Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Troche jakby jestem na zakrecie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9200
Komentarzy: 62
Założony: 5 września 2012
Ostatni wpis: 6 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
prizzy

kobieta, 36 lat,

153 cm, 57.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 listopada 2014 , Komentarze (1)

Przebierajac sie w sportowe ciuchy przed bieganiem, spojrzalam na siebie z profilu: najbardziej, co odstaje to brzuch, pozniej cycki, a na koniec tylek. No nic trzeba to zmienic: cel---wystajace cycki, pozniej tylek a na koncu brzuch.

Dzisiejszy dzien ok:

Jedzenie:

sniadanie: 3 sucharki z dzemem, kawa z mlekiem, II sniadane: jablko z cynamonem, kawa z mala iloscia mleka, herbata, obiad: salata (mix salat, owoce morza, oliwki, grzybki marynowane, marchew, sos jogurtowy), podwieczorek: 2 mandarynki,  dwa orzeszki, kawa z mala iloscia mleka, herbata, kolacja: zupa-krem z marchwi posypana parmezanem, fasola z pomidorami, fasolka z pomidorami, herbata

Ruch: trucht 55 min (troche wolniej niz wczora, ale nie zmieniam przelicznika spalonych kalorii, bo kalkulator z Vitalii nie precyzuje, jakie to tempo trucht) spalonych 471,09, dojazd do parku 53,37, razem spalonych kcal 524,46

Jutro juz nie bede biegac, bo widzialam ze ma padac, a po drugie, mam duzo zajec, a bieganie to 2 godziny (dojazd do parku, bieganie, powrot z parku, prysznic).

Generalnie nie jest zle. Tylko, zeby z nauka tez dobrze szlo... 

2 listopada 2014 , Komentarze (1)

Jak w tytule. Przytylo sie, oj przytylo. Erasmus- duzo niezdrowego jedzenia i wiadomo ze cielo sie bardzo po kosztach, wiec najtanszy makaron, ryz, same weglowodany. Duzo piwska, brzuch wysadzilo. 

Po powrocie proby odchudzania, troche zeszlo, w spodnie sie zapielam, w sukienki na wesela tez, potem sesja i nie bylo czasu na cwiczenia, pozniej miesieczne wakacje i takim to cudem 66-65 kg. normalnie kulka ze mnie. Od wrzesnia probowalam cos z soba zrobic, ale to sesja, to znajomi przyjechali, to kolejni znajomi, a jak juz z dieta bylo ok, to sie przeziebilam i przez miesiac nie moglam sie wyleczyc, wiec biegi 0. 

generalnie uwazam za niesprawiedliwosc, bo jak czytam niektore wpisy, ze to laski sie mecza zeby wypic 2 litry wody, ze codziennie cos slodkiego, ze jakis fast food. Slodkiego nie jem od dwoch tygodni, raz zjadlam tylko kawalek ciasta lodowego, fast foodow nienawidze, jak widze frytki to mnie az trzesie, generalnie od dwoch tygodni odchudzam sie: skutek 19 pazdziernika waga: 65,7 dzisiaj 65,2 wiec widac ze jakos niezbyt mi idzie (dzisiaj 3 dzien moich dni, wiec zapewne juz nie ma wplywu na wage).  Generalnie myslalam, ze dobrze jem: na sniadania owsianka z otrebow z chudym mlekeim z dzemem, albo z kakaoem i wtedy slodzik i troche wiorkow kokosowych, na obiad salatka na bazie kasz, czy ryzu z roznymi dodatkami (np owoce morza, pomidory, cukinie), albo jakies mieso pieczone, lub grillowane z warzywami, po drodze jakies mandarynki, jablko, a na kolacje talerz zupy, jakies miesko i warzywko (no moze na kolacji za duzo sobie pozwalalam). Co do ruchu, tak jak pisalam biegi odpadaly, bo bym sobie pluca wyplula, ale za to nie korzystam z komunikacji miejskiej, raz skorzystalam, bo jakies *** zarabali mi rower, ale nastepnego dnia nabylam nowy, wiec tylko jednego dnia jezdzilam autobusami. No ale jak widac, niezbyt pomoglo wiec, trzeba cos zmienic. 

