Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam 27 lat i od roku jestem mężatką. Od jakiegoś czasu z mężem zaczęliśmy rozmawiać o dziecku. Niestety przed zajściem w ciążę powinnam troszkę spaść z wagi, a chęć posiadania dzidzi narasta z dnia na dzień, więc motywację raczej mam silną. Wiem o tym, że po ciąży znów będę musiała walczyć, ale taki chyba już mój los - wieczna walka z wagą!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 26234
Komentarzy: 845
Założony: 6 listopada 2012
Ostatni wpis: 1 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mylunia

kobieta, 39 lat, Warszawa

180 cm, 125.90 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 listopada 2012 , Komentarze (3)

 

Dzien doberek!!!

Obiecałam sobotnie ważenie więc odbyło się!!! Waga pokazała 131,5 kg, czyli 2,5 kg poleciało w kosmos i daj Boże żeby nie wróciło!!! To co czuję to zadowoleni z siebie!!! Widzę , że warto walczyć i wiem, że droga daleka przede mną, ale jeszcze mam silę, a właściwie, to nigdy taka silna nie byłam!!!

Może to też Wasza zasługa?

Dziś znowu dzień rozpoczął się od  słodkiego lenistwa wstałam dopiero o 11 !!! Gdybym tylko mogła to zawsze wstawałabym o tej porze!!! Zdecydowanie jestem Nocnym Markiem i poranne wstawanie to dla mnie koszmar, za to bez problemu mogę siedzieć w nocy do 3, 4? Po ogarnięciu się, zaczęłam przygotowania do wyjazdu do mojej siostry w odwiedziny. Dawno u niej nie byłam (już około miesiąca), a mam dla jej synka (3 miesięcznego) kilka fajnych rzeczy. Kupiłam kombinezon, kamizeleczkę polarową i koszulkę. Piękne ciuszki i nie mogłam się powstrzymać, żeby ich nie kupić!!! A mój siostrzeniec wygląda w nich jak słodki malutki cukiereczek do schrupania!!!

Niestety dla mnie weekendy są niedobre dla diety. Rano nie jadłam śniadania i dopiero u siostry zjadłam obiad (15:00), jakiego bardzo dawno nie jadłam, czyli: gulasz, ziemniaki i surówka. Nawet nie wiem ile to mogło mieć kalorii. Nawet nie chcę strzelać. Porcja nie była duża i nie przejadłam się, ale nie takie rzeczy powinno się jeść na diecie. Na dodatek później skusiłam się na galaretkę z ananasem i 3 kawałki ciasta. Klapa na całej linii!!! Z 1000 kcal to zjadłam!!!

Wróciliśmy do domu, mężuś pojechał do swojego taty do domu, a ja zabrałam się za porządki!!! Żeby nabrać siły przekąsiłam sobie jabłuszko (150 kcal). Szczerze, to liczyłam na pomoc Męża w sprzątaniu, ale jakoś długo zabawił u taty i się nie doczekałam. Tak więc sama posprzątałam mieszkanie od A do Z, może z wyłączeniem okien.

Z kolacją też czekałam na męża i zjedliśmy dopiero o 20:30. Zjadłam 4 kromki chleba razowego z pastą z makreli. Kalorii to mogło mieć z 700, czyli za dużo.

Ogólnie klapa!!! Pewnie wszystko co zjadłam to miało 1850 kcal, jak nie więcej, bo moje dzisiejsze liczenie jest bardzo "na oko". 

Mam tylko nadzieję, że takie grzeszne weekendy nie zaprzepaszczą mojego porannego wyniku. W dodatku, jutro przyjeżdżają moi rodzice do nas na obiad i w pewnie mama coś ze sobą przywiezie. Co prawda uprzedzałam ją, że ja wszystko mam już gotowe i nic nie potrzebuję, ale jak zwykle mnie nie posłucha i przywiezie furę jedzenia.

Coś czuję, że będzie fatalnie i jutro znów będzie katastrofa!!! Aż się boję...

