Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kora1986

kobieta, 38 lat, Katowice

163 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 października 2013 , Komentarze (6)

W nowym miejscu na razie się odnajduję. Jest całkiem miło - fajne dziewczyny, niektórzy faceci też mi powiedzieli, że się cieszą, bo odciążę ich administracyjnie. Tylko programiści wydają się mieć do mnie jakieś uprzedzenie, że przyszłam ich kontrolować. No cóż - widocznie mają  coś do ukrycia. Z drugiej strony nie od dziś wiadomo, że programiści to specyficzna grupa zawodowa :-) Kolejne plusy to zmywarka i super ekspres do kawusi. Generalnie wydaje mi się tu bardziej spokojnie. Z mniej fajnych rzeczy w nowym miejscu to dojazd. Teraz mam po drodze masę świateł, a to oznacza korki. Chyba wrócę do trasy obok mojego poprzedniego miejsca pracy - sporo można ominąć.


Nie zdążyłam Wam napisać, ale byłam w sobotę na zakupach. I oczywiście się załamałam, bo chciałam kupić oficerki na zimę. Mierzyłam kilkanaście par i tylko jedne dopięły się w łydce…. chciałam ze skóry, ale to chyba nie mój target. Ostatecznie kupiłam te, które na mnie pasowały. Nie są ze skóry, ale są bardzo dobrze ocieplone takim futerkiem - jeżdżę samochodem, więc nie powinnam marznąć. Co mają ładnego?  Złoty zamek zapinany nie z boku jak w większości oficerek, ale z tyłu. Ot taka odmiana. A teraz apel do producentów - szyjcie buty dla łydek 40 plus. Ja mam 40-41 cm i pasowały tylko jedne buty… Może następnym razem jak jakieś będą dobre to kupie od razu dwie pary!


Powoli wracam do aktywności - kręgosłup na razie się nie odzywa. W poniedziałek 30 min na skakance. Wtorek: 5 min skakanki, Mel B - uda, pośladki i brzuch, 15 min skakanki. Wg pulsometru w sumie spalone jakieś 500 kcal. Dzisiaj planuje 30 min skakanki.


Dzięki za komentarze pod zdjęciami z Beskidów - zwłaszcza te, że szczuplutko wyglądam. No i jak tu teraz dopasować te moje “pudzianowe” łydki??


Wczoraj wieczorem znowu się posprzeczaliśmy….

22 października 2013 , Komentarze (14)

Poniżej fotorelacja z niedzielnego wyjazdu. Szczególną uwagę zwracam na ostatnie zdjęcie, gdzie jesiennych liści po kolana!!



ps. z Mężem powrzeszczeliśmy na siebie rano i po powrocie  z pracy było gites Każdy ochłonął

21 października 2013 , Komentarze (7)

Udało się - w niedzielę byliśmy w górach. Coś czuję, ze to już zamknięcie tegorocznego sezonu. Zrobiliśmy pętlę -> Wapienica-Bałtania-Klimczok-Szyndzielnia-Wapienica. Całość ok. 20 km. Pogoda piękna, słoneczna chociaż czasem jak zawiało to włosy splątane, że ciężko je poskromić! Szlak mało wymagający, ale długi jak na naszą kondycję. Ja swoją jestem załamana! Normalnie jest mi wstyd. Oj biorę się za siebie, biorę!! Relacja fotograficzna będzie, ale nie zdążyliśmy już wczoraj zgrać zdjęć z aparatu. Byliśmy totalnie padnięci! Dzisiaj czuję swoje pośladki.


Parapetówka w piątek baaardzo udana. Uśmiałam się co nie miara. Niestety podsumowując cały weekend nie uznam go za zbyt dietetyczny. Od dzisiaj biorę się w garść i walczę! Mam za sobą już dwa posiłki i jest nieźle. W związku z nadwerężeniem pośladków - dzisiaj będzie cardio na skakance. Mam nadzieję, że jutrzejszy trening już będzie mógł być bardziej rozbudowany.


Dzisiaj w pracy przeprowadzka. Koło południa będziemy przenosić moje stanowisko. Cały czas stresuję się ta zmianą. To niestety indukuje u mnie jedzenie… ale trzymam się!!


ps. pokłóciłam się rano z Mężem…. poszło o domowe obowiązki… szkoda gadać - źle mi z tą sprzeczką...

18 października 2013 , Komentarze (8)

Jednak się myliłam - dzisiaj rano przyszedł @. Na wadze oczywiście 1 kg do przodu, ale tłumacze to sobie oczywiście pierwszym dniem @ Od poniedziałku ruszamy z koksem Dzisiaj jeszcze parapetówka - pewnie też będzie grzesznie.... Trzymajcie kciuki za pogodę w niedzielę, bo jak będzie ładnie to wybieram się w Beskidy!

POZDRAWIAM!!

