Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kora1986

kobieta, 38 lat, Katowice

163 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 września 2016 , Komentarze (18)

61,7... wzrost 0,3.... od czerwca to prawie 4 kg..... dlaczego??!! Już nie napiszę Wam, że spoko - nie rusza mnie to i będę działać dalej. Oj rusza mnie to i to bardzo.... na tyle, że rano się rozpłakałam.... (szloch) Wychodzi na to, że mam wybór - więcej kalorii i tyję lub mniej kalorii i napady obżarstwa..... Na dzisiaj tyle - jestem w czarnej d****....

15 września 2016 , Komentarze (2)

dzwonili ze żłobka. Miśka ma biegunkę, muszę ją zabrać....ehhhh a na dzisiaj miałam umówione szczepienie....

13 września 2016 , Komentarze (7)

Ale się wczoraj wkurzyłam…. :| najpierw poćwiczyłam brzuch, a potem chciałam zrobić trening “turbo spalanie” z kanału centrum sportowca. Po zrobieniu pierwszego obiegu miała być minuta przerwy, w trakcie której włączył mi się jakiś film o produkcji bębnów - nie wiem ile miał trwać, nie dało się go przewinąć. Już nie wiedziałam ile trwa przerwa, ile powinna trwać, za ile filmik się skończy. Zniesmaczona wyłączyłam yt i wyciągnęłam z szafy skakankę. Ok - ja rozumiem różne reklamy - krótkie, albo takie które można “przeskoczyć” po upływie iluś tam sekund - ale jakiś narzucony film, przy którym nawet nie wyświetla się ile będzie trwał? Przy treningach wszelkie przerwy mają znaczenie…. Miałyście już taką sytuację? A propos treningów to mój Mąż nadal ćwiczy, stara się pilnować. Dopiero mija tydzień, ale i tak jestem zaskoczona, że jeszcze nie odpuścił. :)

W minioną sobotę udało nam się wyskoczyć na jeden dzień do Zakopanego. :) Nie zrobiliśmy oczywiście nie wiadomo jakiego szlaku (przeszliśmy Doliną Kościeliską na Halę Ornak i z powrotem), ale i tak było miło. Wypożyczyliśmy nosidło turystyczne dla Michaliny i robiliśmy na szlaku forrorę - każdy się zachwycał, że taki fajny sprzęt, a jak Miśka zasnęła to już w ogóle były ochy i achy. Nawet zagadało nas takie małżeństwo czy wiemy jaką robimy furrorę i tak sobie razem chwilę wędrowaliśmy :) Na nóżkach Michalina też trochę dreptała, więc co chwilę też było słychać komentarze: “Patrz jakie małe dziecko idzie, a Ty marudzisz” :) Potem oczywiście obowiązkowa wizyta na Krupówkach po oscypki i zapas “góralskich” kapci, późny obiad, szybki wypad na Gubałówkę i koło godziny 19 wyruszyliśmy do domu. Chyba stało się już naszą tradycją, że co roku robimy sobie taki jednodniowy wypad - jak Miśka trochę załapie bakcyla to mam nadzieję, że będziemy jeździć częściej i na dłużej :) Lubimy Tatry, a takim moim marzeniem na starość jest zakotwiczenie w Zakopanym na stałe - jak już nic nie będzie mnie trzymać w obecnym miejscy zamieszkania.:)

Co do diety - to w sumie staram się trzymać założeń, nie ma jakichś strasznych odstępstw, ćwiczę zgodnie z harmonogramem, więc mam nadzieję, że w piątek odnotuję nieco niższe wskazania wagi niż ostatnio…. ale to jeszcze 3 dni trzymania się “w ryzach”. 8)

Poniżej moje dzisiejsze śniadanko - pudding chia z malinami (tym razem to moje zdjęcie) :)

9 września 2016 , Komentarze (6)

Waga na dzisiaj 61,3...... mam mini-zawał!

8 września 2016 , Komentarze (8)

Za mną kilka naprawdę ciężkich dni…. byłam zmęczona przygotowaniami, a potem samym “goszczeniem się”. Oczywiście ćwiczeń nie było, dieta też nie należała do przykładnych. W sobotę urodziny Męża, potem urodziny Teścia… ale nic to - trzeba teraz zrobić grubą kreskę i wrócić do starych przyzwyczajeń i zasad. Zobaczymy w piątek jak ma się waga i cóż…. walczymy dalej. Wczoraj było już przykładnie zarówno na talerzu jak i ćwiczeniowo.

