Pamiętnik odchudzania użytkownika:
nadson

kobieta, 34 lat, Zakopane

163 cm, 62.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 kwietnia 2014 , Komentarze (15)

Mieliśmy dziś w pracy awarię internetu, a co za tym idzie, system nie działał, nie dało się w ogóle kasować. Wróciłam więc do domu juz o 19:15 :DNie ukrywam, że byłam z tego niezmiernie zadowolona. 

Menu więc nieznacznie inne:

MENU:

1. Śniadanie - 09:30:
owsianka na mleku 3,2% z kostką gorzkiej czekolady i truskawkami
+ kawa zbożowa waniliowa z mlekiem 3,2%
Około: 395 kalorii

2. Obiad - 13:30:
2 jajka sadzone na odrobinie masła, 2 średnie ziemniaki,
buraczki ze słoika
Około: 300 kalorii

3. W pracy I - 17:00:
jogurt typu greckiego 0% z truskawkami
135 kalorii

4. Kolacja - 20:00:
dwie kromki ciemnego chleba ze słonecznikiem, 3 cieniutkie plasterki schabu, 3 łyżki sałatki jarzynowej (kukurydza, groszek, jajko, marchewka) na jogurcie naturalnym, bez krztyny majonezu(!) + kostka gorzkiej i 1 truskawka :p
Około: 300 kalorii

ŁĄCZNIE: około 1200 kalorii
(mało, wiem)
+ aha, teraz mi się przypomniało, zjadłam jeszcze wafla ryżowego slim w pracy i kostkę milki jogurtowej, bo szef mi wcisnął.

I muszę przestać jeść czekoladę gorzką bez powodu, tu kostka, tam kostka i się zbiera. Jedna, rano do owsianki w zupełności wystarczy!

W czasie awarii zdążyłam zrobić mini zakupy w H&M.
Kupiłam te brzoskwiniowe spodenki do biegania, nie mogłam się oprzeć, a że w rozmiarze 36 była ostatnia para, a ja miałam dodatkowo kupon -25%, więc grzechem byłoby nie wziąć :D

Kupiłam też w Rossmannie kubek z zamknięciem. Wydaje się dość szczelne, więc będę próbowała dowieźć w nim koktajl/smoothie do pracy. Zobaczymy.

Po drodze wstąpiłam jeszcze do Biedronki po jogurt naturalny
i wzięłam przy okazji okulary przeciwsłoneczne (kolejne:D)
Nie umiałam się zdecydować które wziąć, bo wybór był spory.
Zdjęcie nie oddaje stanu faktycznego okularów niestety.

No i to byłoby na tyle. Idę dokończyć czytać Bridget, bo zostało mi już niewiele,
polecam - fajna książka ;)
No i potem spać, jutro na 13:00 do 21:00, mam nadzieję, że awarii nie będzie. Zamykam jutro sama, jestem trochę przerażona :p(martwy)(strach)

14 kwietnia 2014 , Komentarze (8)

Hej kochane! :)
No i nastał poniedziałek, a co za tym idzie - na 15:00 do pracy.
Przed chwilą zjadłam śniadanie, potem może zrobię chociaż Mel B pośladki i trochę brzuszków, bo normalny trening dopiero w środę - w planach mam siłownię. 

EDIT: Zrobiłam Mel B pośladki + 30 brzuszków i 20 przysiadów
Wiem, że mało, ale czas nieubłaganie się kurczył, a nie chciałam się potem śpieszyć.

Rano byłam na targu i kupiłam truskawki. Całkiem niezłe w smaku, no, ale nadal to jeszcze "nie to" ;)Aczkolwiek owsianka z kostką gorzkiej czekolady + truskawkami będzie moim hitem w sezonie truskawkowym, mniam!

Tak prezentowało się dziś moje śniadanko:

Jeśli chodzi o menu, to obiad planuję zjeść jeszcze w domu, około 13:30.