Jedzac na stolowce obiad i kolacje, nie moge sobie wazyc, mierzyc, odliczac itp itd, trzeba jesc co jest. Wiec na obiady salatki na bazie salaty, ewentualnie jak bede mega glodna to jakies warzywko do tego, albo miesko z warzywkiem. na kolacje albo miesko z warzywkiem, albo zupa z warzywkiem, albo najlepiej salatka z salaty i z dodatkami, choc jak jest tak zimno, jedzenie salaty sprawia, ze jest jeszcze bardziej zimno. Na sniadania sucharki sztuk 3 z dzemem i kawa z mlekiem, II sniadanie owoc, najlepiej jablko, podwieczorek owoc: np 2 mandarynki bo sa malokaloryczne. 

Ruch. Jak jest ladna pogoda truchtanie w parku przynajmniej 45 minut. Do tego dojazd do parku rowerem zajmuje mi 20 min w jedna strone, ale wiadomo, ze swiatla, ze korki, to samochody, to piesi, wiec obliczam ze jade 15 min 10 km/h (to juz w dwie strony, przynajmniej nie zawyzam, jak z jedzeniem wydawalo mi sie, ze jem ok, i guzik). A jak brzydka pogoda, czy mnostwo nauki no to jakies cwiczenia z Chodakowska, niecierpie kobiety, ale jak widzaialam ze skalpel to ok 350 kcal... czasami trzeba wybrac zlo konieczne.

Dzisiaj dzien 1: 

Jedzenie: sniadanie: 3 sucharki z dzemem +kawa z mlekiem; obiad: ryz z warzywami; podwieczorek: jablko z cynamonem, kawa z mala iloscia mleka, herbaty, kolacja: warzywa (cukinia, pol baklazana, troche marchwi, troche cebuli, zabek czosnku, pomidory, oliwa z oliwek, posypane serem)

Ruch: 50,5 minuty truchtania w parku (spalone wg kalkulatora 433,88); dojazd do parku spalone wg kalkulatora 53,53 RAZEM SPALONYCH: 487,41 

A tymczasem wymiatam lenia i sie ucze, 12 listopada mam ostatni egzamin i zeby utrzymac srednia powinnam zdac prawie na maxa... 

Aha, cel... wczoraj jak pomyslalam, ze od wrzesnia nic nie zeszlo, a minely dwa miesiace (3 wrzesnia 65,3) a za 1,5 miesiaca jade do domu na swieta i nie mieszcze sie w zadne sukienke, to ze zlosci pomyslalam, ze bede jesc trawe byleby dojsc do 58 kg, wiem ze nierealne, z moim metabolizemem, ale o tym innym razem. jak bedzie 5 z przodu bedzie dobrze. No i kolejny cel: w lutym mam miesieczny staz, bardzo wazny, chcialabym sie dobrze prezentowac, wiem ze 55 nierealne, ale marzenie jest, ale jak bedzie 57 kg bedzie ok. 

20 kwietnia 2013 , Komentarze (1)

trzymam sie dobrze, zadnych wpadek, w piatek tylko na obiad zjadlam 1 i 1/4 kanapki i ciastko, ale to wina mojego wspolokatora, bo myslalam, ze zje ze mna i dlatego wzielam kanapki.
w piatek waga pokazal 61,4! ponizej paska, ktory mam na vitalii, a ten pasek ustawilam ponad pol roku temu! w koncu w dol! nie zmienam narazie paska, bo troche ta moja waga oszukana byla, a mianowicie jakis wirus mi sie przypaletal i w sr bylam moze z 5 razy w kibelku, a w czw zjadlam na obiad i na kolacje troche ryzu. zmiana w kalendarzu w telefonie w przyszlym tyg bedzie w czw, bo w czw moj byly wspolokator obchodzi 30stke, wiec bedzie impreza i w pt jak w buzke strzelil bedzie 1-1,5 wiecej niz powinno byc.

co do mieszkania, jes ok, wiadomo, ze to nie jest to co moje stare mieszkanie, ale wszystko sie zmienia, nawet moje strae mieszkanie sie zmienilo, wiec ja tez musze cos zmienic, mysle, ze dobrze mi to zrobi, trzeba odciac wypuszczone korzonki i poczekac jak bedzie cos (praca) lub ktos, dzieki czemu bede mogla zapuscic korzonki i to bedzie mialo sens, a teraz? przyzwyczailam sie do tych scian, bo juz nie ci sami ludzie, z ktorymi zaczynalam moja przygode. 

