Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 22828
Komentarzy: 154
Założony: 13 maja 2013
Ostatni wpis: 30 września 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Blairann

kobieta, 35 lat, Bahamy

166 cm, 62.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 sierpnia 2015 , Komentarze (7)

pierwszej części mojej zmiany. Dzisiaj waga pokazała 61.1 kg. Nie jara mnie to kompletnie, bo powinnam być już przy 60,0 kg, ale niech jej będzie! Mimo wszystko kłamię mówiąc, że nie ma zmian. Są. Mam mniejszy cellulit, mniejszą pupę. Moje nogi i ramiona wyglądają smuklej i zaczynam się skupiać na takich zmianach. Wiem, że do końca pierwszej części mojej diety zostało jeszcze 1,5 tyg, ale już w głowie zaczynam układać swój nowy system odźywiania. Myślę, że lepiej mieć to teraz w głowie i za 1,5 wejść w niego z impetem, niż zastanawiać się nad jak skończę Ferrisa. 

Wczoraj wieczorem porobiłam trochę ćwiczeń, przysiady, wykroki, brzuszki itp. Od września idę z koleżanką na Crossfit. Do tego czasu będę codziennie trochę robiła ćwiczeń. Jakkolwiek to nie zabrzmi, to poruszanie się dobrze wpływa na trawienie, if you know what i mean :)

TYmczasem miłego dnia!

25 sierpnia 2015 , Komentarze (14)

... bez kitu nie widzę tego. W zasadzie w tym momencie ważę, tyle co na początku. Serio. Do soboty znowu będzie 61.1. Nie wierzę w to że będzie mniej. Jeżeli prawdą okaże się to co mówię, to zmieniam taktykę. Ferris! Wierzę w Ciebie draniu!

25 sierpnia 2015 , Komentarze (3)

Przed samą sobą. Jestem w jakimś gównianym dołku psychicznym. Nie, nie, nie, to żadna depresja czy stan depresyjny. Po prostu jest mi jakoś źle. Jestem jakaś taka zła. Nie wiem czemu. Może dlatego, że chciałabym już sobie kogoś znaleźć, bo ile można tak samej, a tu nikogo nie ma. Co poznam fajnego faceta, to okazuje się, że kogoś ma. Mam w sobie z tego powodu dużo złości. To nawet nie chodzi o to, że jestem brzydka, czy głupia, bo nie jestem i raczej podobam się części facetom. Tylko mi się mało facetów podoba, i to takich, którzy nie powinni mi się podobać. Chyba przez tą złość poszłam wczoraj w kierunku masła orzechowego.... drama....

24 sierpnia 2015 , Komentarze (4)

Zatem w sobotę miała cheat day. zważyłam się rano. Niestety nie zobaczyłam 60,6 kg, tylko 61,6. Myślę, że to dlatego, że za mało piłam. W sobotę wieczorem byłam na panieńskim, może wódki i łez wylanych ze śmiechu :) No i pojadłam- wiadomo :)

Ogólnie na diecie się trzymam. Miewam małe potknięcia takie jak np. piwo w tamtym tygodniu. Dzisiaj podżarłam dwie malutkie łyżeczki masła orzechowego. Nie idzie mi źle, tak obiektywnie patrząc. Poza piwem i dzisiejszym masłem orzechowym, to nie jem miedzy posiłkami i nie jem tego czego mi nie wolno w tygodniu. W sumie to jestem na półmetku tej diety... trzeci tydzień. ostateczną wagę podam wam 08.09. Wtedy podam Wam też wymiary. Wkurzę się jeżeli po tych 4 tygodniach nie zobaczę 5 z przodu. To będzie moment kiedy stwierdzę, że diety nie są dla mnie i moim przeznaczeniem jest bycie grubą, ale tym czasem jeszcze się o to nie martwię. Mam dwa tygodnie jeszcze :)

O ile dieta idzie mi ok, to za nic nie mogę zmusić się do ćwiczeń. Ni cholery. Macie jakieś pomysły na motywację do ćwiczeń?  

