Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam 23 lata, studiuję zaocznie i obecnie nie pracuję. W sierpniu wychodzę za mąż!! na swoim ślubie muszę byc piękna i zgrabna! :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 10883
Komentarzy: 253
Założony: 29 stycznia 2014
Ostatni wpis: 9 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PannaAgata

kobieta, 34 lat, Warszawa

166 cm, 60.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 marca 2014 , Komentarze (7)

Oto czego się dorobiłam jako początkujący biegacz ;) tak fachowo nazywa się mój ból piszczeli. Dzisiaj znowu mnie bolały przez pierwsze 4 km, przez kolejne 4 już było ok. Niby nic poważnego, ale zniechęca do biegania :/ w związku z tym był tylko marsz, ale dziś nie odpuściłam i 8 zrobiłam. 

Od jutra zacznę robić odpowiednie ćwiczenia i muszę odpuścić bieganie dopóki mi nie przejdzie... No i co ja teraz będę ćwiczyć? 

Spotkam się w święta najprawdopodobniej z paczką moich przyjaciół :D to też motywuje do dalszej pracy nad sobą! 

Jedzonko:

śniadanie: razowiec z szynka i musztardą 250 kcal

2 śniadanie: banan 100 kcal

obiad: 1,5 mielonego, 2 łyżki ryżu, sałatka 400 kcal

po treningu: deser aero, banan, 0,5 mielonego 300 kcal

podwieczorek: sałatka z tuńczykiem 200 kcal

kolacja: kefir 160 kcal

suma: 1410 kcal <3

zapisałam się na 11ego do fryzjera na podcięcie i odrosty pasemek :) ale się wylaszczę na wiosnę! ;)

Mój Luby nie pojedzie ze mną na święta, bo pracuje :( zostałabym z nim w Warszawie, ale to też bez sensu, bo pracuje od 14 do 22 i całymi dniami siedziałabym sama w domu, a tak chociaż spędzę ten czas z rodziną i przyjaciółmi. I nacieszę się moimi dzieciaczkami, bo się za nimi stęskniłam. 

Idę poczytać co u Was :)

26 marca 2014 , Komentarze (4)

Weekend u Siostry baardzo udany. Szkoda, że tak szybko minął, ale za miesiąc znów się widzimy, a później czeka nas wspólna majówka! :D

Diety oczywiście w weekend nie było, ale nie to było najgorsze! Najgorsze, że dopiero po powrocie do domu zaczęło się prawdziwe wpier*alanie :p przepraszam za wyrażenie, ale "jedzeniem" takiego obżarstwa nazwać nie można. Pchałam siebie jak w kaczkę!

W poniedziałek zamówiłam suknie ślubną. Ostatecznie zdecydowałam się na suknie tiulową w literkę A, taką mniejszą księżniczkę, z krótkim gorsetem, z pasem z aplikacją z kamieni i dekoltem w serduszko. Może i nie będę zbyt oryginalna w takiej sukni, ale  w takim typie było mi najładniej i najlepiej się czułam. 

A dziś byłam na zakupach! Miałam tylko jechać do zary kurtkę zwrócić i buty kupić w daichmanie, ale jadąc zdecydowałam się, że wstąpię do lumpa :D i to był strzał w dziesiątkę! Dzień dostawy więc jak na second handowe ceny drogo, bo 80 kg za kg, ale kurde warto było! Było bardzo dużo rzeczy nowych, które kosztowały ok 20 zł za sztukę. 

I tak kupiłam sobie spodnie musztardowe i czarne eleganckie, taki krótszy sweterek biały w czarne paseczki z rękawami 3/4, białą romantyczną sukienkę na lato, burgundową sukienkę ze świetnymi wycięciami na ramionach (już ja planuję założyć w święta i jest moim wielkim motywatorem!). Kupiłam też koszulkę sportową z długim rękawem do biegania :D teraz już wyglądam jak biegowy profesjonalista, bo ostatnio tez zaopatrzyłam się w spodnie do biegania w biedronce :D 

Zjedzone:

śniadanie: razowiec z serem feta 300 kcal

2 sniadanie: banan 100 kcal

obiad: 2 miseczki zupy 300 kcal

podwieczorek: deser aero, plasterek sera, 2 plasterki szynki, jabłko 250 kcal

kolacja: sałatka z warzyw z oliwą i tuńczykiem 250 kcal

suma: 1200 kcal

Dziś dopiero wróciłam do diety i ćwiczeń. Może wyda Wam się to głupie, ale obżerałam się przez te kilka dni, ostatni weekend tez był zły i już jestem grubsza :p nawet mama zauważyła, że przytyłam! 