15 kwietnia 2013 , Skomentuj

tak wiec po piatkowym i sobotnim obzarstwie niedziela i dzisiejszy dzien pijaja mi spokojnie. np dzis na sniadanie zjadlam moj normalny zestaw sniadoanowy (szklanka wody z cytryna, sok ze swiezo wyciskanych pomaranczy, miseczka owocow-4 truskawki, cwiartka jablka, pol banana z jogurtem wlasnej roboty i otrebami owsianymi, kawa z mlekiem), obiad stolowkowy (wieprzowina na grillu z salata i z groszkem kukurydza i ziemniakami-ktorych bylo malo na szczescie), kawa z mlekiem, kolcja w domu-pol puszki cieciorki i dwa jajka na miekko.
waga dzisiaj rano pokazala 62,4 czyli tez powoli wraca do normalnej.
cieplo w koncu sie zrobilo, wiec przerazona nie mam w czym chodzic, co mnie doluje...

ze zmian zyciowych, wyprwadzam sie ze starego mieszkania.

14 kwietnia 2013 , Komentarze (1)

jakie to odchudzanie jest niesprawiedliwe... w piatek byly urodziny znajomego, byla pizza, wino i w sobote na wadze 63,2. ufffa, to jest nie fair. po tygodniu trzymania diety widzialam na wadze 1,6 spadku, a po jednym wieczorze jedzenia do przodu 1 kg... no to mialam wczoraj dola no i kaca, wiec zjadlam za duzo, sniadania nie jadlam, bo za pozno wstalam, na obiad zjadlam lasagne (ZLO), kawalek kurczaka i fasolke z marchewka. na podwieczorek troche czekolady i jogurt kawowy z otrebami, a na kolacje jajecznica na oliwie, z pomidorami w puszcze i ciecierzyca (przynajmniej kolacja byla ok), dzis juz na wage nie wchodzilam.
oprocz tego wiosna pelna para, a ja nie mam w czym chodzic, bo wszystko jest za male, przeciz nie moge nalozyc jeansow, z ktorych wyplywa mi wszystko do koszulik na krotki rekaw.
ufffa, nie ten dzien, nie moj.

12 kwietnia 2013 , Skomentuj

w gubieniu wody jestem mistrzem, bo od zeszlego piatku na szklanej -1,6 kg, dzis pokazala 62,2 ;). dobrze jest.
taki spadek choc spapilam 2 razy, a mianowicie czekolada. w jeden dzien zjadlam zalego zajaca czekolodowego-100 gram! ale to dalo mi do myslenia. odchudzanie to jest proces, ktory u mnie bedzie trwal miesiace, nie moge zlikwidowac z mojejgo jadlospisu jakiegos produktu, bo pozniej i tak sie na to rzuce i zjem 10 razy wiecej niz jakbym miala w diecie dany produkt. tak wiec wlaczam do diety gorzka czekolade, kazdego dnia kostke do sniadania.w tym semestrze mam mnostwo nuku, egzamin goni za egzamine, dzis mialam jeden a pozniej mam 29 kwietnia i 2 maja no i sesja czerwcowa i lipcowa, a jak czlowiek sie uczy to sie chce tej czekolady i orzechow.
moj przykladowy jadlospis:
sniadanie: na czczo woda z cytryna, miska owocow (np 4 truskawki, cwiartka jablka, pol banana) z otrebami owsianymi i jogurtem wlasnej roboty, kawa a mlekiem odtluszczonym i szkalnak soku ze swiezo wyciskanych pomaranczy
obiad: stolowkowy, wybieram mieso z grilla (zalezy jakie dadza, czasami drob, a czasami wieprzowina) z warzywami (jak daja frytki to nie biore, prosze wtedy o wiecej salaty)
kolacja: stolowkowa: zazwyczaj salata (mieszanka salat, tunczyk, oliwki, fasola i inne dodatki) i jakies warzywo, raz zjadlam lososia ze szpinakiem i z brokulami
do tego z powodu egzaminow duzo herbaty zielonej, kawy i red bull light

