Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Młoda Matka, studentka, próbujaca zwalczyć zbędne kilogramy po porodzie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 48729
Komentarzy: 1400
Założony: 12 listopada 2012
Ostatni wpis: 26 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Piczku

kobieta, 33 lat, Poznań

168 cm, 65.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: 31 grudnia zobaczyć na wadze co najmniej 64kg :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 czerwca 2013 , Komentarze (11)

W Ch-ż jest plaga! Komarów na dodatek :/ Mała jest cała w cętki (i nie, nie jest to ospa, ani żadna choroba manifestująca się wysypką, bo ja wyglądam tak jak ona i normalnie ledwo panuje nad sobą, żeby się nie drapać) i wygląda jak Mała Biedronka kruszyna moja biedna.
Wczoraj słonko grzało, ale było jakoś przyjemniej, więc stwierdziłyśmy z Mamą, że wybierzemy się nad jezioro! Pomysł fajny, spakowałyśmy się i w drogę, najpierw udałyśmy się na dziką plaże i to był błąd. Zmarnowałyśmy godzinę na odganianie się od komarów i próbę wytrzymania z nimi. Stwierdziłyśmy, że może jednak pojedziemy na miejską plaże (mamy opory, wiadomo ja nie chce wystawiać swojego brzuszka, a mama no cóż tez ma duży brzuszek i cellulit więc tym bardziej średnio, chociaż obie wolimy takie plaże miejskie, niż siedzenie w jakichś chaszczach) a tam? Cudownie! Wiaterek jak nad morzem i komarów prawie w ogóle, wiec jeszcze z dwie godzinki posiedziałyśmy, Mała poszalała, że jak nam potem w samochodzie zasnęła to dobudzić jej na obiad nie mogłyśmy :) 
Aktywności nie było, bo miałam dzień oszczędzania nogi, w czwartek jak szłam na ten egzamin, oczywiście wpadłam w jakąś dziurę w chodniku i nogi mi się w koturnie wygięła, następnego dnia czułam, że cos mnie nad kostką pobolewa, ale rowerek, rowerek! No i wczoraj już przy każdym kroku odczuwałam ten dyskomfort (nawet nie ból, ale że coś źle pracuje) więc sobie pochodziłam z opaską na kostkę i nie szalałam. Dziś w planach basen, ale jeśli nie wypali to pomaszeruje, może trochę wolniejszym tempem, ale ruszę dupsko bo już się czuję jakbym obrastała znów w tłuszcz. Cały czas walczy z wagą pomiędzy 70,5, a 69 i mnie to denerwuje, jakoś w tym miesiącu ciężko mi idzie, co już ładnie zleci to mam jakąś wtopę i się skuszę to na piwo to na coś i puste kalorie sobie funduję. Ostatnio zarejestrowałam się na stronce ilewazy.pl i tam prowadzę dziennik tego co zjadłam (jest szybszy i sprawniejszy niż tabela-kalorii.pl) i staram się nie przekroczyć tych 1400-1500kcal, bo niby tyle muszę zjadać, żeby schudnąć kilogram tygodniowo, a powiem Wam, ze czasami trudno mi dobić nawet do 1300kcal, bo wiadomo warzywa i owoce kalorii za dużo nie dają :P a i tak mi się wydaję, że tyje heh.. :/

Wczoraj wieczorem w ogóle byłoby super z menu, ale Teściowie brata zaprosili nas w ostatnim momencie na grilla i się skusiłyśmy, niby zjadłam dużo, ale głównie sałaty, piwka odmówiłam, ale i tak późne jedzenie nie zaowocowało sukcesem. W ogóle w Ch-ż  nie wchodzę nie wagę, bo jest różnica którą ciężko mi ocenić między jedną a drugą wagą, wiec zerknęłam tylko wczoraj ile mam na tej i chce zobaczyć w przyszły piątek czy coś może spadło...

Aktywność: będzie edit! Musi być! 

