Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mama, mężatka, poszukująca swojego przepisu na życie...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 51665
Komentarzy: 897
Założony: 2 grudnia 2016
Ostatni wpis: 31 grudnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
SzczesliwaByc

kobieta, 37 lat, Wer

158 cm, 75.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 stycznia 2017 , Komentarze (4)

Hej. 
Miałam pisać codziennie, ale tracę zapał ( Do pisania. Z wagą nadal walczę ;-)). Pewnie dzisiaj znów bym nie napisała, ale z racji tego, że wyjeżdżam na weekend to pewnie nie będę miała kiedy cokolwiek naskrobać.

Dzisiaj miałam ciężką nockę. Moje dziecko dało popalić, jeszcze męczy go katar, więc wcale się nie dziwię. 
Żeby się pocieszyć weszłam na wagę, licząc, że zobaczę parę deko mniej. No i waga mnie nie pocieszyła - stoi jak zaczarowana od poniedziałku. Pięknie leciała do tej pory a tu klops. Czy to zwiększenie kaloryczności tak na nią wpłynęło? Czy po prostu zastój się stał?
No to nic, biorę miarę, może chociaż jakiś centymetr spadł (tak, tak wiem, że miałam się mierzyć za 2 tygodnie, ale zmierzyłam tylko talię, brzuch i udo)... No i nic. Też stoi
Więc się nie pocieszyłam.

Co zrobiłaby dawna ja? Pewnie rzuciła w cholerę to całe odchudzanie ;-)
Ale tego nie zrobię. Jak rzucę to przytyję. A przecież zastoje się zdarzają - prawda? Oby nie za długi, bo na prawdę chcę w czerwcu wyglądać dobrze. 
A spojrzałam dzisiaj na siebie w lustrze - nie jest dobrze :( Jest bardzo źle.

Trzymajcie kciuki za weekend - wizyta w domu, później u babć.
Będą kusić przekąski, będą...
Zaplanowałam cheat meal na sobotę. Siostra się zapowiedziała, że robi pizzę.
Ale, żeby za bardzo nie grzeszyć, to pizza będzie za dwa posiłki: podwieczorek i kolację. 
No i obiecałam sobie, że max 2 kawałki. I postaram się bez sosu.
Oby mnie nic więcej nie kusiło. Jak ktoś zrobi sałatki, to będzie ciężko. 

PS. Właśnie dopijam ostatnie pół litra wody, żeby zdobyć 10 w rywalizacji punktowej. To już trzeci dzień, kiedy wypijam 2 l płynów :) Podziałało przelewanie do półlitrowej butelki. W końcu taka butelka to nie duża butelka, więc co to za problem wypić na raz ;-)
No i siłownia dzisiaj też była :) Buziaki

17 stycznia 2017 , Komentarze (9)

Dzisiaj był już wpis, ale nie mogłam się powstrzymać przed dopisaniem czegoś.

W poprzednim wpisie pojawił się kryzys, spadek motywacji... Źle się czułam, zastanawiałam się czy iść na siłownię, bo byłam osłabiona, zmęczona i zła. Zaczęłam się zastanawiać czy dam radę.
Przyszedł mąż i na moje wątpliwości powiedział: jak się źle czujesz, to odpuść dzisiaj i idź jutro. 
I wtedy powiedziałam: Nie. W połowie grudnia, jak się źle czułam w dniu wyjścia na basen i odłożyłam go "na jutro" to nie wybrałam się do końca miesiąca. Nie mogę tego powtórzyć, bo wszystko zawalę.
To, że jestem często osłabiona, źle się czuję, mam lekkie zawroty - to niestety negatywny aspekt, z którym muszę żyć. To są objawy mojego chorego błędnika, na którego biorę leki. Nie mogę się poddawać zanim gdzieś wyjdę. 
I postanowiłam, że pojadę na siłownię i dopiero jeśli tam, po rozpoczęciu ćwiczeń nadal będę się źle czuła, to wtedy odpuszczę i wrócę wcześniej do domu.
Dopiero po tym jak spróbuję.

I wiecie co się stało? Nic. Zapomniałam o swoim złym samopoczuciu, skończyłam cały trening, później chwilę zrelaksowałam się w saunie i wróciłam do domu.
I wiecie co jeszcze wróciło? Moja motywacja, moja moc i moja wiara, że tym razem się uda :)

Mój pierwszy kryzys w tym odchudzaniu trwał kilka godzin. 
Mam nadzieję, że nie dopadnie mnie znów przez przynajmniej dwa tygodnie.
I że nawet jak mnie dosięgnie, to nie potrwa dłużej.