Nie biegałam od czwartku i dziś musiałam skończyć po 4 km! Bolały mnie piszczele i ścięgna, chyba zbyt słabo się rozgrzałam. Jeżeli ktoś z czytających biega, to proszę, żeby mi podpowiedział jak następnym razem uniknąć takiej sytuacji i co może być przyczyną:) będę wdzięczna!

21 marca 2014 , Komentarze (6)

Dieta dzisiaj w miarę ok.

Jutro rano jadę do Sis <3

Przez godzinę dzisiaj maszerowałam, biegu było mało bo byłam dzisiaj bez sił.

Zjedzone:

sniadanie: makaron na mleku 350 kcal

2 sniadanie, satino, kawa z mlekiem 200 kcal

obiad: 1 wielki ziemniak, pierś, surówka 400 kcal

podwieczorek:jabłko, warzywa na patelnię, serek wiejski 300 kcal

kolacja: zsiadłe mleko: 250 kcal

suma: 1500. Bywało gorzej ;)

Do przeczytania po weekendzie! ;* Miłego!

20 marca 2014 , Komentarze (3)

...ale przebierając się wyciągnęłam z szafki moje stare spodnie (3 pary), które jeszcze w styczniu przez biodra mi nie przechodziły... dzisiaj przeszły. Mało tego! Nawet się w nich dopięłam! Jeszcze trochę i będę mogła w nich spokojnie chodzić :D

No i poszłam ćwiczyć. Godzina dywanówek zaliczona. Moje stawy skokowe chyba mają już dosyć skakania w miejscu, bo dzisiaj dawały o sobie znać.

Jutro pójdę pobiegać, bo w piątek czeka mnie jedynie maraton po salonach ślubnych i obżarstwo u Siostrzyczki ;) W sobotę tak samo.

Dieta tez ok.

Zauważyłam, że u mnie jest albo dobrze, albo masakrycznie ;) Albo pilnuję diety, ćwiczę, albo zawalam na całej linii. Rzadko zdarzają się sytuacje "pomiędzy".

Zjedzone dziś:

śniadanie: kromka razowca z szynką krakowską, małe jabłko 300 kcal

2 śniadanie, po treningu: muffina z kokosem, mały placek ziemniaczany, kawa z mlekiem 300 kcal

obiad: wrap z kurczakiem i warzywami 400 kcal

podwieczorek: wasa z serkiem (ten kupny "zestaw", bo byłam na mieście) 200 kcal

kolacja: 1 jajko i surówka z marchewki z jogurtem nat. 200 kcal

suma: 1400:)

Dobranoc(noc)

19 marca 2014 , Komentarze (7)

Takimi słowami dziś uraczył mnie mój rodzony ojciec. Nie powiem, żeby zrobiło mi się miło z tego powodu... On waży jakieś 120 kg przy wzroście 175 cm. Jest otyły, ma wielki brzuch, nigdy niczego nie umie sobie odmówić, wciąga jak odkurzacz, prawdopodobnie ma już cukrzycę, a lekarz jak widzi jego wyniki, to się łapie za głowę. Ale córce dowalić, że (w jego mniemaniu) źle wygląda- jak najbardziej. 

Po ślubie się wyprowadzamy, bo ja już go znieść nie mogę. Tylko mamy mi szkoda, że będzie musiała go sama znosić, a wiem że czasami też ma go dość.

A jeżeli chodzi o dietę dziś było ok 8)

Zjadłam tyle ile zaplanowałam, a więc:

śniadanie: kromka razowca z szynką, żółtym serem i pomidorem 250 kcal

2 śniadanie: jogobella light 100 kcal

obiad: pół woreczka kaszy gryczanej, 150 gram wątróbki drobiowej, surówka z marchewki z rodzynkami i jogurtem naturalnym 400 kcal

po treningu: troszkę fasolki po bretońsku, dwie łyżki surówki z obiadu, iii ????? coś jeszcze, ale wyleciało mi z głowy co to było (mysli) ale pamiętam, że  250 kcal

podwieczorek: 2 jajka, sałatka z olejem 250 kcal

kolacja: kefir 160 kcal

suma: 1410 :D 

i przez godzinę ćwiczyłam dywanówki przeplatane skakaniem w miejscu, i na nauce tańca też się trochę zmęczyłam także coś tam spaliłam :)

Dzisiaj miałam ochotę wyjść pobiegać, ale jakoś jeszcze ten wiatr się do końca nie uspokoił i to mnie zdemotywowało i ostro dziś ćwiczyłam mięśnie brzucha(pot)

Jutro mam tyyyle spraw do ogarnięcia... aż musiałam spisać listę!