MENU:

1. Śniadanie - 09:30:
owsianka na mleku 3,2% z kostką gorzkiej czekolady i truskawkami
+ kawa zbożowa waniliowa z mlekiem 3,2%

Około: 395 kalorii

2. Obiad - 13:30:
2 jajka sadzone na odrobinie masła, 2 średnie ziemniaki,
buraczki ze słoika

Około: 300 kalorii

3. W pracy I - 17:00:
jogurt typu greckiego 0% z truskawkami
135 kalorii

4. W pracy II - 20:00:
serek wiejski lekki 150g
+ kanapka z dwóch kromek ciemnego chleba z 2 cienkimi plasterkami schabu z ogórkiem oraz rzodkiewką

Około: 330 kalorii

ŁĄCZNIE: 1150 - 1200 kalorii

Nie wiem czy coś jeszcze potem zjem. W domu będę w okolicach 22, więc nie wiem czy coś o tej porze jeść, skoro spać pewnie pójdę niedługo później.
Jak wy radzicie sobie w takich sytuacjach?
Bo teraz to będzie dla mnie codzienność no i nie wiem jak rozłożyć te posiłki itd...

13 kwietnia 2014 , Komentarze (10)

Dziś się obijałam cały dzień, rzekłabym nawet, że się nudziłam ;)
Miałam iść do K., ale jak zwykle coś wymyślił, zwalił na mnie, że to ja wydziwiam i tylko się zdenerwowałam.

Pół dnia, po obiedzie spędziłam więc w łóżku czytając Bridget. Swoją drogą - polecam ;) Jutro do pracy od 15:00 do 21:00, więc nudzić się nie będę (chyba, że w pracy, co jest niewykluczone, bo klientów mało).

Dzień ogólnie w porządku, ale bez ćwiczeń. Mama nadal w fazie "jedz, boś chuda". Po obiedzie naszła mnie ogromna chęć na coś słodkiego, ale zapiłam to kawą zbożową Anatol o smaku waniliowym, naprawdę polecam, jak dla mnie mega smaczna :)

MENU:

1. Śniadanie - 10:30:
dwa jajka na miękko + dwie kromki ciemnego chleba ze słonecznikiem z
przepysznym schabem (3 cieniutkie plasterki), rzodkiewką i ogórkiem
+ kawa zbożowa z mlekiem 3,2%

Około: 400 kalorii

2. W międzyczasie, przed obiadem:
dwie kostki gorzkiej czekolady
Około: 40 kalorii

3. Obiad - 14:45:
spore udko z kurczaka, pieczone w piekarniku (jem bez skóry i tłustych części, bo nie lubię) + buraczki ze słoika
Około: nie wiem, 250 - 300 kalorii?

4. Podwieczorek - 17:00:
serek homogenizowany naturalny Tutti 0%, kiwi, dwie łyżki musli Pełne Ziarno, łyżka słonecznika, łyżka mieszanki owocowo - orzechowej, dwie kosteczki gorzkiej
+ kawa zbożowa z mlekiem 3,2%

Około: 390 kalorii

5. Kolacja - 20:00:
kromka ciemnego chleba ze słonecznikiem, 135g chudego twarogu z rzodkiewką i szczypiorkiem, dwa plasterki schabu 
Około: 260 kalorii

ŁĄCZNIE: około 1350 - 1400 kalorii

Na jutro muszę przygotować sobie plan dnia pod względem jedzenia.
Myślę, że w domu zjem jeszcze obiad około 13:00 - 13:30, a potem zabiorę coś do pracy. Muszę zakupić jakieś fajne pojemniki i pomyśleć nad czymś, co mogłabym zabierać ze sobą, bo nie chcę kupować jedzenia w Carrefourze lub co gorsza w McDonalds'ie (a w pracy jest bonifikarta i ceny atrakcyjne).

Ze zgrozą dziś odkryłam, że prawie wszystkie moje krótkie spodenki na lato są mi za duże. Dużo za duże. Z jednej strony fajnie, a z drugiej muszę uzupełnić tę część garderoby. Ostatnio wpadły mi w oko fajne spodenki, np. te:

I te, ale to już bardziej do biegania/na siłownię, ale mają śliczny kolor <3


Po urodzinach wybiorę się na zakupy, bo na razie zamroziłam gotówkę w Conversach ;)

12 kwietnia 2014 , Komentarze (5)


Za mną pierwszy dzień w pracy.
Nie było źle, ale stresowałam się, że np. pomylę się i będę miała manko w kasie,
ale nic takiego się nie stało ;)
Kolejny dzień idę w poniedziałek, potem wtorek, a potem w czwartek jestem sama do 21:30, robię sama zamknięcie i przyjmuję dostawę (strach) Trochę jestem przerażona muszę przyznać. Na razie do końca kwietnia mam do wyrobienia 55 godzin. Ale całe szczęście niedzielę 27 kwietnia mam wolne, więc na mecz ze spokojem pojadę <3 Niestety w urodziny będę siedzieć do 21, potem w piątek od rana i w sobotę do 21. Potem chyba umrę.