17 października 2013 , Komentarze (5)

W ciągu ostatnich kilku dni znowu wrócił do mnie problem zaparć. A zaczęło się od tego, że w zeszły czwartek w nocy złapała mnie biegunka i to na tyle intensywna, że musiałam się poratować stoperanem i to jest teraz efekt, ale walczę!! Nawet środek, który do tej pory mi pomagał jakoś stracił na sile - zresztą muszę go powoli odstawiać, bo nie można go stosować w trakcie ciąży. Te, które borykają się z tym problemem wiedzą jaki to dyskomfort, a jak już będę w ciąży to na pewno ten problem się pogłębi. Od kilku dni stosuję zmasowany atak - rano i wieczorem siemię lniane, a w ramach drugiego śniadania activia z ziarnami słonecznika i dyni, a dodatkowo stosuję cascarę, ale tylko do momentu aż sytuacja się trochę unormuje. Kolacje to u mnie ostatnio zupy-kremy z warzyw, żeby dostarczyć dodatkowej porcji błonnika. Ilość zwykłej kawy ograniczyłam do jednej, w pozostałych przypadkach zastąpiłam ją kawą zbożową. Myślę, że brak ćwiczeń też jest tu trochę winny. Liczę, że od poniedziałku wszystko wróci do normy.


W pracy też szykują się zmiany. W związku z tym, że nasza firma się rozrasta właściciele wynajęli dodatkowy budynek. Ale jak to zwykle bywa: “Jak kota nie ma - myszy harcują!” W zeszłym tygodniu Dyrektor zarządzający podjął decyzję, że zostanę przeniesiona do tego drugiego budynku jako pion administracyjny i łącznik. Tak naprawdę… trzeba też ich trochę przypilnować, bo zawsze połowy tam nie ma, bo muszą jechać do księgowości. Teraz wszystkie sprawy administracyjne będą załatwiać na miejscu. Decyzja ta wywołała niemałe zamieszanie…. stresuję się, bo obawiam się, że wszyscy będą mnie tam traktować jak kogoś kto przyszedł ich pilnować, kontrolować…. Jutro popołudniu będę przewozić swoje rzeczy, a od poniedziałku pracuję w nowym miejscu… trzymajcie kciuki - będą mi potrzebne!!


Na koniec jeszcze jedna kwestia…. obawiam się, że znowu nie dostanę w tym miesiącu @. Mam podobne objawy.. od wczoraj skurcze, a @ ani widu, ani słychu, a to już 30 dzień cyklu…. staram się na razie o tym nie myśleć….


ps. zrobiłam ciasto dyniowe - smaczne tak jak i zupa.

16 października 2013 , Komentarze (6)

Czas jakoś tam mija. W piątek odnotowałam 600g spadku, ale w sumie się nie chwaliłam - zresztą nie wiem czy teraz już tego nie nadrobiłam. Jakoś tak odpuściłam trochę z dietą - może dlatego, że nie ćwiczę teraz. Mam nadzieję, że w poniedziałek wrócę do swoich aktywności - naprawdę czuję się zdziadziała, a to dopiero 1,5 tygodnia!




Przez ten tydzień na razie oddaję się gotowaniu i czytaniu. Ostatnio ugotowałam kurczaka na słodko z suszonymi owocami i pierwszy raz zupę-krem z dyni. Nie spodziewałam się, że będzie taka smaczna, ale co się trzeba namęczyć, żeby “rozbroić” tą dynię. Jest strasznie twarda! Na szczęście mój silnoręki Mąż mnie wyręczył . Zupy wyszło dość sporo, ale i tak jeszcze trochę dyni zostało, więc może upiekę ciasto z dynią….




Dalej chodzę na rehabilitację - czuję poprawę. Chociaż Pan rehabilitant wzbudza u mnie pewne wątpliwości. Czasem odnoszę wrażenie jakby moja obecność go krępowała i rozkojarzała. Wczoraj chciał mi dwa razy zrobić ten sam zabieg, potem włączył inny rodzaj prądu, a w piątek po ostatnim moim zabiegu wyszedł z kanciapy w trakcie ubierania bluzy - nie powiem tors ma niezły… Dobrze, że to tylko do piątku.


Kupiłam prezent na parapetówkę - zdecydowaliśmy się na elektroniczną stację pogody. Konsultowałam się ze znajomymi (składaliśmy się) i myślę, że prezent będzie trafiony. Jeszcze jedna czeka mnie w listopadzie. Zaświtał mi pomysł elektronicznej ramki na zdjęcia. Mam jeszcze trochę czasu więc zobaczymy.




W sobotę skończyłam weselny sezon i ponieważ najprawdopodobniej będzie to mój ostatni to dostałam od chłopaków ramkę ze zdjęciem i podpisami i nosili mnie na rękach. Jeden kolega stwierdził, że jestem bardzo lekka. Będzie mi bardzo brakowało muzyki i ich towarzystwa, ale teraz nastawiam się na powiększenie rodziny i inne plany muszę odłożyć.


Na razie to tyle, nie chcę Was zamęczać. POZDRAWIAM!!

