Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Do odchudzenia skłoniła mnie chęć bycia piękną ;) . Jak większość, chciałabym móc pokazać się na plaży nie tylko nie wstydząc się swojego ciała, ale i będąc z niego dumną.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 14354
Komentarzy: 294
Założony: 4 stycznia 2013
Ostatni wpis: 18 stycznia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Hera.

kobieta, 28 lat, Poznań

161 cm, 65.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Ważyć poniżej 60 kg na studniówce :D

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 maja 2014 , Komentarze (4)

Waga w końcu zeszła poniżej tych 69 które i tak bardzo często zbliżało się do 70... 
nie cieszyłabym się tak ale kilka osób powiedziało mi, że widać że schudłam, poza tym ubrania zrobiły się jakieś luźniejsze i.. mieszczę się w większość rzeczy, w które nie mogłam wejść od dawna! wiem, że wagę początkową miałam zapisaną 70 ale tak naprawdę kiedy pierwszy raz weszłam na wagę, jakoś 2 tygodnie temu pokazała mi ponad 73 kilogramy, prawie 74. tak więc prawie 5 kilogramów za mną! Zdarzało mi się gubić tyle w krótszym czasie ale to była sama woda i wieczorem zawsze ważyłam o wiele więcej a teraz ważyłam się w środku dnia, co prawda przed obiadem a waga i tak pokazała 68,7 kilograma :D :D jejku, tak się ciesze, dzisiaj na pewno bez żadnych grzechów...! poćwiczyłabym ale nie mam wgl czasu zwłaszcza, że dzisiaj muszę się spotkać z moją najlepszą przyjaciółką bo dowiedziałam się że jest w ciąży! :) trochę wcześnie, ale... nie ważne i tak się cieszę :) Teraz będzie musiała jeść "za 3" - jeszcze za mnie ;) Będę szczupłą ciocią :D

12 maja 2014 , Skomentuj

Fakt - nie mam czasu na nic, ale za to z dietą bardzo dobrze mi idzie, czego niestety nie mogę powiedzieć o ćwiczeniach, choć mooże jeżeli wcześniej skończę... zobaczymy. 
Trochę mało dzisiaj jadłam od rana, bo zjadłam tylko 4 małe plasterki szynki drobiowej ( małe tzn. takie jak pół zwykłego) z twarożkiem, w szkole wypiłam trochę jogurtu naturalnego a na obiad zjadłam pieczoną pierś z kurczaka z duszonymi w bulionie (bez podsmażania) pieczarkami i tzatzyki. Objadłam się w sumie, ale mało jadłam od rana więc jeśli chodzi o kalorie to jak narazie i tak pewnie wychodzę sporo na minus. Zresztą, jakie kalkorie, skoro wcale ich nie liczę? :P Plusy South Beach ;) No właśnie dzisiaj już 6 dzień który niedługo się skończy czyli jestem prawie w połowie :D nie wiem czy mam się z czego cieszyć bo waga jakoś nie specjalnie chce się oddalać od tych 69 kilogramów, ale czego się spodziewać po moich ostatnich wybrykach? ;) Do końca będę grzeczna ;)
Choć idę na komunię w niedzielę... ale to nic, mięso, warzywa, jajka.. na pewno coś będę mogła jeść :)
Kupiłam sobie wczoraj witaminy w tabletkach tzn. takie rozpuszczalne w wodzie o smaku owocowym.. chyba mogę je pić? oprócz tego piję jeszcze wapno cytrynowe i w sumie tak odbijam sobie soczki ^_^

11 maja 2014 , Komentarze (1)

Tym razem ratuje mnie muzyka. Nie mam w komputerze sterowników dźwięku dlatego nie słuchałam muzyki poza radiem i telewizorem od dawna - a wiadomo, że tam to nie to samo, bo nie ma tej "mojej" muzyki. Teraz przypomniałam sobie o mojej starej dobrej mp4... ( bo telefon od dawna w naprawie i aktualnie mam taki na którym mieszczą się 4 piosenki) Od razu mam lepszy humor. Idę zaraz się pouczyć a potem - nie ma opcji, albo biegam, albo ćwiczę, albo rolki - coś wymyślę. Mam nadzieję, że mój nastrój utrzyma się na dłużej i pozwoli mi nie robić takich głupot jak wczoraj i dzisiaj rano.

