Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Troche jakby jestem na zakrecie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9172
Komentarzy: 62
Założony: 5 września 2012
Ostatni wpis: 6 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
prizzy

kobieta, 36 lat,

153 cm, 57.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 listopada 2014 , Skomentuj

Wczoraj na miescie nie bylo az tak zle- mala porcja buritos, jedno male piwo i jedno mohito.

sniadanie: 3 sucharki z dzemem, kawa z mlekiem, 2 suszone sliwki, obiad: risotto z warzywami, kawa, podwieczorek: 2 suszone sliwki, pomarancz, herbata, kolacja: ratatuille, dwa jajka 

22 listopada 2014 , Komentarze (1)

No wlasnie... Zblizaja sie moje dni, wiec ciagnie do slodkiego jak nie wiem, mam taka ochote na slodkie przed tymi dniami jakos od pol roku, kiedys nie mialam. No nic czlowiek sie starzeje...

W tytule napisalam znak zapytania, bo zawsze jak czytam w pamietnikach czy na forum cheat day typu: "objadlam sie jak nie wiem co, zjadlam tabliczke czekolady z lodami i popilam piwem, ale nie moglam przestac  jesc i pic dopoki nie skoncze, wiec moge powiedziec, ze to jest moj cheat day" to mi sie troche smiac chce, ja bym to nazwala zwyklym obzarstwem. Jak juz mamy wierzyc w te magiczne slowka angielskie "cheat day" (ja za dzieciaka, a juz za dzieciaka sie odchudzalam, o ironio, ale o tym innym razem, nazywalam ten dzien "dniem tucznika"), to powienien to byc dzien zaplanowany, a nie wpakowywanie sobie wszystkiego do buzi bez opamietania, by pozniej pomyslec:"ah dobrze zrobilam, to dla poprawy metabolizmu, przeciez cheat day to cos pozytywnego". Czy moj dzien jest zaplanowany, po czesci tak. Sniadanie bylo jakie byc powinno: 3 sucharki, kawa z mlekiem, dwie sliwki suszne, pomarancz, pozniej zabralam sie za sprzatanie, pozniej sie pouczylam a potem poszlam na obiad i w sumie juz wczesniej pomyslalam, a pal licho zjem lasagne: wiec na obiad byla: lasagna dwa ogromniaste plastry szynki i troszeczke kapusty czerwonej z surowa marchewka, kawa. pozniej dalej sie uczylam, uczylam i uczylam i na podwieczorek byla herbata i gruszka gotowana z przyprawami chinskim (cos podobnego do pieprzu dobrze robi na kaszel). no ale jak pisalam na slodkie mnie wzielo, w szafce mam jeszcze pare herbatnikow czekoladowych, ale znajac zycie na dwoch sie nie skonczy wiec zrobilam sobie gorzkie kakao na chudym mleko z wiorkami kokosowymi i ze slodzikiem (wiem, wiem slodzik same zlo, ale kiedy ja nigdy do niczego cukru nie uzywam tylko do kakao, no w sumie moj kumpel ma racje: od cukru nie przytylas, wiec jak poslodzisz raz na ruski rok kakao cukrem nic ci sie nie stanie). No i tu zaczyna sie kwestia kolacji, a mianowicie ide ze znajomymi na beer and street food. Jak nazwa wskazuje piwo i jedzenie uliczne, czyli same niezdrowe i mega kaloryczne rzeczy. Wiem, ze alkohol jest kaloryczny, jak mi zwrocila uwage, i slusznie, jedna z uzytkowniczek z Vitalii, ale doszlam do wniosku, ze przez odchudzanie nie chce stracic swojego zycia towarzyskiego, ktore i tak ostatnio kuleje. Jak pisalam mam znajomych, ktorzy pija, dwoch moich najlepszych kumpli ma pub, wiec wychodzac z tymi ludzmi nie moge poprosic o szklanke wody (i zaplacic tyle ile za piwo...) jedyne, co to moge brac wino, chociaz moj ulubiony barman, ktory robi mi zawsze wymyslne drinki, chyba by mnie ukatrupil. Tak, wiem mozna by bylo powiedziec, badz asertywna, ty jestes ty, nie musisz robic to co twoi znajomi, tak to wszystko prawda, ale...ja jestem jak oni, naleze do tej grupy i przez diete nie bede zmieniac siebie. Zreszta wszystko jest dla ludzi, na pewno nie wypije, tak jak kiedys bywalo 5 drinkow 3 shoty. 

