Mąż jest dumny
Mąż niemal codziennie podkreśla, że jest ze mnie szalenie dumny, że tak ćwiczę, że wytrwałam, bo w życiu by się tego po mnie nie spodziewał. A mówi to, zajadając się pełną michą truskawek ze śmietaną i cukrem... Taaaak. Albo z paluchem serowym w buzi ;) I wierzcie mi - to nie jest dla dowartościowania, że ja jestem taka cacy i daję radę, a on taki be :)))))))
Tak czy inaczej - ja też jestem z siebie dumna. 5 dni ćwiczeń już za mną! Dzień w dzień! :) Ciekawa jestem ciągłości. Z przerwami na wyjścia kiedyś udało mi się wytrzymać miesiąc. To mój życiowy rekord. Ja w ogóle jestem, wydawało się, przypadek niezbyt reformowalny. Kilka lat temu przez pracę w mega promocji zakupiłam 3-miesięczny pakiet wejść na basen. Ba! Nawet Kupiłam od razu trzy! Efekt był taki, że na basenie byłam raz i to z moją przyjaciółką. Nie, nie, nie. Inaczej. Efekt był taki, że poszłyśmy we dwie, wymoczyłyśmy się w jacuzzi i nazjeżdżałyśmy na zjeżdżalni... Robi wrażenie, co? Albo inny przykład bardziej świeży, bo sprzed około roku. Wykupiłam sobie pakiet na obiekty sportowe. Płaciłam miesiąc w miesiąc kasę za ten karnet. Po 5 miesiącach wreszcie poszłam. 2 razy. Potem płaciłam jeszcze 2 albo 3 miesiące i zrezygnowałam. Dlatego ćwiczę w domu. :) Bo może jest tak, że wydane pieniądze mnie demotywują. Albo że czuję presję i wolę się poddać zawczasu. ;)))
Każdy ma na siebie jakiś sposób i haka ;)
Teraz tylko czekam, aż moja waga i obwody zrobią tak:
Bo póki co to jakaś bieżnia jest co najwyżej... ;)
Do przodu, do przodu... i dalej, i dalej...
I kolejny dzień z ćwiczeniami pokonany!
:) Upał co prawda niewiele zelżał, a i parność w ćwiczeniu nie pomagała. Ale nic to! Nie poddaję się! Jutro powtórka z rozrywki i przerwa w środę na spotkanie towarzyskie.
Aj, aj, doczekać się nie mogę, bo przy moim małym jeszcze Szkrabie takie wyjścia to dla mnie punkt w codziennym tygodniu rzadki bardzo ;) Właściwie, to będzie moje drugie wyjście od porodu, czyli od 3 miesięcy ;) Ale Rumcajs wynagradza wszystko jednym uśmiechem ;)
Z ciekawostek: Mały uspokaja się najlepiej jak się robi drobne przysiady :))) Śmieję się wtedy i mówię do niego: "Co? Rób przysiady mama! Za gruba mama! Jeszcze rób!" ;) Mały motywator ;)))
Czynnik rozpraszający ;)
Kiedy wieczorem ćwiczę, to w takich okolicznościach przyrody:
-jest jakoś po 20:00
-mąż siedzi na sofie z Małym i go karmi
-piłkarze biegają w tv po boisku
-ja przed nimi i przed domowymi facetami na dywanie biegam i ćwiczę
Okazuje się, że z Małym rozpraszamy się wzajemnie ;) On się rozprasza i dziwi i aż czółko marszy, co ta jego mama wyprawia najlepszego ;))) i trudniej mu skupić się na jedzeniu, bo główka mu wciąż się odwraca zaciekawiona w moją stronę ;) A Mały rozprasza mnie i mam problemy z zachowaniem prawidłowego oddechu, bo zaczynam się śmiać ;))))))
Na koniec mąż idzie położyć Małego spać, więc kończę już na spokojnie ;)
Ale, ale! Dziewczynki, powiedzcie proszę, (nadal nie mogę wyzbyć się nawyku codziennego ważenia) czy to możliwe, że po 3 dniach ćwiczeń i jednak bądź co bądź trzymania się diety (z jedno-dniowym wyjątkiem większego niejedzenia), że mam 0,3kg do przodu??? Why???
AŁAAA!!!
Czuję, że mam mięśnie! I bolą one, że heja-ho! :)))))
Udało się!
Dzisiaj powtórka z wczorajszych ćwiczeń - zakończona sukcesem! :)
Co prawda przez natłok zajęć nie udało mi się odpowiednio zjeść, czyli generalnie chyba jednak zdecydowanie za mało... rano parówka z kromką ciemnego pieczywa i ogórkiem kiszonym, później odtłuszczony kefir truskawkowy i kaszka 0,9% tłuszczu. I tyle. Ach. No i jeden drink. Jedzeniowo zbyt mało, ale za późno już by to uzupełnić. Jutro z jedzeniem powinno być już jednak lepiej i bardziej prawidłowo.
