Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Interesuję się motoryzacją, sportem, muzyką, filmem. Lubię gotować. Chcę się odchudzić, ale nigdy wcześniej tego nie robiłam. Od kiedy nie mam zajęć fizycznych na uczelni przytyłam kilka kilo i nie podobam się sama sobie. Kiedyś wystarczała 1-1,5h na siłowni raz w tygodniu i było dobrze, a teraz trochę się zaniedbałam i dlatego postanowiłam się odchudzać. Daję sobie czas do końca czerwca - w końcu latem na plaży trzeba dobrze wyglądać :-).

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4409
Komentarzy: 18
Założony: 24 lutego 2006
Ostatni wpis: 27 kwietnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kiana22002

kobieta, 41 lat, Koziegłowy

173 cm, 66.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 kwietnia 2015 , Skomentuj

Ostatnio doszłam do wniosku, że sama sabotuję swoje wysiłki w dążeniu do ładnej figury jedząc słodycze - niestety z tym nawykiem najtrudniej mi jest walczyć, ale się nie poddaję. Staram się ograniczać jedzenie ciast i ciastek do absolutnego minimum. Z powodów zdrowotnych (choroba Hashimoto i alergia na mąkę żytnią) testuję dietę bezglutenową, więc niejedzenie słodyczy jest nieco łatwiejsze, bo większość ciast i ciastek zawiera gluten, a te dedykowane dla bezglutenowców do tanich nie należą. Mimo tego drobnego sabotażu efekty aktywności fizycznej są widoczne - moje ciało wygląda coraz lepiej z miesiąca na miesiąc :D.

2 kwietnia 2015 , Komentarze (4)

Właśnie mijają dwa miesiące od zakończenia diety z Vitalią - moja waga utrzymuje się na stałym poziomie, więc uznaję to za sukces. W czasie diety wyrobiłam sobie nawyk ćwiczenia 3-4 razy w tygodniu i teraz źle się czuję, gdy tego nie robię. Muszę jeszcze popracować nad zasadami mojego odżywiania, bo w mojej obecnej diecie jest trochę za dużo słodyczy, a za mało warzyw i owoców. W czasie trwania diety nie udało mi się osiągnąć wyznaczonego celu, ale chyba wyznaczyłam go trochę na wyrost. Teraz stwierdzam, że waga owszem jest ważna, ale ważniejszy jest wygląd mojego ciała. Spodobał mi się jeden z motywatorów dnia w czasie diety: "Chcę dobrze wyglądać na leżaku" i właśnie do tego dążę głównie poprzez ćwiczenia, a jeśli przy okazji stracę jeszcze kilogram, czy dwa tym lepiej dla mnie. Muszę przyznać, że widzę efekty swojej pracy nad ładnym ciałem - nie tylko ja zauważam zmiany, więc chyba jest nieźle. Uwielbiam ćwiczyć TAE BO, więc nie mam zamiaru z niego rezygnować, a efekty tych treningów skłaniają mnie do wkładania jeszcze większego wysiłku w pracę nad sobą. Jak powiedział Billy Blanks: "Aby zmienić swoje ciało, najpierw musisz zmienić swój umysł" i tak było w moim przypadku. Myślenie o ćwiczeniach nie zmieni wyglądu naszego ciała, aby zmienić wygląd naszego ciała musimy ciężko pracować, ale efekty tej pracy są warte każdego wysiłku.

6 stycznia 2015 , Skomentuj

Minął okres świąteczno-noworoczny, więc czas najwyższy wrócić do ćwiczeń. Muszę przyznać, że przez ostatnie trzy tygodnie mocno zaniedbałam moją aktywność fizyczną i dietę - najpierw byłam przeziębiona, a potem przyszły święta i nowy rok :(. Pomimo zaniedbań w diecie i ćwiczeniach nie przytyłam zbyt dużo, bo tylko pół kilograma, więc uważam to za dobry wynik. Może błędnie, ale z góry założyłam, że w okresie świąteczno-noworocznym nie uda mi się zgubić zbędnych kilogramów, więc skupiłam się na tym, żeby jak najmniej ich przybyło, ale nie o tym miałam pisać. Od 2 stycznia próbowałam zacząć ćwiczyć, ale ciągle coś mi przeszkadzało (niestety w tym moje lenistwo :(). Trudno było mi się zmobilizować, bo jest zimno itp. (każda wymówka jest dobra ;)), ale w końcu powiedziałam sobie, że jak dzisiaj nie zacznę, to będę to odkładać w nieskończoność. Wybrałam swój ulubiony zestaw ćwiczeń TAE BO Cardio Inferno i zabrałam się za ćwiczenia. Nie spodziewałam się, że aktywność fizyczna sprawi mi tyle przyjemności. Pierwszy intensywny wysiłek fizyczny od prawie miesiąca, a mi udało się nadążyć z wszystkimi ćwiczeniami i wykonywałam je cały czas z uśmiechem na ustach. Czuję, że mogłabym góry przenosić. Uwielbiam się solidnie zmęczyć :D. Nie mam zamiaru odpuszczać więcej treningów - dają mi mega pozytywnego kopa i sprawiają, że mam ochotę na więcej, a mam jeszcze nad czym popracować.

