Pamiętnik odchudzania użytkownika:
madzialkas

kobieta, 35 lat, P

173 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

Ostatnio stwierdziłam, że po co się odchudzać. Wystarczy, że będę utrzymywać wagę. Tylko, że w ostnich dniach oszalałam i rzuciłam się na jedzenie. Jadłam, jak głupia. Pochłaniam tony jedzenia. W nocy nie mogłam spać z przejedzenia, ale rano następnego dnia powtórka z rozrywki. Brzuch jak balon, ledwo się mogę ruszać, ale czekoladę muszę w siebie wepchnąć. To nie jest normalne.

Tak poza odchudzaniem utknęłam w martwym punkcie. Nie wiem, co ze sobą zrobić. Na studia mnie nie stać, a nawet gdyby to do niczego się nie nadaję, ale nie chcę ciągle pracować na kasie. Od roku w moim żuciu nic się nie zmieniło, tylko praca i siedzenie w domu na kanapie. Nie wiem, co powinnam zrobić, by to zmienić. Inna praca? Niemożliwe, bez znajomości nigdzie mnie nie przyjmą. Wyjechać? Dokąd? Bez znajomosci jezyka sobie nie poradzę. Mam dosyć. Jestem jednym wielkim rozczarowaniem.

31 lipca 2012 , Komentarze (4)

Długo tu nie zaglądałam, ale nie miałam o czym pisać. Bo u mnie tak naprawdę nic się nie dzieje. Schudłam do 66kg. Stwierdzam, że nie ma sensu dalej się odchudzać. Po co? Ciuchy na siebie mogę kupić i to wystarczy. I tak nigdy nie będe wyglądać tak, jakbym chciała. Nie pozbędę się wiszącej skóry, cellulitu, biust magicznie nie zrobi się jędrniejszy, jeśli w ogóle można mówić o jakimkolwiek biuście w moim przypadku. Nie wiem, czy to przez ograniczanie jedzenia, czy braku jakiś witamin, ale nie dość że pojawił mi się na skórze straszny trądzik, to jeszcze włosy mi wypadają.

Doszłam do wniosku, że nie ma sensu się męczyć, starać by dobić do jakieś wymarzonej wagi. Jest, jak jest, Teraz tylko musze uważać, żeby nie przytyć i nie pozowlić na ataki kompulsywnego jedzenia.

Tak ogólnie to przechodzę jakiś kryzys tożsamości. Nie wiem, czego chcę od życia. Obecnie mój dzień wygląda tak: praca - dom, dom - praca. I praca, w której się męczę, na samą myśl robi mi się niedobrze. Nie chcę do końca życia pracować na kasie, ale z drugiej strony czuję, że do niczego się nie nadaję. Studia skończyłam tylko na licencjacie i musiałam iść do pracy, bo kłopoty finansowe. Nawet na zaoczne mnie nie stać. Na samą myśl, że jutro muszę iść do pracy, robi mi się niedobrze. Może dlatego udało mi się schudnąć, bo czasami aż nic nie mogę przełknąć, jak myślę o pracy.

Nie mam żadnych znajomych, żadnego życia prywatnego. Ostatnio widziałam się z koleżanką na początku stycznia. Szmat czasu. Co do niej napiszę, to czekam kilka dni na odpowiedź, czuję się, że się jej narzucam. A na moich urodzinach rodzina mnie zaatakowała, dlaczego jeszcze nikogo nie mam. Bo ta i tamta już przecież wyszła za mąż i ma dzieci. Oni nie rozumieją, że mi ta samotność też przeszkadza, a tymi pytaniami jeszcze bardziej mnie dobijają?

Nawet ostatnio moja mama mi powiedziała, że wpadłam w rutynę, która mnie niszczy. Ale jak mam się z tego uwolnić? Zmienić pracę? Łatwo powiedzieć, gorzej z wykonaniem. Chciałabym się dalej uczyć, iść na kursy językowe. A na to potrzebne pieniądze i czas. A z taką pracą nie mogę nawet liczyć na wolne weekendy.

Życie przecieka mi przez palce, a nawet tego nie zauważam.

Kończę ten wywód. I tak nic mądrego nie napisałam. Może jutro będzie lepiej.

22 maja 2012 , Skomentuj

Jak efektwonie ćwiczyć? 
Muszę zacząć się ruszać, bo tyję w oczach. Chcę postawić na ćwiczenia.
Mam w domu orbitreka i rowerek stacjonarny. Co będzie lepsze?
Czytałam, że trzeba ćwiczyć minimum 30min dziennie, kilka razy w tygodniu, aby zobaczyć jakiekolwiek efekty. Tylko, że ja po 10 mam już dosyć. Ale muszę wymyślić jakiś plan ćwiczeń!
Macie jakieś rady, albo jak to wygląda u Was?

19 maja 2012 , Skomentuj

Dzisiaj dopiero drugi dzień mojej 'diety', a mnie już roznosi. Mam ogromną ochotę na czekolodą, na lody, na coś słodkiego! Miałam beznadziejny dzień w pracy i kiepsku humor. Najchętniej zjadłabym paczkę ptasiego mleczka na pocieszenie. A potem znowu będę beczeć, że jestem brzydka i gruba. Błędne koło. Ech...

18 maja 2012 , Komentarze (1)

Waga pewnie znowu w granicach 74kg. Brzuch jak balon, wielkie uda. Muszę wziąć się w garść, poraz kolejny. Chciałabym dobić chociaż do tych 65kg, czyli tyle, ile miałam, jak się logowałam na vitalię. Nie wiem, ile mi to może zająć, trzy miesiące? 

