Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Troche jakby jestem na zakrecie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9299
Komentarzy: 62
Założony: 5 września 2012
Ostatni wpis: 6 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
prizzy

kobieta, 36 lat,

153 cm, 57.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 grudnia 2012 , Komentarze (1)

z alkoholem trzymalam sie dobrze, bo trzy drinki i trzy shoty wiec jest ok ;). zjadlam kawalek smazonego ciasta na pizze, ale mysle, ze spalalilam szybko-zgubilam sie na miescie ;)
dzisiejsze menu:
sniadanie: jogurt (140) otreby (95) wiorki (40) kakao (16,8) =291,8
obiad: salata (15,4) pomidor (19,5) ogorek (9,8) oliwki (22,1),oliwa (70)indyk (126) =263,2
kolacja: pol serka wiejskiego (83), jogurt (14), pomidor (10,5), ogorek (10,1), dwa jajka (166)= 283
Suma: 838,6
ruch: spacer do i z kosciola 85,6
brzuszki 12,5
suma: 98,1
bilans: 1700-838,6+98,1=959,5
aha, do dzisiejszego rucho powinnam dodac zakupy w supermarkecie, nienawidze chodzic w niedziele na zakupy, mnoooostwo ludzi.
nie bylo go, zawiedziona jestem na maksa...

1 grudnia 2012 , Skomentuj

jak sam tytul wskazuje, rano bol glowy i pytanie na ustach co sie stalo? grunt, ze obudzilam sie w moim lozeczku, a na zyrandolu wisi suszarka do bielizny powieszona na smyczy z kluczami:p. tylko jeden drink i duuuzo wina, za duzo. dzisi z jedzeniem niezbyt dobrze...
sniadanie big sniadanie jakies 550 kcal mysle (wiecej wszystkiego, nie wypilam kawy z mlekiem tylko sama kawe, ale za to 3 ciasteczka i to juz za 120)nie wazylam niczego
obiad: mialam nie jesc bo byl godz po sniadaniu, ale takie to dobre bylo: makaron, z serem i ze szpinakiem (duzo nie zjadlam ale mysle ze okolo 400 kcal) wiec mam juz ok 950...na kolacje zjem skromnie bo salate z tunczykiem, generalnie pelna jestem, wiec 1200 nie przekrocze dzisiaj, no i jeszcze drinki dzisiaj, a tych to juz dzis nie wytancze.
mam nadzieje, ze bedzie on
na kolacji jednak salaty nie bylo, doszlam do wniosku, ze musze cos porzadnego zjesc, zeby po jednym kooktajlu nie odlecziec: ryz (180), papryka (14), pieczarki (17),  baklazan (21), cukinia (15), oliwa (41), pomidory (46)=334
suma: 1284+ 3 koktajle 1050+3 shoty 360=2694
jestem troche zla na siebie za te ciastka i makaron, ale co raz na ruski rok moze byc. a niedlugo wychodze ;)
bilans1700-2694=-994

30 listopada 2012 , Skomentuj

waga 61,7. nie zmieniam paska, mam to gdzies zaleniwa jestem, a poza tym wczoraj bylo tak grzecznie. dzis dietetycznie ok, tylko, ze juz teraz zaczelam pic wino, mam nadzieje, ze wytancze to cale wino, co wypije i jedynie do bilansu bede musiala dodac koktajle (tak pi razy drzwi 350 kcal) ruchu dzisiaj prawie nic, bo tylko rower do biblioteki i z powrotem
jadlospis
sniadanie: jogurt (112), otreby (95), kokos (33,3), kakao (8,2), mleko (70)=318,42
obiad: indyk (142,8), salata (13,2), pomidor (19,5), ogorek (9,6), oliwa (41)
kolacja: indyk (88), oliwa (41), papryka (24), pieczarki (34), baklazan (27,3), cukinia (10,7), pomidory (46)=271
suma: 815,52
ruch: 89,3
bedzie duuzo wina, ktore mam nadzieje, ze wytancze i koktaje dodam do bilansu jutro
koktajl na oko zaznaczam, ze ma 350 kcal win duzo bylo wiec dodaje 300 kcal=650
bilans: 1700-650-812,52+89,3=326,78