Po pracy kupiłam sobie na szybko trampki, bo moje za duże Conversy nadal leżą w domu i czekają na to, aż je odeślę. Muszę zrobić to, w poniedziałek odeślę. Kupiłam białe w New Yorkerze, z rabatem z Grazii wyszło mi jakoś 32zł,
na razie mogą być "do latania".

Jeśli chodzi o menu to trochę zaszalałam. Ogólnie mama dostała jakiegoś fioła na punkcie "nie odchudzaj się już, jesteś chuda jak patyk, jedz" itd. itp.
Jak byłyśmy w sklepie to na siłę chciała mi kupić moją ulubioną czekoladę - białą Ritter Sport z orzechami. Cudem odwiodłam ją od tego pomysłu.
Zrobiła też dziś placki ziemniaczane na obiad, a że byłam głodna jak wilk po pracy to już nie chciałam wydziwiać i zjadłam.

MENU:

1. Śniadanie - 06:30:
owsianka z połową jabłka i kostką gorzkiej czekolady na mleku 3,2%,
kawa zbożowa o smaku waniliowym z mlekiem 3,2%
Około: 390 kalorii

2. W pracy - 12:00:
banan,
jogurt typu greckiego 0% o smaku truskawkowym
Około: 250 kalorii

3. Obiad - 16:00:
6 (małych) placków ziemniaczanych,
3 z cukrem (niecała łyżeczka), 3 ze śmietaną 18% (niewiele)
Około: (o zgrozo) 700 kalorii?

4. Przekąska - 17:45:
lód rożek Big Milk Straciatella
140 kalorii

5. Kolacja - 20:30:
omlet z 2 jajek z twarogiem chudym (135g) i ze szczypiorkiem
Około: 310 kalorii

ŁĄCZNIE: około 1800 kalorii

Bez szału. I te placki, ale pociesza mnie fakt, że nie jadłam ich już wieki. W ogóle nie jem smażonego ostatnio. No i tego loda mogłam odpuścić.


Ćwiczeń brak. Muszę wziąć się w garść, bo lato tuż tuż, trzeba wyglądać bardzo dobrze. W środę wcześnie wracam z zajęć i idę na siłownię, w piątek też pójdę, bo mam wolne. Marzy mi się 10 km na bieżni (zakochany)

Tymczasem wieczór w domu, najpewniej z książką. Choć pewnie padnę szybko, bo wstałam dziś o 5:45. Jutro być może na mecz. FA <3

Muszę zabierać też ze sobą jakieś porządne jedzenie do pracy. Bo jak będę 8 - 10 godzin to muszę coś jeść. Jest lodówka i mikrofalówka. Macie pomysły na jakieś smaczne jedzonko do pojemników. Oprócz sałatki z tuńczykiem ;)
Kupiłam dziś razowy makaron, więc może taka sałatka z jajkiem, brokułem, makaronem i sosem jogurtowym, hmm... :D

11 kwietnia 2014 , Komentarze (22)

No, więc dzisiaj obiecany cheat day, a w sumie to cheat meal można powiedzieć.
Kupiłam jednak Nutella&Go. Zjadłam po obiedzie i zasłodziłam się porządnie, alenie żałuję :DPotem byłam z mamą w Biedronce, obawiałam się rozbudzonego apetytu na słodkie po tej Nutelli, ale nic takiego się nie wydarzyło nie wrzuciłam do koszyka słodyczy. Ale mama wzięła sobie chipsy, więc jak przyszłam do domu to zjadłam garść. Tylko garść! W moim przypadku to sukces :D I jestem z siebie dumna, że nie wciągnęłam całej paczki!

Moja Nutella, mniam <3

Dziś rano byłam na siłowni. Nie lubię ćwiczyć z koleżanką. (kreci)
Siedzi i marudzi, że jej się nie chce i mi w momencie też się odechciewa.
Jednak poćwiczyłam obok niej tylko na ergometrze, potem jak ona z dwiema innymi koleżankami dalej się obijała, ja poszłam do sali siłowej sama sobie poćwiczyć.