14 października 2013 , Komentarze (6)



Szarlotka z migdałami


Składniki:

100 g mąki pełnoziarnistej Lubella

150 g mąki tortowej

5 łyżeczek mąki ziemniaczanej

2,5 łyżeczki proszku do pieczenia

2 jajka

2 łyżki mleka

150 g cukru trzcinowego + 2 łyżki

4 duże jabłka

80 g masła

5 łyżek migdałów


Przygotowanie:


Jabłka obieramy, usuwamy gniazda nasienne i kroimy w kostkę. Mąki i proszek do pieczenia rozcieramy z masłem, żeby powstało coś na kształt kruszonki. Ubijamy białka, dodajemy żółtka i mleko. Do kruszonki dodajemy 150 g cukru, masę mleczno-jajeczną i jabłka. Masę przekładamy do formy i pieczemy 30 minut w 190 stopniach (wierzch powinien się przyrumienić). Uprażone płatki migdałowe mieszamy z 2 łyżkami cukru i po przestudzeniu ciasta obsypujemy jego wierzch.


Smacznego.



ps. co kupić mężczyźnie na parapetówkę??

10 października 2013 , Komentarze (6)

Czuję się już dużo lepiej jeśli chodzi o mój kręgosłup, ale postanowienia nie zmieniam. Odpuszczam ćwiczenia na czas rehabilitacji. 3-4 razy dziennie ćwiczę kręgosłup. Wierzę, że uda się to jakoś pokonać. Co do samej rehabilitacji to leżę prawie godzinę - jak nie naświetlanie to laser lub prądy. Jak po ostatnim zabiegu dzwoni alarm to wstaję jakby ktoś mnie wybudził ze snu. Po powrocie do domu patrzę na Męża i mówię: "Dobrej kawy...." On się ze mnie trochę śmieje, ale przyjmowanie pozycji horyzontalnej oznacza dla mnie, że to czas na spanie i przysypiam. Jak pierwszy raz leżałam pod lampą to usnęłam - ale cicho - nikomu nie mówcie, bo mi wstyd.

Żeby nie było, że całkiem się zapuszczam to codziennie masuję uda. Na przemian bańka i masaż manualny. Przynajmniej mam poczucie, że coś robię. Z jedzeniem też nie najgorzej - jestem zdania, że się pilnuję. Jutro kontrolne wejście na wagę, więc się zobaczy. Upiekłam ostatnio super prostą i pyszną szarlotkę z płatkami migdałowymi. Wrzucę Wam przepis w najbliższych dniach - koniecznie spróbujcie!

Skończyłam czytać "Feceta na telefon", a teraz zaczynam "Lśnienie" mam za sobą pierwszy rozdział. Coś tak czuję, że zaczyna się u mnie "czytający" rzut. Przeczytam z 5 książek pod rząd, a potem znowu przerwa przez rok. Nie wiem skąd się to u mnie bierze.

POZDRAWIAM!!

9 października 2013 , Komentarze (9)

Dopadł mnie przymus zmiany planów. Jakich? Ćwiczeniowych.... od wczoraj znowu pogorszenie stanu mojego kręgosłupa. Uznałam, że na czas rehabilitacji jedyną aktywnością fizyczną będą ćwiczenia Mc Kenziego na kręgosłup (doradzili mi to też tam gdzie wykonują mi zabiegi-powinnam przez te dwa tygodnie się nie forsować).



Powiem Wam, że naprawdę lubię ćwiczyć, lubię się zmęczyć, spocić... wczoraj nie ćwiczyłam pierwszy dzień, ale już gdzieś mnie to uwiera, gdzieś mi tego brakuje.... Muszę jakoś przetrwać te dwa tygodnie. W związku z brakiem ćwiczeń muszę też zdecydowanie bardziej uważać na to co wkładam do ust, bo bez ćwiczeń kilogramy poszybują... Żeby tylko nie rozwalił się mój metabolizm.... mięśnie na pewno odwykną od ćwiczeń i powrót do ćwiczeń będzie zapewne okupiony zakwasami.

Podsumowując? Siedząca praca zrobi z nas kaleki!!





Te dwa tygodnie to będzie trudny test. Jest jakiś plus - będzie więcej czasu np. na czytelnictwo

8 października 2013 , Komentarze (4)

Zapomniałam wczoraj Wam napisać jaki usłyszałam komplement od kolegi. Nie pamiętam już jaką drogą doszło do tego stwierdzenia, ale powiedział: ?Kora - nie jedna kobieta chciałaby wyglądać tak jak Ty?. Normalnie mnie zamurowało - zaczerwieniłam się i powiedziałam dziękuję podtrzymując brodę, żeby mi nie opadła do samej podłogi. To było super miłe? i tylko utwierdza mnie  w przekonaniu, że ?byłe grubaski? zawsze będą ?grubaskami? w głowie bez względu na to jak wyglądają na zewnątrz?..




Wczoraj zgodnie z założeniem ćwiczyłam skalpel. Hmmm? powiem Wam tak - nawet nieźle się spociłam, ale czułam że mogłabym pracować ciężej. Wydaje mi się, że Mel B bardziej daje wycisk. Na razie nie zmieniam programu - bardziej stawiam na cardio. Może będę zamieniać skakankę ze stepem. Zobaczę co przyniesie piątkowy pomiar wszelkich miar.