Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kora1986

kobieta, 38 lat, Katowice

163 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 października 2013 , Komentarze (8)

Przemyśleń dotyczących diety. Stwierdzam, że chyba za bardzo postawiłam na ćwiczenia siłowe zapominając o cardio. W związku z tym modyfikuję trochę treningi. 2 razy w tygodniu skalpel i 3-4 x skakanka po 40 minut. Zobaczymy w piątek czy coś się zmieni na wadze. Jak nie… będę kombinować dalej. Co jak co, ale w kombinowaniu jestem niezła!



Dzisiaj zaczynam zabiegi na kręgosłup. Żeby nie było wątpliwości - prywatnie. Na NFZ musiałbym czekać w najlepszym wypadku do nowego roku, a mnie boli teraz! Koszt całej serii to 220 zł, więc jeszcze do przełknięcia. Tak więc przez najbliższe dwa tygodnie po pracy udaje się do przychodni i będę się laserować, naświetlać i pieścić prądami. Oby pomogło...




W piątek byłam też u dentysty. Te co czytały mój pamiętnik wcześniej wiedzą, że bardzo się boję tych wizyt - mimo, ze dentysta przystojny. Zostały mi jeszcze 3 ząbki do zrobienia, więc mam nadzieję że z początkiem przyszłego roku będzie komplet. Zależy mi, żeby wyleczyć wszystkie zęby przed “potencjalną” ciążą. Kurcze w życiu nie pomyślałam, ze to wszystko tak diametralnie się u mnie zmieni jeśli chodzi o dzieci!




Na koniec polecam Wam książkę - “Fecet na telefon”. Książka z serii erotycznych - są momenty, ale ciekawe jest też jej drugie dno. Książkę pożyczyła mi koleżanka w pracy i codziennie staram się znajdować czas chociaż na kilka stron. Stwierdzam z całą stanowczością, że zdecydowanie za mało czytam. Postanowiłam to zmienić! Zamówiłam na Allegro zestaw Lśnienie i Doktor Sen -  to akurat Mąż chciał przeczytać. Teraz będę musiała znaleźć czas i na treningi i na czytelnictwo


4 października 2013 , Komentarze (7)

60,3 - wzrost 800 g..... szkoda się nawet rozpisywać!

2 października 2013 , Komentarze (9)

Ehh.... chciałam kupić sobie jakieś fajne spodnie, ale niestety moja figura nie przystoi do obecnych trendów! Dlaczego? Bo mam za grube nogi na miłościwie panujące nam rurki. Mierzę rozmiar 38 - w tyłku nawet luźne (mogłabym wziąć 36), ale na nogach opięte jak nie wiem co. Na pewno nie wygląda to ani modnie, ani estetycznie. Zakupy spodni są dla mnie najbardziej traumatycznymi zakupami.....

A skoro już o zakupach piszę to zwiedziłam wczoraj zarówno Galerię Katowicką jak i CH Załęże. A więc tak - Galeria Katowicka - moloch jak Silesia. Generalnie nie lubię takich sklepów i męczę się kiedy je odwiedzam, a robię to tylko z konieczności. Dzięki Bogu, że jest tam Rossman, bo bym wyszła z pustymi rękami!! CH Załęże dla mnie wygrywa, bo jest bardziej kameralne. Minus? Póki co otwartych jest 40-50% stoisk. Myślę, że ma potencjał. W CH Załęże Chciałam kupić sobie buty, o takie (tylko w kolorze czerwonego wina):

Ale niestety są zbyt zabudowane pod kostką i mnie uwierały. Ale strasznie mi się podobały.... No nic - będę szukać dalej. 

W poniedziałek byłam na wizycie u neurologa. Wizytę można by zamknąć w stwierdzeniu: "Boli Panią kręgosłup jak się Pani schyla? To proszę się nie schylać. Następny proszę!" Nie dowiedziałam się nic poza tym co mogłam wyczytać w necie. Pytał się czy trzymam wagę - poczułam się za gruba..... Przepisał mi zabiegi rehabilitacyjne, na które się zapisałam oczywiście prywatnie, bo na ten rok już nie ma miejsc. Na koniec pytam czy przy zaostrzeniu bólu mam coś brać to powiedział "Mogę Pani coś przepisać". Oglądał mój stary wynik tomografu z - uwaga! - 2006 r i powiedział, że nie widzi nic niepokojącego.... I przepisując zabiegi zapytał co mi wtedy pomogło.... wróciłam wściekła jak nie wiem co! Na pocieszenie powiedział, że 80% ludzkości cierpi na bóle lędzwi. Zabiegi zaczynam od poniedziałku. W sumie 10x3 różne zabiegi. Mam nadzieję, że przyniosą ulgę....

Zakupy nieudane, Męża nie ma, jestem za ciężka dla swojego kręgosłupa - załamka na całej linii!


