Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W związku małżeńskim od 4 lat. Z kilogramami walczę od dłuższego czasu. 23.10.2013 urodził się mój synek Filip, który będzie moją największą motywacją w dążeniu do wyznaczonego celu. Przecież musi mieć super, fit mamusię :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 106862
Komentarzy: 1575
Założony: 3 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 2 kwietnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kikizafryki

kobieta, 38 lat, Poznań

165 cm, 85.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 października 2011 , Komentarze (1)

Dzisiejszego dnia niestety nie mogę zaliczyć do udanych.
W pracy skusiłam się (musiałam!) na babeczkę serową - szef miał imieniny i nie wypadało odmawiać. Wiem, że od jednej babeczki nie utyję, ale mam jakieś dziwne wyrzuty sumienia.
Poza tym kostka. Chodzę normalnie, nie jest opuchnięta, ale jak biegnę to strasznie boli. Mam nadzieję, że to nie jest żadna poważna kontuzja i do jutra mi przejdzie.
Dzisiaj ćwiczenia sobie odpuszczę. Zaraz jadę do stomatologa i już jestem cała w panice. Nie cierpię stomatologa! Fe!
Zapisałam się też na pierwszy zabieg usuwania tatuażu. Idę we wtorek na 17.30. Mam nadzieję, że nie będzie bolało. Z tego co się orientowałam każdy zabieg kosztuje 250 zł - a ja potrzebuję 2 lub 3. Trudno za głupotę młodości trzeba płacić.

Zjedzone:
7.00 2 wafle ryżowe z serkiem wiejskim, pomidorem, plastrem polędwicy sopockiej
11.00 babeczka serowa, cappucino z guaraną
14.00 jogurt naturalny ze zbożami Danone
16.00 serek wiejski light
17.45 wczorajsze spaghetti pieczarkowo-pomidorowe

Wypite:
ponad 2 litry

Ćwiczenia:

Jak dotąd nic, może jak wrócę od stomatologa nabiorę magicznych sił i wskoczę na twister

18 października 2011 , Komentarze (2)

Dziś podczas ćwiczeń coś stało mi się w nogę, a dokładniej w lewą kostkę. Akurat ćwiczyłam zumbę i mnie zabolało. Teraz jest trochę opuchnięta i boli jak stąpam :/ Mam nadzieję, że nic poważnego i do jutra się poprawi.

Zjedzone:
7.00 owsianka z gruszką
11.00 cappucino z guaraną, 2 wafle ryżowe
14.00 jogurt pitny truskawkowy jowi bez cukru i tłuszczu
17.45 spagetti z sosem pieczarkowo-pomidorowym (własna robota)

Wypite:
bardzo dużo

Ćwiczenia:
500 skoków na skakance
30 min zumba
30 przysiadów





17 października 2011 , Komentarze (4)

Na weekend musieliśmy wyjechać - szliśmy na wesele do kuzynki mojego Pią. Było nawet sympatycznie. Bardzo dużo tańczyłam - wręcz nie przepuściłam żadnego tańca. Uwielbiam tańczyć z moim mężem - ma niezwykłe wyczucie rytmu i nie drepta mnie po nogach :) Nawet nie weselu starałam się nie najadać, nie rzucać się na słodkie - udało mi się. W sumie w dwa dni (wesele i poprawiny) zjadłam dwa kawałki ciasta, uniknęłam klusek, frytek, kiełbasy ....  Wypiłam bardzo mało alkoholu, zamiast soków i napojów gazowanych wybrałam wodę i herbatę :)
Wczoraj w nocy w końcu przybyliśmy do Poznania, nie cierpię spać u kogoś (chyba, że u rodziców) - czuję się skrępowana i tak jakoś bezradna.

Dziś też się zważyłam - 73,6 kg - dobrze, że waga nie pokazała więcej. W sumie od trzech dni  się nie wypróżniałam, więc waga chyba trochę oszukana :) Wymiary - bez zmian.

Zjedzone:
9.30 serek wiejski lekki z pomidorem, 2 wasy
14.00 2 wafle ryżowe
16.30 placki ziemniaczane z piekarnika (bez mąki, przepis zaczerpnięty z pamiętnika Koralina1987 )
18.45 troszkę ratatouille (mięso mielone drobiowe, cukinia, papryka, pomidor, bulion warzywny)

Wypite:
ponad 2 litry (woda, kawa, herbata, napój izotoniczny)

Ćwiczenia:
10 serii po 100 skoków na skakance
dywanówki - 30 min


Motywacje:


12 października 2011 , Komentarze (2)