Menu wczorajsze:
I śniadanie: 2 parówki maślane + sałatka z pomidorów i ogórków (duża porcja) + 1 kromka bułki pszennej + 1x paździerz 
II śniadanie: 2 szklanki zmielonych truskawek z cukrem waniliowym (2 łyżeczki) + kromka chleba żytniego + pomidor + wędlina drobiowa
III przekąska: brzoskwinia + garść suszonych bananów + 2 plastry suszonego jabłka 
IV obiadokolacja: grill = 3 polędwiczki drobiowe + 2 plastry boczku + tona sałaty + niestety 2 kromki chleba grillowanego + 2x kruchy rogalik 

Menu: 
I śniadanie: 100g spaghetti z mięsem mielonym drobiowym, cukinią i papryką + ogórek gruntowy 
II śniadanie: miska truskawek + deser aero (93kcal) 
III obiad:
IV podwieczorek:
V kolacja: 

21 czerwca 2013 , Komentarze (17)

Wczoraj ładnie się zważyłam, zmierzyłam, zmieniłam pasek, ładnie jadłam cały dzień i co...? Pomyślałam, ze warto skorzystać z wolnego wieczoru, wiec wyskoczyłam ze znajomą na piwko, wpadły dwa i waga oczywiście się zemściła, no ale coś za coś, ważne, że bylo miło, a z tym się szybko uporam mam nadzieje :) Dziś dołącza do mej córy, czyli jade do ch-ż, ale dopiero po południu, bo upał nie daje żyć, a podróż w pociągo-saunie mnie zbytnio nie jara ;/
Egzamin raczej zdany, ale wyniki mają być dopiero koło poniedziałku, więc się okaże, kazano nam się ubrać elegancko, a nie plażowo, padła nawet groźba, że nie wpuszczą na salę, wiec spanikowałam bo: 
- na sukienkę, czy spódniczkę dla mnie za gorąco, bo jednak udka mi się obcierają i odparzają 
- krótkie spodenki nie wypada!
- jeansy i legginsy to istne samobójstwo przy 34 stopniach
Ale! Pojawiło się się światełko w tunelu, przypomniałam sobie, że mam spodnie jeszcze z czasów gimnazjum rybaczki, w paski pionowe rozmiar M. Skoro udalo mi się kupić jeansy 38 to może uda się zmieścić? I co... Wbiłam się! No może jakby było 2kg byłoby jeszcze lepiej, ale to i tak był duży sukces! do tego koszula z krótkim rękawem, koturny i wio na egzamin, oczywiście trafił się autobus bez klimy wiec i tak byłam mokra jak już tam dojechałam po półgodzinie. 

Wczoraj nie bylo też aktywności, wiec zaraz wsiadam na rowerek i jadę! Bo K. śpi po nocce reszty domowników nie ma więc będę korzystać i potem zrobię edit :) 
No i jest! rowerek stacjonarny: 38minut, dystans: 27,5km, prędkość 45km/h, spalone 410kcal  - piszę to i pot mi aż skapuje z czubka nosa jestem tak mokra :) Jest MOC!

Wczorajsze menu: 
I śniadanie: 3 mniejsze kromki chleba + 1/3 twarogu + ogórek gruntowy + pomidor 
II śniadanie: garść suszonych bananów + 3 plastry suszonego jabłka 
III Obiad: makaron pełnoziarnisty + cukinia, papryka, cebulka z przyprawami i łyżką serka topionego 
IV podwieczorek: 3 skrzydełka pieczone
V kolacja: szklanka koktajlu z truskawek, jogurtu naturalnego, cynamonu i łyżki cukru 
grzech + 2 piwa (redd's anansowy i Calsberg)

