Miałam wrócić do sobotniego ważenia ale jeszcze zostałam przy piątkowym, tydzień temu 87,3 dzisiaj 87,1. No to minimalny spadek jest. Nie jest źle biorąc pod uwagę fakt , że niemal od tygodnia odpoczywam od ćwiczeń. A ja jestem typem gdzie żeby dobrze spadalo wysiłek fizyczny musi być regularny. Nie liczyłam na więcej, podchodziłam do tego na zasadzie, że jak tak ubędzie więcej to fajnie, jak nie tu nic strasznego, zależało mi głównie na tym by bez ćwiczeń nie podskoczyło w górę. Ne podskoczyło więc jest ok. A ćwiczeń mi brakuje cholernie.
W niedzielę jadę na kilka dni z moją przyjaciółką odwiedzić naszą koleżankę , która wyprowadzila się jakiś czas temu do innego miasta. Trzeba wykorzystać zaległy urlop. Niestety nie posiada owa koleżanka w domu orbitreka więc trudno będzie ćwiczyć na tym co lubię ale powiedziala wczoraj, że ona codziennie chodzi z kijkami więc i tyle dobrego. Ma już i dla nas kijki, nigdy nie próbowalam nordic walking więc czas spróbować, cieszę się nawet na to. Także mimo wszystko codzienny ruch będzie i z tego jestem zadowolna. Jedzeniowo tez powinno być ok, będę dbała o to a i koleżanka z tych zdrowo odżywiających się więc spoko. Będę tu zaglądała podczas tego wyjazdu więc będę z Wami na bieżąco i dam też znać jak mi idzie z tymi kijami :D
Miłego weekendu. :*