24 listopada 2012 , Komentarze (8)

Dziewczynki nie wiem, czy pamiętacie moje rozterki na temat urządzeń do ćwiczeń???
Ja pamiętam doskonale i powiem, że wcale mi nie przeszło!!!
Moje ostatnie poszukiwania niestety tylko mnie zdołowały, bo wszystkie urządzenia do ćwiczeń były max do 120 kg. Ja się niestety jeszcze nie łapię!!!
Po tych poszukiwaniach zaczęłam rozmyślanie na temat siłowni. Rozpatrzyłam wszystkie plusy i minusy i niestety minusów było więcej!!! Przynajmniej dla mnie.
Dziś więc znów zaczęłam poszukiwania odpowiedniego urządzenia dla mnie i znalazłam!!! 
Zaczęłam nawet przekonywać mężusia, że to jest idealne rozwiązanie, bo nie będę musiała opuszczać domu na długie godziny ( bo niestety nie mam blisko żadnej siłowni) i nie będę musiała zabierać mu samochodu. Będę za to mogła w każdej chwili poćwiczyć, o każdej porze dnia  i nocy i nie dwa razy w tygodniu jak na siłowni , tylko codziennie.
Mężuś powoli się skłania do mojego pomysłu, ale jeszcze będę musiała nad nim popracować!!! 
Tylko mam do Was pytanie: co będzie lepsze rowerek czy orbitrek???
Znalazłam i to i to. Rower jest trochę tańszy, ale może bardziej "wydajny" jest orbitrek???
Ja osobiście skłaniam się do orbitreka, ale może macie jakieś uwagi???
Czekam na Wasze opinie, bo zaczęłam się bardzo nakręcać na ćwiczenia!!! Może w końcu zaczęłabym się ruszać i troszkę szybciej gubić mój balast!!! 
Buziaki

23 listopada 2012 , Komentarze (2)

Ha!!! Stało się – trzy tygodnie bez papierosów!!!

A nie mówiłam, że wytrwam!!!

Na początku troszkę ręce świeżbiły, ale teraz w ciągu dnia nawet raz nie pomyślę, żeby nie palić!!! Najgorsze już za mną, bo już jestem po detoxie – teraz będzie już tylko lepiej!!!

Dzisiejszy dień odbył się pod znakiem względnego lenistwa. W pracy miałam wolne więc mogłam sobie dłużej pospać no i pospałam, ale nie będę pisać do której, bo mnie zlinczujecie!!! Wstałam bardzo późno!!! Nie chc si tłumaczyć, ale powiem tyle, że wczoraj bardzo długo siedziałam w nocy. Jak już się zwlekłam z łóżeczka i ogarnęłam to nie chciało mi się jeść i zjadłam dopiero póżniej. Pokręciłam się po domu, coś porobiałam, pooglądałam TV, upiekłam biszkopt, potem przyjechał mężuś z pracy i pojechaliśmy na zakupy. Po powrocie zrobiłam pastę z makreli, zjedliśmy kolację, a potem wzięłam się z gotowanie gulaszu i robienia z upieczonego wcześniej biszkoptu kokosanek (będę miala gości w weekend). Tak minął mój dzien. Przez to, że wstałam poźniej, to poprzestawiały się pory posiłków.

 A oto co dziś jadłam:

15:00 jogurt – 165 kcal

16:30 kubuś – 150 kcal

17:00 serek wiejski –  150 kcal

            chleb razowy –  248 kcal

            pomidor – 40 kcal

20:00 chleb razowy – 248 kcal

            Pasta z makreli – 500 kcal

Razem:  1501 kcal

 

Jeśli chodzi o kalorie to uważam, że całkiem OK!!! Mogę się tylko doczepić o pory posiłków no i  za dużo chlebka. Trochę za późno było śniadanie i trochę za późno była kolacja. Postaram się poprawić, choć przede mną weekend i trochę się obawiam, co to będzie, bo w ostatni, trochę przesadziłam. Nie chciałabym, żeby to była reguła!!!

Jutro obiecane ważenie!!! Ciekawe ile pokaże waga, bo dziś też nie wytrzymałam i się ważyłam. Jest dobrze. Oby tak dalej!!! Jutro napiszę ile mi spadło!!!

 

22 listopada 2012 , Komentarze (7)

Witam dziewczynki,

Kryzys miałam straszny ze wstawaniem dziś rano – byłam całkowicie nieprzytomna. Przez cały dzień miałam kiepskie samopoczucie. Zmęczenie nie dawało mi spokoju, ale postanowiłam nie pić kawy, bo nie wyrobiłabym się z kaloriami przeznaczonymi na dziś. Nauka i Wasze rady nie idą w las!!!

