Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Najwyższy czas na zmiany!!!Dosyć sporo zaliczyłam diet... ALE... no właśnie zawsze jest jakieś ale. Brak silnej woli! Wytrzymać dzień to już duży sukces!!!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 55498
Komentarzy: 623
Założony: 7 sierpnia 2011
Ostatni wpis: 27 listopada 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
SunnySkyy

kobieta, 42 lat, -

160 cm, 65.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 września 2018 , Skomentuj

Hehehehhhhhhhh :D:D:D:D:D:D

Bieżnia poskładana, sprawuje się zarąbiście, i wszystko jest w ogóle na wielkie TAK!!!!!

Działam, małymi kroczkami do przodu. Ponieważ przeżyłam już 4 tygodnie bez wagi myślę, że codzienne ważenie się mi przeszło więc następne planuję dopiero w piątek i tego chyba będę się trzymać (puchar). Nawet nie czuję takiej potrzeby, a myślę że bieżnia jeszcze mnie bardziej zmotywuje i mile mnie zaskoczy na wadze.

A moja nowa wielka przyjaźń prezentuje się mniej więcej tak:

A to dzisiejszy trening (puchar):D. Jestem baaardzo zadowolona z siebie, bo chodzenie po bieżni to nie to samo co spacer i myślę, że przynajmniej do pokonania 10 km troszkę mi zejdzie, ale wszystko przede mną.

Tymczasem obiecałam w domu racuchy z jabłkami na obiadek i muszę teraz poszperać w necie aby znaleźć też dla siebie jakieś dietetyczne, hmmm. A może macie jakieś sprawdzone przepisy ????

Miłego dla wszystkich, PaPa

22 września 2018 , Komentarze (4)

Z sanatorium wróciłam tydzień temu. Rewelacji nie ma, ale jestem zadowolona (prócz diagnozy, czekam na kolejne MRI).  2 kg na minusie, nie jest źle zawłaszcza, że jak się okazało - 2 było priorytetem nie tylko moim, ale i innych kuracjuszek. Powiedzmy, że ja swój cel osiągnęłam. A co najważniejsze nie spoczęłam na laurach tylko walczę dalej.Trasy jakie pokonywałam w czasie turnusu wahały się w granicach 10-15 km na dzień i zdając sobie sprawę, że na miejscu jestem troszkę ograniczona czasowo (wróciły codzienne obowiązki) postanowiłam zaszaleć i zrobić sobie prezent wydając przy tym wszystkie moje oszczędności - kupiłam sobie BIEŻNIĘ. Tak!!!!! do tej pory w to nie wieżę. Uwierzę dopiero jak kurier zapuka do mych drzwi i mężuś kochany ją poskłada. Jestem taka podekscytowana i pełna optymizmu, że mam nadzięję, że się zbyt szybko nie wypalę.

A tymczasem rzeczywistość i dziś urodzinki chrześniaka. Myślę, że będzie ok. Trzymajcie kciukasy :)

PaPa

21 sierpnia 2018 , Skomentuj

Tak kochane, wczoraj był mój pierwszy dzień w sanatorium. Miejsce nie jest złe. Jest czysto.Mamy apartament we trójkę. Dosłownie apartament. Pokój sypialniany z salonem (dosyć spore) i łazienka. Wczoraj kupę czasu spędziłam na rejestrowaniu się i na wizycie lekarskiej. Ludzi masa. Wszyscy chcą być zdrowi. Po badaniu lekarskim ....no sporo zleceń, w tym ćwiczenia w basenie, ćwiczenia z fizjoterapeutą. Zobaczymy czy będzie lepiej, bo na wizycie szału nie było :?

Jeżeli chodzi o jedzenie to jest spoko, jak dla mnie prócz wędliny może być. Ale tak to już jest jak podniebienie rozpieściłam szynkami swojej roboty.

Znalazłam wagę :D ciekawe kiedy pierwszy raz skuszę się na nią wejść (bomba)

19 sierpnia 2018 , Komentarze (2)

Dziś waga spadła -0,500. Wczoraj chodzenia nie było zbyt wiele, tak jakoś czas spędziłam na dopakowywaniu walizki i ogarnianiu całej reszty. Nad ranem jadę. Mam ogromną tremę, ale jakoś to przetrwam. Najgorsze są te komentarze dotyczące ośrodka, fizjoterapeutów i w ogóle. Jedni zadowoleni drudzy tak zasypią krytyką, że człowiekowi włosy stają dęba. Ale wiadomo ile ludzi tyle opinii. Ehhhh tylko, że ja się wszystkim przejmuję.

