Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Troche jakby jestem na zakrecie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9167
Komentarzy: 62
Założony: 5 września 2012
Ostatni wpis: 6 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
prizzy

kobieta, 36 lat,

153 cm, 57.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 listopada 2014 , Skomentuj

sniadanie: 3 sucharki z dzemem, kawa z mlekiem, obiad: piers z kurczaka z grillowana (duuuzo) ratatuille, podwieczorek: dwie herbaty, kawa kolacja: zupa krem z marchwi, marchew z oliwa z oliwek, papryka z ziemniakami

ruch: godzina na rowerze (fakt faktem musialam dostac sie do centrum i wrocic, ale grunt ze jakas forma ruch byla)

dzisiaj tak troche zle z jedzeniem (zadnych owocow), ale nie mialam kiedy zjesc podwieczorku, czy II sniadania. Wczoraj nie moglam zasnac, myslalam caly czas o egzaminie i zasnelam po 4tej, wiec wstalam dzisiaj przed 12sta, zjadlam odrazu sniadanie, pozniej o 14stej obiad, na 15:30 bylam umowiona i wrocilam o 20stej do siebie.

widzialam sie z moja byla wspolokatorka, powiedziala, ze schudlam :). na drugi raz powiem jej, zeby mi tez mowila, jak przytyje... w odchudzaniu u osob niskich jest o tyle dobre, ze kazdy kg widac, no w druga strone tez....

12 listopada 2014 , Skomentuj

Wykonczona, wczoraj, a raczej to juz bylo dzisiaj poszlam spac o 4tej, wstalam o 10tej i dalej powtarzac do 15stej. egzamin hmmm....zdac to zdalam, tylko ze w gre wchodzi srednia i musze zdac praktycznie na maksa, zeby utrzymac srednia. jestem juz na etapie w swoim zyciu, ze nie ma czegos takiego, jak trudny egzamin, szczegolnie pisemny, bo co do ustnego to moze zalezec o humoru i czy sie podobamy prof czy nie, jak nie to moze zapytac o jakis przypis i koniec, a pisemne egzaminy raczej sa ogolnikowe, wiec jak sie mowi, ze egamin byl trudny, tzn ze sie po prosto nie douczylo. wiec nie powiem, ze moj egzamin byl trudny, ale byl zle skonstruowany, a raczej nie tak, jak mial byc. pierwsze co, to brak prof, o 14stej napisala, ze jej nie bedzie, wiec to juz wyklucza jakiekolwiek dyskusje z asystentka. egzamin byl zaplanowany na 2,5 godz i w razie potrzeby czas mial byc przedluzony o 15 min, byly 2 godziny i ani minuty wiecej, nie bylo czasu na myslenie, trzeba bylo pisac, pisac i pisac, zapisalam 6,5 strony papieru podaniowego. mialo byc po 3 pytania na kazdy modul (czyli 6 pytan) i z nich trzeba bylo wybrac po 2, wiec czysto hipotetycznie, jesli nie chce sie uczyc o systemach emerytalnych nie ucze sie, bo wybiore dwa inne pytania (uczylam sie wszystkiego jakby co), fakt byl wybor, ale miedzy pytaniem 2 i 3 z kazdego modulu a 1 pytanie bylo obowiazkowe. mialo nie byc zadan czysto matematycznych, pierwsze pytanie obowiazkowe zadanie matematyczne. Nie wiem, teraz nie bede myslec o egzaminie bo jak zaczynam myslec, to zauwazam bledy, jakie zrobilam i sie zalamuje. 

Pomysle, jak beda juz wyniki. Tymczasem dzisiaj odpoczywam, nadrobie w serialach: uwazam, ze to straszna strata czasu, ale jednak Prawo Agaty i Zabojcze Umysly ogladam, no czasami jak jestem chora, czy jak chce sie odmozdzyc jakis CSI, ale nie ogladam tego namietnie. Jutro odgruzowuje mieszkanie, i na 15:30 mam spotknie, w sprawie wynajmu sali na przedstawienie teatralne. A od piatku zabieram sie za prace mgr, musze najpierw wymyslic o czym chce pisac... 