Dzisiejsze menu: 
I śniadanie: paluch serowy + plastry pieczonego kurczaka + ogórek gruntowy + pomidor + danio waniliowe
II śniadanie: garść suszonych bananów + 3 plastry suszonego jabłka 
III Obiad: makaron pełnoziarnisty + cukinia, papryka, cebulka z przyprawami 
IV podwieczorek/kolacja: 2 szklanki truskawek z jogurtem, cynamonem i dwoma łyżeczkami cukru waniliowego 

19 czerwca 2013 , Komentarze (15)

Siedzę i lepię się. Od potu. Skwar nie ludzki tym bardziej dla kobiety z @. Marzy mi się już tylko zimny prysznic i nauka w łóżko, ale coś mnie męczy. Nie wsiadłam dziś na rowerek. Nie ma Malej, bo moja Mama zabrała ją do Ch-ż, żebym się poczuła się jeszcze na ten egzamin, wiec teoretycznie wolny czas jest, nikt na rowerku nie siedzi, więc wypadałoby wsiąść i pedałować... Ale dupa taka ciężka i rozleniwiona tymi upałami... Marzy mi się tylko jakiś plażing, smażing, albo chociaż trawing... A tu nie ma kiedy dupska wystawić i trochę poopalać. I się zrelaksować bez bejbiusia przy nodze, poleżeć i zasnąć i się smażyć i wytapiać dodatkowo tłuszczyk ach.... W ogóle jak zobaczyłam różne pytania z egzaminu z zeszłego roku bodajze i z innych zbliżonych kierunków to mi szczena poszła w dół i muszę przysiąść, bo zbyt swobodnie do tego podchodziłam ech. 

Aktywność: wciąż walcze... liczę na to, że zrobie edit cholera! 
Jestem mokra i boska! rower stacjonarny: czas 28minut, dystans 20km, prędkość 44km/h, spalone 300kcal a teraz zimny prysznic!

Menu:
I śniadanie: kajzerka + 1/3 twarogu + 2 ogórki gruntowe
II śniadanie: garść rodzynek + łyżka mieszanki studenckiej + pasek czekolady 
III obiad: 1/2 smażonego camemberta + 2 młode ziemniaki + 4 ogórki gruntowe + 2 łyżki jogurtu naturalnego + szczypiorek
IV kolacja: 0,5kg truskawek + 1/2 szklanki jogurtu naturalnego + 2 łyżki cukru 


18 czerwca 2013 , Komentarze (10)

W czwartek mam egzamin i to dość poważny, a nauka mi idzie przy takim upale jak umarłemu krew z nosa, na dodatek dostałam wczoraj wieczorem @ i na rowerek już nie wsiadłam bo do 3 w nocy zwijałam się z bólu, a o 7 pobudka do małej i jakąś marudę miała, ze mało spała i nie było kiedy przysiąść do kompa i poczytać, nawet na spacer nie miałam siły z nia iść, bylo dla mnie za gorąco, zbyt parno, ogólnie czułam sie jak mucha w smole i ani ręką ani nogą... Nie lubię tego stanu. Mam nadzieję, że @ szybko się skończy bo chodzę wzdęta jak balonik, brzusiu chyba ma +10cm do obwodu, blee... Ale dietowo dziś było dobrze i aktywność też jednak była, chociaż pot lał się ze mnie strumieniami, a koszulka mokra jak nigdy (ale to też między innymi zasługa pasa) wiec walka z brzuszkiem dalej trwa, muszę wrócić właśnie do robienia brzuszków, ale to po @, póki co mam na razie zbyt wszystko napięte. Trzymać za mnie kciuki we wtorek bo juz normalnie serce mi lata a co dopiero w ten dzień.... 

