Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam na imię Gosia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 33088
Komentarzy: 1339
Założony: 28 lipca 2014
Ostatni wpis: 28 stycznia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
NieidealnaG

kobieta, 39 lat, Za Krzakiem

172 cm, 68.40 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

19 września 2014 , Komentarze (8)

Miałam wrócić do sobotniego ważenia ale jeszcze zostałam przy piątkowym, tydzień temu 87,3  dzisiaj 87,1. No to  minimalny spadek jest. Nie jest źle biorąc pod uwagę fakt , że niemal od tygodnia odpoczywam od ćwiczeń. A ja jestem typem gdzie żeby dobrze spadalo wysiłek fizyczny musi być regularny. Nie liczyłam na więcej, podchodziłam do tego na zasadzie, że jak tak ubędzie więcej to  fajnie, jak nie tu nic strasznego, zależało mi głównie na tym by bez ćwiczeń nie podskoczyło w górę. Ne podskoczyło więc jest ok. A ćwiczeń mi brakuje cholernie.
W niedzielę jadę na kilka dni z  moją przyjaciółką odwiedzić naszą koleżankę , która wyprowadzila się jakiś czas temu do innego miasta. Trzeba wykorzystać zaległy urlop. Niestety nie posiada owa koleżanka w domu orbitreka więc trudno będzie ćwiczyć na tym co lubię ale powiedziala wczoraj, że ona codziennie chodzi z kijkami więc i tyle dobrego. Ma już i dla nas kijki, nigdy nie próbowalam nordic walking więc czas spróbować, cieszę się nawet na to. Także mimo wszystko codzienny ruch będzie i z tego jestem zadowolna. Jedzeniowo tez powinno być ok, będę dbała o to a i koleżanka z tych zdrowo odżywiających się więc spoko. Będę tu zaglądała podczas tego wyjazdu więc będę z Wami na bieżąco i dam też znać jak mi idzie z tymi kijami :D
Miłego weekendu. :*

17 września 2014 , Komentarze (7)

Zgodnie z zaleceniami odpoczywam by nie nadwyrężać pachwiny, w zasadzie bólu już nie czuję no ale lepiej nie szaleć. Brakuje mi ćwiczeń, jak już one wejdą w nawyk to później bez nich jest dziwnie, czegoś brakuje. Kolejny tydzień też zapowiada mi się wolny pod tym względem bo wyjeżdżam na kilka dni i nie wiem jak będzie, chyba nie będę miała możliwości regularnego treningu ale postaram się chociaż dużo chodzić a to też ruch i coś daje. Także ogólnie nie powinno być źle. Jedzeniowo ok, póki co bez żadnych szaleństw czy wpadek. Cieszy mnie to bo jak nie ćwiczę to zależy mi by nie wtopić dietowo.


Z pozytywów to pisałam już kiedyś o tym, że fajnie jak ubrania robią się luźniejsze i wczoraj miałam kolejne odkrycie. Bluzka , która jeszcze jakiś czas temu opinała się na brzuchu eksponując to co najgorsze teraz jest luźna. Wisi, taka szmatka ;). To też nie wygląda dobrze w sumie, taki smętny zwis ;) Ale wolę już jak wisi niż się opina. Swoją drogą jak już będę  szczupła to takie luźniejsze ciuchy nie będą stanowiły problemu bo moim zdaniem coś szerszego, luźnego na osobie szczupłej wygląda ok. U grubasa owszem, niby ukrywa wiele ale z drugiej strony często jeszcze poszerza i nie wygląda się dobrze w takim namocie. W ogóle będąc osobą szczupłą łatwiej się ubierać, nie twierdzę, że osoby z nadwagą nie mogą się dobrze ubrać bo i dla nas znajdują się perełki ale jednak na szczupłej wiele z rzeczy wygląda po prostu lepiej, łatwiej je dobrać. Dlatego kilogramy znikajcie bym w końcu mogła się ubierać jak chcę i w co chcę :)
Milego dnia :)

15 września 2014 , Komentarze (8)