Jadlospis:

sniadanie: 4 sucharki z dzemem, kawa z mlekiem, pomarancz, obiad; salatka (mix salat, salatka z kalamarow, grzybki marynowane, papryka, tzaziki), podwieczorek (przed egzaminem) kawa, dwa cistka kakaowe (jedno ma AZ 52 kcal!), kolacja: indyk w sosie grzybowym (trzy plastry) 2* ratatuille

padam z nog

11 listopada 2014 , Skomentuj

Wczoraj uczylam sie do 4tej, bylam strasznie glodna, ale twardo sie trzymalam i popijalam woda, wiec dzis postanowilam zjesc troszke wiecej (a raczej obiad byl bardziej sycacy) i kolacje zjesc pozniej, bo w planach znowu mam nauke do pozna.

sniadanie: 3 sucharki z dzemem, pomarancz, kawa z mlekiem, obiad salatka z cuscus, owocami morza, karczochami, papryka z sosem jogurtowo-paprykowym, kawa, ta co zawsze, podwieczorek: mandarynka, gruszka, kawa, kolacja: zupa krem z groszku, ponoc zupa rybna, ale dla mnie to byly owoce morza w sosie pomidorowym, cukinie w sosie pomidorowym, kawa (mysle, ze zaraz wypije druga)

10 listopada 2014 , Komentarze (2)

jak w tytule zawziecie sie ucze. ruchu nie bylo, jestem mega do tylu z nauka, dobrze ze zeby pojsc do kuchni, czy do lazienki musze zejsc po tych 14 schodkach, a ze duzo pije wody, to czesto musze schodzic. spadek wczorajszy wagi, jak sie domyslalam, byl spowodowany rewolucja zoladkowa, ale nie jest zle. w srode uaktualnie pasek.

sniadanie: 3 sucharki z dzemem, kawa z mlekiem, dwa orzeszki, mandarynka, obiad: salata (mix salat, indyk, karczochy, papyka, sos jogurtowo-paprykowy), kawa z mala iloscia mleka, podwieczorek: jablko z cynamonem, mandarynka, kawa z mala iloscia mleka, kolacja: (troche wieksza, ale dzis mam zamiar uczyc sie do pozna) zupa krem z grzybow posypana parmezanem, rosbeef (plastry 4), marchew z groszkiem, kawa z mala iloscia mleka, red bull light

9 listopada 2014 , Skomentuj

waga idzie w dol, narazie nie zmieniam paska, bo po wczorajszej rewolucji, to moze byc przyczyna, z dieta ok, z nauka troche gorzej, ale damy rade, jeszcze tak malo brakuje i ostatni egzamin, musze sie mocno skupic przez te trzy dni.

jadlospis:

sniadanie: 3 sucharki z dzemem, kawa z mlekiem, dwa orzeszki, II sniadanie: jablko z cynamonem, mandarynka, obiad: risotto z warzywami (zabek czosnku, cebula, oliwa, baklazan, cukinia, ryz, pomidory w puszcze, przyprawy) posypane parmezanem, kawa z mala iloscia mleka, podwieczorek: pomaranczy, mandarynka, herbata, kolacja: warzywa jak w obiedzie, dwa jajka, kawa z mala iloscia mleka

ruch: skalpel 

8 listopada 2014 , Skomentuj

sniadanie: 3 sucharki, pomarancz, kawa z mlekiem, obiad: bitki wieprzowe, kapusta zapiekana w sosie beszamelowy, salata-mix salat, marchew, pomidory, papryka, oliwa i ocet balsamiczny, herbata, podwieczorek: 2 sucharki, kawa z mlekiem pol na pol, kolacja: ryz posypany parmezanem, kawa z mlekiem pol na pol

no i jak w tytule... chyba musiala mi sie skorka od pomidora przykleic do zoladka, bo wrocilam z obiadu, wlaczylam na chwile fb i czuje, ze zaczyna mnie mulic, nie minelo 5 minu, a juz lecialam na dol straszyc pana kibelkowego. juz lepiej sie czuje, aczkolwiek troche wypluta. 