Aktywność: rowerek stacjonarny, 32minuty, prędkość 45km/h, przejechane 22km, spalone 330kcal

Menu: 
I śniadanie: jajecznica z 2 jajek + pomidor cały + 2 kromki chleba 
II śniadanie: garść popcool o smaku fromage + batonik duplo ach ta @
III Obiad: 2 pyzy na parze + sos pieczeniowy + kawałek pieczeni + surówki 
IV przekąska: garstka makaronu penne pełnoziarnistego + 1/3 sosiku doremi brokułowego z Gerbera (nic się nie marnuje, a caly sloiczek ma tylko jakieś 80kcal :P) + ogórek gruntowy 

Nowa cudowna Mela <3
 

17 czerwca 2013 , Komentarze (21)

Witam, witam! Humor mi dopisuje, chociaż w sobotę nie udało mi się ujrzeć 68kg, chociaż było blisko! bo 69,3kg. 
Ale jak wiecie w sobotę był roczek i uwierzcie mi dałam sobie totalny luz z pilnowaniem jedzenia, cieszyłam się po prostu świętem mojej córy :) A też miałam trochę nerwów tego dnia wiec i tak mnie jadłam, ale w niedziele objadłam sie jak bąk, ale nie mam żadnych wyrzutów sumienia :) Wiem, ze waga pokaże znów koło 70kg, ale spoko, spoko do końca miesiąca będzie w końcu to 68kg, bo od dziś wracam na prawidłowe tory bo organizm sam się o to doprasza :) Więc dziś już grzecznie  i z powrotem do ćwiczeń :) 

Impreza się udała super! Wszystko fantastycznie się zgrało, goście dopisali, pogoda również! Tosia była wyspana, najedzona i w fantastycznym humorze od początku! Dostała tyle prezentów, ze głowa mała, większe i mniejsze drobiazgi, ale wszystko sie przyda, jednak największą furorę zrobił prezent od chrzestnego i rodzinki, mianowicie drewniany wózek dla lalki taki jak na zdjęciu poniżej, tylko że w kolorze lila z białymi kółkami i rączką i w środku mały śpiworek dla lali w paski: 

Ochów i Achów było pełno :) Jednym z prezentów był też nocnik i Tosia siedziała na nim dopiero dwa razy, ale za każdym razem zrobiła już z niego porządny użytek, aż się zdziwiliśmy myślałam, że będzie z niego uciekać, ale grzecznie siedzi, bawi się, a przy okazji załatwia swoje potrzeby, więc liczę na to, że przyzwyczai się szybko do nocnika :) Mała oczywiście wybrała różaniec i banknot, cały czas trzymając rękę na słowniku, więc zdania są podzielone kim zostanie :P
 Co do jedzenia, wszystko wyszło bardzo smaczne, dużo jeszcze zostało, ale każdy praktycznie wychodził z imprezy z paczką, a to ciasto dostał, a to sałatki, wiec ogólnie wczoraj prawie wszystko udało nam się zjeść i jest spokój. Tort był fantastyczny (zamawiany) jak zwykle polecam Poznaniankom, jeśli chcą już zgrzeszyć to w cukierni Magdalenka - bajka, poezja, no cudo! Za każdym razem :) 
Mała była tak wymęczona, ze jak w końcu zasnęła po 21 to spała do 8.45 normalnie cud! Więc i my trochę pospaliśmy :) A tu Moja Księżniczka z Mamą :) 



Aktywność: w planach 400kcal na rowerku :) 

Dzisiejsze Menu: 
I śniadanie: 2 łyżki sałątki ziemniaczanej + dwie kromka chleba + 1/2 jajka
II śniadanie: miseczka winogron + 4 popcorn chips o smaku fromage 
III Obiad: miska zupy meksykańskiej 
IV podwieczorek: będzie edit :P 

13 czerwca 2013 , Komentarze (13)