A oto co dziś jadłam:

5:00 jogurt  - 180 kcal

8:00 pieczywo chrupkie z kremem kanapkowym – 100 kcal

9:30 kanapka z chleba razowego z pastą jajeczną – 250 kcal

         Kanapka z palucha z twarożkiem i papryką – 400 kcal

16:00 jabłko – 150 kcal

19:00 serek wiejski ze szczypiorkiem – 150 kcal

           Chleb razowy ze śliwką – 240 kcal

           Pomidor – 60 kcal

Razem:  1530 kcal

Całkiem nieźle.  Przez cały dzień nie byłam głodna, tylko rano troszkę mnie zassało. Jogurt rano może jest dobry, bo nie trzeba nic szykować (rano i tak kiepsko z czasem) tylko zanim mam czas w pracy coś zjeść to głód jest już duży i wtedy jem więcej na drugie śniadanie. Muszę sobie na rano wymyślić coś innego, tylko żeby nie wymagało za dużo szykowania, bo czas na wyjście z domu mam zaplanowany co do minuty, a wcześniej nie będę wstawać na 100 %.

Fajeczki jak zwykle już nie kuszą i całkiem dobrze mi idzie. Nawet nie sądziłam, że będzie tak dobrze. Jestem zdeterminowana i nie będę jarać!!!  

 

21 listopada 2012 , Komentarze (2)

Mogę dziś śmiało powiedzieć, że jest lepiej, niż przez ostatnie dni. Różnie to ostatnio bywało, a dziś pilnowałam się na maksa!!!

 

Moje dzisiejsze jedzonko:

5:00 jogurt  - 180 kcal

8:30 chrupkie pieczywo z kremem kanapkowym – 100 kcal

10:30 kanapka z palucha z szynką, serem i pomidorem -  ok.500 kcal

14:00 makaron z sosem bbq i surówką z czerwonej kapusty – ok.300 kcal

18:00 2 jabłka – 300kcal

20:30 2 szt pieczywa chrupkiego – 40 kcal

Razem wyszło 1420 kcal.

Może dla niektórych to wcale nie jest mało, ale ja osobiście jestem z siebie dumna, że zeszłam poniżej 1500 kcal. Ostatnio było ciężko i cały czas przekraczałam, ale dziś nie było kawki z mlekiem i obfitego drugiego śniadania. Troszkę Was posłuchałam 

Dziś rano weszłam na wagę i cyferki lekko zmalały, ale nie chcę na razie pisać o ile zmalały, bo tak oficjalnie to zważę się w sobotę i wtedy napiszę co i jak!!! Ale jest już postęp!!!

Co do papierosków, to niedługo minie 3 tygodnie jak nie palę i jest mi z tym fajnie!!!

20 listopada 2012 , Komentarze (7)



Obiecanki cacanki, a ja robię to co chcę!!!

Zła jestem na siebie – znowu!

Dałam ciała – znowu!

Za dużo zjadłam – znowu!



Moje dzisiejsze jedzonko:

5:00 serek wiejski ananasowy  - 180 kcal

7:00 kawa z mlekiem – 100 kcal

9:00 sałatka z kuskusu i warzyw – ok. 300 kcal

10:30 4 kromki chleba z pastą z jajka i pomidorem – ok.600 kcal (zmieniłam chleb)

12:00 kawa z mlekiem  - 100 kcal

14:30 sałatka z kuskusu i warzyw – ok. 300 kcal

17:00 jabłko – ok. 100 kcal

18:00 4 plasterki sera żółtego – 200 kcal

Razem uzbierało się: 1880 kcal

Niestety – miałam się ograniczyć, ale nie wyszło!!! Nie mogłam się opanować!!!

Zła – zła – zła!!!

Nie poddam się i jutro będę ponownie próbować się ograniczyć. Może za którymś razem się uda?