Trening:

- 30 min na ergometrze, dystans 5km (słabo)
- 3 serie x 10 powtórzeń unoszenia nóg w siadzie
- 3 serie x 10 powtórzeń uginania nóg w leżeniu
- 3 serie x 10 powtórzeń na motylku na ramiona
- 50 brzuszków na ławeczce
- 7 min na rowerku (3,3km) to tak na koniec, nie było już czasu

Nie tak najgorzej. Na nogi wzięłam większe obciążenia niż zazwyczaj, więc było ciężkawo.

Menu:

1. Śniadanie - 08:30:
placek owsiany ze startą połówką jabłka z cynamonem
+ kawa z mlekiem 3,2% i łyżeczką cukru

Około: 310 kalorii

2. Po siłowni - 13:00:
banan i jogurt naturalny 180g z łyżką mieszanki owocowo - orzechowej, łyżką słonecznika i łyżką musli Pełne Ziarno
Około: 400 kalorii

3. Obiad - 16:00:
około 30g kaszy jęczmiennej wiejskiej,
pierś z kurczaka w Papirusie (z Pomysłu na... Tak dla odmiany),
brokuły, ogórek konserwowy

Około: 300 kalorii

4. Cheat - 17:00 - 18:00:
Nutella&Go - 267 kalorii
Garść chipsów - około 150 kalorii
Kostka gorzkiej czekolady - 20 kalorii

Około: 450 kalorii

5. Kolacja - 20:30:
kromka ciemnego chleba ze słonecznikiem z 2 plasterkami schabu
Około: 150 kalorii

OGÓLNIE: około 1650 kalorii

Nie ma tak źle. Nie żałuję, że zjadłam ten cheat (no, może troszkę żałuję chipsów), poprzednie 4 dni były grzeczne, a człowiekowi należy się coś od życia ;)
Dziś też sporo wypiłam, wody i teraz zieloną herbatę.
Kolacja mała, bo nie jestem szczególnie głodna. Miał być omlet z twarogiem, ale nie chcę się napychać.

Jutro na 8:00 do pracy. Nigdy dotychczas nie pracowałam w sobotę. Muszę wstać przed 6. Gdyby nie to, byłabym teraz na urodzinach i piła (pewnie już kolejne :p) piwo. No cóż. A muszę przyznać, że mam ogromną ochotę na imprezę i to taką porządną. Ostatnio zaszalałam 8 lutego, a od tego czasu wypiłam tylko 3,5 piwa (nie na raz i w tym jedno Somersby). 

Nic, tymczasem idę pod prysznic, przygotować ciuchy na jutro i spać, bo nie wiem jak wstanę (spi)

10 kwietnia 2014 , Komentarze (10)


No i przyszedł czwartek. Już po pracy.
Muszę przyznać, że dziś nawet pracowało się nieźle, ale to chyba dlatego, że wiedziałam, że to ostatni dzień :D Ogólnie to nie wiem kiedy zleciał mi już prawie cały tydzień, dopiero co był weekend.

Przyszły do mnie Conversy dziś. Rzecz jasna - za duże.
Nie wiem jak producent podaje długość wkładki, ale na mój pomiar są o 2cm większe niż sugerowano. Próbuję je teraz sprzedać wśród znajomych, jak nie, to odeślę.
Aczkolwiek na razie nie ma mojego rozmiaru, więc jeśli chcę wymianę to muszę czekać do około końca kwietnia...

Menu jak w poprzednie dni, tyłka nie urywa.

1. Śniadanie - 09:15:
placek owsiany z roztopioną kostką gorzkiej czekolady +
kawa z mlekiem 3,2% i łyżeczką cukru
Około: 355 kalorii

2. II śniadanie - 12:00:
dwie kromki ciemnego chleba ze słonecznikiem z domową pastą z makreli
Około: 300 kalorii

3. W pracy - 16:00:
Fruktajl truskawka - banan i 3 wafle ryżowe ekstra cienkie (bardzo smaczne swoją drogą i jeden ma tylko 16 kalorii chyba)
Około: 180 kalorii

4. Kolacja - 20:00:
jajecznica z 2 jajek na odrobinie masła z cebulą i plasterkiem szynki
+ 4 wafle ryżowe ekstra cienkie
Około: 285 kalorii

OGÓLNIE: około 1100 kalorii

Jutro już zjem normalny obiad, bo jadę tylko na siłownię.
Niestety znów muszę jechać autobusem/pociągiem, więc zajmie mi to pewnie pół dnia, ale trudno - jadę, bo dawno nie ćwiczyłam, a po drugie i tak musiałabym ten wf odrobić, więc bez sensu.