Pierwsze ćwiczenia -> za mną! OLE! ;)
Dzisiaj ciężki dzień był, tzn. obłożony mnóstwem załatwiania. Najpierw rano wycieczka z Małym do apteki, później powrót do domu, karmienie, wyjście na spacer, na pocztę, po zakupy, na spacer, do domu, wizyta elektryka, karmienie,wyjście do pediatry, na spacer i później już przekazanie wózka mężowi i zasłużone wyjście do fryzjera, a po fryzjerze kąpanie, karmienie i ĆWICZENIA PIERWSZE!!!
JESTEM Z SIEBIE PRZEDUMNA! Nie cierpię ćwiczyć. Brzydzę się ćwiczeniami. Ale dziś czuje się wybornie z tym ćwiczeniem, z aktywnością fizyczną, z samą sobą! Nawet zmieniłam swój plan ćwiczeń z pon-śr-pt na pon-śr-pt-sob-niedz. A co! Jak chudnąć, to chudnąć na całego! W końcu wyjazd już za 3 tygodnie!!! ;))))))))))))
Konkluzja-humoreska dnia: w około 30 min po ćwiczeniach i prysznicu nadal mam wypieki jak kraśna Jagna! Oby dotrwać do rozłupywania orzechów pośladkami, a będzie miód-malina! ;))))))))))))))))))
LIPA BLADA!!!
I okazało się, że moje wymarzone 50kg są do osiągnięcia nie
na początek lipca i planowany wyjazd ale na koniec sierpnia... STRASZLIWIE
DEMOTYWYJĄCE!!! ;//// I mam do tego czasu schudnąć jakieś 3kg... Dupa blada!
Jeszcze nie zaczęłam się odchudzać, a już mam pierwszy kryzys… :(((
Jest plan odchudzania - jest i MEGA motywacja
No to mam już mega motywację! ;) Na 99% jedziemy ze znajomymi w drugim tygodniu lipca nad morze. A nad morzem... jak pogoda dopisze do stroju kąpielowego trzeba się rozebrać... a chyba żadna z nas nie chce się wstydzić. Ponieważ zgodnie z @ od vitalii wagę-cel powinnam osiągnąć w połowie lipca, zmotywowana jestem mega! ;)))))))
Nie wiem, czy to nie chore to moje włażenie codziennie rano na wagę, ale nakręcam się strasznie. Dzisiaj, nie wiedzieć czemu, waga pokazała 58,9kg, a bardzo wczoraj się kontrolowałam z jedzeniem... myślicie, że to kwestia tych zakwaszonych mięśni? czy nie powinnam się przejmować takim dziennym wahnięciem a patrzeć raczej na tygodniowy bilans wagi? Aj, aj, doradźcie proszę!
test wysiłkowy = porażka!
Cały test wysiłkowy vitalii trwał może 5 minut, a ja zipałam jak szalona później, aż mój Mały Szkrab patrzył na mnie zaciekawiony, a dziś mam w nogach mega zakwasy! ;) jest fatalnie z moją kondycją, naprawdę! ;)
Ale, czego się spodziewać, po:
-niemal 10 latach nie ćwiczenia niczego
-połowie przeleżanej ciąży w związku z jej zagrożeniem
Teraz w 3 miesiące po porodzie biorę się za siebie fest! ;) Inaczej obwisłemu brzuchowi i celulitowi nie będzie szans powiedzieć: NIE!!!
Lets do it!!! ;))))))))))
jutro dostanę plan diety i ćwiczeń
Pewnie to zapał początkującego, ale nie mogę się doczekać ;)))
Póki co i tak odchudzam się sama i... w poniedziałek waga pokazywała 59,6kg, a dziś już 58,4kg ;))) NIC nie motywuje mnie bardziej niż efekty! ;)
Do tego, w mailu z vitalii widniało, że swój cel powinnam osiągnąć 13/07, czyli za miesiąc!!! o -raju-sie! :)))))) byłabym przeszczęśliwa - tym bardziej, że prawdopodobnie 09/07 wyjedziemy na wakacje nad morze - po raz pierwszy w 3-osobowym składzie ;) Dodam, że przed ciążą (czyli podczas ślubu) ważyłam 54,2kg, a cel postawiłam sobie dalej ;) Dlatego tym bardziej przeszczęśliwości nie będzie granic!!! ;)
Trzymajcie kciuki, co? :) Zwłaszcza za ćwiczenia, bo przy 3miesięcznym berbeciu czasem trudno może być o ciągłość 40minut ćwiczeń ;)