Witajcie po weekendzie :) Co porabiałyście? U mnie upłynął on dość leniwie, głównie odpoczywałam i się relaksowałam :)
W sobotę z powodu pachwiny nie ćwiczyłam, niedziela to zawsze dzień regeneracji więc też nie, dzisiaj też nie,w sumie od wczoraj boli mnie tylko przy jakiś gwałtowniejszych ruchach ale odpuszczam trening, lepiej dmuchać na zimne.
Moją dietę przez weekend raczej trzymałam, piszę raczej bo wczoraj na obiad byla domowa pizza. U mnie w wersji na bardzo cieniutkim cieście,z  mąki pełnoziarnistej, do tego mnóstwo warzyw i sera tylko symblicznie dla smaku. Nawet mój brat, który wpadł do mnie powedzial, że bardzo dobra ta moja pizza.A on jest fanem pizzy na grubym cieście i ociekającej serem a tu zobaczyl, że w wresji odchudzonej też może dobrze smakować. Zjadłam trzy kawałki, nie powinno być źle. Zwlaszcza, że inne posiłki  w ciągu dnia były lekkie a kolacji nie jadłam, nie odpuściłam jej bo zjadłam pizzę, po prostu byłam tak najedzona tym obiadem,późnym zresztą, że uzanałam, że nie ma sensu jeszcze w siebie wpychać czegoś gdy żołądek się nie domaga ;)
Jeszcze chciałam Wam napisać, że zawsze miałam płaski tylek,ot taka moja uroda, do tego często wielki haha, pogodzilam sięz tym i nie poświęcałam mu wiele uwagi. Kiedyś nawet próbowałam ćwiczenia jakieś robić ale zapał mi szybko przeszedl. Teraz ćwiczę tyko na orbitreku i pilates i mają one wpływ na tyłek. Może nie taki jak specjane ćwiczenia na tę partię ale mają bo mimo, że nie uniósł mi się jakoś znacząco, nie zrobił się wypukły to jest jędrniejszy i twardy. Nie taki flaczek, tylko jak się złapię to czuć, że coś tam jest haha. Także fajnie :D
Buziaki :)

12 września 2014 , Komentarze (9)

Ostatnimi czasy moje sobotnie ważenie zmieniło się w piątkowe ale jak wybywam z  domu na weekend to wolę się zważyć w piątek. Tydzień temu 88,2 dzisiaj 87,3 :D Kolejny spadek zanotowany, kolejny kroczek do przodu zrobiony :) Tyle to chyba ostatni raz ważyłam z 5-6 lat temu.
Humor psuje mi tylko fakt, że chyba będę musiala zrobić sobie kilkudniową przerwę od ćwiczeń. Uraz pachwiny daje mi się we znaki, tzn. stary ale niezaleczony kiedyś uraz. I tak raz na jakiś czas wystarczy, że zrobię jeden zły ruch i cierpię bo boli , w dodatku promieniuje. Z reguły cierpię ale nie rezygnuję z ćwiczeń bo wiadmo chudnąć chcę. Wiem, wiem to niezbyt mądre. Dzisiaj, właściwie już wczoraj znowu mi się ten uraz odezwał, byłam na wizycie u lekarza i doradził mi bym kilka dni odpoczęla, niech się to trochę zregeneruje. Nie uśmiecha mi się to ale wiem,  że to rozsądne rozwiązanie. Lepiej dać sobie trochę luzu przez parę dni niż zaniedbać to jeszcze bardziej i wykluczyć się na dłużej.Także bez ćwiczeń podjerzewam, że w przyszłym tygodniu spadku nie będzie ale też w sumie najważniejsze w takiej sytuacji aby  nie przybyło więc będę  dbala o to by jeść tak jak należy, żadnych wpadek :)
Udanego weekendu :*

11 września 2014 , Komentarze (10)

Stało się, zjadłam tą straszną drożdżową bułkę :D Nawet nie tyle, że mi się nadal chciało bo mi przeszło ale uznałam, że zrobię małą odskocznię od codziennych śniadań, które mimo, że pożywne to jednak takie z nutką fit. Tak sobie to wszystko dziś zaplanowałam by ta buła nie była czymś nadprogramowym a normalnym posiłkiem. Ostatni raz jadłam taką bułkę chyba z pól roku temu więc nie to, że się jakoś usprawiedliwiam ale sądze, że raz na kilka mieisęcy to nie straszna zbrodnia ;) Zresztą uważam, że nie ma co dać się zwariować i odmawiać sobie zupełnie wszystkiego bo to nie o to chodzi w tej walce. Już kiedyś tak się "odchudzałam" odmawiając sobie niemal wszystkiego, efekt był taki, że wygłodzona pochłaniałam później o wiele więcej niż powinnam i było jojo :/
Miłego dnia :)

10 września 2014 , Komentarze (13)

Chce mi się... słodkiego, dokładnie chodzi za mną bułka słodka z marmoladą. Puchata drożdżóweczka taka. O matko hahah. Dopiero co się chwaliłam jak to bez słodkiego można żyć i jak wytrwałam a tu mnie dopadla taka chcica. Póki co się powstrzymałam, przeszlam koło sklepiku i nie kupiłam ale chęć pozostała. Będę walczyła z pokusą ale jeśli mi się nie uda to może jutro zjem taką bułę na śniadanie, do tego kakao, będzie na slodko. Raz na jakiś czas można, zwlaszcza, że tak pokombinuję z menu by później w ciągu dnia już jeść w miarę niskokalorycznie i zdrowo. Do tego ćwiczenia więc nie powinno być w razie czego źle. Ale to zobaczę, może mi przejdzie do jutra (oby) ;)
Póki co zajadam się jabłkiem ;)
Miłego dnia:)

8 września 2014 , Komentarze (15)