Ogólnie dziś w pracy kupowałam koleżance bułkę czosnkową i też miałam ochotę. Na czosnkową, albo z serem (z Real'a, moje ulubione), ale wzięłam wafle i Fruktajl :)
Miałam też w ręce jakieś nowe wafelki Manner, o takie:

Klasyczne wafelki Mannera są dla mnie prze-py-szne. Dlatego tak kusiły mnie te dwie pozostałe wersje, ale nie wzięłam. Trochę żałuję w sumie. No, ale tym samym zanotowałam dzisiaj 4 dzień bez słodyczy. Ale jutro chyba sobie na coś małego pozwolę, tak w nagrodę za grzeczny tydzień :) Zastanawiam się między jakimś dobrym lodem, Nutellą&Go a nową czekoladą Ritter Sport z orzechami i bezą. Czekolada jest "najgorsza" chyba, bo największa, a prawdopodobieństwo, ze mogę wciągnąć całą jest duże :D

No nic, tymczasem poczytam jeszcze trochę Bridget i czas spać (spi)


9 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

Kolejny dzień za mną :)
Praca jakoś zleciała, jeszcze jutro.
W piątek w końcu siłownia, ostatnio ćwiczyłam tydzień temu w piątek właśnie (kujon) I mam trochę wyrzuty sumienia i trochę już tęsknię za bieganiem i porządnym zmęczeniem.

Jeśli chodzi o menu to znów bez szału, bo znów mało.

1. Śniadanie - 09:15:
placek owsiany (3 łyżki płatków owsianych, łyżka otrębów owsianych, jajko)
z roztopioną kostką gorzkiej czekolady na górze i ze startą połówką jabłka z cynamonem <3
Około 260 kalorii

2. II śniadanie - 11:45:
dwie kromki ciemnego chleba ze słonecznikiem
z domową pastą z makreli (makrela, jajko, cebula, ogórek konserwowy, jogurt naturalny)
i kosteczka gorzkiej czeko
Około 360 kalorii

3. W pracy - 15:45:
serek naturalny Tutti 0% 140g, łyżka mieszanki owocowo - orzechowej z Lidla,
łyżka słonecznika i łyżka musli Pełne Ziarno
Około 175 kalorii

4. Kolacja - 19:30:
gołąbek z duuuużą ilością kapusty i sosem pomidorowym
Około 250 kalorii

RAZEM: około 1120 kalorii


Uniknęłam dziś mandatu w tramwaju. Tak to jest jak miało się wracać piechotą, nie kupiło się biletu, ale skusiło się na właśnie jadący obok tramwaj. Żal było nie wsiąść, a "przecież nie będzie kontroli" ;)No i była. Ale ściemniłam, że zapomniałam portfela z pracy i właśnie muszę już w sumie wysiadać, no i uszło mi płazem :DNigdy nie jeżdżę bez biletu, jak raz na ruski rok mi się to zdarzy to akurat pech. No, ale i tak dobrze się skończyło.

Ogólnie to dziś mija 3 dzień bez słodyczy. Tym razem żadnego wyzwania, tak o.
Tzn. wczoraj zjadłam kostkę gorzkiej, a dziś dwie. I wczoraj wypiłam herbatę z łyżeczką cukru, a dzisiaj dwie. No, ale tego nie liczę.
Muszę jutro kupić koniecznie zieloną herbatę, bo mi się skończyła i dlatego piję czarną z cytryną i cukrem. Ogólnie muszę zrobić zakupy, bo aktualnie mam zero owoców itp.
Bądź co bądź - trzeci dzień bez batoników, czekolady, cukierków, lodów itd. :D
Jest jakiś pozytywny aspekt pracy - nie myślę o jedzeniu i nie podjadam!

