W nowym miejscu na razie się odnajduję. Jest całkiem miło - fajne dziewczyny, niektórzy faceci też mi powiedzieli, że się cieszą, bo odciążę ich administracyjnie. Tylko programiści wydają się mieć do mnie jakieś uprzedzenie, że przyszłam ich kontrolować. No cóż - widocznie mają coś do ukrycia. Z drugiej strony nie od dziś wiadomo, że programiści to specyficzna grupa zawodowa :-) Kolejne plusy to zmywarka i super ekspres do kawusi. Generalnie wydaje mi się tu bardziej spokojnie. Z mniej fajnych rzeczy w nowym miejscu to dojazd. Teraz mam po drodze masę świateł, a to oznacza korki. Chyba wrócę do trasy obok mojego poprzedniego miejsca pracy - sporo można ominąć.
Nie zdążyłam Wam napisać, ale byłam w sobotę na zakupach. I oczywiście się załamałam, bo chciałam kupić oficerki na zimę. Mierzyłam kilkanaście par i tylko jedne dopięły się w łydce…. chciałam ze skóry, ale to chyba nie mój target. Ostatecznie kupiłam te, które na mnie pasowały. Nie są ze skóry, ale są bardzo dobrze ocieplone takim futerkiem - jeżdżę samochodem, więc nie powinnam marznąć. Co mają ładnego? Złoty zamek zapinany nie z boku jak w większości oficerek, ale z tyłu. Ot taka odmiana. A teraz apel do producentów - szyjcie buty dla łydek 40 plus. Ja mam 40-41 cm i pasowały tylko jedne buty… Może następnym razem jak jakieś będą dobre to kupie od razu dwie pary!
Powoli wracam do aktywności - kręgosłup na razie się nie odzywa. W poniedziałek 30 min na skakance. Wtorek: 5 min skakanki, Mel B - uda, pośladki i brzuch, 15 min skakanki. Wg pulsometru w sumie spalone jakieś 500 kcal. Dzisiaj planuje 30 min skakanki.
Dzięki za komentarze pod zdjęciami z Beskidów - zwłaszcza te, że szczuplutko wyglądam. No i jak tu teraz dopasować te moje “pudzianowe” łydki??
Wczoraj wieczorem znowu się posprzeczaliśmy….