Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kora1986

kobieta, 38 lat, Katowice

163 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 kwietnia 2018 , Komentarze (9)

Na wczorajszej wizycie dowiedziałam się, że wszystko jest w porządku, a te plamienia mogły być wynikiem zastosowanego leczenia. I faktycznie jak wpisałam w wyszukiwarkę ten temat to więcej kobiet miało taki “problem” po tym leku. W związku z tym na razie nie panikuję i zobaczę jak będzie wyglądał ten cykl. Do zakończenia autoszczepionki mam jeszcze trochę czasu na obserwację.


Wczoraj późno ściągnęłam do domu, ale jeszcze zdążyliśmy rzutem na taśmę kupić Miśce nowe kapcie do przedszkola, usmażyć na kolację naleśniki, zrobić pranie i oczywiście zarzucić sztangę na ramiona:D Zauważyłam ostatnio, że jak mam dzień bez ćwiczeń to wieczorem szybko się robię ospała…. jednak nie zamierzam zwiększać częstotliwości, bo odłogiem będzie leżało czytanie, spędzanie czasu z Mężem, ale również obowiązki domowe. A propos Męża to nie wiem co się z nim stało, ale zaczął biegać. W sobotę była ładna pogoda i stwierdził, że poszedł by biegać. Obstawiam, że zapał utrzyma się do majowego weekendu :) Dobre i to :) Zawsze zrobi coś dla siebie :)


Od jakiegoś czasu dokuczają mi skurcze stopy. I najlepsze jest to, że to dzieje się zawsze w te dni kiedy mam ćwiczyć :) Mój Mąż się śmieje, że chyba jednak muszę zaprzestać ćwiczeń :) Na razie zwiększyłam dawkę magnezu i myślę nad włączeniem muszynianki do picia. Biorąc pod uwagę, że mam wypijać 2,5l to może dobrze byłoby uzupełniać minerały, bo pewnie większość wypłukuje się wraz ze zwykłą wodą…. Zobaczymy.

9 kwietnia 2018 , Komentarze (8)

bo w sumie nie ma się czym chwalić :D Świąteczne dogadzanie przeciągnęło się prawie na cały tydzień… ale wiadomo przecież trzeba było “powyjadać” resztki. W ogóle miałam jakieś takie ciągoty do jedzenia… Na szczęście już wracam na dobre tory, choć nie będę Was oszukiwać, że nie ulegam pokusie na lody, bo oczywiście, że ulegam. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że ćwiczenia idą zgodnie z planem. Nie odpuszczam! Wczoraj robiłam całkiem fajny trening:




czuję dzisiaj pośladki :)


W sumie od świąt nie liczę kalorii. Nie wiem jak mi to wyjdzie, ale zobaczymy co pokaże waga i wymiary pod koniec tego tygodnia. Potrzebuję odpoczynku od ważenia i przeliczania. A wracając do moich jedzeniowych ciągot to chyba znowu coś niedobrego dzieje się z moimi hormonami. Stąd też trochę się zdołowałam… znowu jakieś plamienia, zatrzymywanie wody PMS jak stąd do kosmosu, za krótka faza lutealna, skurcze niewiadomego pochodzenia…. jutro idę do swojego lekarza.


Koniec przynudzania - zamierzam cieszyć się piękną pogodą. A kg w tą czy w tą naprawdę nie robi różnicy :)

 


ps. nie było mnie też dlatego, że w pracy mam kupę roboty, ale za kilka dni znowu będzie luźniej.

30 marca 2018 , Komentarze (5)

Ponieważ dzisiaj po południu wpadam w wir świątecznych przygotowań zarówno dla ducha jak i dla ciała to już dzisiaj składam Wam najlepsze życzenia na ten nadchodzący czas. Życzę Wam, żeby udało się znaleźć choć chwilę dla siebie i czas na pielęgnowanie relacji rodzinnych, a także żeby gdzieś pomiędzy jajkami i mazurkami pochylić się nad sensem tych świąt. Niech zaświeci choć na chwilę słoneczko, a zjedzone pyszności niech staną się powodem błogostanu, a nie wyrzutów sumienia :)

29 marca 2018 , Komentarze (12)