A na usprawiedliwienie mam pol godziny w jedna strone na rowerze, zeby dojechac do centrum: czapa, szalik, rekawiczki i jedziemy ;)

Ale sie zaslodzilam tym kakaem (kurde nie wiem, jak sie odmienia slowo kakao...)

21 listopada 2014 , Komentarze (3)

Juz depresja Morza Martwego zamienila sie w maly dol, wiec nie jest zle. Wczoraj nie bylo fatalnie: wypilam jeden kieliszek wodki, jeden rumu (barman postawil, wiec nie mozna bylo powiedziec nie) i jeden drink, do tego chipsow sztuk 7 :D 

sniadanie: 3 sucharki z dzemem, dwie mandarynki, dwie suszone sliwki, kawa z mlekiem, obiad: ryba w sosie pomidorowym, warzywa grillowane, ratatuille, kawa, podwieczorek; 3 suszone sliwki (zakochalam sie w nich), mandarynka, jablko z cynamonem, herbara, kolacja: zupa z ziarenkami (soczewica, fasola, groszek itp, itd), fasolka w pomidorach, marchew z groszkiem i fasolka (tego ostatniego nie dalam rasy skonczyc-zupa byla mega sycaca)

20 listopada 2014 , Skomentuj

Jak w tytule, chyba naprawde zblizaja mi sie moje dni....albo brak wspolokatorki, niby dzisiaj widzialam dwie dziewczyny, ktore mogly sie tutaj przeniesc, jedna zdecydowala sie na inne mieszkanie, druga dzis w nocy ma pomyslec...pierwsza jakos nie przypadla mi do gustu, wiec lepiej, ze wybrala 30, za to druga wydaje sie naprawde sympatyczna. zobaczymy

wieczorem wychodze, jakis alkohol na pewno bedzie, ale coz, lepiej, ze wychodze i bede pila ze znajomymi niz, tak jak mialam w planach otworzyc butelke wina i rozpaczac nad swoim losem i pamietajac, ze na dnie szafki jest ostatnie pudeleczko czekoladek z Brukseli...

sniadanie: owsianka (mleko, 2 lyzki platkow owsianych, 3 otrebow, 1 lyzka kakao, 1,5 lyzki wiorkow kokosowych, 2 saszetki slodzika), obiad: mix salat z salatka z kurczaka, papryka, fasola i tzatziki, podwieczorek: pomarancz, 3 suszone sliwki, kolacja: zupa warzywna w srodku z chlebem, soczewica, bitki wolowe i bedzie alkohol

19 listopada 2014 , Skomentuj

Jak w tytule, no nic, jedziem dalej z tym koksem

sniadanie:4 sucharki z dzemem, kawa z mlekiem, II sniadanie: dwa male kawalki domowego ciasta, herbata, obiad; pure z ziemniakow i cukinia (a w cukini, oliwa z oliwek, mleko, troche smietany i troche maki), podwieczorek: kawa, maly kawalek ciasta domowego, czekoladka z likerem wisniowym, kolacja: zupa krem z porow, kalafior, 3 plastry miesa wolowego w sosie pomidorowym 

ruch: godzina na rowerze (do centrum i z powrotem)

Dobrze, ze to ciasto bylo pokrojone na malenkie kawaleczki- bylam u kolezanki i byli u niej rodzice- mama zrobila jej ciasto. ostatnio domowe ciasto jadlam (nieliczac mojego wypieku: ciasto marchewkowe), jak bylam w domu w sierpniu.