Wczoraj też odbył się pierwszy “trening” mojego Męża w ramach jego “gubienia brzuszka”. W sumie ćwiczył 30 min z czego 20 na stepie, ale już przy rozgrzewce słyszałam jak “sapie”, więc na początek wystarczy. Nie chciałabym go od razu zniechęcić, ale powiem Wam, że trochę śmiechu było - nie jestem przyzwyczajona do widoku mojego “ćwiczącego” Męża.

Nie miałam czasu zajrzeć do Was, ale zaraz postaram się to nadrobić!

Zapomniałabym! Miałam dodać przepis na pudding!

(2 porcje)

3 łyżki nasiona chia

½ szklanki mleka kokosowego

½ szklanki zwykłego mleka

1 łyżeczka miodu

1 łyżka kakao

garść suszonej żurawiny lub świeżych malin

Nasiona mieszamy z mlekiem, miodem i kakao i odstawiamy do lodówki najlepiej na całą noc (muszą napęcznieć). Wyjmujemy rano - dzielimy na dwie porcje i posypujemy suszoną żurawiną lub pogniecionymi malinami. Gotowe :)

Można zrobić wersję bez kakao lub z innymi dodatkami - wszystko zależy od naszej fantazji:)

ps.zdjęcia nie są moje...

1 września 2016 , Komentarze (5)

Już wiem skąd te napady ostatnio - dzisiaj rano przywitał mnie @. W związku z tym nie wiem czy wchodzić jutro na wagę, ale z drugiej strony może mnie to zmobilizuje przed urodzinowym przejedzeniem w sobotę? Wczoraj trzymałam się lepiej niż dobrze :)

Michalina siedzi w domu - wczoraj w drodze powrotnej kaszlała, aż zwymiotowała.... lekarz nie widzi nic niepokojącego - mówi, że pewnie coś jej ścieka po gardle albo z noska, albo nadmiar śliny od zębów. Dla pewności przetrzymamy ją w domu (babcia może z nią zostać), bo chcemy ją szczepić. Jak do weekendu się uspokoi to nie ma przeciwwskazań, żeby w przyszłym tygodniu ją zaszczepić. Zobaczymy.... Na razie robimy jej nebulizacje.

ps. mam nowe odkrycie - pudding chia. Od dwóch dni robimy sobie z Mężem na śniadanie :) Nawet mój Mąż jest zachwycony!

31 sierpnia 2016 , Komentarze (3)

Dałam sobie 58 minutowy wycisk wczoraj.... wg pulsometru spalone 276 kcal/35 g tłuszczu. Pokuta - tak to była pokuta za kolejny dzień wrzucania w siebie byle czego. Dzisiaj już nie mam doła - dzisiaj rozpaczliwie poszukuję tej determinacji, którą miałam kiedyś.....:?

30 sierpnia 2016 , Komentarze (5)

Oto jest pytanie.... 

Zgodnie z planem mam dzisiaj przerwę w ćwiczeniach. Ale sama nie wiem czy się do niej zastosować biorąc pod uwagę, że od piątku do wtorku jedynymi ćwiczeniami pewnie będzie spacer..... Dopóki nie "odprawię" wszystkich gości to nie zrobię nic.... może chociaż uda mi się (nie licząc soboty) jakoś w ryzach utrzymać jedzenie? Byle nie tak jak wczoraj...... kogo ja próbuję oszukać.... wczoraj poniosłam sromotną klęskę. Od powrotu do domu jadłam właściwie cały czas.... dobrze, że nie odmówiłam sobie ćwiczeń, bo już w ogóle bilans były na gruuuubym plusie....

Takie to moje smutne przemyślenia na dzień dzisiejszy. Mam trochę doła, że tak się wczoraj "sponiewierałam", że rządziła mną "chętka" na różne smakołyki....