Egzamin u dentysty zdany celująco. Sama siedziała na fotelu, pięknie otwarła buzię, odpowiadała na pytania. Dodatkowo Pani doktor zrobiła jej fluoryzację i na koniec nie obeszło się bez laleczki i naklejki z zębową wróżką. Dentystka powiedziała, że naprawdę super współpracuje. Najbardziej cieszy mnie to, że ząbki są zdrowe na 100% - nawet nie ma żadnych plamek, które mogłyby sugerować odwapnienie. Ponieważ w drodze powrotnej musiałyśmy jeszcze wstąpić do empika odebrać paczkę to moja córka wzbogaciła się o 2 nowe książeczki o Kici Koci :) Ona uwielbia te książki - niektóre zna już na pamięć i wtedy to ona mi czyta :)

Czułam rano jakiś przypływ dobrego samopoczucia i chwyciłam za cm. Zmierzyłam się w 3 miejscach i chyba spadł mi 1cm w biodrach i 1 w udzie. Ciekawe czy jutro się potwierdzi na wadze - nawet jeśli nie to co tam! Centymetry ważniejsze. 

Ostatnio "udały" mi się kolejne kiełki. Kozieradka.

W smaku bardzo dobre.... ale zapach ciała po ich zjedzeniu już mniej.... Jak ktoś z Was zetknął się kiedyś z ziołową pastą fitolizyna to to jest dokładnie ten sam zapach, który wydostaje się wraz z potem. Szkoda, bo fajnie się wyhodowały, ale trzeba przecież być między ludźmi :)

28 marca 2018 , Komentarze (15)

Zwiększenie obciążenia na sztandze o 1kg spowodowało, że spaliłam o 40 kcal więcej podczas treningu :) Czułam większe zmęczenie, a jak poszłam potem wieszać pranie to czułam jak mi delikatnie nogi drżą :) Ciekawa jestem pomiarów. Ten tydzień jest taki zakręcony, że nie wiem kiedy zdążę je zrobić… jedno jest pewne - muszę to zrobić zanim zasiądę do świątecznego ucztowania. Wydaje mi się, że gdzieś się wypaliłam jeśli chodzi o treningi cardio - już nie sprawia mi przyjemności zadyszka, duża ilość spalonych kalorii. Większą frajdą jest dla mnie to drżenie mięśni po dobrym treningu ze sztangą. Zresztą tyle się naczytałam o plusach treningu siłowego, że jestem dobrze nastawiona i tak myślę, że na razie chyba odstawię podskoki i wymachy na rzecz ćwiczeń na rzeźbę czy to ze sztangą czy z ciężarem własnego ciała i zobaczę co się podzieje :)

Dzisiaj idziemy z Michaliną na wizytę adaptacyjną do dentysty. Od soboty czytamy książkę o tym jak Dora idzie do dentysty i na razie Miśka wydaje się być podekscytowana. Ja mam ogromną traumę jeśli chodzi o dentystę, więc Miśkę chce oswajać, żeby ona znosiła to lepiej. Może nie najlepszy termin nam się trafił przed samymi świętami, ale co tam - pasztet poczeka :)

A propos przygotowań do świąt to na razie trochę sprzątam. Mój Mąż kupił ostatnio w lidlu taką myjkę parową i testujemy. Nawet nie przypuszczałam ile “syfu” kryje się w zakamarkach prysznica…. szok! Przydatna rzecz także przy myciu fug, czy czyszczeniu dysz w kuchenkach gazowych. Kuchenka jest jak nowa. Odświeżałam też tapicerkę na krzesłach, ale wczoraj wieczorem były jeszcze wilgotne, więc nie wiem jak to wyszło. Na pewno nie jest to profesjonalny karcher, ale jak na taki domowy użytek to jesteśmy zadowoleni - może kiedyś dorobimy się oryginału. Jakość w stosunku do ceny jak najbardziej odpowiednia. Widziałam jeszcze filmik jak myją ramy okienne - następnym razem na pewno spróbuję, bo to też zmora…

Jeszcze a propos świąt. Idziemy w niedzielę do kościoła i przed drzwiami czeka na nas ksiądz. Można powiedzieć, że trochę znajomy. Był u nas trzy razy pod rząd na kolędzie w tym za pierwszym razem jak miałam termin porodu i był bardzo zestresowany, że zaraz się zacznie. Potem spotkał się moim Mężem w kancelarii jak załatwiał chrzest. Fajny, młody ksiądz. Ale nie o tym miało być :) Zaczepia nas i mówi, że czekał na mojego Męża. Od razu pomyśleliśmy, że trzeba pewnie coś pomóc - przywieźć/zawieźć czy coś w tym stylu. Okazało się, że chce umyć mojemu Mężowi nogi podczas ceremonii Wielkiego Czwartku :) Generalnie jesteśmy w szoku, ale też w pewnym sensie mój Mąż czuje się wyróżniony. Szkoda, że nie pójdę tego zobaczyć… msza jest trochę za późno, żeby wziąć Miśkę. Zobaczę sobie zdjęcia. Może spłynie na nas jakaś szczególna łaska i naszym planom będzie już teraz przyświecać słońce?? :D