29 listopada 2012 , Skomentuj

w koncu waga, jak z paska 61,6. jednego dnia bylo 63,6 wiec moge uznac, ze schudlam 2 kg ;) happy. jutro bede uaktualniac pasek, a nastepne wazenie w przyszly czwartek albo w piatek, zdecydowanie wazenie sie po pare razy dziennie nie dziala na mnie za dobrze, nawet jesli widze spadki. postanowilam, ze musze troszke wiecej jesc 1000-1100. 
dzisiaj ladna pogoda, wiec dokanczam kawe i ide biegac, popoludniu mnie czeka przejazdzka rowerem do centrum (kolo 50 min w dwie strony+20 min w dwie strony do parku i z powrotem na bieganie), wiec nadrobie te ostatnie dwa dni bezruchowe.
sniadanie: jogurt (140) kakao(9,28), wiorki kokosowe (33,3), otreby (116,4) kawa z mlekiem (50)=348,98
obiad: indyk (159,6), salata (20) pomidor (16,5), papryka (18,2), oliwa (41)=255,3
kolacja: leczo-pieczarki (25,5), cukinia (12,4), baklazan (21,63), papryka (21,28), indyk (87,36), pomidory (46) =214,17
suma: 818,45
ruch: godz truchtania: 487,03
rower 30 min 107,18
brzuszki 12,5
suma: 606,71
bilans 1700-818,45+606,71=1488,26
ok, wiem, ze jedzenia malo, ale nie mialam nawet czasu dzisiaj nic innego zjesc. rano poszlam pobiegac, dojechalam, rozwalil mi sie lancuch od roweru, pojechalam kupic nowy, wrocilam i zaczelam biegac no i zaczelo padac, a ze i tak bylam mokra, doszlam do wniosku, ze mi to rybka, wiec dobieglam godzine! wrocilam do domu i padalo i padalo, zjadlam obiad (masakra tego miecha bylo mnostwo, tylko ze indyk ma malo kcal) i z kolezankami pojechalam samochodem do sekretariatu, zapisalam sie na studia, wracajac zaszlam na zakupy, wrocilam, pogadalam z siostra i zaczelam przygotowywac kolacje i dopiero, co skonczylam jesc. 
jutro bedzie o wiele wiecej kcal, bo wpadnie alkohol, ale tez bedzie taniec, wiec jakos mam nadzieje, ze mi nie zaszkodzi za bardzo te procenty. w domu, zeby nie pic slodkich koktajli i zeby zaoszczedzic. wypijemy sobie winko. 

nie odzywa sie.... 

28 listopada 2012 , Komentarze (1)

jak w tytule 62,3 z dzisiejszego rana ;) wow, wow, wow. ale jeszcze wieksze wow, ze spodnie, w ktorych chodze po domu sa troszke luzniejsze ;). z powodu wiecznego deszczu i burzy nie poszlam biegac, ale no nawet nam miasteczko zalalo, wiec  powod wazny. jedynie wieczorem przestalo padac, to pojechalam na rowerze do teatru (cale 25 min w dwie strony), przedstawienie fajne, o cywilizacji wschodniej i zachodniej. w ogole wszystko ok, znajomi, dieta, teatr, tylko musze sie powaznie za nauke zabrac i niemiecki. 
no i on, nie dodal mnie do znajomych na fb, moze nie jest z takich, co tam zagladaja, ale  gdybym chodzial z kol umialy poskladac srodek wieczoru, po tym jak sie z nim pocalowalam, nic nie pamietam, tylko pozniej powrot do domu, no i duuuzo motyli w brzuchu. nie wiem, kiedy poszedl, jak do tego doszlo... kurde, nie wiem, czy cos glupiego zrobilam, czy powiedzialam, no nic okaze sie w sob, bo znowu idziemy do lokalu, ale we dwie postanowilysmy, ze nie pijemy duzo. jesli bedzie, tzn ze bylo ok i sa szanse na rozwoj sytuacji, jesli nie ebdzie, tzn ze zawalilam na calej linii.
jadlospis:
sniadanie: jogurt (112), otreby (57), wiorki kokosowe (26), kakao (7) mleko (80)=282
obiad: makaron razowy (297,5), sos grzybowy (124,8), kawa (10)=432,3
kolacja: zupa w 15 min (194)
po teatrze: papryka (14)
suma: 928,6
wysilek: 
rower: 89,9
brzuszki: 10,25
suma: 100
bilans: 1700-928+100=872

zauroczylam sie...

27 listopada 2012 , Skomentuj

jak w tytule do przewidzenia, dzis waga wskazala 62,9. po prostu swietnie, jak tak dalej bedzie, to na swieta bede chodzic w workach duzych na smieci, bo w zadne ciuchy z szafy sie nie mieszcze. 
mam dzis sporo rzeczy na glowie, mam nadzieje, ze uda mi sie pobiegac a przynajmniej bedzie duzo roweru, bo musze jechacdo centrum, a w dwie strony to jest jakas godzina
juz jestem po sniadaniu:
 jogurt wlasnej roboty (140) otreby owsiane (95), kawa z mlekiem (80)=315
obiad: piers z kurczaka (117), fasolka szparagowa (98)=215
podwieczorek: jogurt (105) wiorki kokosowe (60), otreby (57), kawa (10)=232
kolacja: zupa w 15 min (194)
Suma: 956
ruch: caly dzien leje i jest burza wiec tylko spalonych 36 na rowerze i 10 w brzuszkach suma 46
bilans: 1700-956+46= 790