3 grudnia 2014 , Komentarze (2)

Mniej więcej trzech tygodni staram się ćwiczyć codziennie, jeśli tylko jest to możliwe. Dzisiaj postanowiłam zrobić sobie jeden dzień przerwy (jestem przeziębiona i zmęczona) i zgadnijcie co się stało? Mam wyrzuty sumienia z tego powodu. Wyrzuty sumienia i obawę, że jeśli nie będę ćwiczyć codziennie moja sylwetka nie będzie taka jak bym chciała. Może to głupie, ale tak właśnie czuję i tego właśnie się obawiałam, że jak już zacznę nie będę potrafiła skończyć.

17 listopada 2014 , Skomentuj

Nie sądziłam, że zmieniający się wygląd może być aż taką motywacją do dalszej pracy nad sobą. Oczywiście mam na myśli te pozytywne zmiany. Dochodzę do wniosku, że wygląd jednak ma znaczenie, ale przede wszystkim dla naszej własnej psychiki i dobrego samopoczucia. Kiedy dobrze wyglądasz, pozytywne myślenie o samej sobie przychodzi znacznie łatwiej niż kiedy jesteś z siebie niezadowolona. Żeby sprawa była jasna nigdy nie miałam nadwagi, a moje BMI zawsze było w normie, czasem tylko niebezpiecznie zbliżało się do górnej granicy. Powodem dla którego rozpoczęłam dietę był fakt, że źle się czułam we własnym ciele. Podczas mierzenia ubrań w sklepach nie mogłam na siebie patrzeć w lustrze. Póki co jestem o sześć kilogramów lżejsza i w sumie straciłam dwadzieścia jeden centymetrów w pasie, biodrach i udach :), ale nie zamierzam na tym poprzestać (na udach i brzuchu najbardziej mi zależy). Spodobały mi się w miarę regularne ćwiczenia i to, że wyglądam coraz lepiej. Jest jeszcze sporo do zrobienia, ale jestem na dobrej drodze. Zawsze lubiłam się porządnie zmęczyć. Kilka lat temu chodziłam na zajęcia z aeroboxingu, ale niestety klub, do którego chodziłam, zrezygnował z tych zajęć i nie znalazłam dobrego zamiennika. Dlatego obecnie ćwiczę z Ewą Chodakowską, a dodatkowo jeszcze ćwiczę Tae-Bo i powiem szczerze, że zdecydowanie wolę ćwiczenia z elementami sztuk walk. Im więcej chudnę, tym bardziej chcę schudnąć jeszcze więcej. Im lepiej wyglądam, tym więcej uwagi poświęcam ćwiczeniom. Nie ma to jak dostać pozytywnego kopa od samej siebie :D.

10 listopada 2014 , Komentarze (3)

