Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam 23 lata, studiuję zaocznie i obecnie nie pracuję. W sierpniu wychodzę za mąż!! na swoim ślubie muszę byc piękna i zgrabna! :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 11114
Komentarzy: 253
Założony: 29 stycznia 2014
Ostatni wpis: 9 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PannaAgata

kobieta, 34 lat, Warszawa

166 cm, 60.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 marca 2014 , Komentarze (5)

Dziś rano waga pokazała 59,9. Nie wiem co jest przyczyną, ale zastój jest faktem. Też nie chcę zbytnio zaciskac pasa i schodzic poniżej 1200, bo to już i tak nie jest dużo. Chodzę codziennie te 8 km. Może powinnam siłowe cwiczenia wprowadzic, żeby ruszyc moją ukochaną wagę??? Kurczę, do końca marca chcę 57 zobaczyc.

3 tygodnie miesiąca zostało. Może się uda?

Chodzimy na nauki przedmałżeńskie. Koleżanka była na weekendowych i mówiła, że było super, chwaliła że były ciekawie prowadzone i wcale się nie nudzili, a u nas??? Nudne te nauki jak flaki z olejem, Luby usypia na nich... Ważne, że będzie z głowy.

Jeszcze czeka nas poradnia i ksiądz dzisiaj powiedział, że do poradni trzeba się udac w swojej parafii. Tylko ja się pytam jak my to mamy zrobic? :P Do miejsca "zameldowania" narzeczonego 300 km, do mojego 320 km. Studiując, pracując, pisząc pracę, organizując wesele ciężko będzie znaleźc czas żeby skoczyc na kilka dni w rodzinne strony, żeby się dowiedziec co to jest okres i skąd się biorą dzieci. Kto wymyślił taki durny zapis, że nauki robisz gdzie chcesz a poradnia tylko w swojej parafii?!

Dzis zjedzone:

śniadanie: kroma razowca ze słonecznikiem z jajkiem i warzywami 300 kcal

2 sniadanie: szklanka rosołu z makaronem 200 kcal

obiad: wrap z mięsem gotowanym z kurczaka i warzywami 400 kcal

podwieczorek: starte, gotowane buraki z odrobiną śmietany, marchewka, małe jabłko, 2 małe mandarynki 200 kcal

kolacja: 2 jajka, 2 marchewki 250 kcal

suma: 1350 kcal 

Jutro spróbuje zrobic intensywniejszy trening, bo dzisiaj było 9 km, ale było lightowo.

Nie lubię wychodzic w dzień, bo się ludzie na mnie patrzą i się wstydzę biegac ;p Tez tak macie, czy tylko ze mnie taki dzikus z lasu? ;)

10 marca 2014 , Komentarze (2)

Nie lubię jeździc na zakupy będąc na diecie, bo to mi psuje cały misterny plan żywienia!

Dziś dzień odpoczynku. Cwiczeń nie było.

śniadanie: kromka razowca+ 2 plastry szynki z kurczaka, kawa z mlekiem 300
podczas zakupów:
kefir truskawkowy: 240 kcal
banan: 80 kcal
batonik mussli: 160 kcal
obiad: domowy wrap z piersią kurczaka, warzywami i sosem czosnkowym 450 kcal
kolacja? 2 plastry szynki z kurczaka, jabłuszko, piernik, kieliszek miodu pitnego, dwie marchewki (oczywiście wszystko w odstępie czasowym ;) 300 kcal

suma: 1530. Niby dobrze, ale mogłoby byc lepiej. Wieczór zawaliłam.

Dobrze, ze kończy się weekend. Będę miała kontrolę 

9 marca 2014 , Komentarze (3)

co tu dużo gadac... nie było dziś idealnie, ale starałam się nie "odpłynąc" za bardzo.

Było ok, dopóki narzeczony nie wrócił z pracy z czekoladkami i winem ;p jak to wyłożył na stół, to i mamusia ciasteczka swoje przyniosła, co miały byc tylko do kawy na 2 sniadanie ;p i tak się zaczęło...

Przynajmniej te 8 km zrobiłam.
Ostatnio nie chudnę. Moja kochana waga ma zawiechę, ale ja to przetrwam. Czas przecież i tak minie!