a tak to przegladalam stare zdjecia i te nowe tez. mam takie zdjecie z tych wakacji, gdzie masakra, okragla tlusta kula i wsio wyplywa ze spodni, jeszcze tak stanelam, ze wygladam jak stara baba...i jeszcze takie jedno z erasmusa, to samo, jeszcze stanelam obok mojej bylej wspolokatorki chudzinki. znalazlam tez zdjecie z wakacji 2010 jakies 12 kg temu....i teraz pytanie jak ja moglam doprowadzic sie do takiego stanu. na jesien 2009 schudlam i to bardzo z jakis 62 kg do jakis 51. w swieta troszke sie przytylo, ale waga na poczatku 2010 byla jakos 53 i tak sie utrzymywala, do... w sumie nie wiem, jakiego okresu czasu. generalnie od wakacji 2010 rosla, nie duzo, ale zawsze rosla. tak patrze na stare wpisy w pamietniku, na jesien 2011 bylo ponad 58 kg, przez pare miesiecy zbilam do 56, ale na jesien 2012 bylo ponad 61 kg, pozna wiosna 2013 udalo mi sie troche schudnac- do 58,6, ale to bylo w sumie spowodowane stresem (sesja i poblemy finansowe), a pozniej byly wakacje i jak pisalam erasmus, po erasmusie wrocilam z waga 63.4, udalo mi sie jakos schudnac 1,5 kg, sesja, wakacje i po wakacjach wrocilam z waga 65,3, przez dwa miesiace minimalna waga byla 64,5 (ale to bylo po rewolucji zoladkowej), maksymalna 66. i taka to moja historia odchudzania odkad wyjechalam na studia... tzn na samym poczatku przez pierwsze dwa miesiace schudlam troche, ale to bylo glownie przez stres. wiec bylo ok -11 i +15. 12stego mam ten egzamin i od zeszlego piatku nigdzie nie wychodze, zadnych kolacji poza akademcem, zadnych alkoholi, ale po 12stym wracam do swiata zywych, nie chce sie zamykac, nie wiadomo do jakiego czasu; chce wychodzic, cieszyc sie zyciem, choc z waga jaka mam teraz nie chce mi sie nigdzie wychodzic...grunt to kontrola, wyjscia tak, ale zamiast drinkow wino, kolacje na miescie, czy u znajomych, ale nie opychac sie, a najlepiej to przed kolacja pocwiczyc. do srody, a moze i do czwartku daje sobie czas na maksymalne chudniecie przed swietami, pozniej juz beda pokusy, ale zycie to nie tylko odchudzanie. czuje, ze tym razem uda mi sie, chyba osiagnelam juz swoje dno, jeszcze nie bylam az tak gruba, jak jestem teraz. nie mieszcze sie w spodnie, ktore kupilam jeszcze przed moim spektakularnym schudnieciu na jesien 2009. postanowilam, ze oprocz najwiekszych spodni, ktore mam teraz na sobie i kupilam je na erasmusie, bede sukcesywnie wyrzucac/oddawac za duze ubrania, zeby nie bylo. 

7 listopada 2014 , Skomentuj

Jak w tylule, jedzeniowo ok, gorzej z ruchem, no ale wytlumaczenie mam: trzeba dac odpoczac miesniom, a troche je czuje ;) Poza tym nauka, masakra, co ja robilam przez dwa miesiace?! Zreszta, taki jakis dzis ten dzien, co chwile, cos mi przeszkadzalo, albo sama sie rozpraszalam. Rano, po sniadaniu pojechalam na zakupy, bo mleka ani grama, nie padalo, wiec pomyslalam, ze pojade do dlaszego supermarketu, troche jest taniej. wsiadlam na moj rower, zakupy zrobilam, no ale wracajac troche sie ociaglalam, bo siatka mi spadala- koniecznie musze kupic koszyczek do roweru. za kazdym razem jak wychodze z akademca, i patrze na stojaki na rower mysle o mojej ukradzionej Czarnej Strzale, mial taki fajny koszyczek, no ale nic, zostal ukradziony i nic na to nie poradze. teraz moj nowy (tzn pamieta czasy zamierzchle, jest stary i zardzewialy) ma dwa lancuchy, tzn jezeli ktos sie polasi na niego to mi ukradnie, bo moj stary mial taki lancuch, ze stojak na rower byl chudszy, ale jak sa dwa moze zlodziej bedzie za leniwy... generalnie lubie poruszac sie na rowerze, tzn moze jakbym miala prawo jazdy, samochod czy skuter, bym wolala sie poruszac nie o sile wlasnych nog, chociaz... biorac pod uwage ze jestem Katastrofa, przynajmniej wiem, ze nikogo nie uszkodze, poruszajac sie rowerem. no o komunikacji miejskiej nie wspomne, bo jest katastroficzna. no ale wracajac do mojego dnia: jak wrocilam, zjadlam drugie sniadanie, zasiadlam do nauki, a tu hydraulik przyszedl, jak juz poszedl, to po wejsciu zlapalam sie za glowe, trzeba bylo umyc podloge, ale tak pomyslalam, ze ostatnio sprzatalam w lazience w sobote, a moja wspolokatorka, nie jest skora do sprzatania, wiec umylam cala lazienke, pomyslalam jednak, ze w sumie to moge przejechac tez podloge w kuchni i na korytarzu. zasiadlam w koncu do nauki, ale zrobilam sie mega glodna, wiec zjadlam obiad, zasiadlam do nauki, ale co chwile sie rozpraszalam, wiec czeka mnie dzis dluuuuga noc.

sniadanie: 3 sucharki z dzemem, kawa z mlekiem, II sniadanie: jablko z cynamonem, herbata, obiad: salata (mix salat, karczochy, cukinie, salatka z kurczaka-kurczak, warzywa marynowane, widzialam w srodku z 3 kostki sera zoltego, sos jogurtowy-ponoc- z curry), kawa z mlekiem pol na pol, podwieczorek: gruszka, mandarynka, herbata, dwa orzeszki, kolacja: zupa krem z grzybowa, szpinak, fasolka z pomidorami, kawa z mala iloscia mleka

6 listopada 2014 , Skomentuj

Jak w tytule...stany alarmowe w calym regionie. naszczescie nie musialam dzisiaj nigdzie wychodzic, oprocz stolowki, ale to sa trzy kroki, wiec udalo mi sie wyskoczyc w przerwach deszczowych. z nauka, juz lepiej, choc duuuzo mi zostalo. 