Zapisalam sie na test z jezyka, na staz musze miec zaswiadczenie, ze znam jezyk, to nic, ze studiuje tutaj 7 lat... no nic w sumie moze i dobrze, przynajmniej porzadnie powtorze gramatyke, bo niekotrych czasow sie nie uzywa i mowie z bledami gramatycznymi. tylko, ze od tego testu bedzie zalezec, czy bede miala ten staz, a ze stazem wiaze swoja przyszlosc (moze mnie polubia i mnie wezma pozniej do pracy...), wtorek 14:00 test.

W nowym pokoju juz sie zagoscilam, tylko musze umyc okna, bo sa wrecz matowe...coz moja wspolokatorka nie byla za pan brat ze sprzataniem, ciekawego kogo teraz mi dadza.

W ogole jakis dolek mnie zlapal, pomimo ze w koncu slonce wyszlo, pierwszy dzien od x dni, kiedy nie pada. moze to kwestia, ze od piatku, czy od soboty jestem sama w mieszkaniu i nie mam do kogo sie odezwac... jakos tak mi samotnie...niech mnie ktos przytuli... o moich historiach milosnych napisze innym razem, teraz tylko napisze, ze wsztystko okazuje sie nie wypalem. eh, chyba zblizaja mi sie moje dni, bo zazwyczaj nie mam takich dolkow (i dzis na wadze +0,4 wiec to o czyms swiadczy).

Kupilam dzisiaj swiecznik-domek z balwankiem i dwa elfy do powieszenia, nigdy nie kupowalam zadnych ozdob swiatecznych, pierwszy raz. pomimo ze wracam do domu na swieta, chcialam cos kupic. lubie otoczke swiat, swiat, ze wzgledu na rodzine jaka mam niecierpie, ale co rok szykuje sie na swieta, nadmuchuje sie jak balonik, zeby pozniej zeszlo ze mnie powietrze, ale cos musi zostac w nas z dziecka...Bylam kiedys u kolegi na swietach, niesamowite- na kazdym schodku cos swiatecznego, jakas figurka. Chialabym kiedys w dalekiej przyszlosci miec taki dom...

18 listopada 2014 , Skomentuj

A co! zmienilam pasek, juz ponad 15 kg do celu lepiej qyglada niz ponad 18 ;). 

Dzisiaj zamiast ruchu, byla przeprowadzka, od 13stej do 18stej biegalam z gory na dol znoszac swoje rzeczy, ale juz skonczylam i z efektu koncowego jestem zadowolona.

sniadanie: 3 sucharki z dzemem, kawa z mlekiem, pomarancz, obiad: salatka z cous cous, kurczakiem, papryka, grzybkami marynowanymi i z sosem jogurtowo-paprykowym, podwieczorek: jablko z cynamonem, mandarynka, kolacja: zupa warzywna, kalamary w sosie pomidorowym, warzywa

17 listopada 2014 , Skomentuj

Jak w temacie, dzisiaj szklana byla nadwyraz laskawa, az sie zdziwilam, bo po egzaminie, niewiadomo czemu stanela a pozniej rosla w gore.

Caly czas pada, nawet nie mam motywacji, zeby gdzies wyjsc, bo jak pomysle, ze zanim dojde, to bede cala przemoczona to wole siedziec w domu, no ale, pouczylam sie niemieckiego i szukalam tematow na prace, juz dwa znalazlam, teraz zanim popytam sie prof, wole poszukac czy znajde materialy do pracy. Jutro przeprowadzka ode mnie z pokoju na dol, dzis pomylam w srodku szafki, zeby juz jutro miec wszystko przygotowane. Mimo deszczu, pozytywnie ;)

sniadanie: trzy sucharki z dzemem, kawa z mlekiem, pomarancz, obiad: mix salat z mixem owocow morza, karczochami, kukurydza z sosem paprykowo-jogurtowym, kawa, podwieczorek: mandarynka, jablko z cynamonem, herbata, kolacja: gulasz z kurczaka, kalafior w sosie beszamelowym, brokuly i pozniej bedzie herbata rumiankowa.

ruch: skalpel

Jakos po egzaminie nie moge zasnac o ludzkiej porze, co noc krece sie do 4tej w nocy, dzis wstalam przed 10ta wiec dlugo nie spalam, sprobuje dzisiaj napic sie rumianku.