Aha, zamówiłam rano Conversy.
Strasznie chciałam białe, ale na eastend nie było już mojego rozmiaru,
a ja jestem niecierpliwa i nie chciałam już dłużej czekać.
Zamówiłam więc granatowe, w rozmiarze 39,5. Powinny być jutro w Paczkomacie.
Modlę się, żeby nie były za duże, bo tak bardzo nie chcę odsyłać, tylko chcę je już nosić. Ale znając moje szczęście polecą do zwrotu/wymiany :P

8 kwietnia 2014 , Komentarze (9)


Hej :) 
Jakiś miesiąc temu byłam na rozmowie kwalifikacyjnej we Flo. Pewnie pamiętacie, bo pisałam tutaj o tym. Jednak dostałam odmowę, bo wybrali bardziej dyspozycyjną osobę. Dziś dostałam telefon, że zwolniło się miejsce i czy nadal jestem chętna :)
Zgodziłam się, bo to jednak lajtowa praca, a nie chodzenie non stop, tak jak dziś przez 6 godzin. Tak więc zaczynam od soboty, mam szkolenie i będziemy ustalać grafik :)

Jeśli chodzi o dziś to dzień znów lekko koszmarny.
W pracy od 13 do 19, żadnej przerwy ;)
Tak więc jak zjadłam w domu o 12 to później dopiero o 20, fantastycznie.

Menu więc znów kiepskie, nie przekroczyłam chyba nawet 1000kalorii...

1. Śniadanie - 09:00:
owsianka z kostką czekolady gorzkiej i połową jabłka (MNIAMMMM!) na mleku 2%
Około: 350 kalorii

2. II śniadanie - 12:00:
dwie paróweczki Sokolik, trochę ketchupu Pudliszki
dwie kromki ciemnego chleba ze słonecznikiem, jedna sucha, druga z serkiem Linessa 2% i ogórkiem zielonym
Około: 330 kalorii

3. Kolacja - 20:00:
dwie kromki ciemnego chleba ze słonecznikiem z pastą z makreli (makrela, jajko, ogórki konserwowe, cebula, jogurt naturalny 2%)
Około: 330 kalorii

Dużo chleba, zero warzyw, mało kalorii, mało posiłków, mało picia.
Co najdziwniejsze - ja w ogóle nie czuję głodu (strach)
Na nic nawet nie mam ochoty.

Ogólnie jestem padnięta mega. Bolą mnie stopy, plecy. O 18:00 w pracy już myślałam, że się popłaczę z bólu pleców. Miałam wracać z pracy pieszo, ale jak wyszłam to zastał mnie na dworze armageddon. Ciemne chmury, błyski, jak doszłam na przystanek to lunęło. Więc wracałam dziś tramwajem.
Eh, jeszcze jutro i czwartek ta praca, muszę wytrzymać.

Miałam dziś w łapkach Nutella&Go, już miała być moja,
ale pomyślałam - jak kupię to od razu zjem.
A mam znów bana na słodkie (do odwołania w sumie :p).
Były też nowe czekolady Ritter Sport. Eh, ciężkie życie :D

7 kwietnia 2014 , Komentarze (7)

Uff, dopiero usiadłam.
Wróciłam z pracy. Niby tylko 6 godzin, ale to 6 godzin na nogach. 6 godzin łażenia w kółko (ciekawe ile kilometrów zrobiłam :D). Strasznie bolą mnie stopy i odcinek krzyżowo - lędźwiowy :( W dodatku dostałam dziś @, więc po skumulowaniu tego wszystkiego padam na twarz.
A jutro znów od 13 - 19 (środa i czwartek też).

Dziś rzecz jasna nie ćwiczyłam,
ale zamiast pojechać do pracy (i z) autobusem/tramwajem to szłam pieszo!
2,5km w jedną stronę, więc łącznie 5km, zawsze coś.
Ale jak wracałam do domu na nogach, a jechał tramwaj pod sam mój dom,
to pomyślałam, że nieco to już zakrawa pod szaleństwo :p

Menu dziś w porządku, ale malutko.
Nie miałam kiedy jeść...podczas tych 6h miałam tylko na moment przerwę i zjadłam serek. W sumie to nawet już nie czułam głodu. Tylko z początku denerwował mnie zapach świeżo wypiekanych bułek, potem już nie ;) Potem to już nawet ludzie z lodami mnie nie denerwowali. A po drodze nawet nie spojrzałam na McDonalds'a i KFC :p

MENU:

1. Śniadanie - 09:30:
owsianka na mleko 2% z połową gruszki i łyżką mieszanki owocowo - orzechowej z Lidla
Około: 380 kalorii

2. II śniadanie - 12:00:
135g chudego twarogu z odrobiną mleka, połowa gruszki i kromka ciemnego chleba
Około: 290 kalorii