Największą motywacją do chudnięcia jest dla mnie moja waga - zarówno górna granica, której nie chcę przekroczyć, jak i postępy w odchudzaniu. Górna granica wagi, na którą wyznaczyłam sobie 75 kg jest dla mnie bardzo silną motywacją, aby zacząć gubić zbędne kilogramy - jeszcze nigdy nie pozwoliłam sobie przekroczyć tej wagi. Niestety już drugi raz dobiłam do tej granicy, a wolałabym, żeby się to nigdy więcej nie zdarzyło. W czasie tego podejścia do diety w nieco ponad pięć tygodni udało mi się zgubić 6 kg i widząc dotychczasowe rezultaty mam dodatkową motywację do dalszego chudnięcia. Oprócz diety staram się ćwiczyć przynajmniej raz w tygodniu i póki co udaje mi się dotrzymać tego postanowienia. Niestety kilogram tygodniowo wydaje mi się zbyt wolnym tempem (wynika to z mojego braku cierpliwości - chciałabym od razu widzieć zadowalające rezultaty, a nie czekać na nie kilka miesięcy), więc staram się dołożyć więcej ćwiczeń. Mój coraz lepszy wygląd zachęca mnie do włożenia dodatkowego wysiłku w ćwiczenia. Niestety obawiam się, że gdy już osiągnę zadowalające mnie rezultaty, dobry wygląd stanie się moją obsesją :(. Na pewno nie będę chciała zaprzepaścić kilku miesięcy wysiłku. Póki co nie mam się czym martwić, ale zobaczymy co będzie dalej. Jak mówi przysłowie - im dalej w las, tym więcej drzew.

6 listopada 2014 , Skomentuj

Wracam tutaj jak bumerang, bo jakoś nie udaje mi się utrzymać wagi, gdy już trochę schudnę. Tym razem wydaje mi się, że jestem bardziej zmotywowana, więc mam nadzieję, że uda mi się schudnąć i utrzymać wagę. Na razie udało mi się stracić 5 kg i w sumie kilkanaście centymetrów z obwodzie ud, bioder i brzucha. Jestem zdziwiona, bo centymetry szybciej znikają niż kilogramy - oby tak dalej :). 

Staram się drobnymi kroczkami dochodzić do celu i dlatego na razie założyłam sobie, że będę ćwiczyć raz w tygodniu. Póki co od trzech tygodni udaje mi się dotrzymać tego postanowienia.

Niestety zbliża się ciężki okres - 11 listopada - imieniny Świętego Marcina, a w związku z tym rogale świętomarcińskie. Będę ćwiczyć swoją silną wolę i pilnować się, że nie dać się skusić na więcej niż jednego rogala. Mam nadzieję, że się uda - do tej pory jakoś się udawało ze słodkim.

24 marca 2014 , Skomentuj

W niedziele minęły dwa tygodnie poza domem bez możliwości przygotowywania posiłków, co nie najlepiej wpłynęło na moją dietę. O ile w pierwszym tygodniu sama decydowałam o tym, co jem (sama kupowałam sobie posiłki), to w drugim tygodniu nie miałam żadnego wpływu na to, co będę jeść (zorganizowany wyjazd z pełnym wyżywieniem - dosłownie pełnym). Niestety przez te dwa tygodnie poza domem przytyłam kilogram - wiem, że to żadna tragedia, ale lekko mnie to dobiło, ale zarazem bardziej zmotywowało do większych starań w kolejnych tygodniach, aby jak najszybciej odrobić ten kilogram. Niestety z ćwiczeniem mi nie wychodzi, a pogoda w tym tygodniu uniemożliwia spacery, więc może przynajmniej wybiorę się na basen, żeby się poruszać. Dzisiaj potwierdziłam sobie, że moim największym wrogiem na diecie jest czekolada. Nie muszę jeść jasnego pieczywa, ciastek i innych słodyczy, nawet jeśli mam je przed nosem, ale czekoladzie nie potrafię się oprzeć, chociaż staram się ją ograniczać i zjadać co najwyżej kilka kostek, a nie jak kiedyś całą tabliczkę. Niestety czasem potrzebuję tych kilku kawałków czekolady, aby funkcjonować. Staram się, żeby to była ciemna czekolada i w jak najmniejszych ilościach. Mam nadzieję, że ten tydzień zakończy się sukcesem i schudnę przynajmniej kilogram, chociaż chciałabym więcej, bo nie należę do osób cierpliwych :(. Kilka lat temu, gdy zastosowałam dietę, przez pierwsze dwa tygodnie schudłam pięć kilogramów i trochę mi brakuje tak szybkich efektów, ale ćwiczę swoją cierpliwość i liczę, że po tej diecie uda mi się utrzymać wagę na dłużej i utrwalić zdrowe nawyki żywieniowe. Póki co odliczam dni do kolejnego ważenia.