Po obiadku na szybkie chodzenie, bo córa umówiła się z koleżanką na pieczenie ciasteczek. Upał niesamowity, nie wiem jak wytrzymamy w tym domu przy nagrzanym piekarniku zwłaszcza, że na obiad już go grzeję bo kurczaczek pieczony będzie (kurczak). A za mną już ugotowany i zawekowany rosołek (tak, by mieli na jakiś czas na szybkie zupki), i fasolka po bretońsku, córa bardzo prosiła na jutro (zupa). Mąż mój kochany gotuje i to przepyszne dania, zwykle są to bardziej wykwintne dania typu dziczyzna i takie tam a fasolki chyba nigdy nie robił. Ale pominąwszy temat męża fakt jest taki, że w trakcie gotowania (i po) kilka nadprogramowych łyżek fasolki wszamałam (szloch) i obiad za jakieś dwie godzinki (dziś prędziutko, bo mąż idzie do pracy) a ja już mam pełny brzuch :|.

Niedziela nie handlowa no i na całe szczęście, bo ja cały czas myślę czy wszystko im kupiłam, czy czegoś nie braknie i takie tam. Pewnie jakby były sklepy pootwierane to już połowę towaru niepotrzebnego bym nakupowała. Jestem nie normalna :( Mąż przed ślubem już dawno sam mieszkał, gotował, sprzątał i tak dalej a ja cały czas myślę czy sobie poradzą a tymczasem oni pewnie świetnie się będą bawić (oby ;)).

Trzeba się ogarnąć i brać się po obiadku na chodzenie, to mi zawsze poprawia humor (tecza)

Miłego dnia wszystkim (slonce)

17 sierpnia 2018 , Komentarze (1)

Dzienniczek odchudzania założyłam. Tak jak podpowiadałyście zwykły zeszyt i parę zapisków. Dziś zrobiłam początkowe pomiary. Następne będą dopiero w połowie września, tak mi się przynajmniej wydaje, bo nie będę przecież jak postrzelona biegała do pielęgniarek lub rehabilitantów błagać o wagę. Ale to i dobrze, bo poniekąd będzie dla mnie to coś w rodzaju "odwyku" , bo do ważenia się jestem już chyba uzależniona :(. Trzy tygodnie zlecą a waga może miło mnie zaskoczy :? Na to liczę (swiety)

Na śniadanie tak jak wczoraj już wspomniałam poszłam po pizzerinkę (pizza) To nie najlepszy początek dnia, ale wszyscy byli mega zadowoleni, prócz mnie pomimo zrobionych o 7-ej rano 4814 kroków, 3,20km, i spalonych .....no właśnie sama nie wiem pasek wskazuje 272 kcal a endomondo 194 kcal. Mogłabym wyciągnąć średnią i np. uznać 220 kcal za spalone, ale chciałabym wiedzieć skąd ta rozbieżność :? hmmmm

Chciałam pobrać VTRACKER ale niestety linki nie działają. Czy ktoś wie dlaczego????

Na obiad planuję zjeść:                                                                                                  ziemniaki, 2 jajka sadzone i pomidory z jogurtem.

Na razie to tyle.

16 sierpnia 2018 , Skomentuj

Nie wytrzymałam i zważyłam się dzisiaj. Waga bez zmian ani + ani - . Nie lubię jak tak długo (2-3 dni) nic się nie dzieje, bo zwykle oznacza to katastrofę. Nadal stoję przy 66,6. Diabelskie cyfry .

Dziś spokojne, ja się zrewanżowałam i dziś ja przygotowałam śniadanie do łóżka z "małą" różnicą mojego talerza ;) , ale kucharz decyduje ;) hehhhh                                      Na obiad kapuśniaczek plus kromeczka z konserwą własnej roboty, ale wydaje mi się, że nie było grzechu ;). Za to jutro na śniadanie na pewno będzie pizzerinka z piekarni oddalonej o 2 km po którą pójdę oczywiście pieszo, czyli z rana 4 km zaliczę. Przepraszam, ale muszę takie rodzinne postanowienie śniadania przed wyjazdem. Nie mogłam odmówić, miesiąc mnie nie będzie i każdy chyba jakoś chce, abym zwróciła na niego przed wyjazdem uwagę.

Pewnie rano też będę ciekawa i wskoczę na tą cholerną wagę no ale w końcu to tylko do poniedziałku, bo potem gdzie ja się będę ważyć.Ale może ta "rozłąka" najbardziej mi się przyda i mnie  po powrocie miło zaskoczy.

Miłego popołudnia :)

Idziemy z mężusiem do kuchni robić kaffkę ;)

15 sierpnia 2018 , Komentarze (2)

Tak to jest z tym odchudzaniem po kryjomu, ale mimo wszystko i tak, tak jest łatwej.