26 marca 2018 , Komentarze (19)

Powiedz mu jakie masz plany :)

W sobotę mieliśmy cały dzień świętować, pójść na obiad do resturacji, a tymczasem w piątek po południu dostaliśmy informację, że są do odbioru nasze fronty :) Biorąc pod uwagę, że kolejny weekend to wielka sobota to nie było wyboru. Dzień upłynął nam na dokańczaniu metamorfozy naszej łazienki, ale z efektu jesteśmy bardzo zadowoleni - najlepsza jest szuflada zaraz nad pralką, gdzie mam wszystkie podręczne kosmetyki. Bez problemu mogę się do nich dostać, poustawiałam w środku pudełka, więc nic się nie przewraca i wszystko widzę :) Brakuje mi tylko jeszcze takiego lusterka na wysięgniku, ale poczekam aż minie szał przedświątecznych zakupów i zrobię napad na ikeę. Wbrew pozorom łazienka mimo niewielkich rozmiarów zrobiła się przestronniejsza. Poniżej zdjęcia sprzed zmiany i po zmianie.

Mimo niespodziewanej “organizacji” soboty to i tak był naprawdę miły dzień. Moja córka przyszła do naszego łóżka o 6 rano. Mój Mąż przypomniał jej co za dzień i od razu zaczęła śpiewać sto lat, dawać mi całusy. Mąż też na równe nogi i od razu wyciąga prezent z szafy :) Potem wspólne śniadanie i ja na zakupy, a Mąż po fronty. Przy robieniu szafki pomagał mu mój tata, więc o 10 przyszedł tata razem z mamą - przynieśli kwiaty i pieniążki w prezencie. Powiedziałam, że z przyczyn niezależnych nie jestem ich w stanie dzisiaj “ugościć”, ale odbijemy sobie na święta :) Aha - zapomniałam Wam napisać co dostałam od Męża. Mąż sprezentował mi etui na zegarki (bo za bardzo się już walały pod telewizorem i na komodach) i grę “gierki Małżeńskie”. Gra jest rewelacyjna!! Ale o tym za moment.

Ze wszystkim uporaliśmy się dopiero koło 16, a była taka pogoda, że żal było nie pójść na spacer. Tym sposobem wylądowaliśmy z Miśką na placu zabaw. Po powrocie byliśmy już tak umęczeni, że w ramach “wykwintnej” kolacji zamówiliśmy pizze na kolację. Potem jak położyliśmy spać dziecko to wyciągnęliśmy wino i “Gierki małżeńskie”. Dawno się tak nie ubawiliśmy, nie śmialiśmy. Totalny reset! Nawet w 2 osoby świetnie się grało, choć pewnie w więcej par zabawa byłaby jeszcze lepsza. Jak przypomnę sobie kozę narysowaną przez mojego Męża w ramach kategorii “kalambury” to chce mi się płakać…. ze śmiechu oczywiście. Stwierdziliśmy, że przynajmniej jest jasne po kim Miśka odziedziczyła “nie-talent” plastyczny :) Z prezentu jestem baaaaardzo zadowolona! To taki prezent dla mnie, ale z drugiej strony służy wspólnemu spędzaniu czasu, a przy dzisiejszym tempie życia naprawdę trzeba łapać takie momenty.

A dzisiaj zapraszam do mnie do pracy na ciasto :) Całą niedzielę spędziłam w kuchni :)

ps. w piątek lekarz potwierdził infekcję. Trwa leczenie.