30 września 2013 , Komentarze (8)

Wspomniane w tytule święto obchodziliśmy wczoraj. Kupiłam mojemu Mężowi płytę, zespołu który istatnio bardzo mu się spodobał. Był bardzo zaskoczony i ucieszony. W ramach “świętowania” zrobiłam na kolację krewetki - moje pierwsze podejście. Ale wiecie co?? Nie smakują mi i to nawet nie chodzi o ich sam smak, a o ich konsystencję… taka gumowata…. jakoś mi nie podchodzi. No trudno, ale przynajmniej nie powiem sobie, ze nie próbowałam. Widać to jak z Sushi - nie podeszło mi i koniec. Ale to nie koniec świętowania. Było piwko i paluszki - powiem Wam, że smakowały jak nigdy! Przysięgam! Strach robić jutro kontrolny pomiar, ale powiem Wam, że nie mam jakichś super wyrzutów sumienia. Miałam ochotę to zjadłam.


Dzisiaj nadszedł w końcu wyczekiwany dzień. Dzisiaj mam wizytę u neurologa w związku z moim kręgosłupem. Powiem Wam tak - raz boli mniej, raz boli bardziej…. żartuję czasem, że po prostu nauczyłam się z tym żyć. Mam nadzieję, że ten lekarz dzisiaj coś mi doradzi. Nie mam w tej chwili ostrego bólu, ale dokuczliwy.


Wieczorem dzień ćwiczeń. Jutro mój Mąż jedzie na 3 dni na szkolenie i znowu będę sama, a bardzo tego nie lubię….Za bardzo za nim tęsknię… ale znalazłam sobie zajęcie chociaż na jedno popołudnie - obadam nową galerię w Katowicach. Nie będę Go Tym męczyć, bo on nie znosi zakupów i wielkich galerii.


POZDRAWIAM!!

27 września 2013 , Komentarze (9)

Dzisiaj rano waga wskazała 59,5, odnotowałam też spadek 1 cm w udach i 1 cm w biodrach Oby tak dalej! Kolejna kontrola we wtorek.


26 września 2013 , Komentarze (7)

Rozmiar S jest dla mnie swego rodzaju zaskoczeniem. Pamiętam jak nosiłam rozmiar XL w porywach nawet do XXL to wydawało mi się, że ubrania w rozmiarze S są takie malutkie, że jak tu się w nie zmieścić?! I cóż….. wczoraj prasowałam swoje spodnie - patrzę na metkę, a tam S. Podnoszę je do góry i wydają mi się duże!! Jak to jest?? Czy osobie, która schudła zawsze wszystko będzie się wydawać duże? Czy zawsze będzie jej się wydawać, że za dużo waży? Czy Wy macie podobne odczucia?




Wczorajszy dzień całkiem ok. Zwieńczyłam go masażem bańką chińską i ćwiczeniami - 5 min rozgrzewki na skakance + MEL B - uda, pośladki i brzuch + 30 minut skakanki. Dzisiaj mam dzień wolny od ćwiczeń. Wybieramy się na chwilę do rodziców. Dostawa wiejskich jajek i jabłek. Wydaje mi się, że ciało zaczyna się trochę zmieniać pod wpływem ćwiczeń, ale nie chce zapeszać. W piątek sprawdzę wagę i wymiary. Wczoraj też wróciłam do sezonu tranowego, czyli codziennie wieczorem jedna kapsułeczka na poprawę odporności.




Wszędzie temat ciąży. Czy Wy też tak miałyście (pytam te co mają dzieci), że jak ten pomysł Wam zakiełkował to wszędzie mówili o ciążach i dzieciach? Wczoraj nawet w radiu gadali i lekarz powiedział, że im dłużej się zwleka tym gorzej dla płodności. Niby o tym wiedziałam, ale po moich problemach z @ to wszystko nabiera jakby nowego wydźwięku. Kilka dni temu była audycja o karmieniu piersią, w Waszych pamiętnikach też aż kipi od dzieci! Ale byle do stycznia i zobaczymy co da się zrobić w tym temacie.





ps. a tak na marginesie - poza moim Mężem jesteście jedyne, które wiedzą, że chcę już mieć dziecko i nawet to kiedy zacznę starania

25 września 2013 , Komentarze (8)

Osobiście nie należę do osób, które na diecie omijają ziemniaki szerokim łukiem. Wychodzę z założenia, że mogę jeść wszystko tylko w mniejszych ilościach, a fakt że jestem węglowodanową duszą, tym bardziej nie pozwala mi na rezygnację np. z chleba czy makaronu. Ale wracając do sedna - zostały mi poobiadowe ziemniaki i szkoda mi je było wyrzucać, więc zrobiłam z nich kotleciki. Do ziemniaków dodałam 1 jajko, przyprawę do ziemniaków, kilka pokrojonych na plasterki oliwek, łyżka otrębów - zmieszałam i usmażyłam kotleciki na łyżce oliwy. Zjadłam je ze smakiem z łyżką jogurtu naturalnego. Naprawdę ciekawe połączenie - polecam nie lubiącym marnowania jedzenia. Kotlecików wyszło spokojnie na dwie porcje.