Nie często, ale tak ze trzy-cztery razy w roku na pobudkę dostaję śniadanie do łóżka- takie miłe zaskoczenie od mężusia. Pomyśleć tylko jak dużo wysiłku go to kosztuje żebym tylko nic nie usłyszała, bo nie żebym była wścibska ale zawsze muszę przyjść nie w porę i zapytać czy nie potrzebuje pomocy, oczywiście tym sposobem niespodzianka zostaje przeze mnie spalona. Ale jak już wspomniałam ze 3-4 razy w roku mu się udaje mnie zaskoczyć. Tak więc całkiem dietkowo nie było, ale warte było grzechu.

Na obiadek papryka faszerowana. Co do kolacji to jeszcze nie mam pomysłu, ale o to to już się postaram, aby było O.K.

Do wyjazdu 4 dni. Myślę, że nic na chama. A zważę się dzień przed wyjazdem.

Chciałabym założyć jakiś dzienniczek odchudzania, żeby mieć coś może pod kontrolą. Nie mam za bardzo pomysłu jakby to miało wyglądać, a i też nie wiem czy warto????

14 sierpnia 2018 , Komentarze (4)

Już za parę dni wyjazd, wyjazd  do sanatorium. Nie za bardzo mi się ten pomysł podoba, ale mam nadzieję, że będzie lepiej i zdrowotnie i psychicznie. Z urlopu przywiozłam spory nadbagaż w postaci 66,6 i nie wiedząc dlaczego waga raczej rośnie . Nie piję tak jak w trakcie urlopu a nawet i przed ( jak się okazuje piwo bezalkoholowe też może być zdradliwe), staram się jeść regularnie i raczej liczę kalorie a tu takie ekscesy. 

Od 29 lipca codziennie chodzę przynajmniej 6000 kroków- 4 km, zwykle przekraczam to założenie i często bywa ok. 10 000- 11 000 kroków, dużo piję i jak już wspomniałam staram się pilnować z jedzeniem i używkami. Słodyczy nie jem.

Sanatorium ma trwać trzy tygodnie i nie wiem jak przeżyję bez codziennej kontroli wagi, choć wiem, że nie powinno się tak robić - ważyć się codziennie, ale parę lat temu gdy straciłam 20 kg tak właśnie robiłam i codzienny spadek był dla mnie wielką motywacją. Natomiast teraz chodzę załamana. 

Chciałabym wytrwać w postanowieniu i codziennie  tu zaglądać i coś skrobnąć (pewnie pomoże mi to wytrzymać ten czas, czas bez rodziny, bez córy i męża od których uważam, że jestem uzależniona), pozwoli mi to może jakoś uspokoić myśli, hmmmm

Dopadł mnie dół.

Pomóżcie, poradźcie coś, chciałabym się podnieść ale nie wiem jak!!!

27 grudnia 2016 , Komentarze (2)

Tak, bo taka jest już nasza natura. Być może chęć wygadania się, wyżalenia, potrzeba dobrego słowa, motywacji, którą szybko mamy ale też szybko o niej zapominamy. I tak kolejno mija pół roku, aż znowu się otrząsamy i znowu po raz enty zaczynamy wszystko od początku. Błędne koło, ale jak bardzo potrzebne... hmmm

Ja również w czasie tych Świąt sobie postanowiłam, tradycyjnie marne 5 kg podarować "naturze". Niech idzie w powietrze. Chciałabym wytrwać. Nie wyznaczam sobie daty do kiedy, być może ze świadomością, iż robię to dla siebie tym razem będzie lepiej.  

Mam parę diet do wypróbowania, nie źle nie do wypróbowania  lecz do wzorowania się na nich, do pomocy, gdyż sama mam doskonały przykład, iż stosując dietę MŻ parę lat temu ubyło mi 20 kg. Muszę jeszcze pamiętać o zdrowiu (to najważniejsze, po tym jak w końcu wylądowałam u chirurga w związku z moimi zaparciami wszystko teraz wygląda inaczej). Rozsądek to jest to o czym najczęściej zapominamy.

Tak więc życzę sobie i Wam wszystkim kochane Vitalijki i być może Vitaliści POWODZENIA w osiągnięciu upragnionego celu i nie stracenia przy tym wszystkim głowy.

Ja na dobry początek i na poprawę humoru i podwyższenie samooceny idę do fryzjera. 

PA

12 maja 2016 , Komentarze (1)

Zrelaksowana? Wymasowana- to napewno, podobno strasznie pokrzywiona , ale mimo wszystko pozytywnie nstawiona.

Znowu nie dali mi nowych ćwiczeń, bo prawdopodobnie pojawił się obrzęk na kręgu wyżej dlatego ból wrócił. Ehhh

Dietkowo? Chyba tak, a może w miarę.

Na śniadanko oczywiście coś zielonego, do tego razoeuec z twarożkiem i łososiem

Obiad sałatka grecka, potem rehabilitacje a jak wróciłam to odrobina galarety mięsnej i 1 kromka z gotowanym domoeym boczkiem i musztatda .... I tyle. Pa