Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Przede wszystkim muszę się nauczyć zdrowo odżywiać. To aby schudnąć też jest dla mnie ważne, ale nie jest moim priorytetem. Jak nauczę się zdrowego trybu życia, to odchudzanie pójdzie łatwiej ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9804
Komentarzy: 251
Założony: 25 kwietnia 2013
Ostatni wpis: 23 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Rufna

kobieta, 33 lat, Piotrków Trybunalski

166 cm, 81.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

Łohoho... 2 tygodnie mnie tu nie było. Ale da się przeżyć. Nadrobię zaległości(tzn. kompletny brak diety i ćwiczeń) i będzie cacy:D. Mniej więcej ogarnęłam moją rzeczywistość, więc można powiedzieć, że wszystko wraca do normy. Jutro postaram się nadgonić wasze pamiętniki. 

(+3kg po świętach-zasłużyłam na biczowanie)

10 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

Masakra.Diety brak, ćwiczeń brak, czasu brak. Poprawię się w weekend. Na razie trudno mi ogarnąć cokolwiek.

5 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

Dzisiaj jestem już w lepszym humorze. Faktycznie może źle się pomierzyłam, może to i woda bo piję jej stanowczo za mało. Ale wczoraj, gdy po ćwiczeniach spojrzałam w lustro, stwierdziłam że waga i centymetr mogą sobie mówić co chcą, ja  i tak nie przestanę. A czemu? A no temu, że zobaczyłam swoje pierwsze delikatne zarysy mięśni w górnej części brzucha!:D Do tego, żeby pojawiły się one bez napinania mięśni i tam gdzie wciąż króluje tłuszcz droga jest jeszcze daleka, ale nie ma opcji, żebym się teraz poddała.

Co do diety to w miarę normalnie, a do ćwiczeń dodaję coraz więcej siłowych. Moje nowe hantelki poszły w ruch. Ja naprawdę się dziwię czemu nie pomyślałam o nich wcześniej. Ręce mi mdleją po tych ćwiczeniach, ale czuję się bajecznie. Myślę, że nawet jak już przestanę się odchudzać, osiągnę już swój cel, to z ćwiczeń nie mam zamiaru rezygnować. Za dobrze się po nich czuję, żeby coś takiego zrobić:)

EDIT: Myślę, że ten obrazek świetnie nadaje się na motywację:

8829 ca35

4 kwietnia 2014 , Komentarze (2)

Jestem wściekła. Zajebiście ku#wa wściekła. To że bym nie schudła jakoś bym przebolała, ale przytyć?! To jakiś żart?! I to nie tylko na wadze, ale i w centymetrach! Co jest? Ćwiczę właściwie codziennie i wydawało mi się, że jem też rozsądnie. Ale nie ze mną takie numery. Jeszcze schudnę. Skoro trzeba, to będę jeszcze bardziej pilnować co jem. Nie dam się!

2 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

Mam ostatnio taki nawał roboty, że nie wiem gdzie ręce włożyć. Na naskrobanie tutaj czegoś też nie mam specjalnie czasu, ale jutro jest trochę luźniej:D. No to pokrótce. W poniedziałek treningu niestety nie było(to niby ten dzień dla odpoczynku dla ciała), ale był wczoraj i będzie dzisiaj. W poniedziałek najadłam się pasztetu roboty mojej mamy i chyba poza nim nic specjalnego nie pochłaniałam, więc  nieźle jest;)

I historia dawno wspomniana powoli zaczyna się rozkręcać(w momencie jak straciłam nadzieję), więc kto wie....

PS:Staram się komentować u tych najważniejszych, dla mnie, osób ale mogłam kogoś pominąć, bo jak już wspomniałam, czasu brak!:)

31 marca 2014 , Komentarze (5)

 Wczorajszy trening zaliczony, choć siłowo trochę krótko. Na razie tylko 1,5h orbitreka jest obowiązkowe :D. Poza tym całkiem fajnie. Dietowo prawie idealnie, bo na obiad mój brat zrobił pizze Margaritę. Skubany ma do tego dryg.

Dzisiaj chyba zrobię sobie cheat day. Moja mama upiekła pasztet, a to jedna z rzeczy, którym trudno mi się oprzeć :p.

30 marca 2014 , Komentarze (3)

  Jestem zła. Wczorajszego dnia nie mogę uznać za uznanego. Najpierw było sprzątanie, ale robiłam wszystko najdelikatniej jak umiałam, bo kręgosłup nadal mi dokuczał. Potem pojechałam na urodziny przyjaciółki :D. Z dumą mogę powiedzieć, że nie zjadłam absolutnie nic. Jak wróciłam, okazało się, że przyjeżdżają do nas goście- ciocia, wujek i moja kuzynka, której nie widziałam przynajmniej ze dwa lata. Zbyt fajnie nam się gadało, żebym tak to po prostu przerwała i poszła poćwiczyć. Poza tym to by nie było zbyt fajne. To właściwie zadziwiające, że pomimo tej przerwy, wciąż gadało nam się ze sobą wspaniale. Tak więc dzień bez ćwiczeń wczoraj był i jest mi z tym źle. Pocieszam się tym, że przynajmniej nic specjalnego, na tym "przyjęciu" nie jadłam. 2 brzoskwinie w zalewie, pół kromki chleba z ogórkiem i kieliszek nalewki]:>

  Dobra, mam dziś jest nowy dzień a ja mam dużo energii(mam też całą masę nauki, ale ciii).