Baju baj baj!

18 marca 2014 , Komentarze (5)

To było tymczasowe zawieszenie broni  (ninja)  już dziś wróciłam do walki.

weekend był baaaardzo słodki, momentami aż za bardzo, ale ochota na słodycze zapchana, restart zaliczony! Teraz czas na rozsądne odżywianie i ruch.

Dzisiaj zrobiłam 40 minut dywanówek intensywnych. 

W weekend założyłam koszulę dżinsową która już się na mnie nie dopinała w styczniu, i co? Jest tak masakrycznie luźna, że mogę ją nosić tylko niezapiętą, bo inaczej się w niej topię. Cudowne uczucie. Założyłam spodnie- rurki... ahhh... lecą z tyłka aż miło. Dlatego warto!!!! 

Koleżanka jak mnie w sobotę zobaczyła, to zaniemówiła. Oczywiście mi nie powiedziała, ale widziałam jaką miała minę :D ale było to tak samo miłe, jakby cały referat na ten temat wygłosiła ;) i nie jest jakaś zazdrosna, czy zawistna- po prostu taka jest, że komplementów nikomu nie prawi.

Zjadłam:

śniadanie: kroma razowca z pastą z awocado, kawa z mlekiem 350 kcal 

2 śniadanie: muffina z kokosem+ kawa z mlekiem, jabłko 400 kcal 

obiad: zupa pomidorowa z ryżem+ 100 gram piersi z kurczaka 300 kcal

kolacja: makrela wędzona, sałatka z oliwą 300 kcal 

suma: 1350.

Okresu ani widu, ani słychu!

Postanowiłam, że od czasu do czasu pozwolę sobie na jakieś dobre ciacho, żeby ograniczyć takie napady, jak ten weekendowy. Zobaczymy jak mi to wyjdzie (mysli)

W piątek jadę do mojej ukochanej siostrzyczki i szwagra no i pewnie dietetycznie nie będzie, ale nie ma co robić tragedii ;) z siostrą nie widziałam się od świąt BN i strasznie za nią tęsknię.

Idę poczytać co Wy nabroiłyście przez weekend (pa)

16 marca 2014 , Komentarze (6)

Tzn. dni są nawet ok, ale wieczory... Chyba po prostu straciłam zapał. A może potrzebuję przerwy? Odezwę się jak się zmobilizuję i ogarnę.

14 marca 2014 , Komentarze (7)

Wczoraj śniło mi się, że razem z siostrą zajadałyśmy pyszne ciasta z kremem i inne dobrości... obudziłam się z wilczym głodem. Zrobiłam sobie duże śniadanie, pocwiczyłam godzinę dywanówek, później zjadłam dietetyczny obiad, podwieczorek no, ale cały czas myślałam o czymś słodkim... i pękłam. Były biszkopty, czekoladki, bigos mamy, miód pitny z narzeczonym... a jak już wszyscy poszli spac, siedziałam sama przed komputerem, to stwierdziłam, że dobrym towarzyszem będzie czekolada. O północy zeżarłam całą tabliczkę! Dzisiaj tez nie było lepiej. Na śniadanie dwie kanapki z margaryna i miodem, a na obiad z 10 pierogów, które dzisiaj z mamą robiłyśmy.

Ale już planuję byc grzeczna. Na dzisiaj przewiduje już tylko warzywa jakieś. 

Trzeba się wziąc w garśc!!!!! 

Teraz skończę pierwszy rozdział pracy magisterskiej, później ogarnę pokój i może pójdę pobiegac w starych butach? 