11 maja 2014 , Skomentuj

Hahaha, takk.. 5 dzień. Jasne. Zawaliłam wczoraj, zawaliłam dzisiaj, ale wyjdę z tego, nie ma opcji. Nie wiem czy jest sens chwalić się tym co jadłam i piłam wczoraj wieczorem i dzisiaj rano.. 
Mam w planach dzisiaj biegać, ale znając mnie wywinę się tym, że mam okres. Może pójdę... aa. kto wie. Jeżeli tak to wieczorem bo teraz muszę się uczyć. 
Masakra. 
Ale się nie poddam - nie ma opcji. 30 czerwca muszę warzyć 61 kilogramów. Tyle.

10 maja 2014 , Komentarze (1)

Myślę o rezygnacji z South Beach. Nie wiem czy to jest dieta dla mnie - nie mam co jeść w szkole, kocham owoce.. Myślę, że może lepiej gdybym jadła owoce, jogurty, ciemne pieczywo na śniadanie.. gotowanego kurczaka.. raz na jakiś czas normalny obiad, CZASEM coś słodkiego... ale takie diety mi nigdy nie wychodziły... Chyba nie powinnam tego robić. Jezu mam taki okropny dzień. Przed chwilą zjadłam obiad ale i tak nie mam siły na nic... Po śniadaniu zjadłam kostkę ptasiego mleczka czekoladowego... w sumie nawet mi nie smakowało ale musiałam. To znaczy nie musiałam, to było raczej coś w rodzaju potknięcia. Nie wiem czy przejście na inną, moją własną dietę będzie poddaniem się czy raczej rozsądnym rozwiązaniem... Muszę schudnąć 9 kilogramów... Czy tam 8.. 
na South Beach mogłabym niby stracić nawet 6 kilogramów w ciągu 2 tygodni... te 2-

3 kilogramy w ponad miesiąc byłoby realnym celem.. Ale nie ma jakiegoś lepszego rozwiązania..?
Nie wiem, czy kieruje mną rozsądek czy słabość... raczej to drugie.
Jakieś rady? Ładnie proszę :x

10 maja 2014 , Komentarze (2)

Wczoraj miałam pierwszy kryzys, ale myślę, że jakoś dałam radę. 
To pewnie przez to, że zaspałam i nie zdążyłam zjeść śniadania w szkole, ani nawet kupić sobie nic do szkoły więc do 13 byłam na kilku plasterkach ogórka i szklance mleka (2% ale o 6 rano chyba moożna (swiety)), wróciłam do domu, zjadłam "spaghetti" z cukinii z sosem pomidorowym (na jogurcie naturalnym), wyszłam z domu więc zjadłam paczkę szynki (hahaha ;)) z jogurtem naturalnym 0%. Kupiłam sobie też sok z brzozy, ale... nie. to nie dla mnie, poza tym jest w nim cukier.. I potem zaczął się kryzys. Poszłam na zakupy do marketu i tu zaatakowały mnie z każdej strony czekolady, cukierki, ciasteczka, kisiele, owoce, owocowe soki, jogurty owocowe, jakieś desery, orzeszki solone, chipsy, loody.... Starałam się być twarda, ale kupiłam sobie gorzką czekoladę 90% choć wiem, że to dopiero w II fazie i zjadłam 2 kostki. Smakowała jak zwykłe kakao w proszku, fuuuj. Wypiłam jeszcze puszkę coca-coli light... Ale dzisiaj chyba dostanę okres (który swoją drogą spóźnia mi się 10 dzień...) więc może mogę sobie wybaczyć? ;) Tylko podczas okresu to ja potrafiłam pochłaniać 2 tabliczki czekolady dziennie. Macie jakieś pomysły jak to zastąpić? słyszałam gdzieś o bitej śmietanie light z kakaem... tylko czy to jest dobre? 
Wracając do tematu wczorajszego dnia, w ramach ćwiczeń zrobiłam sobie taki szybki marsz przez 4 przystanki autobusowe i zrobiłam 50 brzuszków. dzisiaj planuję iść na rower.
Moje dzisiejsze "menu" rozpoczęło się od 2 omletów z otrębami z 2 plasterkami sera i keczupem (rozpuściłam na nich ser i polałam keczupem - mniam ;D) może nie jest to idealne śniadanie, alee.. najgorsze chyba też nie jest. Wczoraj waga pokazała 68,5 kg, dzisiaj już 69,5.. No właśnie - mam manię codziennego ważenia się :/
A Wam jak idzie? Miłego dnia! ;)