28 marca 2014 , Komentarze (5)

  Ważenie-było, pomiary-były, radość z wyników-dzika odkąd zeszłam z wagi :D. Schudłam 2kg(82kg)! I tak oficjalnie zeszłam z otyłości na nadwagę. W tej lidze długo mieszkać nie zamierzam, jeszcze trochę i będzie "prawidłowa":).

  Pomiary też jak najbardziej mnie usatysfakcjonowały. Łącznie, od 14 lutego, zgubiłam 30 centymetrów i to mnie niesamowicie motywuje do dalszego działania.

  Dzisiejszy dzień był wyjątkowo miły, bo do szkoły wybierałam się dopiero na 10, więc mogłam sobie połazić po mieście. Udało mi się kupić hantle po 2kg każdy ;). I tu się kończy to co fajne. Popisałam się wyjątkową głupotą, bo zamiast je kupić już po planowanym basenie po szkole, kupiłam je od razu. Czemu to był błąd? Właściwie to sama nie wiem jakim cudem 4kg zrobiło mi taką różnicę, ale kręgosłup mi wysiada. Jeszcze do tego dołożę odciski po łażeniu bez skarpetek po basenie, bo oczywiście zanim dostałam się do domu, to musiałam jeszcze z tą wypakowaną książkami, mokrymi ciuchami i hantlami na dodatek latać chyba ze dwie godziny. Mimo to, ćwiczyłam dzisiaj 1,5h na orbitreku. Siłowych już nawet nie próbowałam, bo schylić się porządnie nawet nie mogę. Poza tym cała jestem obolała, ale to wynik mojego małego rozumku;).

  Ale jest w tej historii jeden plus. Ciało "odwdzięczyło" mi się za te 4 dodatkowe kilogramy i to dało mi do myślenia, jak musiało być uradowane, gdy zgubiłam te 8. I jakie będzie mi wdzięczne, gdy dotrę do mojego celu:D

 

27 marca 2014 , Komentarze (6)

  Ostatnio czytuję blog jednej dziewczyny, która sama aktywnie uprawia sport i zdrowo się odżywia. Zaczęłam od początku, więc jestem 2 lata wstecz, ale to była dobra decyzja. Dziś trafiłam na notkę, która wiele mi uzmysłowiła i dała kopa do dalszych starań. 

 To najważniejszy, moim zdaniem, fragment:

"Etap 1: Do trzeciego dnia diety tracimy 70% wody, 5% białka, 25% tłuszczu

Etap 2: Do 13 dnia diety tracimy 19% wody, 12% białka, 69% tłuszczu

Etap 3: Między 21 a 24 dniem diety tracimy 15% białka, 85% tłuszczu

Etap 4: Od 24 dnia diety tracimy 25% białka, 75% tłuszczu


Jest to doskonałe potwierdzenie faktu, iż diety tygodniowe a nawet dwutygodniowe mijają się z celem. Kończymy je właśnie wtedy, kiedy wzrasta intensywność spalania tkanki tłuszczowej, a do maksimum tego procesu nawet nie docieramy. Kończąc taką dietę możemy spodziewać się typowego schematu:

  • ponownie gromadzimy utraconą wodę
  • nasza przemiana materii spada
  • zaczynamy jeść tak samo jak wcześniej
  • tyjemy z nawiązką."

  I przeglądając motywatory natknęłam się na niesamowity filmik i to on dopiero daje powera!

Polecam ten filmik bardzo gorąco i mam nadzieję, że natchnie on innych tak samo jak mnie. 

PS: Ćwiczenia i dieta bardzo ładnie zachowane. Jutro ważenie. I mam nadzieję, że uda mi się kupić hantle. Muszę zacząć pracować nad ramionami, bo teraz to one są najmakabryczniejszą częścią mojego ciała. To mnie nawet trochę podnosi na duchu, bo jeszcze do niedawna to brzuch był moim największym kompleksem:D.

26 marca 2014 , Komentarze (8)

  Wymęczyłam się dziś i to było wspaniałe! Najpierw standardzik - 1,5 h na orbitreku. Potem postanowiłam spróbować czegoś nowego, Huraganu Tomasza Choińskiego. Za podsunięcie mi tego pomysłu serdecznie dziękuję megFree51. To był strzał w dziesiątkę. Nie dałam rady zrobić więcej niż kilka powtórzeń, aby dobić do dwóch godzin, ale jutro zamierzam zrobić więcej. I potem jeszcze więcej! Czuję się świetnie. Teraz po prostu sobie nie wyobrażam, żebym miała żyć w innym trybie. Pizza, ciastka, hamburgery, cola? Nie, dzięki. Jabłka też są pyszne, a moje ciało woli je od pustych kalorii. Całą sobotę przed komputerem, tv? A kiedy poćwiczę?

Już wprost nie mogę się doczekać piątkowego ważenia i pomiarów. Myślę że efekty będą spore. A nawet jak nie, to... no na pewno się nie poddam. Rozdział "Słabeusz" już zamknęłam. Ćwiczeń nie chcę przerwać, jak osiągnę wymarzoną sylwetkę. Skończę ćwiczyć jak mnie położą do trumny, więc jeszcze kilka treningów przede mną :D.