3. W pracy - 17:00:
serek Tutti 0% owoce leśne 140g
Około: 70 kalorii

4. Kolacja - 19:30:
gołąbek z sosem pomidorowym (dość spory)
Około: nie wiem :p250 - 300 kalorii

+ przed spaniem po 21 - bawarka z odrobiną mleka 2% i łyżeczką cukru
(nadrabiam płyny ;))

OGÓLNIE: około 1000 kalorii
Wiem, wiem, wiem, mało.
Najgorzej, że do czwartku chyba niewiele się w tym temacie zmieni,
bo zwyczajnie nie będę miała kiedy jeść :(

Aha, jest jeszcze jeden porządny minus tego wszystkiego - prawie nic dziś nie piłam.
Muszę teraz na szybko nadrobić i wypić chociaż dużą herbatę i trochę wody.
Ogólnie w ostatnich dniach niewiele piłam, nieładnie.

Chciałabym jutro poćwiczyć przed pracą, ale nie wiem co mi z tego wyjdzie.
Jestem strasznie padnięta, strasznie rozbolała mnie głowa, a w dodatku nadal mam katar i ból gardła. Pozytywny aspekt tego wszystkiego, to fakt, że nie mam kiedy podjadać i nie myślę o jedzeniu jako tako. Więc do świąt może uda mi się jakoś utrzymać wagę, a może i jeszcze trochę zrzucić.
Do czwartku pracuję w godzinach 13 - 19, a potem od piątku 11.04 do piątku 18.04 na zmiany (rano, popołudnie). Jak będę na rano, to przynajmniej potem będzie czas na ćwiczenia! :D

Tymczasem idę Was na szybko poczytać i do łóżka, bo naprawdę paaadam!

6 kwietnia 2014 , Komentarze (11)


Weekendy mnie wykończą (kreci)
Kiedyś powiedziałabym to w kontekście imprezowania, dziś jednak mam na myśli jedzenie :p

Wczoraj znów nie było grzecznie.
K. kupił wuzetki, więc zjadłam jedną (pewnie z 400kcal) i wypiłam gorącą czekoladę (na wodzie, 120kcal)
Potem zjadłam jakieś pół paczki Lays'ów z pieca (też pewnie jakieś 250kcal) To akurat moja wina, bo sama je wzięłam w sklepie.
Na kolację zjadłam natomiast bułkę z dynią (nie wiem ile kalorii, ilewazy.pl podaje 260, a tabele-kalorii.pl 172kcal. Chyba bardziej wiarygodne są tabele kalorii, bo podają kaloryczność stricte dla bułki z Lidla, a ja takową miałam)
z dwoma plasterkami sera salami pełnotłustego (ok 100kcal) (loser)
Wychodzi jakieś 1050 kalorii (strach)(strach)(strach)

Więc przekroczyłam wczoraj 2000, ogólny bilans wychodzi jakoś około 2100kcal.
Nieładnie, nieładnie. Tym bardziej, że jestem przeziębiona i ćwiczeń zero.

Dzisiaj śniadanie też średniawe, bo nie w domu.
1,5 parówki, trochę ketchupu i bułka z dynią,
dwa plasterki sera salami pełnotłustego i trochę łososia wędzonego,
kawa z mlekiem i łyżeczką cukru trzcinowego.
Liczę więc jakieś 550 kalorii (strach)

Na obiad będę miała pyzy, zjadłam 3 małe.
Pieczone mięso z szynki wieprzowej z sosem.
I mizerię na jogurcie naturalnym.

I kupiłam sobie loda w Biedronce. Kit Kat ciasteczkowy, jakaś nowość.
Więc zjem na podwieczorek, bo jak już go kupiłam, to wiem, że nie poleży
długo w zamrażarce. Ma 215 kalorii.
+ zjadłam jednego mini Bounty.

Na kolację planuję dwie kromki ciemnego chleba ze słonecznikiem z pastą z makreli.
(Makrela wędzona, jajka, ogórki konserwowe, cebula i jogurt naturalny)

Średnio więc dziś bardzooo... Muszę jutro od nowa się ogarnąć, bo mam wrażenie, że powoli zaprzepaszczam wszystko, co udało mi się osiągnąć.
Chcę żeby ból gardła i katar w końcu minęły, poszłabym wtedy pobiegać...

A czuję się naprawdę średnio. Jutro do pracy od 13 do 19.
Nie wiem jak to ogarnę z moim katarem.
Zresztą od jutra praca codziennie, aż do 18.04.
Ale za to ile pieniędzy wpadnie :D