8 maja 2014 , Komentarze (5)

Drugi dzień mimo gotowania w szkole chyba jak na razie okazuje się lepszy pod względem diety, ale dużo gorszy jeśli chodzi o ćwiczenia, bo za mną tylko 10 minut z Ewą i 50 'brzuszków'.. Ale za to zjadłam rano 2 jajka, w szkole trochę ryby i przed chwilą kurczaka z brokułami i kalafiorem. 
Wczoraj zrobiłam cały Skalpel z Ewką a potem przejechałam 20 kilometrów na rolkach. Dzisiaj nie dam rady bo mam taaakie bąble na stopach, że ledwo chodzę :( Myślę czy iść z Madzią (mój prywatny trener ;P) na rower, czy raczej ogarnąć trochę mieszkanie, odpocząć i najwyżej pobiegać wieczorem choć z tym u mnie jest naprawdę bardzo ciężko. Tak mnie wszystko boli, że chyba zostanę przy tym drugim.
Jeszcze 12 dni bez owoców.. Ale czego się nie robi dla takiego brzucha? ;)

7 maja 2014 , Komentarze (7)

Zaczął się nowy dzień. Ostatni z wolnego tygodnia. Jutro szkoła, jestem w technikum gastronomicznym, jutro gotujemy. Nie wiem co, ale dam radę, spoko. Dzisiaj zaczęłam pierwszy dzień South Beach. Mam zamiar poćwiczyć z Ewą, macie z nią jakieś doświadczenia? I co najlepiej wybrać na początek? Mam mnóstwo pozytywnej energii i wierzę, że tym razem naprawdę uda mi się schudnąć. Mam niecałe 2 miesiące i 10 kilogramów do zrzucenia.. Noo.. 9 ;) A Wam jak idzie? Też macie jakieś plany na lato? :)

6 maja 2014 , Skomentuj

Tak. Wróciłam. Do odchudzania już jakiś czas temu, do vitalii przed pięcioma minutami. Wróciłam bo już nie jest tak, że "chcę schudnąć" - teraz chudnę. 
Od jakiegoś tygodnia staram się jeść normalnie - pilnuję godzin posiłków, staram się nie jeść słodyczy i od tego czasu ani razu nie objadłam się tak, jak niedawno objadałam się codziennie. Przedwczoraj byłam na wycieczce rowerowej i przejechałam łącznie jakieś 50 kilometrów. Chciałabym się zapisać na siłownie, ale najpierw musiałabym mieć pieniądze. A jak na razie moja przyjaciółka jest mi winna 500 zł i nie zanosi się żeby oddała mi cokolwiek wcześniej niż w czerwcu. Wątpię, że odda. Ale nie ważne. Bez pieniędzy też mogę schudnąć. Nawet zaoszczędzę na tych wszystkich słodyczach i fast foodach, których już nie będę kupować. Ogólnie przez ostatni tydzień schudłam może z 2 kilogramy. Wczoraj miałam kryzys, objadłam się do 14 czy 15 więc później nie jadłam już nic. Wiem, że to niezdrowe, ale nie mogłam przytyć. Już więcej nie będę tak robić. Mam czas do 30 czerwca żeby ważyć mniej niż 61 kilogramów. Założyłam się z przyjaciółką. Jeśli się nie uda dostanę taką karę że nie mam po co więcej pokazywać się w mieście. Muszę schudnąć. Zresztą wcale o tym nie myślę - ja po prostu chcę być szczupła!! jeszcze 10 kilogramów i prawie 2 miesiące. DAM RADĘ! Muszę dać. Nie ma opcji. Ktoś jest ze mną? ;)..

11 marca 2013 , Komentarze (1)

Tak. Gadałam dzisiaj z moją przyjaciółką i uświadomiła mi jak bardzo się zapuściłam i jak bardzo bez sensu jest to co robię. Ale to pewnie i tak nic nie zmieni. No właśnie. Przecież każda z nas kiedyś musiała przytyć. Może ja tyję nadal, co?.. Może muszę ważyć 100kg żeby się cofnąć? Nie no, nie chcę. Szkoda mi ciała, zdrowia a przede wszystkim życia - czasu.
Nie chcę czekać, aż mi się coś poprzestawia w głowie. Chcę to poprzestawiać sama... ale czy to możlwe?