7 kwietnia 2013 , Skomentuj

tak wiec odwazylam sie wejsc na wage po swietach, w piatek... waga pokazala 63,8 kg. to i tak nie jest jeszcze tak fatalnie, jak pomysle ile czekolady zjadlam... dobrze, ze juz sie skonczyla, no prawie, na stole jest jeszcze pol jajca czekoladowego (mysle, ze z pol kg bedzie tego) no i jeszcze mam kroliczka czekoladowego od rodzicow F. ale nie ruszam, twardo sie trzymam. 
postanowilam chudnac z glowa, bez glodowek, jak mam mozliwosc to z ruchem, choc z tym bedzie trudno, jak pomysle ile mam nauki nie wiem, w co rece wlozyc. w pt mam egzamin, a tutaj jeszcze tyle do nauki, zaraz zabiore sie za przygotowanie obiadu i z godzinke posiedzie, bo na 17sta ide do teatru. uwielbiam chodzic do teatru, a ze czasami mozna znalezc bardzo tanie bilety, to jestem w siodmym niebie, bedzie mi tego brakowac w Czechach (jeszcze w sumie nie wiem, czy mnie wezma). tak wiec z glowa u mnie to jest 0,7kg tygodniowo, mysle, ze to ok, bo z moja przemiana materii, zebym chudla 1kg tygodniowo bym musiala jesc bardzo malo, 0,5 kg to tak tempo zolwie, wiec 0,7 mysle, ze to jest ok. w telefonie w kalendarzu w kazdy piatek wpisalam sobie ile powinnam wazyc, tak jakby mnie wzielo na jedzenie slodkosci, czy pizzy czy makaronow to wtedy wezme telefon i spojrze sobie na wage poczatkowa czyli na 63,8 piatego kwietnia i na wage koncowa 54,7 piatego lipca. przy takiej wadze nadal bede wygladala jak male sloniatko (mam 1,52 m), ale juz bede przypominac mala kobietke, nie zatrzymam sie na tej wadze, ale nadal bede chciala chudnac. ale 7mego lipca zaczynaja sie wyprzedaze, wiec mam zamiar kupic sobie troche ciuchow nie namiotowych. pozatym ostatnio otworzylam szafe z ciuchami i zobaczylam, ze mam tyle ladnych sukienek, trzy z nich beda dobrze sie prezentowac jak bede wazyc ponizej 55, a reszta to tak 58, czyli mniej wiecej w czerwcu bede mogla je nalozyc ;). tak wiec, zeby sie nie zalamywac, ze w wakacje bede na diecie, moj kalendarz w telefonie narazie przewiduje diete do lipca a pozniej, wiem, ze jak bede efekty, to sie bedzie chcialo odchudzac. poza tym do tego czasu mam od cholery nauki, sesje koncze wlasnie mniej wiecej 2giego lipca, wiec teraz nie bede miala czasu, zeby wychodzic czesto na kolacje na miescie czy drinki.
a w ogole ostatnio tak sie przejrzalam w lustrze i zauwazylam, ze wygladam jakbym byla w ciazy, to straszne.... 