Dobrze, że już do samych świąt nie będzie okazji żadnej do słodyczowego obżarstwa... chyba;)

Zjedzone: 
śniadanie: dwie kromki razowca, jedna z hummusem, a druga z szynką, kawa z mlekiem 300 kcal
2 śniadanie: kawałeczek babki, jeden piernik, kawa z mlekiem 200 kcal
obiad: 150 gram ziemniaków, 120 gram piersi z kurczaka, pieczarki, papryka, sos tajski, mizeria z jogurtem 300 kcal
podwieczorek, po marszu: grapefruit, jabłko, 4 plasterki szynki z kurczaka 200 kcal
no i słodkości. 3 czekoladki lindora, dwa pierniki, ze dwa kawałki tej babki, dwie lampki wina wytrawnego. pewnie z 700??

suma: myślę, że z 1700 wchłonęłam.  

Jutro ruchu nie będzie. Dzień odpoczynku. Jedziemy na zakupy, a wieczorem zaczynamy nauki przedmałżeńskie 

7 marca 2014 , Komentarze (2)

Moje ciało już jest chyba zmęczone tymi marszami od poniedziałku. Bardzo źle mi się dzisiaj szło. Ale 8 km zrobiłam.

Dieta ok.

dzisiaj zjadłam:
śniadanie: dwie kromki chleba pszennego z hummusem, kawa z mlekiem 350 kcal
obiad: 2 talerze zupy grzybowej zabielanej jogurtem 300 kcal
jabłko 50 kcal
po marszu: jogurt naturalny z miodem i wiórkami kokosowymi 200 kcal
2 jabłka 100 kcal
pół placka smazonego na oleju: 80 kcal
kolacja: 90 gram makreli z sałatką 280

suma: 1360 kcal 

Mama robiła dzisiaj racuszki. Skusiłam się na połowę. Później zjadłam te 2 jabłka, żeby sie czyms zapchac poki te ich placki nie zniknely ze stolu :P

7 marca 2014 , Komentarze (2)

Dzień zaliczam do dietetycznie udanych.

Zrobiłam 7 km marszu w 1 h, byliśmy na kursie tańca.

Zjedzone:
śniadanie: kromka razowca z hummusem, kawa z mlekiem 280 kcal
2 śniadanie: grapefruit, kawa z mlekiem 120 kcal
obiad: 100 gram piersi z kurczaka w sosie pomidorowym, kuskus, surówka 380 kcal
podwieczorek: 75 gram makreli wędzonej, sałata z jogurtem nat, 200 kcal
kolacja: kefir, no i wieczorkiem kieliszek słodkiego likieru ;) 350 kcal

suma: 1330 kcal.

Dla niektórych z Was to mało i ja to rozumiem! Jakbym codziennie wstawała o przyzwoitej godzinie i miała jakąkolwiek aktywnośc w ciągu dnia jak np praca czy szkoła, to dla mnie też byłoby mało. W weekendy jeżdżę na uczelnię, wstaję wtedy o 9 i więcej wtedy jem, bo jestem głodna i tego potrzebuję. A tak w tygodniu to raczej nie podnoszę się z łóżka przed południem  nie pracuję, nie uczę się... pewnie niektóre z Was pomyślą, że jestem jakimś totalnym nierobem i siedzę na garnuszku u rodziców.
Nie jest tak  od 18ego roku życia pracowałam na swoje utrzymanie, dodatkowo raz do roku jeżdżę za granicę pracowac na polu, żeby sobie dorobic, rodzice nie płacą mi za studia, mieszkanie też sobie sama opłacam, robię zakupy... Ale w tym roku tak jakoś wyszło, że miałam spore oszczędności, szukałam bezowocnie pracy normalnej (czyt. nie w call center) i tak sobie pomyślałam, że zrobię sobie roczne wakacje od życia  od sierpnia już będzie mąż, obowiązki, praca... a teraz się lenie! Wykorzystuję ostatnie krople mojego panieństwa 

Spowiedź skończona ;) dobranoc ;)



5 marca 2014 , Komentarze (5)

Własnie! Przez te 47 dni mam nadzieję, że schudnę do 57, a moje ciało do tego czasu będzie wysportowane ! Jedziemy na 10 dni do Włoch  

Moja forma rośnie z każdym kolejnym marszobiegiem :) czasami sama jestem zaskoczona odcinkiem jaki przebiegłam! 

