Niech to będzie miesiąc, w którym nie będę jeść po godzinie 19.00 i przynajmniej 3 razy w tygodniu poświęcę godzinę na rower stacjonarny. Na bieganie jest dla mnie za zimno, a ,,dywanówek" nie lubię....

19 stycznia 2015 , Komentarze (2)

Ta wstepie przepraszam za brak polskich znakow, ale klawiatura z ktorej obecnie korzystam takowych nie zna. Tak jak w temacie- lenie sie dzis i dobrze mi z tym:) Od soboty jestem u Alrika. Tym razem przyjechal ze mna moj modszy brat, zeby pomoc Alrikowi w przenoszeniu firmy w inne miejsce. Jako, ze mam 2 tygodnie wolnego, zamierzam poswiecic je calkowicie swojej osobie:) Wczoraj przez 5 godzin spacerowalismy po Berlinie, pogoda byla wspaniala, a ja odkrylam nowe zakatki tego miasta. Jestem teraz nawet w stanie stwierdzic, ze Berlin podoba mi sie, co kiedys nie przechodzilo mi przez gardlo.

Jest prawie poludnie, a ja w pizamie, cisza w domu, nigdzie nie musze pedzic, nic robic. Niesamowite, jak takie male rzeczy ciesza:). Korzystajac z tego, ze nikt mi sie nie placze pod nogami, zrobie sobie zaraz domowe spa, a potem dokoncze ksiazke, ktora kupilam sobie ,,na droge" do Berlina. Z racji tego, ze uwielbiam Hugo-Badera, wiedzialam, ze bedzie swietna. Nie myliam sie:) Po tej lekturze patrze na himalaistow innym okiem, nie jak na bande wariatow, ktorzy dla minuty na szczycie gotowi sa stracic zycie, czy chociazby odmrozic konczyny.

Dobrego dnia!:)

10 stycznia 2015 , Komentarze (2)

Jest kolejny  spadek (-0,5kg). Myślę, ze przy w miarę normalnym jedzeniu utrata 2-3 kg będzie dosyć szybka. Później będzie gorzej, zwłaszcza ,ze będę poza domem 2 tygodnie.

Śniadanie zaliczone. Było musli z mlekiem i kubek kawy. Potem planuję kaszę z warzywami, jajka, mix sałat, koktajl truskawkowy. Lodówka pusta, muszę koniecznie wybrać się na zakupy, bo na kolację już nic nie zostało. Poza tym mój drewniany talerz, na którym zwykle leżakują sobie owoce w kuchni, też świeci pustkami.

Wcześniej jednak odwiedzę Dworzec Centralny i ,,Złotą Teresę". Muszę kupić bilety do Berlina, odebrać łańcuszek z naprawy, kupić prezent urodzinowy dla ,,teściowej" i jakiś upominek dla znajomych, którzy zaprosili mnie w niedzielę na kolację.

Generalnie przyszły tydzień zapowiada się dość intensywnie i stresująco. Ale po wczorajszym filmie jedno przychodzi mi do głowy: Ja nie dam rady??Ja??;)

9 stycznia 2015 , Komentarze (1)

Piątek-weekendu początek, a ja już zakopałam się pod kołdrą. Dzień upłynął mi błyskawicznie (jak zwykle zresztą). Do 15.00 praca, potem wybrałam się z koleżanką do kina na  ,,Niezłomnego". Czuję się wypompowana, a przecież dzisiaj pracowałam wyjątkowo krótko...

Żywieniowo nieciekawie. Wstałam zbyt późno, nie zjadłam śniadania, nie miałam też czasu na wyskoczenie  do sklepu i zakup czegoś sensownego. Zjadłam w pracy 2 kawałki sernika, lizaka, ciastko maślane. Po powrocie do domu była zupa-krem z buraka, trochę chrupek, a teraz popijam zieloną herbatę. Raczej już dzisiaj nic nie zjem, bo o dziwo, nie mam apetytu i czuję, ze niebawem zasnę.

Na wadze spadek 0,5 kg.