W sobotę zakończyło się moje dwutygodniowe wyzwanie bez słodyczy. Nie powiem, że jestem jakąś heroską, która dokonała cudu bo było to krótkie wyzwanie i było mi o tyle łatwiej, że tak jak pisalam - ja już wcześniej mocno ograniczyłam słodycze. Ale tutaj wytrwałam zupełnie bez i okazalo się, że wcale nie muszę ich zjeść czasami, że wcale nie muszę sobie robić dnia na coś słodkiego. Krótko mówiąc da się wytrzymać bez slodyczy. Jedno co sprawia mi radość to to, że dałam radę przy @. Bo nie przemyślałam sprawy i spontanicznie narzucilam sobie wyzwanie a to bylo tuż przed @. I wtedy chęć zjedzenia czegoś słodkiego byla tak silna, że przypłaciłam to niemal rozstrojem nerwowym, łzami ale co ciekawe też dalam radę. Więc jak człowiek się zaweźmie to może, jak bardzo chce to da radę. Czy będę to kontynuowała ? I tak i nie. Tzn. uznałam, że skoro wiem już , że wcale nie muszę to nie będę jadła słodyczy, jak mnie najdzie ochota to będę walczyła by nie ulec pokusie bo już wiem, że mogę z tym wygrać. Jednak jeśli sporadczynie  zdarzy się, że nie wytrzymam czy przy jakiejś okazji zjem kawałek czegoś to nie zamierzam z  tego powodu iść na klęczkach na Jasną Górę i przepraszać, że żyję ;) Po prostu zdarzy się. Ale ogólnie będę szła w tym kierunku, że nie musi się zdarzać, ciasteczka, cukiereczki, czekoladki, batoniki nie muszą być moimi przyjaciólmi :) A dodam też, że ja raz na jakiś czas zjadam budyń czy galaretkę owocową, wliczać to chyba do słodyczy można ale ja tak nie do koca wliczam bo  wydaje mi się, że jak już to lepiej zjeść coś takiego niż napachać się np. batonami ;)
Miłego dnia :) Diękuję za komentarze :*

6 września 2014 , Komentarze (16)

Wczorajszy wynik na wadze i upragnione 8 z przodu początkowo sprawiło mi taką zwyczajną radość ale jak minęło trochę czasu i to przetrawiłam to dostałam takiego powera, że moglam góry przenosić, normalnie adhd w szczytowej formie. Szalałam, nie mogłam sobie miejsca znaleźć tak mnie roznosila pozytywna energia. Wiem, że jeszcze nie mam co skakać z radości bo trochę jeszcze do zrobienie, ehem zgubienia mam ale warto też choć przez chwilę celeborwać te małe sukcesy po drodze. No jakoś  tak się fajniej poczułam, bo przecież  ważyć 80 parę kg, no 88 to nie 115 gdy się zaczynało, jest rożnica. BMI pokazuje w końcu nadwagę a nie otyłość.Jakoś tak mnie to natchnęło, że teraz to już z górki, będzie dobrze.Jednocześnie wiem, że raczej będzie jak do tej pory, raz spadnie szybciej, raz wolniej,raz się zatrzyma, raz przyspieszy ale chodzi to, że jestem bliżej niż dalej. Gdy startowałam 80 parę kg to był kosmos nie mówiąc już o etapie końcowym czyli 65-70, to się wydawało wręcz nierealne.Teraz jeszcze trochę jest do tego ale to już nie jest dla mnie odległą galaktyką tylko czuję, że to jest realne, że to mam w swoim zasięgu. I do tego dojdę, wiem, już, że mogę,że potrafię, że daję radę :)
Udanego weekendu :)

5 września 2014 , Komentarze (13)

Miało być ważenie jutro ale nie wiem czy nie wybędę do przyjaciólki więc jest dzisiaj no i tadam: 88,2  !!! :D
Ale radocha, wymarzone 8  przodu. Wiedziałam, nastawialam się na to od dwóch tygodni ponad więc może nie mam w sobie już takiej wielkiej euforii ale bardzo się cieszę i to mnie motywuje do dalszej pracy :)

4 września 2014 , Komentarze (6)

Wczoraj nie ćwiczyłam, rano nie miałam kiedy więc miałam plan poćwiczyć pod wieczór ale w ciągu dnia moje ciało odmówiło współpracy. Byłam cala obolała, bolały mnie mięśnie, kręgosłup, ręce, jakieś impulsy bólowe przez mnie przechodziły, czułam dyskomfort. Nie sądzę jednak, że to np. przetrenowanie, raczej w tym przypadku akurat stawiam na stres. Wczoraj rano miałam wizytę u dentysty a ja od dzieciństwa bardzo a to bardzo boję się dentysty. I jak cudowny lekarz czy lekarka by nie byli, jaka wizyta by nie byla to ja zawsze bardzo się stresuję, nerwy już dzień przed, nerwy tuż przed wizytą a na samym fotelu to już dygoczę i modlę się o koniec. I myślę, że po tym ze mnie wszystko schodziło i bylam taka obolała.
Dzisiaj jest już ok, trening zaliczony :)
Miłego dzionka :*