Wczoraj z Lubym biegliśmy do autobusu i on później "sapał" z 5 minut, a ja chwila i oddech w normie zaczynam się w to wkręcac. Boje się tylko, że moje łydki jeszcze bardziej urosną... w lutym nic nie spadło z łydek... a one są takie wielgachne :/ 

 Dzisiaj to dałam sobie taki wycisk, że jak wróciłam, to koszulka już nie tylko z tyłu była mokra  to mi daje taką zajebistą satysfakcję... 

Jutro miałam nie iśc, bo wieczorem kurs tańca i jak facet każe nam ugiąc kolana, to mam "trzęsawkę" i słabe nogi, ale chyba nie odpuszczę.

  

Dzisiaj już było ok, dzień udany. Nie podjadałam, trzymałam się diety. I byłam w czytelni i w bibliotece!

 

dziś zjedzone:

śniadanie: chlebek naan, wielka kroma chleba z hummusem 500kcal? nie wiem ile dokładnie :/ ale śniadanie było obfite.

obiad: miseczka zupy owocowej 200

po marszu: mleko waniliowe sojowe 140 kcal

kolacja: miska sałatki z łyżką oleju, 90 gram makreli wędzonej 280 kcal

 

suma: 1120 oczywiście wartośc orientacyjna. Może to śniadanie miało nawet więcej? 

 

Mam nadzieję, że wracam na dobre tory.

5 marca 2014 , Komentarze (6)

dzisiaj znów nie było idealnie. Do plusów warto zaliczyc to, że przeszłam 7 km (ale bez biegu dziś) i byliśmy 1 h na nauce tańca towarzyskiego.

Zjadłam:
śniadanie: mleczny start, kawa z mlekiem 250
2 śniadanie: kromka chleba z hummusem (mojej własnej produkcji) 150 kcal
obiad:  2,5 chlebka naan z hummusem 500 kcal :/
podwieczorek: jabłko, 2 mandarynki, plasterki szynki i sera 250 kcal
przed szkołą tańca: 3 kromki chleba białego z szynką 300 kcal
kolacja: jogurt z ziarnami, szynka, mandarynka 300 kcal

suma: 1750.. 

do bani.

4 marca 2014 , Komentarze (4)

Od rana tylko się biłam sama ze sobą... odpuściłam tylko na 2 dni i tak ciężko jest wrócic... Wstałam o 14, zjadłam śniadanie, później kręciłam się po domu i podjadałam. Wpadło mecrci jedno, kilka plasterków szynki, mandarynki, jabłko, trochę gotującej się ciecierzycy... Później poszłam pomaszerowac i wróciłam już z większą determinacją i wiarą, że się nie poddam. Zjadłam jeszcze 1,5 miseczki zupy warzywnej, a na kolację puszkę tuńczyka z wody, sałatkę i pół kromki chleba. Nie wiem ile dzisiaj kcal pochłonęłam... Ostatecznie chyba nie było najgorzej. Dobrze, że chociaż trochę się poruszałam. 

Mam nadzieje, że jutro zdołam nad sobą zapanowac.

3 marca 2014 , Komentarze (4)

... ale potraktuję to jako "restart" po miesiącu diety. Na uczelni dziewczyny zauważyły, że schudłam. Jest o co walczyc.


28 lutego 2014 , Komentarze (2)

To nie było tak, że startowałam z tej wagi którą miałam na pasku. Jak się ważyłam w styczniu po świętach to było duuużo gorzej. Startowałam z jakichś 64 kg, pod koniec miesiąca trafiłam na Vitalię (nie pierwszy raz) i od tamtej pory moje odchudzanie jest bardziej usystematyzowane (chyba dobrze napisałam ). Od tamtej pory wyliczam kalorie, staram się ruszac. 