Od tygodnia w nocy pojawiają się bolesne skurcze łydek, opcje są dwie:
a.) organizm dostaję za mało minerałów (piję wodę, ale ze tak powiem źle, wielkie łyki, szybko, szybko, a podobno wtedy organizm nic nie przyswaja tylko od razu taka woda idzie na pot i mocz - tak rzecze teściu, a czasem mówi w tej kwestii coś ciekawego, bo dość długo grał w reprezentacji w piłkę ręczną i długo trenował),
b.) albo organizm zaczyna się buntować przed antykoncepcją (przed ciąża, musiałam odstawić pierwsze tabletki już po miesiącu bo bóle nóg były nie do wytrzymania). Dziś mam ostatnią tabletkę do połknięcia z drugiego opakowania i znów 8 dni przerwy i zobaczymy jak się wtedy będzie zachowywać organizm. 
Bo dziś miałam skurcz lewej nogi w nocy i cholera boli do tej pory, nie jest to mocny ból, ale jednak czuć go i przez to lekko kuleje, żeby nie nadwyrężać tej nogi. Ale na rower i tak dziś wskoczę, może po prostu pojadę dłużej, ale mniej intensywnie. 

Zrobiłam dziś rano zakupy na imprezę, wybrałam się do Kauflanda (zazwyczaj chodzę do tesco jeśli potrzebne są duże zakupy) i myślałam, że się popłaczę, bo totalnie nie wiedziałam gdzie co jest i czułam się jak mysz w labiryncie, a na zakupy miałam tylko godzinę, bo potem miał  K. przyjechać po to wszystko, jeszcze przed pracą. Parę rzeczy uszykuję sobie już dzisiaj, a jutro będę dalej dziergać z Małą w kuchni, a K. jeśli dostanie wolne to dalej będzie przygotowywał pokój na malowanie i tapetowanie (mamy już zdartą tapete, umyty sufit, teraz wyrównuje delikatnie ściany, jedna jest w ogóle do gipsowania, gruntowanie). Dlatego impreza jest bardziej na mojej głowie przez to, ja mam roczek, a K. ma remont. Ale dam radę :) A żeby troszkę Was pokusić... 
O to sobotnie menu: 

*Przystawka w wykonaniu teściowej: kawałki camemberta zawijane w boczek z grilla (osobiście chyba zrezygnuje, jak dla mnie boczek tylko ze śliwką, a camembert z gruszką) 
*Mięska z grilla: karkówka i kiełbasa dla tych bardzo mięskich, pierś z kurczaka marynowana i pałeczki 
*Dwie ogromne michy sałaty
*Sałatka ziemniaczana i sałatka kalafiorowa (kalafior, jajko, koperek, sos majo-jogurt) 
*Przekąska - sakiewki z ciasta francuskiego ze szpinakiem i fetą 
*Dla urozmaicenia sosy - tza-tzyki i jogurtowo-ketchupowy z cebulką (ciekawy smak, trochę jak z sos w kanpce BigMac, a o wiele zdrowszy) 
*Słodkości - TORT!, szarlotka teściówki, sernik na zimno by my mummy, kruche ciasteczka w wykonaniu Chrzestnej Tosi 
*Owoce na zagryzkę 

Dziś zrobię sobie już szpinak, zamarynuje drób, bo karkówkę kupiłam już gotową na grilla, w jednym z lepszych mięsnych w Poznaniu jak dla mnie, ugotuje ziemniaki i jajka na sałatkę, w końcu życie sobie trzeba ułatwiać :) 


Aktywność: będzie edit, ale w planach 400kcal - Plan wykonany :) 40min 30sec, prędkość 40km/h, dystans 26,8km, spalone 402kcal :)

Menu:
I śniadanie: Shake Choco (300ml) dziś już bez problemu wypiłam, kwestia przyzwyczajenia 
II śniadanie: 1/2 batona jagodowego 
III obiad: makaron pełnoziarnisty lubella + 2 łyżki pesto (niestety kupne, z LIDL w takich maleńkich pudełeczkach jednorazowych, wyjątkowo dobre w smaku i intensywne! i ten kolor żywy!) + 2 łyżki pesto z Kotanyi (mieszanka ziół i przypraw na bazie której można przygotować coś a'la pesto, fajna sprawa) + krewetki tygrysie (jakieś 12  szt ;p) 