7 stycznia 2015 , Komentarze (3)

Witam w ten zimowy wieczór:)

Dziś obyło się bez ważenia, bo spieszyłam się do pracy. Tak byłam przejęta powrotem do niej po świątecznej przerwie, że nie mogłam zasnąć do trzeciej i czułam dziwny niepokój. Mimo 3,5godzinnego snu i pracy do 17.00 dzień minął zadziwiająco rześko. Około 7.20 zjadłam 2 kromki razowca z polędwicą i pomidorem. Zabrałam tez do pracy sałatkę z tuńczyka, kuskus i warzyw. Nie miałam jednak czasu, żeby ją zjeść i wróciła ze mną do domu

Po powrocie czekały na mnie ziemniaki, duszone warzywa i kotlet schabowy. Zjadłam oczywiście, bo chłopak się starał i nie chciałam mu robić przykrości. Nawiasem mówiąc, jedzonko smakowało wspaniale. Zjadłam tez jabłko i kilka (chyba 5) ,,kasztanków"). Te ostatnie były zbyteczne, wiem. 

Nie wiem jak Wam, ale mi znacznie łatwiej przestrzegać diety, kiedy jestem sama. Będąc z Alrikiem przytyłam 7 kg. 3 lata związku = 7 nadprogramowych kilogramów. Ojej....

Wieczorem odwiedziłam koleżankę z pracy, która od niedawna jest tez moją sąsiadką. Jest w separacji z mężem i obecnie toczą spór o dzieci. To znaczy to on traktuje dzieci jako kartę przetargową i mimo ustaleń sądowych nie respektuje ich. Wynajął nawet detektywa, który śledził przez 2 miesiące koleżankę. ,,Na gwiazdkę" dostała album ze zdjęciami i opisem sytuacji, które rzekomo ukazują jej niewierność. Myślałam, ze takie rzeczy dzieją się tylko w kiepskich programach. ,,W albumie" znalazłam nawet siebie, kiedy wracałam z koleżanką z pracy jej autem. Bycie śledzonym- dziwne uczucie...

6 stycznia 2015 , Komentarze (1)

I znowu mój ślimak powędrował na początek paska. Co jak co, ale samozaparcia żywieniowego to od dawna u mnie brak. Przez ostatnie 2 tygodnie przybyło mnie prawie 3 kg. Jak tak dalej pójdzie to nigdy nie wrócę do wagi, jaka miałam rok temu (ok.68kg). Niby to kilka kilogramów, ale czasem wydaje mi się to wręcz niemożliwe....:(

Dziś ostatni dzień lenistwa, jutro praca i w miarę normalny tryb życia. Liczę, że to podziała na mnie mobilizująco, bo te ostatnie leniwe dni zaczynały mnie bardzo męczyć. Muszę coś ze sobą zrobić, bo spodnie pękają mi w szwach  na udach (wcale nie przesadzam). Na zakupy w najbliższym czasie się nie wybieram, dzielnie opieram się wszelkim okazjom cenowym w ulubionych butikach, bo oszczędzam. Chcę jak najwięcej zebrać wkładu własnego na wymarzone autko, które zamówiłam sobie pod koniec stycznia. Nie pozostaje mi nic innego, tylko wrócić do poprzedniej wagi.

Ostatnie dni poświęciłam generalnym porządkom. Pozbyłam się sterty niepotrzebnych magazynów i innych dupereli, które zalegały w kątach i gromadziły kurz. Mimo, iż  jestem raczej minimalistką, to zdziwiona byłam ile to nagromadziłam przez ostatnie miesiące.Wpłynęło to na mnie oczyszczająco. Teraz pora zabrać się za robienie porządków we własnym ciele, bo zrobiłam z niego prawdziwy śmietnik.

                                                                                                                                    

6 stycznia 2015 , Komentarze (1)

I znowu mój ślimak powędrował na początek paska. Co jak co, ale samozaparcia żywieniowego to od dawna u mnie brak. Przez ostatnie 2 tygodnie przybyło mnie prawie 3 kg. Jak tak dalej pójdzie to nigdy nie wrócę do wagi, jaka miałam rok temu (ok.68kg). Niby to kilka kilogramów, ale czasem wydaje mi się to wręcz niemożliwe....:(

Dziś ostatni dzień lenistwa, jutro praca i w miarę normalny tryb życia. Liczę, że to podziała na mnie mobilizująco, bo te ostatnie leniwe dni zaczynały mnie bardzo męczyć. Muszę coś ze sobą zrobić, bo spodnie pękają mi w szwach  na udach (wcale nie przesadzam). Na zakupy w najbliższym czasie się nie wybieram, dzielnie opieram się wszelkim okazjom cenowym w ulubionych butikach, bo oszczędzam. Chcę jak najwięcej zebrać wkładu własnego na wymarzone autko, które zamówiłam sobie pod koniec stycznia. Nie pozostaje mi nic innego, tylko wrócić do poprzedniej wagi.