Uważam że przez ten miesiąc odwaliłam kawał dobrej roboty. Kiedyś jak byłam na diecie, to jadłam dużo mniej, mało się ruszałam, miałam napady głodu, które kończyły się obżarstwem- teraz na diecie czuję się świetnie, nie głoduję, maszeruje te 8 km i zaczyna sprawiac mi to przyjemnośc! Moja kondycja znacznie się poprawiła, chociaż nie wysiłkuję się zbyt intensywnie  Przez ostatni miesiąc prawie wszystko było pod kontrolą. Raz czy dwa wypiłam piwo, którego nie było w planach, ale przecież nic się takiego nie stało- kalorycznośc dnia i tak wyszła niewielka. Goście byli- to trochę sobie odpusciłam, ale wróciłam na dobre tory.

Wiem, że wg niektórych jem za mało, ale nie pracuję- siedzę całymi dniami na dupsku (nie licząc marszu) śpię po 10-13 h na dobę więc moje zapotrzebowanie chyba nie jest zbyt wielkie  

Czy już Wam wspominałam, że darzę wielką sympatia moją wagę??? ;) Świetnie się dogadujemy. Dzisiaj rano na nią wskoczyłam iii... 58,8. Ja się pytam jakim cudem?! Jeszcze przedwczoraj rano było 59,7!!! Ale tak sobie myślę... wczoraj byłam na długim posiedzeniu  może to mnie "odciążyło"??? Póki co na pasku ustawiam 59,5 a jutro sprawdzę czy to co dziś widziałam jest prawdą!!!

Jeżeli moja waga nie sprawiła mi dziś psikusa, to schudłam w tym miesiącu 3 kg. 

A teraz czas na porównanie wymiarów:
                     było:                            jest:              spadek:
waga             61,8 kg                       58,8 kg             -3kg
szyja                35 cm                        34 cm             -1 cm
ramię              26 cm                           24 cm            -2 cm
piersi              92 cm                         87 cm              - 5 cm a nie mówiłam? ;)
talia:                70 cm                         69 cm             - 1cm
brzuch           85 cm                         83,5 cm           -1,5 cm
biodra           101 cm                       97,5 cm           -3,5 cm
udo:              59 cm                          56 cm              - 3 cm
nad kolanem  40 cm                         38 cm              - 2 cm
łydka             38 cm                         38 cm               0 cm

W sumie spadło 22 cm   Jestem bardzo zadowolona z rezultatów, chociaż najwięcej spadło z piersi 

Dzisiaj aż mi było szkoda, że nie mogę przez tą moją obtartą pietę urządzic sobie mojego marszobiegu. Ale za to była godzina cwiczen w domu. "biegałam w miejscu", żeby podkręcic tętno, a jak już nie miałam siły to padałam na dywan i robiłam brzuszki, rowerki, spinanie pośladków itp. Nawet przerzucałam dziś żelastwo  5 kg sztangę! Po godzinie miałam dośc! 

W sumie tak sobie pomyślałam, że to by była dobra opcja, żeby chociaż raz w tygodniu zrobic sobie taką gimnastykę całego ciała. 

Mój cel na najbliższy miesiąc??? 

Osiągnąc 57 kg.
Marszobiegów ciąg dalszy!
Napisac pracę magisterską!!!!!!!!!! I nie ma uproś. Bierz się i pisz Dziewczyno!!!

Marzy mi się jeszcze, żeby popracowac nad brzuchem, umięśnic te moje kościste plecy, sprawic by pośladki sprzeciwiały się prawu grawitacji. Ale to już raczej pobożne życzenia, niż realne cele. Najważniejsze są 3 główne i muszę i CHCĘ je zrealizowac. 

dziś zjedzone:
śniadanie: kroma razowca, szynka, kawałek serniczka mamusi, kawa z mlekiem 350 kcal
obiad: mielony, kasza gryczana, warzywa ze słoika 400? nie ważyłam
podwieczorek, po treningu: serniczek, jogurt naturalny z ziarnami, kawa z mlekiem 250kcal
kolacja: 2 jajka, surówka z marchewki, plaster szynki 250 kcal

suma: 1250  te kawałki sernika były małe  a ile w nich smaku...

Kolejny udany dietetycznie dzień.

Dobrej nocy Kruszynki :)