1 marca 2014 , Skomentuj

Pierwszy tydzień diety za mną - schudłam 2,5 kg, pomimo zjedzonych dwóch pączków w tłusty czwartek. Dieta nie jest taka zła chociaż czasem jestem głodna. Pilnuję się, żeby nie jeść słodyczy, a nie jest to łatwe. Moim zdaniem dieta to walka ze samym sobą. Walka o to czy pozwolę sobie na pewne słabości i odstępstwa, czy nie. Nikt nie musi mnie namawiać do zrobienia wyjątków w diecie - jeśli sobie pozwolę na słabość, to winna jestem tylko i wyłącznie ja. Ten tydzień uświadomił mi, że pewnych rzeczy, np. ćwiczeń nie należy odkładać na później, bo później może zabraknąć czasu. W ten sposób zrobiłam właśnie z ćwiczeniami. Ćwiczyłam w poprzednią niedzielę, a potem przez cały tydzień już nie dałam rady, bo wychodziłam z domu o 8, a wracałam po 21. Dlatego jutro nie zrezygnuje z ćwiczeń tylko dlatego, że dzisiaj ćwiczyłam. Tak jak pisałam w zeszłym tygodniu poza dietą postawiłam na aktywność fizyczną - chodzę do pracy na 6 piętro po schodach, gdy tylko mogę przechodzę kilka przystanków zanim wsiądę do autobusu (to tylko jakieś 2 km, ale zawsze to ruch na świeżym powietrzu), a w weekend chodzę na długie spacery z psem. Póki co moja motywacja nie spada i mam nadzieję, że długo to się nie zmieni. Najśmieszniejsze jest to, że moim największym motywatorem jest moja waga, a raczej pilnowanie, żeby nie przekroczyć magicznej granicy. Mam nadzieję, że już niedługo będzie widać, że schudłam - póki co widzę to na razie tylko ja i to tylko i wyłącznie na podstawie wagi.

23 lutego 2014 , Skomentuj

Dawno mnie tu nie było. W międzyczasie sporo się u mnie działo. W sierpniu 2012 roku doszłam do wagi krytycznej, tj. 75 kg. Nigdy tyle nie ważyłam i nie chciałam przekroczyć tej granicy, więc wzięłam się za odchudzanie. Zastosowałam dietę i w ciągu trzech miesięcy udało mi się dojść do wagi 66 kg. Straciłam też po 6 cm w biodrach i talii, 8 cm na brzuchu i po 5 cm w udach. Niestety nie udało mi się długo utrzymać tej wagi (moje zamiłowanie do słodyczy wzięło górę nad rozsądkiem) i stopniowo szła w górę. Nie jakoś gwałtownie - przybywało mi kilogram czy dwa i przez jakiś czas się utrzymywało, a potem znów kilogram czy dwa i względna stabilizacja. I tak doszłam do wagi 73 kg, która utrzymywała się na względnie stałym poziomie przez ostatnie kilka miesięcy. Niestety ostatnio nie odżywiałam się najlepiej - zmieniłam pracę i zaczęłam zamawiać gotowe dania razem ze współpracownikami i przybyło mi kolejne dwa kilogramy. I znów moja waga osiągnęła wartość krytyczną - 75 kg, której nie mam zamiaru przekraczać, dlatego postanowiłam znów się odchudzać. To nie to, że jakoś tragicznie wyglądam, ale źle się czuję we własnym ciele . Tym razem stawiam na dietę i aktywność fizyczną. Zaczęłam wczoraj od długiego spaceru - 6 km i wieczornych ćwiczeń (mam mnóstwo płyt z ćwiczeniami z gazet, więc wybrałam jedną z nich). Nie było tak najgorzej, bo wykonałam wszystkie ćwiczenia z płyty i nie miałam ochoty przerywać ich w połowie. Nie wykonałam takiej samej liczby powtórzeń jak na płycie, ale jak na pierwszy raz wydaje mi się, że i tak nieźle dałam sobie radę. Dzisiaj zaliczyłam kolejny spacer - podobnie jak wczoraj 6 km. Dzisiaj zrobię sobie przerwę od ćwiczeń, żeby nie przesadzić na samym początku. Po wczorajszych ćwiczeniach czuję wszystkie mięśnie, więc chyba dobrze się spisałam. Jestem pozytywnie nastawiona do zrzucenia wagi. Lubię aktywność fizyczną, więc z tym nie powinno być problemów. Od jutra zaczynam dietę i tylko mam nadzieję, że nie będę na niej głodna. Ostatnio sobie poradziłam, więc teraz też dam sobie radę. Mam nadzieję, że tym razem mniejszą wagę utrzymam już na stałe i że ćwiczenia wejdą mi w krew . Oby do przodu.