Wczorajszy dzień nie był przykładny. Powiedziałam mojemu Mężowi, że jestem słaba z czym on się nie zgadza widząc jak np. ćwiczę, ale do sedna... w ramach drugiego śniadania w pracy zjadłam dwa kawałki pizzy z tuńczykiem.... Poczęstowała mnie koleżanka z pokoju. Skusiłam się..... dlaczego?? Bo i tak czasem czuję się jak anorektyczka. Koleżanki w pokoju co chwile przynoszą jakieś ciasta, cukierki, a ja jak anorektyczka jak nikt nie widzi chowam je do torebki i zabieram do domu dla Męża. Wczoraj przyniosłam mu dwa kasztanki, dzień wcześniej kawałek murzynka. A swoją drogą strasznie to jest męczące, że nie mogę sobie pozwolić na cukierka czy kawałek ciasta, bo zaraz tyję..... W ramach rekompensaty swojej zachłanności na dobre jedzenie 30 min skakałam wieczorem na skakance. Coś wydaje mi się, że za bardzo lubię jeść i chyba muszę więcej ćwiczyć....





Po wczorajszym grzeszku wróciłam do początków swojego pamiętnika. Zaczęłam czytać wpisy ze stycznia, lutego. Kurcze - ważyłam nawet 55,9 - więc co - ja nie dam rady??!! Może wolniej, ale dam!! Macie rację nie mogę się poddawać! Wtedy w sumie nie jadłam tak mało, ale cm poszły dzięki ćwiczeniom. Wracam do starego systemu ćwiczeń i bardziej przykładam się do masażu ud, żeby wrócić do ich wyglądu z początku roku. Z całą pewnością stwierdzam jedno - dieta to ciągła, powtarzam CIĄGŁA walka!!

ps.... i ja zamierzam ją w końcu wygrać!

24 września 2013 , Komentarze (10)

no i tak.... @ się skończył, a dzisiaj na wadze 60,8 ...... załamka. Naprawdę uważam, że nie jem dużo, ćwiczę, a tu taka "nagroda". Kolejne ważenie w piątek. Przez najbliższe 3 dni będę skrupulatnie zapisywać co jadłam i zobaczymy czy coś spadnie czy się utrzyma... w piątek przedstawię Wam jadłospis. Ehhh... tak bardzo nie chciałam zobaczyć 6 z przodu.... Niby motywacja jest, ale efektów zero....

20 września 2013 , Komentarze (6)

pomiar wagi dzisiaj rano 60,8 - spadek o 100g... mam dzisiaj trzeci dzień cyklu i nie wiem czy waga może się jeszcze utrzymywać na plusie czy nie.... Wydaje mi się, że trzymałam się całkiem nieźle, no ale nic. Zobaczę we wtorek - jak będzie spektakularny spadek to znaczy, że woda. Wymiary w sumie też bez zmian... ale pasek wagi posłusznie zmieniłam.



Wczoraj mój Mąż był na delegacji i jak wyszedł 0 5.30 tak wrócił o 22.20. Korzystając z wolniejszego popołudnia nadrobiłam zaległości w czytaniu super linii i upiekłam dla Męża ciasteczka - kokosanki i kruche. Ostatnio dużo frajdy sprawia mi gotowanie i pieczenie. Lubię spędzać czas w kuchni. Niektóre rzeczy zjadam tylko symbolicznie, ale w sumie cieszy mnie gotowanie dla kogoś Ostatnio buszuję po różnych kulinarnych blogach i szukam ciekawych, inspirujących przepisów.




A co do dziecka.... ehhh - powiem Wam, że naprawdę bym chciała, chociaż mam dużego stracha przed porodem. Ale to jest najmniejszy problem. Problemem jest moja praca... mam umowę do końca tego roku. Myślę, że mi przedłużą (na nieokreślony) i wtedy będę mogła działać. Może w marcu/kwietniu zaczniemy starania. Zobaczymy. Generalnie dzieci mnie rozczulają i chce mi się własnego bobasa Eh.... jak w dzisiejszych czasach praca organizuje życie rodzin....



Dzisiaj po pracy sprzątanie, ćwiczenia, a wieczorkiem pewnie jakiś film. Jutro wyjazdowe wesele, więc od rana nie ma mnie w domu, a wrócę w niedzielę popołudniu... i znowu całe weekend w d. Ehhhh... ale to chyba mój ostatni sezon - pragnienie dzidzi jest w tej chwili większe niż miłość do muzyki. Pewnie będę tęsknić, ale przychodzą w życiu momenty, że priorytety się zmieniają. U mnie ten moment właśnie nadszedł.