I teraz mogę - już pozytywnie - życzyć Wam spokojnego wieczoru :)

PS. Jeszcze muszę podliczyć wodę, a jeśli jeszcze było jej za mało, to dopiję tyle, żeby wpisać w tabelkę Zdrowej Rywalizacji Punktowej to piękne, okrągłe 10. Po raz pierwszy. I nie po raz ostatni. :D

17 stycznia 2017 , Komentarze (8)

Nie wiem czy to pogoda na mnie dzisiaj tak działa, czy po prostu jakiś kryzys. Samopoczucie mam dzisiaj gorsze, jestem osłabiona. Po raz pierwszy od 2.01 motywacja mi gdzieś ucieka.
Znika moja wewnętrzna moc, która mówiła: możesz wszystko. Możesz schudnąć, wyrzeźbić ciało i wyglądać pięknie. Możesz w końcu się sobie podobać.
A w miejsce tego poweru wciska się wątpliwość: A co jeśli znów mi się nie uda... A co jeśli znów nawalę i się poddam... A co jeśli znów na zdjęciach z tegorocznych wesel zobaczę na moim miejscu wieloryba? 

Próbuję z tym walczyć. Dzisiaj zamierzam zdobyć max punktów w Zdrowej Rywalizacji Punktowej:
- 2 za trzymanie diety
- 2 za brak słodyczy
- 2 za picie min 2 litrów wody - i to zadanie jest chyba dla mnie najtrudniejsze
- 3 za ćwiczenia min 1 h - I to udało mi się już 2/3 razy zaliczyć. Nie wiem jak dzisiaj będzie, bo samopoczucie słabe, ale liczę, że dam radę
- 1 za balsamy - dzięki rywalizacji, zaczęłam w końcu o to dbać.

A Wy jak sobie radzicie, kiedy motywacja spada?

16 stycznia 2017 , Komentarze (10)

Hej.

Obiecałam sobie, że nie będę się mierzyć przez najbliższe 2 tygodnie, zwłaszcza, że mierzyłam się w piątek. Ale zapomniałam, że dzisiaj muszę zrobić pomiary na zakończenie edycji Zdrowej Rywalizacji Punktowej i jednocześnie na otwarcie kolejnej edycji.
Z racji tego, że tydzień rywalizacji trwa od poniedziałku do niedzieli, to zmieniam mój dzień ważenia z piątku (najwyżej nie będę podawać wagi do diety) na poniedziałek.
Rywalizacja trwa 5 tygodni i chciałabym się przez ten czas powstrzymać od pomiarów centymetrowych, żeby zobaczyć całościowy efekt, ale - szczerze - wątpię, że wytrzymam aż tyle. W każdym razie powalczę, żeby w tym 5-tygodniowym okresie zmierzyć się tylko raz gdzieś w trakcie i drugi raz na zakończenie.
Ważenie będę robić co tydzień.

Małe podsumowanie poprzedniej rywalizacji (zaznaczam, że w jej trakcie przypadały święta) w zasadzie jest równoznaczne z moimi 2-tygodniowymi wynikami ze smacznie dopasowaną.
Prawda jest taka, że 2.01 - kiedy wystartowałam z dietą, osiągnęłam swoją najwyższą wagę i największe wymiary i dopiero wprowadzenie diety dało takie efekty jakie dało.

Od 2.01 schudłam 3,1 kg - waga w chwili obecnej wynosi 67 kg.
Od 2.01 - zrzuciłam w sumie 13 cm ;-)
Szyja: 1 cm
Biceps: 0 cm
Klatka piersiowa: 2 cm
Talia: 2 cm
Brzuch: 4 cm
Udo: 1,5 (liczę pojedyńczo ;-)
Łydka 0,5 cm

Cudownie byłoby gdyby takie tempo zostało, wtedy za 5 tygodni mogłabym napisać, że zrzuciłam blisko 30 cm ;-)
Aczkolwiek zwiększyłam kaloryczność, więc liczę się z tym, że spadki będą mniejsze. Z drugiej strony zaczęłam ćwiczyć ;-)
Jak będzie - okaże się 20.02.2017

Tymczasem walczę ;-) 
W tym tygodniu zaplanowane dwa wyjścia na siłownię ;-)
W weekend wyjazd do moich rodziców i już się boję, czy moja silna wola będzie tak silna jak dotychczas. Planuję zrobić sobie małe odstępstwa od diety i mam nadzieję, że nie strącą mnie one na zupełnie inne tory. 