Z jednej rzeczy jestem jednak dumna – dziś przez moje ręce przeszło, jak co dzień,kilka kilo słodyczy, a ja pomimo mojej wielkiej miłości do nich nie skusiłam się nawet na gram. W sumie to od początku diety (pomijając imieniny rodziców i urodziny kolegi męża), to nie skusiłam się ani razu, choć w pracy leżą wszędzie i na każdym kroku gotowe do zjedzenia!!! A jak pachną…

 

Z fajeczkami jak zwykle dobrze!!! Nie kuszą, śmierdzą i nie chce i nie będę palić!!!

Chyba jednak ich brak wpływa trochę na stan moich nerwów – szybciej się denerwuję i sama nakręcam, ale to z czasem przejdzie!!!


19 listopada 2012 , Komentarze (4)


I znów znikające wpisy...

Jak ja tego nienawidzę - już skończyłam pisać, a tu trach i nie ma!!!
Zaczynam od nowa 


Po weekendowym szaleństwie zaczynam kolejny tydzień diety. Jak tak ciężko będzie się opanować w weekendy to chyba przestanę je lubić…

Dziś się troszke pilnowałam, a oto co mi z tego wyszło:

Moje dzisiejsze menu:

5:00 dwa banany -ok. 300 kcal

10:00 4 kromki razowca z pastą z jajka, pomidorem i ogórkiem -ok.800 kcal

14:30 2 łyżki kaszy jęczmiennej i dwie łyżki surówki z białej kapusty -ok.200 kcal

18:00 2 jabłka -ok.200 kcal

20:00 serek wiejski brzoskwiniowy i 3 wafle ryżowe- 300kcal

Mój dzisiejszy wynik to około 1800kcal.

Nie specjalnie jestem z tego zadowolona, ale na pewno jest lepiej niż w weekend!!! Poniosło mnie z drugim śniadaniem, bo wystarczyłoby połowę tego co zjadłam.

Jutro nad tym popracuję i postaram się przez najbliższe dni nie przekraczać 1500kcal!!!

19 listopada 2012 , Komentarze (1)

Mam wyrzuty sumienia, że nie pisałam ani słowa w weekend, ale miałam naprawdę dużo spraw na głowie. Zrobię w takim razie małe podsumowanie weekendu, a wieczorem w domu skupię się na opisaniu dnia dzisiejszego.

W sobotę pospałam sobie do godziny 13:00, po pierwsze, żeby odespać zaległości powstałe w tygodniu, a po drugie bo wieczorem długo nie pójdę spać, ale o tym później...

Mój  dzień wyglądał tak:

Po porannych zabiegach o 13:30 kanapka z razowca z serkiem topionym, banan i marchewka, czyli około 300 kcal), następnie z mężusiem pojechałam na zakupy spożywcze i w poszukiwaniu prezentu. Po powrocie zabraliśmy się za przygotowanie obiadku i o 17:00 jedliśmy pyszne tortille z kurczakiem i całą masą pysznej sałatki w środku. Niestety zaszalałam i zjadłam dwie co pewnie dało wynik około 900 kcal. Potem zaczęłam przygotowania do wieczornego wyjścia na urodziny kolegi męża, gdzie przebywaliśmy w godzinach 20:00- 02:00 i w tym czasie wypiłam dwa małe soczki jabłkowe i sprawdziłam na butelce kalorie i było ich tam razem 200. Niestety nie dało się odmówić zjedzenia tortu, choć próbowałam, ale całe towarzystwo na mnie najechało i zrobiłam się tematem nr 1 więc uległam i zjadłam. Na szczęście nie było w nim za duże kremu, a kawałek nie był wcale duży, ale pewnie z 500 kcal  to miał!

No i takim sposobem wchłonęłam 1900 kcal – a miało być bez obiadania w weekend!!!