Guzik wyjdzie z internetem, moja wspolokatorka zabrala ruter (z kabla robi wi-fi) i teraz na mnie i na nowa wspolokatorke mamy jeden kabel w kuchni....trzeba bedzie cos wykombinowac, bo ja teraz bede potrzebowac internetu-praca.

16 listopada 2014 , Komentarze (2)

Zabralam sie za planowanie swojego zycia, tzn swojej kariery. niedlugo koncze studia, wiec musze powoli zaczac sie ogarniac, wiec postanowilam zrobic cos z jezykami: dzis uczylam sie godzine niemieckiego. Uczylam sie tego jezyka na licencjacie bodajze przez 1,5 roku, ale nic nie pamietam, a jak patrzylam na rozne ogloszenia praktyk wszedzie angielski lub niemiecki lub francuski, tego ostatniego nigdy sie nie uczylam, angielski musze podszkolic, wiec biore sie pozadnie za niemiecki i doszkalam angielski.

sniadanie: 4 sucharki, kawa z mlekiem, obiad: makaron z tunczykiem (pomidory w puszcze, zabek czosnku, kawalek celbuli, oliwa, puszka malego tunczyka), kawa podwieczorek: mandarynka, jablko z cynamonem, herbata, kolacja: fasolka z pomidorami (pomidory w puszcze, kawalek cebuli czosnek, fasolka z puszki, oliwa), jajecznica (oliwa, 2 jajka, troche mleka)

waga jakas dzis wyzsza, muah nie wiem czemu...

15 listopada 2014 , Skomentuj

Zmienilam pasek, chcialam zmienic, jak schudne 2 kg, ale jakis zastoj mnie zlapal, bylo 63,3, pozniej 63,4 a teraz od dwoch dni 63,6 wiec ta waga wpisuje.

Jak w tytule. moja wspolokatorka wyprowadza sie, w pon pojde zapytac sie, czy moge wziac jej pokoj, mimo ze jest mniejszy, jest wygodniejszy. w tym tygodniu kogos mi dokopsuja do mieszkania, wiec wolalam miec juz wszystko ladnie posprzatane i wolalam zajac miejsca w kuchni czy w lazience, ktora dla mnie sa wygodniejsze. lazienka sie blyszczy, kuchnia tez. Jak powiedza w pon, ze moge sie przeniesc do drugiego pokoju, to mnie bedzie czekac sprzatanie pokoju mojej wspolokatorki, przeniesienie wszystkich rzeczy po schodach, poukladanie wszystkiego i ogarniecie mojego pokoju, zeby byl gotowy na nowa wspolokatorke.

sniadanie: 4 sucharki z dzemem, kawa z mlekiem, obiad: piers z kurczaka grillowana, ratatuille, salata z pomidorami, podwieczorek: pomarancz, kolacja: zupa krem z warzyw z parmezanem, kurcze pieczone- skrzydelko i kawalek piersi, marchew gotowana

ruch: skalpel 

plany na wieczor: Grand Budapest Hotel. na zewnatrz pada...

15 listopada 2014 , Skomentuj

Jak w tytule....Nie mam zadnych tzw kompulsow, nie zasiadam sama w pokoju z tabliczka czekolady, ale wyjscia, no wlasnie, w sumie raz sie zyje...

sniadanie: 4 sucharki z dzemem, kawa z mlekiem obiad: losos, ratatuille, salata z pomidorami, podwieczorek: kawa, mandarynka, jablko, kolacja: zupa krem z warzyw, pstrag, fasolka.....................2 kieliszki wina, prawie dwa koktajle

ruch: skalpel, ok 50 min na rowerze( do centrum i z)

moglo zawszw byc gorzej. poznalam swoje cialo, wiem, kiedy waga wskazuje troche wiecej, wiem, ze nie powinnam sie wazyc codziennie, ale mimo wszytski wzrost wagi spowodowal, ze mialam ochote zrobic na przekor (sobie?) i cos zjesc. pocwiczylam-dumna :)