Ostatnie dni poświęciłam generalnym porządkom. Pozbyłam się sterty niepotrzebnych magazynów i innych dupereli, które zalegały w kątach i gromadziły kurz. Mimo, iż  jestem raczej minimalistką, to zdziwiona byłam ile to nagromadziłam przez ostatnie miesiące.Wpłynęło to na mnie oczyszczająco. Teraz pora zabrać się za robienie porządków we własnym ciele, bo zrobiłam z niego prawdziwy śmietnik.

                                                                                                                                    

14 grudnia 2014 , Komentarze (1)

Po moim wczorajszym ,,wstępie" zaczynam działać. Śniadanie wzorowe: koktajl z banana, 2 pomarańczy, mleka, płatków owsianych i otrąb. Wyszło tego 3 szklanki, więc było i na drugie  śniadanie. Na obiad upichciłam zupę -krem z czerwonych buraków. Odkąd zjadłam ją w knajpie, postanowiłam ją odtworzyć i teraz cyklicznie powtarza się w moim menu. Zupa szybka, bardzo prosta, a zachwyca smakiem. Po podrasowaniu (np. serem feta) staje się niemal wykwintna;) Co do podwieczorku, to pewnie będzie to koktajl z grejfruta i pomarańczy, a na kolację zmontuję coś z jajek.

Chwilowo nie mam ochoty na słodycze. Wiem, że to potrwa kilka dni, a powodem jest @. A potem? Kurczę, jak to jest, że mogę nie jeść mięsa w ogóle, ale coś słodkiego mieć muszę. Spróbuję słodkich zamienników: daktyli, rodzynek, migdałów...Może w ten sposób uda mi się ograniczyć to świństwo, chociażby z uwagi na moją cerę, która ostatnio pozostawia wiele do życzenia.

Poza tym ta pogoda mnie dobija. Brakuje mi słońca. Wstaję - jest ciemno, wracam do domu- noc. Czy ktoś zna sposób na jesienno-zimowy brak promieni słonecznych? Z góry uprzedzam, że solarium odpada.

13 grudnia 2014 , Komentarze (2)

Już tak mam, że działam zrywami: albo mam powera i realizuję to, co miałam w zamyśle, albo nic nie posuwa się do przodu... Nie lubię braku systematyczności u siebie...                I znowu minęło sporo czasu od mojego ostatniego wpisu, co nie oznacza, że nie zaglądałam na Vitalię. Czy w tym czasie schudłam? Oczywiście nie. Owszem, mogłabym znowu usprawiedliwiać się nadmiarem pracy, ale prawda jest zupełnie inna: brak mi konsekwencji i tyle. Kiedy czytam pamiętniki Vitalijek, to szczerze im zazdroszczę tego, że idą do przodu. Ja stoję w miejscu lub cofam się. A potem jest ten niesmak...

Dziś rano zważyłam się:72,1.  Chcę coś z tym zrobić głównie dlatego, że większość moich ubrań zrobiła się zwyczajnie ciasna, a na buzi pojawiają się stany zapalne (od nadmiaru słodyczy).

Mój wpis jest chaotyczny, ale inaczej dziś nie potrafię.

31 października 2014 , Komentarze (2)

Obiecałam sobie, że naskrobię cos dopiero wtedy, kiedy moja waga ruszy. Czekałam i czekaałam..Wreszcie jakiś spadek (-0,4kg). I w samą porę, bo już zaczęła mnie ta sytuacja irytować. Najzabawniejsze jest, że waga spadła, kiedy niczego sobie nie żałowałam i zaliczylam nówstwo dietetycznych wpadek. Dziwne to... Tydzień leci za tygodniem, a ja czuję, ze stoję w miejsc. Potrzebuję zmian, ale nawet nie potrafię ich sprecyzować... Byłam dzisiaj na ciekawych badaniach konsumeckich. Temat dotyczył technologii i zmiany jakie one ze sobą niosą. Uświadomiłam sobie jak świat ogromnie zmienił się w ciągu ostatnich 15-20 lat. Kto jeszcze pamięta kasety, dyskietki, komórki-cegły? Ale czy wtedy było az tak źle? Za ciekawie spędzone 2 godziny dostałam 80zł. Szkoda, że takie badania zdarzaja mi się raczej rzadko, bo zawsze jest interesująco. Wiedziona przeogromną ochotą zjdzenia fasolki po bretońsku zakupiłam dziś potrzebne produkty i zabieram się do dzieła:)