Niestety nadal piję za mało. I szukam sposobu na to, żeby to zmienić. Chyba muszę chodzić jeszcze częściej na siłownię, bo tylko tam w ciągu 1 godziny i 15 minut wypiłam 0,5 l i jeszcze mi było mało ;-)

15 stycznia 2017 , Komentarze (9)

Hej.
Dziękuję Wam bardzo za wpisy z radami pod poprzednim postem.
Wiem, że większość z Was doradzała mi 1600 kcal, ale na razie ustawiłam na 1500 - biorę poprawkę na to, że wymieniam posiłki, więc zawsze dodatkowe kcal dojdą.
Nie potrafię odmówić też sobie słodzonej kawy z mlekiem, więc tu też dodatkowe kalorie dojdą.
Chcę na razie sprawdzić tak i jeśli dalej będę chudła to zmienię na 1600.. Na razie się po prostu boję :( Wiem, głupota... 

Pod wpływem chwili zrobiłam też kolejną (głupotę ;)) - wczoraj pół dnia spędziłam na wymianie produktów, żeby te 1300 zamienić na przynajmniej 1450-1500, pod ten jadłospis zrobiłam zakupy na cały tydzień a dzisiaj rano mnie zaćmiło i zrobiłam aktualizację ekspresową diety - czyli czekam do 18 na nowy jadłospis 1500 na ten tydzień... No i pewnie znów będę wymieniać, żeby mi się teraz jedzenie w lodówce nie zepsuło. Także - brawo ja :PP

Z pozytywnych informacji - uwaga, uwaga - znów dzisiaj ćwiczyłam.
Ponad godzinę - ja... dawniej noga z wf, a teraz leniwiec kanapowy.
Miał być basen, ale tak mnie ciągnęło na siłownię ;)I siostrę tak samo, więc była siłownia :D
15 minut bieżni na rozgrzewkę - głównie szybki marsz, bo aż takiej kondycji jeszcze nie mam 
Ćwiczenia siłowe - na razie zaczynamy, więc lekkie ciężary i na wszystko: nogi, brzuch, klatę, barki, ramiona i plecy
20 minut rowerku na zakończenie

I żałuję tylko jednego - że nie wzięłam większego ręcznika (ale następnym razem ten błąd naprawię), bo w szatni była sauna, więc brakowało mi 10 minut wypocenia już na spokojnie po treningu.

No i ostatni punkt z tematu. Zakładam sobie nowe cele. Nie kilogramowe. Robię sobie cele ubraniowe ;-)
Nie wymyśliłam jeszcze celu na luty niestety, ale na marzec i kwiecień tak.
Koniec marca - wcisnąć się w jeansy, które kupiłam zaraz po porodzie (tak, dobrze czytacie, po porodzie ważyłam mniej niż teraz... chyba jestem jedną z nielicznych, które żałują, że wróciły do wagi sprzed ciąży.. dla przypomnienia: zaraz po porodzie byłam 10 kg LŻEJSZA niż przed ciążą)
Koniec kwietnia - wcisnąć się w moją poprawinową sukienkę - akurat będzie okazja, żeby ją założyć ;)

Spokojnej niedzieli kochane :) A ja czekam na mój jadłospis, żeby zrobić sobie posiłki na jutro.

PS. No i od jutra po raz drugi biorę udział w zdrowej rywalizacji punktowej. Tym razem planuję natrzaskać więcej punktów :D

14 stycznia 2017 , Komentarze (29)

Wczoraj piątek 13 - super dzień, pozytywne nastawienie.

Dzisiaj - 13 dzień diety i się zaczyna walić. Nie nastawienie. Dieta :|

Na początek przyznaję się do grzechu, błędu ogromnego jaki popełniłam rozpoczynając Smacznie Dopasowaną - ustawiłam sobie za niską kaloryczność, bo jedyne 1300. Wiem, błąd. 
W drugim tygodniu zmieniłam kaloryczność na 1400, żeby nie od razu zwiększać o nie wiadomo ile, bo bałam się, że zamiast chudnąć zacznę od razu tyć.
Dzisiaj dostałam nową dietę. Zaraz po otrzymaniu zaczynam przeglądać, wymieniać co mi nie pasuje i zamawiać zakupy i dzisiaj zrobiłam to samo. I co? Nagle w moje oczy rzuciła się kaloryczność - 1300 :? No i pierwsze zdenerwowanie, bo jak to? Myślałam, że skoro zmieniłam kaloryczność na wyższą to już tak zostanie, a nie znów powrót na tydzień 1. Dietetyczki już nie ma. Mogę zrobić zmianę ekspresową, ale wtedy dostanę nową dietę od poniedziałku, a na jutro mam już zamówioną dostawę zakupową. Zrobiłam więc zmianę normalną od tygodnia 4 - tyle, że tym razem obliczyłam najpierw ppm (1450) a później zaznaczyłam kaloryczność 1500
A na ten tydzień? Na ten tydzień postanowiłam sobie, że pozmieniam sobie w każdym dniu 1-2 posiłki na takie o wyższej kaloryczności, żeby faktycznie chociażby do tych 1450 dobić.
I co? I kolejne wkurzenie mnie dopada, bo zmieniam i ciągle mi wyskakują jakieś błędy i a to wraca do stanu pierwotnego, a to nie wyświetla mi się zmiana... Wrrr
A chciałam wykorzystać czas, że dziecię śpi i sobie na spokojnie to ustawić :(