Dajcie mi kopa na rozpęd :P

12 marca 2014 , Komentarze (6)

Wspominałam Wam już kiedyś, że moje buty do biegania obcierają mi prawą piętę... Za każdym razem jak biegam, to zakładam duży plaster i jakoś sobię z tym radzę. Od kilku dni czułam, że jakoś dziwnie uciska mnie prawy but w "wskazujący", najdłuższy palec u stopy, ale sobie pomyślałam "nie ma co się rozczulac tylko biegac!". Dzisiaj ściągam skarpetę po bieganiu, a mój paznokiec siny, palec boli. Wiecie... wygląda jakbym go czymś obtłukła. No i moje pytanie do Was: czy to jest podstawą do tego żeby reklamowac takie buty? Lewy jest ok, a z prawym cały czas problemy. Może to własnie wina buta? Jakiś czas temu w ccc miałam taką sytuację i reklamacja rozpatrzona pozytywnie, ale teraz to jednak są buty sportowe i nie wiem jak się do tego ustosunkowac. Może mi powiedzą "źle sobie pani buty dobrała- pani wina"?

No i przez ten uraz jestem wykluczona do poniedziałku z biegania, a od poniedziałku już pewnie wejdę w stadium 'okres' i jestem uziemiona na tydzień :P

Dietetycznie nie najgorzej, chociaż zauważyłam, że od kilku dni sobie podjadam między posiłkami- a to plasterek szynki, śliwka suszona itp... Muszę nad tym zapanowac. Nie tędy droga :P

Byliśmy dzisiaj w poradni życia rodzinnego- babka przyjmuje raz w tygodniu przez godzinę, więc nie ma opcji żeby nas przyjęła, bo ze swoimi parafinami nawet się nie wyrabia. Wiecznie piaskiem w oczy i pod górę ;p

dziś zjedzone:

śniadanie: kromka razowca z dwoma plasterkami sera, sosem tajskim, kawa z mlekiem 350 kcal

2 śniadanie: wafel ryżowy, jabłko 100 kcal

obiad: 1,5 miseczki barszczu ukraińskiego z ziemniaczkami 200 kcal

po bieganiu: miseczka tego barszczu 150 kcal

podwieczorek: pierś z kurczaka, mizeria z jogurtem 200 kcal

kolacja: 2 jajka, sałatka z oliwą 250 kcal

+ podjadanie 100 kcal

suma: 1350 kcal ( to podjadanie mogłam sobie odpuścic :P )

Proszę Was dziewczyny o radę co zrobic z tymi butami :/ dodam jeszcze tylko że są to buty do biegania marki pro-touch.

11 marca 2014 , Komentarze (14)

Czy ktoś ze znajomych wie, że prowadzicie pamiętnik odchudzania? Może ktoś z rodziny, druga połówka, przyjaciółka? Ja nikomu nie pokazałam moich wypocin ;) Jak tylko narzeczony się zbliża do komputera to wyłączam vitalię. Nikt tak dobrze nie zrozumie osoby walczącej o lepszą sylwetkę, jak druga która walczy o to samo. Można sie wyżalic, pochwalic i jest się zrozumianym. Czasami paplam Lubemu o diecie, cwiczeniach, ale on to chyba jednym uchem słucha, a drugim wypuszcza ;)

Zrobiłam dzisiaj 8 km, ale już większe tempo narzuciłam niż ostatnio, więcej biegu. Dzisiaj w stolicy była taka piękna pogoda, że nie skorzystac z niej byłoby grzechem :P 

no dobra, może i nie poszłabym w dzień biegac, gdyby nie to, że wieczorem nauki, a zaraz po tym kurs tańca ;p biegałam godzinę i zdaje się że lekko twarz mi się opaliła!

Dziś zjadłam:

śniadanie: kromka razowca z serem żółtym i sosem tajskim, kawa z mlekiem 350 kcal

2 śniadanie, po bieganiu: szklanka mleka, 4 śliwki suszone 200 kcal

obiad: miska zupy tom yum z piersią kurczaka 300 kcal

podwieczorek: warzywa na patelnię, plasterek sera żółtego 250 kcal

kolacja: kefir 180 kcal

suma: 1280. Jest dobrze.

Dieta idzie mi ok, aktywnośc ruchowa też w porządku, ale jednym z planów na ten miesiąc było skończenie pracy mgr. I co? jakoś sama nie chce się napisac. Muszę się z tym też spiąc. Napisac i miec z głowy!

pozdrawiam Was Dziewczyny! :)