Oczywiście w niedzielę też się nie zrywałam wcześnie rano. O 13:00 obudził mnie telefon od mamy, która zaproponowała nam, żebyśmy do nich wpadli na obiado-kolację z okazji ich imienin. Co prawda mieliśmy do nich jechać w przyszłym tygodniu, ale mama miała taki pomysł więc zadzwoniła. Ja za bardzo nie miałam ochoty na taki wypad ( godzina drogi w jedną stronę i ja musiałam prowadzić, bo mężuś wczoraj pił), ale mój małżonek „włóczykij” od razu podłapał temat i mnie przekonał. Tak więc o 16:00 byliśmy już u moich rodziców i moja dieta poszła w niepamięć... Właśnie tego się obawiałam i poległam!!!  Już nawet nie starałam się liczyć kalorii bo nie mam pojęcia ile tego mogło być – pewnie dużo za dużo. Zjadłam 2 kawałki śledzia, trochę sałatki jarzynowej, 2 roladki z łososiem i szpinakiem, filiżankę barszczu czerwonego, kotleta mielonego z pieczarką, łyżkę bigosu i ze 3 kawałki ciasta, popijając herbatą i sokiem jabłkowym. Koszmar!!! A to wszystko w przeciągu 4 godzin. Jestem na siebie wściekła, ale to mnie nie załamało i dziś od nowa trenuję silną wolę i nie poddaje się w dietkowaniu. Minęły już trzy tygodnie od początku mojej walki i to pierwszy taki wyskok. Nie żebym się usprawiedliwiała, ale tak wyszło i tego nie zmienię.

Dziś się postaram i dam z siebie wszystko!!!

16 listopada 2012 , Komentarze (5)

Wow - sama nie mogę w to uwierzyć, że już dwa
tygodnie nie palę!!!


Teoretycznie  zaoszczędziłam już ponad 200 zł, ale jakoś specjalnie nie odczułam różnicy. Powinnam robić tak jak moja znajoma, która rzuciła papierosy ponad rok temu i codziennie odkładała sobie kasę, którą wcześniej przepalała i po jakimś czasie pojechała sobie na wypasione wakacje ? może i ja powinnam spróbować sobie odkładać kaskę, bo na jakieś fajne wakacje z miłą chęcią bym sobie pojechała!!!

Co do dzisiejszego kryzysu  związanego z niewyspaniem, to został przeze mnie zażegnany ? po prostu po przyjściu z pracy wykąpałam się i zrobiłam dwugodzinną drzemkę. Teraz przynajmniej jakoś funkcjonuję!!! Dobrze, że w pracy nie miałam jakiś ważnych spraw do załatwienia i jakoś się dziś prześliznęłam.

Jeśli chodzi o jedzonko, to wyglądało dziś u mnie tak:

5:00 dwie kanapki z chleba razowego z szynką, serem i pomidorkiem (350 kcal)

7:30 kawa z mlekiem (50 kcal)

10:00 2 jajka na twardo, pomidor, kilka plastrów ogórka, 3 kromki chleba razowego  (500 kcal ?)

11:00 kawa z mlekiem (50 kcal)

14:30 2 łyżki kaszy jęczmiennej i 3 łyżki szpinaku (300 kcal?)

19:00 banan i jogurt (350 kcal)

Razem wyszło około 1600 kcal, choć przyznam, że niektóre wartości kaloryczne wpisywałam w przybliżeniu. W sumie to wydaje mi się, że wyszło całkiem nieźle.

Od jutra postaram się troszkę zmniejszyć poranne porcje. Może trochę chlebka udałoby się ograniczyć??? Postaram się, choć weekendy są ciężkie do dietkowania. Zawsze pojawiają się jakieś pokusy, albo  jakieś spotkanie ze znajomymi, albo jakieś wyjście i przeważnie takim okazjom towarzyszy jakieś jedzonko, któremu ciężko się oprzeć. Będę silna!!!

Wy też bądźcie silne dziewczynki!!!

Weekend przed nami, ale opychania się nie będzie!!!

16 listopada 2012 , Komentarze (10)

Jak to możliwe, że wczoraj po południu, po powrocie z pracy byłam strasznie zmęczona i spałabym na stojąco, a jak tylko położyłam się do łóżka, to spanie odeszło!!!
Położyłam się spać chwilę po 23, wstawałam do łazienki jeszcze z pięć razy , bo się wczoraj za dużo opiłam, potem byłam głodna, więc się znów napiłam, bo nie chciałam jeść o 2 w nocy, potem znowu do łazienki.
Ostatnią godziną jaką pamiętam była 2:46 na moim budziku obok łóżka.
Jakże strasznie bolało jak zadzwonił o 4:55!!!
Na co dzień ledwo wstaję o tej porze, a po takiej nocy, to było wielkie osiągnięcie z mojej strony. Teraz męczę się w pracy i jestem nieprzytomna.
Marzę, żeby iść już do domu i położyć się i usnąć, ale to nastąpi najwcześniej o 16