2 kwietnia 2013 , Komentarze (1)

tak wiec wracam, nadal nie moge na siebie patrzec sie w lustro, wiem, ze od ostatniego wpisu katastorfa sie nie stala, bo przed swietami wielkanocnymi wazylam 63,3, teraz wole nie wchodzic na wage, dopoki znowu woda ze mnie nie zejdzie. 

a wracam, no wele razy probowalam cos z soba zrobic, ale chyba przychodzi taki czas kiedy ma sie wszystkiego dosc, ze ta monotonia sprawia, ze nie ma sie na nic ochoty, pomimo ze mam fajne studia, jakos z kasa nie jest fatalnie, mam kochanych przyjaciol, ale nie jestem szczeliwa. Postanowilam zmienic cos w swoim zyciu. 
chlopak, z ktorym krecilam nie odzywa sie, ten w ktorym jestem zakochana zaprosil mnie na swieta do siebie, ale ja i tak wiem, ze jest szczesliwy ze swoja dziewczyna, wiec gdzie ja sie mam pchac....

jade do Czech... wiem, ze jestem juz troche za stara, ale postanowilam pojechac na erasmus, jestem zmeczona ta monotonia. mieszkam w pieknym miescie, czuje sie tutaj jak w domu, ale musze odpoczac, musze wyjechac, musze zatesknic, musze sie odkochac...

jakie to jest pokrecone, jeszcze nie tak dawno, modlilam sie 'za milosc niewzajemna', teraz widze, ze ciezko jest....teraz wiem, ze umiem kochac, zebym mogla w ogien za nim wejsc, tylko ze on ma juz taka jedna, ktora za nim wejdzie, a ja... po co mam sie sparzyc, jak nie ma kto pozniej wyciagnac mnie z tego ognia.

jade do Pragi, poukladam sobie wszystko tam, bede sie bawic, bede sie uczyc, bede poznawac, bede szczesliwa. 

a tymczasem ide biegac ;)

'ja Cie odszukam bez klopotow w tlumie tak zwanych zwyklych ludzi' 

4 grudnia 2012 , Komentarze (2)

jak w tytule, caly zcas bylam glodna, to postanowilam zjesc sobie duuuzy obiad i zdecydowanie byl za duzo, bo teraz brzuch mnie boli, na dodatek dzsiaj caly dzien pada, nie poszlam na wyklad, chyba bym musiala kajak wynajac, teraz juz przestalo naszczescie, mam nadzieje, ze do wieczora sie wypogodni, bo dzisiaj mialam isc do teatru.
jadlospis:
sniadanie: jogurt 140, mleko 70, otreby 95, wiorki kokosowe 33,3 kakao 16,8=355,1
obiad (za zaduzy), cukinia 19,5, baklazan 19,95, pieczarki 17 papryka 28 cebula 18,72, oliwa 41 pomidory 46 ryz 180 mozzarella 100=470,17

4 grudnia 2012 , Skomentuj

dzisiaj mialam dzien mega dlugi i ledwo, co zyje wiec tylko napisze jadlospis
sniadanie: jogurt (140), mleko (70), otreby (95), kakao (16,8), wiorki (33,3)= 355,1
obiad: indyk (126), salata (13,2), pomidor (19,5), ogorek (11,2), oliwki (33,8), oliwa (30,75)= 234,45
kawa (15)
kolacja: papryka (28), cukinia (18), baklazan (25,2), pieczarki (25,5), indyk (71,4), pomidory (46), oliwa (41)=225,1
suma 829,65
ruch: spacer (z musu ale byl) 194,68, jazda na rowerze 71,92=266,6
bilans: 1700-829,65+266,6=1136,95

wszystko skupulatnie licze, zeby wiedziec gdzie popelniam blad i analizujac wszystko, wiem, ze to najgorsze u mnie sa slodkie alkohole...wiem, ze czasami w sumie wpadam w manie liczenia wszystkiego i waze kazdy lisc salaty, ale juz taka jestem, jak sie biore za odchudzanie to juz fiksuje, ale to zawsze. co do ruchu mi sie wydaje, ze za malo sie ruszam. rower to jest z musu, bo mieszkam na takim zadupiu, ze zeby dojechac na uczelnie autobusem dluzej mi to zajmuje niz na piechote, wiec zainwestowalam w rower i mniej wiecej codziennie po te 25 minut jade sobie, a w bieganiu nie jestem za bardzo konsekwenta.