Jedzenie:

sniadanie: 3 sucharki z dzemem, kawa z mlekiem, dwa orzeszki, II sniadanie herbata (sniadanie zjadlam o 10tej, obiad o 13stej wiec nie bylo sensu, jesc drugiego), obiad: salata (mix salat, z rosbeafem-chyba- z warzywami marynowanymi, karczochami i cukinia),kawa z mala iloscia mleka, podwieczorek: gruszka, mandarynka, herbata, kolacja: zupa z orkiszu, krolik w potrawce (wiem, ze powinnam albo zupe z warzywami, albo miesko z warzywami, ale bylam mega glodna, a tu dluuuuga noc sie zapowiada, z powodu nauki, wiec nie wzielam warzyw a wzielam dwa dania), kawa z mala iloscia mleka

Ruch: skalpel Chodakowskiej (juz kolana bolaly mniej, moze lepsza technika, a moze buty, bo wczoraj cwiczylam tylko w skarpetach antyposlizgowych, a dzis w butach do biegania)

Z powodu zblizajacego egzaminu pije duzo kawy, wiec od dzisiaj zaczelam brac cala tabletke z magnezu a nie jak wczesniej polowe. a te orzeszki do sniadania,to sa gorzkie jadra pestek moreli, to tak na zdrowie, wg medycyny alternatywnej sa antyrakowe. 

wracam do nauki, masakra, tak mi sie nie chce....

5 listopada 2014 , Skomentuj

Jak w tylule, w czasie deszczu ludzie mokna. Jak szlam rano na uczelnie, padalo, ale normalnie, ale jak wracalam, to ciurkiem lalo, w butach to plywalam, a w jeansach przemoknietych ciezko sie szlo. 

z nauka juz lepiej, ale za duzo czasu marnuje na necie, najgorsze jest to ze wszystkie slajdy mam w kompie, dzis jeszcze z dwie godzinki poucze sie, choc jestem zmeczona, po calym dniu.

ogrzewanie wczoraj wlaczyli na godzine, dobre i to, przynajmniej wiem, ze dziala.

dzis dzien 4, dobrze jest

sniadanie: 3 sucharki z dzemem, kawa z mlekiem, II sniadanie: jablko z cynamonem, kawa z mlekiem, obiad: indykoburger sztuk 2 smazone na grillu, brokuly, podwieczorek: dwie mandarynki, kawa z mala iloscia mleka, kolacja: kurcze w sosie z karczochami i smietana, szpinak, brokuly, herbata i moze bedzie kawa, choc sprobuje nie.

ruch: skalpel Chodakowskiej, masakra chyba zle wykonuje cwiczenia, bo kolaja bolaly.

4 listopada 2014 , Skomentuj

Sniadanie :3 sucharki  z dzemem, kawa z mlekiem, II sniadanie: jablko, cappuccino, obiad: 4 (chyba) plastry roast beefu, peperonata z ziemniakami, ciecierzyca, podwieczorek: 2 mandarynki, kawa z mala iloscia mleka, herbata, kolacja: szpinak (niepotrzebnie, ale glodna bylam), salata (mix salat, mieso chyba roastbeaf, pomidory, oliwki, kukurydza, mix warzyw marynowanych), kawa z mlekiem

z ogrzewania nici, tzn ponoc wlaczaja o 6:30-10:00, dzis wstalam o 7:20 i jakos kaloryfery nie byly cieple, poczekam jeszcze z dwa dni i z wymowka, ze rury przy spluczce przeciekaja (co jest prawda, juz 2 dni temu zglosilam, ze mi zz sufitu woda sie leje), powiem, ze ogrzewanie nie dziala nawet w tych porannych godzinach.

z nauka jestem mega do tylu, wiec narazie z biegow nici, zreszta dzisiaj musze dac odpoczac miesniom i tak jak na pierwszy i drugi raz po tak dlugiej przerwie (ostatni raz biegalam w maju) dalam czadu: 50 i 55 minut, skutek taki ze miesnie bola, dzis jechalam na rowerze na uczelnie, jak polamana.