Nie będę wydziwiać z żadnymi dietami, zwykłe mż najlepiej się sprawdza, czyli po prostu jeść mniej. Więcej warzyw, cztery posiłki dziennie, więcej płynów, zero słodyczy.

Więcej ruchu, zacznę jeździć rowerem, taki zwykłe wycieczki po mieście powinny coś pomóc, prawda? Do tego dodam hula hop, tylko nie wiem, czy 30min dziennie wystarczy? Do tego brzuszki, zrobiłam dzisiaj rano marne 35, ale codziennie postaram się robić więcej.

Chyba dobry plan?


12 maja 2012 , Komentarze (2)

Jestem załamana, od trzech tygodni odżywiam się wzorowo. Jem cztery posiłki dziennie, więcej warzyw, żadnych słodyczy, nawet trochę jeździłam rowerem. A waga nie chce spadać. Czuję się zrezygnowana. Czy ja robię coś źle? Dlaczego nie mogę schudnąć? Wczoraj miałam takiego doła, że objadłam się czekoladą i lodami. No kurde.
Te moje fałdki na brzuchu doprowadzą mnie do szaleństwa, nie mogę się uch pozbyć. Męczę się i nic to nie daje.

20 kwietnia 2012 , Komentarze (1)

Od poniedziałku staram się nie szaleć z jedzeniem, zaczął się piąty dzień bez słodkiego, chociaż mnie roznosi. Na wadze 74kg, kiedy ja przytyłam te 10kg? :( Ostatnio koleżanka, która mnie jakiś czas nie widziała powiedziała, że strasznie przytyłam. Zrobiło mi się przykro, no ale ma przecież rację. Chyba się łudziłam, że jednak tak tego nie widać i żarłam na potęgę. 

Ile mi czasu zajmie schudnięcie? A zresztą po tygodniu znowu wszystko szlag trafi. Przecież nie może tak być. Chodzę tylko w jednych spodniach, bo w inne sie nie mieszczę, a nawet te są przyciasne i jeden szeroki sweter. Nie chcę sobie kupowac nowych ciuchów, bo ciągle mam nadzieję, że schudnę, a nawet i tak nie mam kasy na takie wydatki.

Jestem na siebie zła, że tak się zaniedbałam. Muszę coś zmienić, sama nie wiem, może więcej ruchu, inne jedzenie, cokolwiek, bo jak tak dalej pójdzie pod koniec maja bedę wazyć 80kg, a tyle wazyłam jakieś trzy lata temu i nie chcę do tego wracać. Ale na razie nie mam pomysłu, co ze sobą zrobić.

11 kwietnia 2012 , Komentarze (1)

porazka, waze 76kg! Caly czas tyje, codziennie sobie mowie, ze od dzisiaj sie poprawiam bla bla, a przykladowo dzisiaj na sniadanie zjadlam sloik nutelli, nie wspominajac o reszcie dnia. Okropnie sie czuje, juz nawet nie mam w co sie ubrac bo wszystko za male, najchetniej nie wychodzilabym z domu. Ostatnio w nocy nie moglam spac z przejedzenia i sobie mowilam nigdy wiecej, a potem i tak sie nazarlam, to silniejsze ode mnie. Wiosna i ida coraz cieplejsze dni - mialam schudnac ladnie wygladac, a jest zupelnie odwrotnie. Plakac mi sie chce :-(

(wybaczcie brak polskich znakow, ale mam taka klawiature)

mam nadzieje, ze Wam lepiej idzie z tym odchdzaniem

5 kwietnia 2012 , Komentarze (1)

Ale jestem zdołowana tak od samego rana. Nie mam w co się ubrać, we wszystkim wyglądam tragicznie. Czuję się taka wielka i nieatrakcyjna. Jadę dzisiaj spotkać się z koleżanką i pewnie do kawy zamówię coś słodkiego, albo potem pójdziemy do pizza hut, bo ona uwielbia tam chodzić. Jest chuda jak szczypiorek i może jeść i jeść, a nic po niej nie widać. To niesprawiedliwe. I jeszcze za chwilę Święta, moja silna wola się rozpłynęła. Buuu

2 kwietnia 2012 , Komentarze (2)

Mam za sobą nienajgorszy tydzień pod względem odchudzania. Nie było słodyczy, nie było objadania się. I kręciłam hula hopem, codziennie pół godziny. I nawet brzuszki zaczęłam robić, to znaczy marne 70, bo więcej nie daję rady. Może sobie wmawiam, ale brzuch nie jest już taki wielki, no ale po tygodniu to żadnych rewelacyjnych efektów nie będzie. To raczej siła autosugestii :)

Cel na najbliższy miesiąc to schudnąć 5 kg. Chyba do wykonania, powinno się udać. Z związku z tym:
- więcej ruchu! Zmotywować się i w końcu wybrać się na rower, chociaż pogoda nie sprzyja :(
- ćwiczenia na brzuch, czyli hula hop i chyba zostanę przy zwykłych brzuszkach, bo a6w jakoś mnie nie przekonuje
- trzymać się z daleka od słodyczy. Chociaż teraz Święta i może być trudno. Raczej nie dam rady i skuszę się na sernik, bo uwielbiam.

Poza tym bardziej zadbać o siebie:
- zrobić coś z włosami. Mam strasznie cienkie i zniszczone włosy. Może będę musiała je sporo obciąć? Albo zainwestować w jakieś suplementy, odżywki. Możecie coś polecić?
- ciągle walczę z trądzikiem, te wszystkie kremy od dermatologa niewiele mi pomagają. Może będę musiała zbadać hormony, bo już nie wiem, co na to przekleństwo poradzić.

I jeszcze:
- być bardziej pozytywnie nastawiona i uśmiechać się do ludzi :)