IV przekąska: jogurt Froop kokosowo-ananasowy 
V kolacja: 1/2 batona (18:00) 

12 czerwca 2013 , Komentarze (9)

próbuje fotkę dodać raz nie weszło, drugi raz nie weszło, a za trzecim razem mnie wylogowało, tak, zeby potwierdzić mój profil... FUCK. kuźwa naprawdę musieli mnie wylogować na koniec pisania notki? :/ 

Aktywność: rowerek stacjonarny 36minut, prędkość 41km/h, przejechane 24km, spalone 360kcal - w pasie neoprenowym 

Menu:
I śniadanie: Smoothie owoce leśne (ratuję sie zapachem jako jedyne i suszonymi jagodami) 
II śniadanie: 1/2 batona jagodowego (obrzydliwie słodki tak dla odmiany) 
III obiad: 3 ogórki gruntowe + gzik (1/2kostki twarogu + cebulka + jogurt naturalny) + 2 dwa średnie młode ziemniaki 
IV przekąska: miseczka truskawek
V kolacja (18:00): 1/2 batona 

Jutro napisze to co dziś pisałam bo portal mnie wkurzył ;/ 

11 czerwca 2013 , Komentarze (22)

Zdecydowanie nie jest to forma odchudzania dla mnie! A wiecie dlaczego? Ilość słodkiego mnie dobija i doprowadza do mdłości. Ale od początku.
Każdy wie co to za produkt i gdzie można go dostać, Ania Guzik obiecuję nam w ciągu spodnie mniejsze o rozmiar - po pierwsze: cóż nie wydaje mi się, żeby Ania schudła na samym allevo i miała taką super figurę, osobisty trener na pewno maczał w tym palce i trwało to dłuższy okres, a po drugie współczuje bo ja 2 tygodni na tym bym nie zdzierżyła!
Kobieta powinna zjeść dziennie 5-6 posiłków dziennie (dostarczamy organizmowi ok. 700kcal) - myślę, ze osoba bardzo aktywna i wstająca wcześnie rano, kładąca się późno spać, jak najbardziej. Mi wystarczą w zupełności 4 posiłki. Wszystkie dania można przygotować na wodzie (w wersji bardzo niskokalorycznej - VLCD) lub na odtłuszczonym mleku (w wersji niskokalorycznej - LCD) + batoniki do przegryzania(LCD) kilka smaków do wyboru. 
Ja robię dania na wodzie bo jak wiecie fanką mleka nie jestem i sobie odpuściłam. Wracając do tego, że za dużo jest słodkiego, zdecydowanie chętniej kupiłabym jakieś batoniki na słono bądź przegryzkę w innej formie, bo jedynym słonym posiłkiem jest zupa. Przez to tez przyznaje szczerze, że pozwoliłam sobie na bułkę, bo normalnie czułam się przesłodzona totalnie. Musze przyznać, ze posiłki są sycące, po wypiciu szklanki shake czekoladowego na śniadanie, czułam się ociężale i jakbym zjadła całą średnią pizze sama. Batonik na przekąskę rozłożyłam na dwie partie, bo cały jest dla mnie nie do przejedzenia w ogóle! 
Co do walorów smakowych hm... Może na mleku dania byłyby ciekawsze. Wszystko ma jakimś tam posmak, ale mało wyrazisty i mdły. Jeśli coś jeszcze ciekawego zaobserwuje w ciągu tych kilku dni napiszę o tym. 
Stwierdzam też, ze pozwolę sobie na jeden normalny posiłek typu kanapka, czy też jajko bądź 1/2 kostki twarogu, bo oszaleje od słodkości. 