21 sierpnia 2015 , Komentarze (10)

No własnie. Mija kolejny tydzień mojej diety. Powiem Wam, że ogólnie nie podjadam. Nie jem tego czego mi w tygodniu nie wolno. Niestety piję. Piwo. We wtorek przeszłam wszelkie granice przyzwoitości bo poleciało w litrach- dosłownie. Wczoraj wypiłam jedno piwo. Odstępy między posiłkami z grubsza trzymam- nie odczuwam głodu między jednym posiłkiem a drugim. Natomiast to piwo... zaczęłam się zastanawiać, czy ja czasem nie mam jakiegoś problemu z alkoholem. To gadanie znajomych "Ej, no weź. Zaraz będzie zimno. Ostatnia szansa na plener...". No nie mogę im powiedzieć, że nie mają racji. To ostatnie chwile, żeby siąść na Polach Mokotowskich w Warszawie i wieczorem napić się piwa... ewentualnie sześciu. Dzisiaj stanęłam na wadze, która pokazała 60,8. Spada mi mniej więcej 1 kg tydzień. To bardzo dobry kierunek. Chciałabym taką tendencję utrzymać. Jutro mam cheat day i wieczór panieński koleżanki, więc sobie pofolguję. Jestem już tak blisko tej "5" z przodu, że aż nie mogę się doczekać.... Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu ją zobaczę. Trzymajcie kciuki!

17 sierpnia 2015 , Komentarze (5)

Hej, hej. Dieta jest super. Nie chodzę głodna, a kiedy mam ochotę na coś konkretnego, czego nie mogę zjeść na diecie, to zapisuję to sobie i zostawiam na sobotę czyli cheat day. W ogóle to podoba mi się idea "odwlekania" zachcianek. Jest mi zdecydowanie łatwiej, jeżeli napiszę na co mam ochotę i z tyłu głowy wiem, że mogę to zjeść w sobotę. To jest extra! 

Posiłki zjadam co cztery godziny: 8:00; 12:00; 16:00; 20:00 i zauważyłam, że dla mojego organizmu to jest wystarczająca ilość posiłków w ciągu dnia. Dzięki dużej ilości białka nie czuję głodu. Myślę, że tak dobrze sobie radzę ze względu na to, że jadam duże wysokobiałkowe śniadania. Powiem szczerze, że kiedy jadałam te owsianki itp. chodziłam bardziej głodna. Zaznaczam, że w mojej diecie od dłuższego czasu nie ma białego makaronu, pieczywa i białego ryżu. Jestem ciekawa jutrzejszej wagi. Może powinnam pójść za radą jednej z koleżanek tutaj i ważyć się rano w dniu cheat daya. Z drugiej strony, pies to osrał. Wiadomo, że będę się ważyła codziennie. Wiem, że tak nie można itp. itd. ale w przeciwnym razie źle się czuję. Chyba nawet gorzej niż widzę, że waga stoi... ah koniec tych moich wywodów. Idę spać. Dobranoc!  

16 sierpnia 2015 , Komentarze (8)

Jestem serio pod wrażeniem jak ładnie sobie radzę po cheat dayu. Myślałam, że będzie dramat i masakra w jednym, ale jest serio bardzo, bardzo ok. Dam radę. Wytrzymam 30 dni. Tim pisał w książce żeby nie ważyć się po cheat dayu. Zgadnijcie co zrobiłam. Oczywiście, że się zważyłam, do tego teraz wieczorem. Mam nadzieję, że zaraz ta waga spadnie, tak jak mi tu w swojej książce obiecuje. Ferris, gościu, gdybyś Ty wiedział jak bardzo Ci ufam :P Wymiary i wagę podam we wtorek żeby mieć jasność sytuacji :) 

Problem z dietą, jakąkolwiek, polega na tym, że efekty wymagają czasu. Wiem, wiem, czas i tak minie. Ale bardzo chciałabym już zobaczyć 5 z przodu. Wiem, że to dopiero tydzień, ale kurczę... nie da się szybciej?:)