Dziś rano rzuciły mi się  oczy stare, czarne jeansy, niestety nie chodziłam w nich z prostego powodu - nie mogłam się dopiąć (tzn, mogłam, ale jak się dopięłam - nie mogłam oddychać :D), Dziś założyłam je bez problemu - dopięłam się, swobodnie oddychałam, i "nic mi się z boku nie wyciskało!!!". Jestem taka zadowolona. Motywuje mnie to bardziej.
W piątek jadę do mamy, to podrzucę jej dwie pary jeansów do zwężenia. Wezmę też z domu moją czarną niegdyś ulubioną spódniczkę - będzie mnie motywowała do dalszej walki z kilogramami.
A i wymyśliłam sobie jeszcze jedną motywację - jak zobaczę 6 z przodu kupię sobie "małą czarną"
Dziś byłam na pierwszym zabiegu zamykania naczynek - trochę mam czerwoną twarz, ale pani dermatolog powiedziała, że jutro już będzie normalna. W grudniu idę na kolejny zabieg - będziemy zamykać naczynka na brzuchu:)

Zjedzone:
7.00 warzywa na patelnie (zostały z poniedziałku i żal było wyrzucić)
11.00 Cappucino
13.00 banan
16.00 Jabłko
18.00 miseczka zupy kalafiorowo-brukułowej
20.00 dwa wafle ryżowe
Jakoś tak jarsko dzisiaj :)
W pracy do zjedzenia miałam zamiast banana kefir - niestety był zepsuty i "użyczono" mi banana :)

Wypite:
bardzo dużo ( z racji panującej za oknem pogody wypijam hektolitry herbaty, kawy zbożowej i wody z cytryną)

Ćwiczenia:
"rowerek" - 3 serie po 15 razy
100 brzuszków
2 serie po 30 przysiadów
2 serie po 30 razy "wypychanie bioder do przodu"
10 serii po 100 skoków na skakance
15 min twister

A jutro idę sobie zrobić sobie paznokcie ! O tak!

11 października 2011 , Komentarze (5)

Jaka ja jestem zła, wkurzona, zdenerwowana i sama nie wiem na co! Chyba okres się zbliża.
W ogóle ten tydzień jest dla mnie jakiś masakryczny - w pracy połowa ludzi chora, w związku z tym jeszcze większy zamęt. Do domu wracam po 20, jutro po 21, w czwartek po 22, a w piątek jadę do rodziców. Sobota i niedziela na weselu. Luz. Dam radę. Dietę będę trzymać, nie wiem co z ćwiczeniami, bo już nie wyrabiam - wracam do domu to padam na twarz. Nawet poczytać nie mam czasu i ochoty.
Na dodatek ta pogoda - ohyda!

9 października 2011 , Komentarze (4)

Hura!!! Waga dziś pokazała 73,8 kg :D Pięknie. Chociaż po 1 cm spadło tylko w brzuchu, piersiach, biodrach i udzie. Cieszę się tym.

Weekend spędziłam na uczelni. Wczoraj od 8 do 19; dziś od 8 do 18. Na ćwiczenia nie mam siły (zrobię tylko zadanie z mojej grupy wsparcia). Jutro znów do pracy. Nie mogę się doczekać kiedy w końcu się wyśpię, wypocznę, poczytam, zwyczajnie się polenię.
Już niedługo mam nadzieję to nastąpi.

Dzisiejsze ważenie mnie bardzo mobilizuje, widać, że dieta, ćwiczenia nie idą na marne. Mam ochotę dalej to kontynuować, robić coś by osiągnąć mój cel.

A oto ideał kobiety (oprócz mnie oczywiście :):)) wg mojego ślubnego:


8 października 2011 , Skomentuj

Ostatnio na nic nie mam czasu. Wracam późno do domu. Wykonuję swoją serię ćwiczeń, biorę prysznic i idę spać. I tak praktycznie było cały tydzień. Kolejny nie zapowiada się lepiej. Jak co każdej jesieni robię sobie kompleksowe badania, ale o tym później.
Jutro ważenie - ciekawe co waga pokaże.

A teraz zmykam
Trzymajcie kciuki za Jarka Hampela - oby obronił wicemistrza świata w żużlu oczywiście.

4 października 2011 , Komentarze (1)

Jest dobrze.
Jak w niedzielę nie zobaczę mniej na wadze, wymienię wagę.
Przed chwilą skończyłam ćwiczyć i pot ze mnie cieknie. Zaraz wskoczę pod prysznic, a później mężu obiecał masaż. Kocham masaże.
Przeczytałam w jakiejś mądrej gazecie, że fusy z kawy doskonale działają na ciało - pomagają w walce z cellulitem, wygładzają. Z racji tego, że kawę to ja pijam tylko rozpuszczalną namówiłam mamę, żeby od przyszłego tygodnia, jak tato wypije kawę, fusy wrzucała na sitko, suszyła, a później zamykała w pudełeczku - jak w piątek zjawię się  domu wysmaruje się tym cała i dam znać czy działa :)

Zjedzone:
7.00 jajecznica z dwóch jajek z pieczarkami i szpinakiem
11.00 jogurt z musem brzoskwiniowym
14.00 sok pomidorowy (250 ml)
17.45 wczorajszy odgrzewany obiad - makaron ze szpinakiem, pieczarkami, serem feta

Jutro na obiad będzie zupa krem z brokuł (już się gotuje)