26 listopada 2012 , Skomentuj

o weekendzie wole nie pisac, mnostwo jedzenia i mnostwo drinkow, nie wiem ile pochlonelam, ale duzo, wole do piatku nie wazyc sie, ale nie zaluje no bo kogos poznalam, nie mam namiarow na niego, ale mam nadzieje, ze za tydzien znow sie zobaczymy. dzis wrocilam na dobre tory z dieta i ruchem.
sniadanie: mleko (111), otreby (114), wiorki kokosowe (37)=262
obiad: dwa jajka (170), kalafior (103,4)=273,4
kolacja: serek wiejki (166), pomidor (40), ogorek (8), jogurt (22,5)=236,5
suma: 771,9 (cholera duzo za malo)
ruch: bieganie 426,87
rower: 143,84
suma: 570,7

bilans: 1700-771,9+570,7= 1498,8

24 listopada 2012 , Komentarze (1)

oj len ze mnie, dzisiaj nie ide biegac, ladna pogoda, slonce swieci, ale jestem do tylu z nauka, a wieczorem wychdze, wiem, ze glupia wymowka, bo moglam isc rano o 10tej i juz bym byla po bieganiu, ale wymowka moze byc ze codziennie nie powinno sie biegac... generalnie len ze mnie.
sniadanie: jogurt (105), otreby owsiane (77), kawa (10)=192
obiad: leczo jak wczoraj ok 250 kcal
suma: 442
ruchu nic
kolacja: aperitivo i koktajle
ten dzien dietetyczny nie jest...
aha waga 62,3 ;)

23 listopada 2012 , Komentarze (2)

w koncu cos sie ruszylo, a mianowicie dzisiaj na wadze 62,7, wiec troszke w dol, jeszcze mi brakuje sporo do wagi paskowej, ale grunt, ze w dol i moje domowy jeansy wydaja mi sie juz nie takie obcisle. 
jutro i w niedziele wieczorem bedzie zawalenie systemu, bo jutro ide na aperitivo z kolezankami, a pozniej wybieramy sie do klubu znajomych (wiec jedzenie i drinki), a w niedziele robimy w domu serowa fondute. ale mam genialna mysl, moze nie jest za zdrowa ale no coz... tak wiec wieczorem chce miec bilans 0 kcal, a mianowicie to co zjem na male sniadanie i maly obiad ma byc spalone (bieganie i jazda na rowerze)
dzisiejszy jadlospis:
sniadanie: jogurt wlasnej roboty (ok 140), kawa z mlekiem (ok 60)=200
obiad: leczo: cukinia (15), baklazan (21), papryka (20), kurcze (110), pol puszki pomidorow (30), oliwa (50)=246
kolacja: salata (22), pomidor (40), papryka (20), ogorek (16), tunczyk (57), oliwa (50)= 205
suma: 651
ruch: 
truchtanie 47,5 (384)
rower (161)
po bieganiu 5 min rozciagania sie
bedzie 40 brzuszkow (10 kcal)
suma: 555
 bilans 1700 kcal zapotrzebowania-651 kcal zjedzonych+555 kcal spalonych=1599

wiem, ze za malo jem, ale to tylko teraz przez te 3 dni, jutro i pojutrze zawieszenie systemu na wieczor a od pon bede ladnie jadla (1000-1200) i sie ruszala 

22 listopada 2012 , Skomentuj

no i za cholere nic nie idzie. ok, nie jestem na jakies tam mega scislej diecie, bo czasami padaja jakies wieczory, ale bez przesady, caly czas moja waga idzie w gore. biegam okolo 3 razy w tygodniu, jezdze czesto na rowerze i nic, wpadnie mi jakas kolacja z kumpela, zjem normalnie i nastepnego dnia kg wiecej, nie wiem, co jest. 
sniadanie: ok 200 g jogurtu wlasnej roboty, ok 40 g platkow owsianych (jutro kupuje otreby), pol jablka, kawa z chudym mlekiem (ok 140+140+20+50=350)
obiad: piers z indyka (kolo 120 g) grillowana, kalafior (ok 400 g) (ok 114+88=202
kolacja: mix salat, z 3/4 pomidora, 1/3 ogorka, 1/4 papryki i z mala puszka tunczyka (plus ocet balsamiczny i pol lyzeczki oliwy, sol, pieprz) (ok 27+18+28+22+57+50=202)
ruch: 45 min truchtania (373,5)
30 min jazdy na rowerze ( 109,5)
35 brzuszkow (niby jeden brzuszek to 0,25 wiec spalonych kcal =ok 8)
SUMA: jedzenie: 754
    ruch: 491

Wiem, malo jedzenia, wiem, ze w sobote to dwa takie dni mi sie zmieszcza w kolacji (aperitivo i wieczor w lokalu), ale kurde, no powinno cos byc mniej. wg fantastycznego kalkulatora przemiany materii powinnam zjadac 1990, mam zwalony metabolizm, wiec mysle, ze tak 1700 wiec dzisiaj mam niedobor kcal:
1700-754+491=1437