Pozdrawiam

16 sierpnia 2015 , Komentarze (9)

I pierwszy cheat day, który był wczoraj. Jeszcze dzisiaj zważyć się nie mogę- jutro pewnie też nie będę mogła. Na pewno sprawdzę we wtorek wszystkie pomiary. Na razie nie mam problemów z powrotem do diety. Myślałam, że po dniu gastrorozpusty  nie pozbieram się, ale daję radę. Głównie też dlatego, ze powiedziałam rodzicom o diecie (jestem u rodziców na weekend) i szanują to, że nie mogę dzisiaj jeść nic innego niż samodzielnie przygotowane posiłki. Wydawałoby się, że dieta jest bardzo monotonna, ale mi to nie przeszkadza. Nie muszę się zastanawiać "co dzisiaj zjem?" . Znam swój repertuar i staram się nie kombinować za bardzo. Jedyna rzecz jaka mi nie wyszła w tym tygodniu, to taka, że niestety w piątek wypiłam butelkę wina, a nie tylko dwie lampki :) Cóż... mam nadzieję, że nie zaważy to na efekcie końcowym :)  Przekonamy się za trzy tygodnie.

Pozdrawiam,

Ania

13 sierpnia 2015 , Komentarze (6)

Zasada nr. 1 Unikaj "białych" węglowodanów

Tim Ferris  jako pierwszą zasadę uznaje unikanie wszystkich białych węglowodanów lub takich, które mogą być białe (można je spożywać wyłącznie w ciągu 30 minut po zakończeniu treningu siłowego). Chleb, ryż (łącznie z brązowym), musli, makarony, ziemniaki muszą odejść z zapomnienie. Przynajmniej na 6 dni w tygodniu :) Autor uważa, że takie węglowodany są złe ze względu na to, że zawierają dwutlenek chloru, który wykorzystywany jest do bielenia mąki. Związek ten łączy się ze szczątkowymi cząstkami białka i tworzy alloksan. Ten z kolei wykorzystywany jest przez naukowców do wywoływania cukrzycy u szczurów laboratoryjnych. Jeżeli nie chcesz tyć to nie jedz "białych" rzeczy.

Chciałabym w tym miejscu od razu wspomnieć, że nie spożywamy żadnego nabiału. 

Zasada nr. 2 Jedz w kółko te same produkty

Autor twierdzi, że jedzenie w kółko tych samych produktów (niezależnie czy chcemy nabrać masy mięśniowej czy pozbyć się tkanki tłuszczowej) sprawi, że efektywność diety będzie najlepsza. Co można jeść zatem?

Białko

-*Białka jaj plus 1-2 całe jajka "dla smaku"

-*Piersi lub udka kurczaka

-* wołowina

-*ryby

- wieprzowina

Rośliny strączkowe

-* soczewica

-*czarna fasola

- fasola pinto, czerwona fasola, soja

Warzywa

-*Szpinak

-*Mieszanka warzyw (w tym brokuły, kalfior lub inne warzywa kapustowate)

-*Kapusta kiszona

-szparagi

Zielony groszek

brokuły

fasolka szparagowa

Produkty oznaczone *, to te, które wg. Tima pozwalają uzyskać najlepszy efekt i przyśpieszyć spalanie tkanki tłuszczowej. Z tej listy można jeść wszystko w nieograniczonych ilościach. Najlepiej do jednego posiłku przyjąć po jednej pozycji z każdej grupy.

Oczywiście Ferris w swojej książce mówi, że najlepiej jest żywić się produktami organicznymi, ale realia są takie, że trudno dostać takie produkty (tu mówię o małych miastach), a i cena ich jest bardzo wysoka.