Wypite:
kawy Inki, herbaty, wody - wszystkiego ponad 2 litry

Ćwiczenia:
10 serii po 100 skoków na skakance
50 brzuszków
2 serie po 30 ćwiczeń na grzbiet
60 min tańcz i chudnij (pump it up)



3 października 2011 , Komentarze (2)

Czy ja już wspominałam, że nie cierpię poniedziałków? Nie dość, że znowu trzeba się zebrać do pracy, to w poniedziałki jest w niej największy zamęt i bałagan. Szkoda słów!
Wczoraj miałam się ważyć, ale tak spieszyłam się na uczelnie, że po prostu wypadło mi to z głowy.
Dziś weszłam na wagę i załamka - pokazała 75,3 kg. Ja się pytam dlaczego? Ćwiczę - tak, dietę trzymam - tak, piję dużo wody - tak, nie jem słodkiego - tak, to do jasnej anielki co jest?
Dziś postanowiłam jeść 4-5 posiłków o stałych porach (wiem, że w moim przypadku to nie lada wyzwanie, zwłaszcza w pracy) ale postaram się mniej więcej jeść o tej samej porze.
Dziś na obiad miałam zaplanowane placki ziemniaczane wg przepisu
koralina1987  , ale do domu wróciłam później niż zamierzałam (zwiał mi jeden autobus, a kolejny nie przyjechał)m a poza tym mąż namówił mnie na makaron ze szpinakiem, pieczarkami i serem feta. Z racji, że jestem makaroniara i makaron mogę jeść na śniadanie, obiad kolację dałam się namówić. Wyszło mi tego tyle, że jutro na obiad będzie powtórka (chyba, że Pią się przebudzi w nocy i zje jak to ma w zwyczaju). Kiedyś, bym jadła taki makaron do końca, dopóki nie zobaczyłabym dna garnka, na szczęście już umiem się powstrzymać i od stołu odchodzę z lekkim niedosytem.
Mam nadzieję, że ten tydzień będzie lepszy o poprzedniego i waga spadnie. Jedynie co mnie pociesza, to fakt, że zgubiłam centymetry -  udach - 1 cm, w talii 2 cm, w biodrach 2 cm :)

No i mam nową motywację - Jak pozbędę się tych okropnych boczków kupię sobie sexi bieliznę, co tam sexi, bardzo sexi :)

Zjedzone:
7.00 płatki na mleku, kawa z mlekiem
11.15 serek wiejski z ananasem 150 g(kupiłam w Lidlu)
13.30 Cappucino z guaraną
tutaj wielka przerwa, bo oczywiście praca nie pozwoliła mi na posiłek
18.15 makaron (fusili tri colore z z mąki 100 % durum), ze szpinakiem, pieczarkami, jogurtem greckim i serem feta.

Wypite:
ok 2 litrów wody
250 ml herbaty owocowej
250 ml napoju izotonicznego

Ćwiczenia
10 min dywanówki (wymachy, unoszenie bioder, nożyce ...)
100 brzuszków
2 serie po 30 przysiadów
50 x ćwiczenie na ramiona
10 serii po 100 soków na skakance (razem 1000 )
40 min zumba :D

Idę na pamiętniki
 

29 września 2011 , Komentarze (4)

Tak wiem, miałam się ważyć zawsze w niedzielę, ale dziś nie wytrzymałam i wlazłam na tę cholerną wagę. I co zobaczyłam. Pstro! Dosłownie. Ani grama mniej nie zobaczyłam. Ja się pytam dlaczego? Bo ćwiczę?, bo trzymam dietę?, bo nie jem słodyczy i śmieciowego żarcia? No przecież oszaleć można. Nie dam się tej wstrętnej wadze i dam z siebie wszystko, żeby w niedzielę było mniej - chociaż troszkę.  Trzymajcie za mnie kciuki.

Zjedzone:
7.00 Omlet z dwóch jajec, połowy pomidora, pieczarek, odrobina papryki, mleko z kawą:)
11.30 Cappucino
15.00 ok. 200 g białego winogrona
18.00 Faszerowana papryka:





Wyszła przepyszna. Polecam!
Przepis: 2 papryki (odcinamy czubek, wycinamy "wnętrzności),
farsz: filet z kurczaka drobno pokrojony, pieczarki, cebulka, czosnek, suszone zioła
Wszystko dusimy :)
Wypełniamy paprykę, przykrywamy odkrojoną częścią wkładamy do piekarnika i pieczemy ok. 20 min.
Enjoy !

Wypite:
Ponad 2 litry wszystkiego

Ćwiczenia:
2 serie po 25x ćwiczeń na ramiona
2 serie po 30 przysiadów
10 serii po 100 skoków na skakance
50 min zumba

Ps. Upiekłam ciasto z nektarynką. Mam nadzieję, że wyszło i będzie bez zakalca. Jutro zaniosę chłopakom z pracy z okazji ich dnia :) Nie zamierzam go nawet spróbować. Mam nadzieję, że wytrwam.
Ps.2 Swojemu ukochanemu kupię piwo i czekoladę :)