Zamówiłam sobie 3 opakowania herbaty na smacznaherbata.pl, ceny są niższe bądź zrównane z niektórymi ze sklepów, ale są rożne fajne rabaty np. dla posiadaczy konta w WBK i wykonanie przelewu jest -20% więc cena robi się już przyjemna dla kieszeni :) Zamówienia można odebrać w paczkomacie lub dowozi ją kurier.
Zamówiłam sobie oczywiście moją futburner ananasową, czerwoną liściasta Pu-erf grejpfrutowa i orientalną a dokładnie "pieprz, cynamon i kardamon" przyjemna na jesienną i zimową aurę, bałam się, że będzie ciężko przy piciu, ale czasem lekko za szczypie w usta, a przy okazji widzę, ze pozytywnie działa na mój metabolizm :) 


Aktywnosć rowerek stacjonarny, czas 33min, prędkość 41km/h, dystans 22,3km, spalone kalorie  335kcal
*30 przysiadów 

Menu:
I śniadanie: shake czekoladowy (300ml) 
II śniadanie: 1/2 batona o smaku mlecznej czekolady (ble...) 
III obiad: zupa porowa (250ml) dupy nie urywa...
IV przekąska: bułka z plastrem sera i ketczupem
V kolacja (godz. 18.00): 1/2 batona

A teraz prysznic, peeling, body wraping i do łóżeczka! :) 

11 czerwca 2013 , Komentarze (7)

dziewuszki, znajac życie większość z Ws ma konto na facebooku, wiec prosze o głosik na moje bobo :) 

10 czerwca 2013 , Komentarze (12)

Łoo totalnie poległam! Weekend mnie zmiażdżył, dosłownie wcisnął w podłogę i jeszcze przygniótł nogą. Nienawidzę weekendów, będąc na diecie i starając się dbać o lepszą figurę. 
Jak na złość w sobotę wypadła impreza znajomej, miałam nie iść, mieliśmy na godzinkę skoczyć tylko z Tośką i K. i się zmyć, ale K. rzucił, ze mam zostać i wszyscy podłapali i głupio było wyjść. Oczywiście popłynęłam w rzece alkoholu, samym alko chyba wyrobiłam dniówkę kalorii, a tu jeszcze jednak wpadła łyżka sałatki takiej, łyżka takiej, dwa tosty z serem, pomidorek z mozzarella i nawet nie byłoby źle... Ale wcześniej z K. zjedliśmy na obiad pizze, a raczej ją pożarliśmy, bo za nim sie dogadaliśmy to ja już normalnie się zwijałam z głodu, wiec jak odebrałam w drzwiach tą pyszną, ciepłą, pachnącą pizze... no to górą wziął głód, a potem rozum. Ogólnie z imprezy wróciłam o 3, do 10 K. dał mi pospać, ale jak wstałam i zobaczyłam jego zbolałą minę i gdy spytałam o co chodzi palnął 'że jest zmęczony' to mnie krew zalała... (ja siedzę dwa tygodnie z dzieckiem gdy ma nocki - czyli wychodzi 19, wraca 7 i śpi do 15 i wcale nie jestem zmęczona... kurde wcale.) 
I niby było całkiem ok dietową, ale po południu dołożyłam do tego kawał (uwierzcie mi KAWAŁ) ciacha krówki i wieczorem wypiłam pół puszki shandy heh... waga się zemści, a ja nie zobaczę 15ego 68, smutno, ale prawdziwe. 
A dziś w ogóle totalny kompuls, zadne tam chaet day, tylko regularny kompuls, śniadanie jeszcze ok, a na obiad dwa kawałki tarty ze szparagami (a w moim wykonaniu to taka fit to ona nie jest, zresztą samo ciasto francuskie to mega dawka kalorii, a jeszcze sos serowy...), potem dwa kawałki nie duże ale jednak ciasto (krówka i rafaelo) i na koniec hot-dog z prażoną cebulką i sosem duńskim... Jesus aż się źle czuje, głupia Piczku, głupiaś Ty! To teraz źle sie czuj!

Od jutra allevo, przyda się coś lekkostrawnego przez kilka dni.