Ale jestem wykończona, to ludzkie pojęcie przechodzi, dzień wyczerpujący. W pracy istny kociokwik, ale jestem z siebie dumna, bo wydaje mi się, że dobrze sobie poradziłam :)
Jutro ważenie, a ja znowu wino piję. To jedyna przyjemność na którą sobie pozwalam, ale mam wrażenie, że trochę rujnuje dietę, jak myślicie?
Czuję się grubo, że przytyłam w ciągu tego tygodnia, ale to były tylko DWA dni obżarstwa, o co chodzi?! Poza tym postanowiłam, że dodam trochę kalorii - z pieczywa za którym strasznie tęsknie. Może to jest powód mojego nie-chudnięcia... no nie wiem, troszkę tracę motywację, a nie mogę sobie na to pozwolić. Coraz częściej myślę o niezdrowym jedzeniu i kupiłam paluszki... ale pierwsze co zrobiłam, to schowałam je głęboko do szuflady i tam mają pozostać, koniec kropka! Jeszcze będę szczupła...
Będę? będę... może... kiedyś...
MENU NA JUTRO:Śniadanie: bułka z ziarnami: połowa z pasztetem sojowym i pomidorem, połowa z serkiem twarogowym i pomidorem, jajko sadzoneII śniadanie: serek wiejski lekki 200g, ćwierć ogórka, ćwierć papryki, 20g nasion słonecznikaObiad: kurczak 75g z warzywami na patelnięKolacja: jabłko 200gW SUMIE: 995kcal B:68g/W:88g/T:45g
AKTYWNOŚĆ:
petarda Ewy Chodakowskiej