Zasada nr. 3 Nie pij kalorii

W zasadzie to co możesz pić to woda, której trzeba wypijać bardzo dużo, herbata oraz kawa. Wszystkiego innego lepiej unikać i zostawić sobie na "ten specjalny dzień". Nie pijemy mleka, nawet sojowego. Możemy za to wypić dwa kieliszki, nie więcej, wina czerwonego. Jednego wieczoru :) Ferris twierdzi, że nie ma to negatywnego wpływu na spalanie tkanki tłuszczowej.

Zasada nr. 4 Nie jedz owoców

Nie trzeba jeść owoców codziennie. Jedynymi wyjątkami są pomidory i awokado, chociaż ten drugi trzeba spożywać w ograniczonych ilościach (nie więcej niż filiżankę i nie częściej niż raz dziennie). Oczywiście chodzi o cukry zawarte w owocach. Jak twierdzi autor fruktoza znacznie szybciej niż inne węglowodany rozkłada się do fosforanu glicerolu. Fosforan glicerolu-> triglicerydy (za pośrednictwem wątroby)-> tkanka tłuszczowa. 

Zasada nr. 5 Raz w tygodniu zrób sobie wolne

Innymi słowy cheat day. Jemy co chcemy. W każdej ilości. Nie odpuszczamy tego dnia. Po takim dniu nie mamy ochoty patrzeć na niedozwolone rzeczy. Tim pisze, że paradoksalnie taki dzień obżarstwa (raz w tygodniu) przyśpiesza proces eliminacji tkanki tłuszczowej- ponieważ nie pozwala na spowolnienie metabolizmu (chodzi o funkcję tarczycy, procesu przemiany T4 w T3 itd). Jeżeli wybierzesz sobotę jako dzień oszustwa, to rozpocznij dietę w poniedziałek.

Jeżeli macie jakieś pytania to walcie śmiało. Może uda mi się na nie konkretnie odpowiedzieć :)

Pozdrawiam

12 sierpnia 2015 , Komentarze (2)

Nie wiem czy kojarzycie, ale na Facebooku jest fanpage "Co se schudnę, to se przytyję". A no właśnie. Swego czasu ważyłam 65,5 kg. Cudem udało mi się schudnąć do 62,5 i jest to teraz moja nowa waga "stała". Zwykle historia wygląda tak samo. Jest poniedziałek. Ja startuję z super zdrowym odżywianiem,znacie to, co nie?;) Potem przychodzi weekend. SO-BO-TA = DRA-MAT. Piwko tu, piwko tam, chipsy, lody, kanapeczki, bułeczki, sreczki i tym podobne. Potem jest niedziela. Dzień lenia... i głodomora- bo na kacu. I znowu wszędzie te węglowodany. Poniedziałek. Staję na wagę i znowu 62,5. A przecież w piątek było kilo mniej.... i tak w koło Macieju! Gdyby nie te weekendy moje odżywianie byłoby wzorowe. W związku z powyższym postanowiłam narzucić sobie rygor. Podchodzę do całej sprawy raczej jak badacz do eksperymentu. Od poniedziałku (10.08) jestem na diecie slow carb, która na co dzień eliminuje wszelkie węglowodany poza jednym jedynym dniem- Cheat Day. Generalnie nie jestem głodna, jest serio spoko.  Tim Ferris, autor książki, której tytuł jest powyżej ("4-godzinne ciało") twierdzi, że w ciągu 30 dni można stracić 10 kg. Terefere. W to akurat nie wierzę. Może jest to możliwe w przypadku osób z dużą nadwagą, ale nie jak jest się w normie i chce się zrzucić tu i ówdzie dla własnej próżności. Będę zadowolona jeżeli stracę 4-5 kg. Jeżeli więcej się uda to też nie pogardzę :) 

Teraz trochę cyferek:

Dane z 10.08.2015

Waga: 62,6 kg

Biust: 89 cm (to przykre)

Talia: 71 cm

Biodra: 101 cm (mam ponad metr w biodrach hihi :))

Udo: 60 cm

Łydka: 38 cm 

Tymczasem trzymajcie się... nieco chłodniej ;)

Pozdrawiam