23 marca 2018 , Komentarze (16)

jutro kończę 32 lata (nie wiem jak ta Vitalia to liczy, że cały czas pokazuje 30-tkę, ale miło się odmłodzić :) ). Kiedy to moje życie tak przeleciało… co osiągnęłam?? Mam kochającego Męża, cudną córeczkę, mamy co jeść, mamy gdzie mieszkać, jesteśmy zdrowi. Zawodowo nie jestem na szczycie hierarchii, ale tego nie potrzebuję. Lubię wracać do domu, lubię w nim spędzać czas. Cenię sobie to, że o 15 “zamykam” swoje biureczko i mogę się poświęcić sobie i swojej rodzinie. Choć paru rzeczy mi brakuje to jednak stwierdzam, że jestem spełnioną kobietą w zakresie moich oczekiwań. Na kolejny rok mam jedno marzenie - żebyśmy te moje 33 urodziny świętowali w większym gronie…. tylko albo aż tyle. Na koniec moich "wynurzeń" podzielę się z Wami tortem, ale zjeść możecie dopiero jutro :D

Waga dzisiaj w górę o 600g, ale wymiary bez zmian. Tak jak pisałam wczoraj - czuję się opuchnięta, więc obstawiam, że to woda okołoowulacyjna. Dzisiaj miałam wejść na 1900 kcal, ale nie wiem czy się uda, bo gdzieś zapomniałam o tym przy planowaniu tego co dzisiaj wciągnę. Może będę musiała dołożyć jakąś przekąskę do tych moich 4 posiłków, choć nie wiem jak ją “wpleść”. Jutro planujemy obiad w restauracji, więc pewnie najem się po kokardy i na pewno nie zamierzam szacować pochłoniętych kalorii! Niedziela upłynie mi na pieczeniu ciasta do pracy - trochę tego muszę przygotować.

 

Wczoraj przyszła moja szczepionka. A właściwie to przedwczoraj… tylko, że awiza nie mam i całe szczęście, że nadawałam wczoraj list i Pan “z okienka” już mnie zna i mówi, że ma paczkę z wczoraj…. ehhh… ja tu czekam jak na szpilkach, a tu nikt nie zostawia awiza. Generalnie jest to forma niedużych żelatynowych kapsułek. Przyjmuję jedną dziennie na czczo, na 30 minut przed śniadaniem. Biorę przez miesiąc, potem 14 dni przerwy i druga seria, potem znowu przerwa i 3 seria. W sumie wyjdzie 4 miesiące. Długie to leczenie, ale mam nadzieję, że przyniesie efekt.

Dzisiaj jeszcze wizyta u ginekologa i weekend :) Nie wiem czy też tak macie, ale jak mi wczoraj powiedzieli o tej wydzielinie to już miałam wrażenie, że jednak mnie piecze i coś się dzieje :-) Magia umysłu…. Zacznę sobie wizualizować, że ważę 56 kg :D

22 marca 2018 , Komentarze (19)

Wczoraj odpaliłam mój zdecydowanie ulubiony trening dostępny na YT. Dają czadu :D


Dietowo czuję się opuchnięta - pewnie przez zbliżającą się owulację. Zawsze odczuwam to na palcach dłoni i łydkach. Zresztą brzuch też się zaokrąglił. Włączamy pokrzywę :)

Dzisiaj rano byłam na badaniach. Okazało się, że w mojej przychodni wykonują bezpłatne badania w kierunku infekcji dróg moczowo-płciowych (chlamydia, mycoplasma, rzęsistek i rzeżączka) dla kobiet i postanowiłam skorzystać. Nie ma jak profilaktyka. Prywatnie taki zestaw byłby dość drogi, a myślę że warto to sprawdzić jak planuję kolejną ciążę. Przy “pobieraniu materiału” Pani doktor stwierdziła, że mam tam trochę wydzieliny, która nie wygląda prawidłowo (nie czuję żadnego dyskomfortu)…. jutro mam zaplanowaną wizytę u ginekologa, więc zobaczymy co powie, bo wymaz pobierał lekarz rodzinny. O dziwo była dużo delikatniejsza niż każdy ginekolog u którego byłam :) Na wyniki czeka się około 10 dni. Poza tym nadal czekam na swoją szczepionkę, bo jeszcze nie przyszła… pewnie przed świętami wzmożony ruch z paczkami. Cierpliwie czekam….

Coś to moje kiełkowanie mi nie idzie. Miało być ładnie pięknie, a jest tak sobie…. kilka “plantacji” już wyrzuciłam. Na razie ze smakiem zjedliśmy rzodkiewkę i słonecznik. Przekopuje internet w poszukiwaniu porad co robię nie tak… wczoraj trafiłam na stronę, gdzie sugerowano, że kiełkownica nie jest idealnym rozwiązaniem, bo jest w niej za mała cyrkulacja powietrza, woda nie ma jak odparować i nasiona się “gotują”… no to ja co?? Wczoraj wprowadziliśmy usprawnienia. W jednej szalce nawierciłam dziurek, a drugą podkleiłam, że jak się postawi kolejne piętro to zostaje przestrzeń na wymianę powietrza. Jak to nie zadziała to już chyba stracę do tego zapał…. ale rzodkiewka wyszła pyszna….