29 sierpnia 2016 , Komentarze (3)

O dziwo okazało się, że w sobotę to były urodziny z prawdziwego zdarzenia! Były lody, tort, wino... no full-wypas! Moja Chrześnica już jest taka poważna - bardzo ucieszyła się z zegarka, który od nas dostała. Jedno jest pewne - sobota nie była dietetyczna, ale po powrocie do domu zmęczyłam się na stepie przez 45 minut. Jestem super dumna z mojej córki - mimo, że na wszelki wypadek założyłam jej pampersa to za każdym razem jak chciała siku dawała znać i przez całą imprezę pielucha była suchutka! Ot dorośleje to moje dziecię... niedawno się rodziła, a dzisiaj już ma 20 miesięcy, sama sika i powoli przymierzamy się do rezygnacji z łóżeczka na rzecz stojącej u niej w pokoju wersalki. Pościel z jej ukochaną Maszą już jest :)


W niedzielę byliśmy na obiedzie u moich rodziców, więc też szału nie było, ale w sumie staram się tym nie przejmować. Jak waga wzrośnie, a wierzę że tak się stanie to mogę mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie, że nie potrafię się opanować. Wczoraj też zaliczyłam 43 minutowy trening na nogi i pośladki :)


Niestety kolejny weekend nie zapowiada się lepiej - są urodziny mojego Męża i będziemy mieć gości. W piątek przyjeżdża siostra z Mężem, w sobotę teściowie (zostają do wtorku), a poza tym moja siostra z rodziną i moi rodzice. Impreza gdzieś tak na 13 osób. :) Już wiem, że nie będę miała jak ćwiczyć, ale pocieszam się, że może przygotowywanie tego wszystkiego będzie moim treningiem. Już teraz zaczyna się planowanie, listy zakupów, zakupy itp.

Na koniec pochwalę się Wam, że zrobiłam cytrynowy dżem z cukinii - nie jest super fit, ale to zawsze jakieś ciekawe urozmaicenie :) Mój wyszedł trochę za słodki, ale będę modyfikować przepis "na smak", bo dając mniej cukru niż w przepisie i tak jest za słodki, a też cukinia cukinii nierówna:

Cytrynowy dżem z cukinii

1 dość spora cukinia * cukier * 1/2 cytryny * 1 galaretka cytrynowa

Cukinię obrać, wydrążyć nasiona i zetrzeć na drobnej tarce. Cukinię wrzucić do garnka, zasypać 2 łyżkami cukru, podlać odrobiną wody i dusić, aż cukinia zmięknie. Zetrzeć skórkę z cytryny, wycisnąć sok. Do gotującej się cukinii dodać sok z cytryny, skórkę i wsypać galaretkę. Po rozpuszczeniu galaretki spróbować - jeśli jest zbyt mało słodkie dosypać cukru, jeśli nie to gorące wkładamy do słoików, zakręcamy, odwracamy do góry dnem i czekamy aż wystygnie.

SMACZNEGO :)

26 sierpnia 2016 , Komentarze (6)

Mój Mąż nie znosi jak tak mówię, ale nie czyta mojego pamiętnika, więc wszystko dozwolone :) Bobek, bo mam 200g wzrost na wadze. W sumie biorąc pod uwagę “przypadkowe” lody w tym tygodniu to chyba nie powinnam się dziwić… Nie pomyślcie, że się załamałam i będę teraz biadolić i lamentować - co to to nie, ale fakt faktem - byłoby miło zobaczyć, że ten mój wylany pot przynosi jakieś większe korzyści niż tylko lepsze samopoczucie, bo wiem że “coś” ze sobą robię. No nic - zobaczymy za tydzień. O! I to też jest mój mały sukces - wytrzymałam tydzień bez ważenia się :)


Jutro jedziemy na urodziny do mojej Chrześnicy. Nie spodziewam się wielkiego obżarstwa - zazwyczaj jak do nich jedziemy to szału nie ma. Mój Mąż zawsze się śmieje przed wyjazdem, że musi się najeść. Myślę, że wrócimy na tyle wcześnie, że nawet uda mi się zrobić trening zgodnie z planem.


Trzymajcie za mnie kciuki - Michalina ma katar i dzisiaj w nocy spływał jej po gardle i kaszlała, więc ja już na czuwaniu, a o 5.15 zadzwonił bezwzględny budzik….. Wiem, że jak jestem niewyspana to ciężko mi pohamować jedzenie…. Na razie wypiłam kawkę i się trzymam, ale pewnie na jednej się nie skończy. Dzisiaj zaplanowałam fit kolację z Mężem - mini pizze z cukinii :) Do tego mniej “fit” piwo, które dostaliśmy od przyjaciół - śliwkowe. Piłam śliwkowe piwo 3 lata temu w Zakopanem i dla mnie obłęd, choć nie lubię smakowych piw - piwo to ma być piwo, a reszta to oranżada z alkoholem :) Także mimo wzrostu wagi - cheat evening! (płakać będę w kolejny piątek przy ważeniu).