Dużo słoneczka Wam życzę! Ładujcie akumulatory :D

ps. moja kierowniczka pytała czy schudłam, bo jakąś mam twarz szczuplejszą :)

20 marca 2018 , Komentarze (12)

Sukienka kupiona przy 58 kg zapinająca się na styk zapięła się bez większego problemu przy wadze 60,5 :) To tylko potwierdza, że waga to chyba najgorszy wskaźnik naszej “formy” :) Jestem spokojniejsza o majowe wesele - raczej nie będę musiała kupować nowej sukienki, no chyba że święta wywrócą wszystko do góry nogami… ale nie dam się!


Weekend minął intensywnie. Zgodnie z planem  mam już w łazience swój upragniony blat i skrzynię szafki. Brakuje jeszcze frontów (miały być po 2 tygodniach, ale coś się przeciąga), ale mam nadzieję że do świąt będzie komplet… Mąż nawet pomalował sufit czego się nie spodziewałam :) Jak już wszystko będzie gotowe wrzucę Wam fotki przed i po.


Mimo natłoku obowiązków w sobotę zrobiłam trening:



Dał popalić moim pośladkom :) Wczoraj sztanga. Zaczęłam już dokładać obciążenie, więc jest jakiś progres. Jestem z siebie o tyle dumna, że wczoraj poćwiczyłam mimo iż musiałam położyć dziecko spać, bo Mąż kończył malowanie. Jednak jak założyłam, że ćwiczę co drugi dzień to faktycznie wszystko wtedy rzucam i ćwiczę :) Obowiązki domowe dokończyłam potem, kosztem tego, że później poszłam spać.



Dzisiaj powinna przyjść moja autoszczepionka, więc zaczynam leczenie… oprócz tego okazało się, że u mnie w przychodni robią bezpłatne badania w kierunku infekcji dróg moczowo-płciowych (m.in chlamydia) i dzisiaj idę na wizytę. Zawsze dobrze się zbadać jak jest okazja. Po świętach planuję też wizytę u ginekologa i konsultację ws. autoszczepionki i ew. starań. Znalazłam w necie opinię profesora, że nie stanowi to przeciwwskazania…. nie nastawiam się, ale byłabym bardzo szczęśliwa….

16 marca 2018 , Komentarze (18)

dzisiaj waga pokazała -300g (obecna waga 60,5) i 1 cm mniej w biodrach co cieszy mnie bardziej niż nawet 2kg na minusie :) Mam taką sukienkę, która była dość dopasowana przy wadze 58kg i jestem bardzo ciekawa jak się prezentuje teraz - teraz jednak ćwiczę w trochę inny sposób, a wesele w maju za pasem i wolałabym nie wydawać kasy na nową sukienkę :)


A propos ćwiczeń to wczoraj był dzień ze sztangą. Trening krótki - jakieś 30 minut, bo Mąż przywiózł płyty i akcesoria do blatu i szafki w łazience i trzeba to było ogarnąć w pokoju, żeby moje dziecko tego od razu nie rozniosło :) Dzisiaj planują z moim tatą zamontować blat i umywalkę. Jak na złość mój Mąż chyba jutro pójdzie do pracy….. a myślałam, że to jutro popchną do przodu, choć nie mamy gwarancji, że już fronty będą. Na razie nie wiemy na ile ten mój Mąż będzie musiał iść - mam nadzieję, że dzisiaj się wszystko rozstrzygnie. Na dodatek mam jutro przegląd samochodu… także wszystko ułożyło się na ten weekend dość niefortunnie, ale jakoś musimy to ogarnąć :)


Wczoraj też byłam z Miśką w przedszkolu na warsztatach plastycznych. Robiłyśmy dekoracje świąteczne na kiermasz w przedszkolu. Przy moim talencie i jej niecierpliwości (po 20 minutach stwierdziła, że już wystarczy i idzie się bawić) szału nie było, ale przynajmniej już wiem jak się robi decupage :) Fajne, ale takie to delikatne… te serwetki mi się rwały pod pędzelkiem, nawet przykleić je prosto nie było łatwo :) Jednak i ja i córka pozostaniemy bardziej przy zamiłowaniu do muzyki - no nie można być we wszystkim dobrym :) Trzeba inne talenty zostawić dla innych :)