Tak przy okazji - powiedzcie jaka wg Was kaloryczność dla mnie jest najlepsza? PPM 1450, CPM 1932.
Wiem, że może powinnam więcej, ale się boję :( A może tak 1500 w dniach kiedy nic nie robię a zwiększyć sobie w dniach, kiedy idę np na siłownię? Ale o ile? Doradzicie?

13 stycznia 2017 , Komentarze (20)

Witam w ten piękny piątek 13-go :)

Piękny, bo waga po tygodniu pokazała kolejny 1,1 kg mniej :D
W sumie od 02.01 schudłam 2,7 kg.

Co do centymetrów to nie wytrzymałam i się zmierzyłam, aczkolwiek teraz planuję odczekać 2 tygodnie. 
W tym tygodniu zrzucone 4 cm - po jednym z bicepsa, biustu, bioder i uda :D

No i dodatkowe motywacje i ciągnięcie w stronę sportu dostaję od siostry.
Miałyśmy iść w weekend na basen, ale stwierdziła, że może jednak i basen i siłownia - zobaczymy co z tego wyjdzie.
Chcę na razie chodzić jak najwięcej, dopóki czuję wewnętrzną moc i motywację. Chcę wykorzystać to i zarazić się sportem, pokochać ćwiczenia. 

I pozostaje mi mieć nadzieję, że właśnie tak będzie :)

12 stycznia 2017 , Komentarze (4)

Dobry wieczór

Dzisiaj krótki wpis, bo za mną długa noc i ciężki dzień - moje dziecię pierwszy raz chore :( 
Jutro się ważę i mierzę - i mimo, że diety pilnowałam to się boję.. W zasadzie zrobiłam mały rekonesans przed chwilą i widzę, że chyba kiepsko z centymetrami. Może faktycznie powinnam zrobić pomiary co 2-4 tygodnie a nie co tydzień? 
Dzisiaj zmykam, ciepło Was pozdrawiam. Mam nadzieję, że dzisiaj pośpimy trochę więcej w nocy :(

11 stycznia 2017 , Komentarze (8)

Wczoraj - planując dzisiejsze wyjście na fitness nie sądziłam, że wrócę tak pozytywnie naładowana, nakręcona. Cudowne uczucie :D 
Zdrowie pozwoliło mi się wyszaleć a i jeszcze gratisa dostałyśmy - ale o tym zaraz ;)
Do ostatniej chwili zastanawiałyśmy się z siostrą jakie zajęcia wybrać. Ostatecznie padło na zumbę. I tu są plusy i minusy.


Plus - to niesamowita energia, muzyka, która jeszcze bardziej nakręca. Zdecydowanie zumba mi bardziej pasuje niż tradycyjny aerobik z przysiadami, skłonami czy leżeniem i robieniem odpowiedniej ilości powtórzeń. Czułam lekkie zmęczenie, ale przede wszystkim czułam, że się świetnie bawię :)

Minus - wybrałyśmy duży klub, więc na zumbie było dobre 40-50 osób, nie było widać instruktorki, nie było słychać instruktorki... więc hulaj dusza - latałam w zupełnie innym kierunku niż inni (smiech) Odhaczone, żeby na fitness wybierać mniejsze kluby.
A no i minus - niestety byłam jedną z grubszych osób. Nie - byłam chyba najgrubszą osobą na całej zumbowej sali :( Ale przecież robię wszystko, żeby to zmienić...


Z zumbą szalałyśmy 45 minut i stwierdziłyśmy, że wyjdziemy wcześniej, żeby pobiegać na bieżni na koniec dnia. Bieżnie były zajęte, więc podeszłyśmy do wolnych rowerków i zaraz za nami przydreptał trener z pytaniem, czy pierwszy raz, bo te rowerki są dla osób posiadających jakąś kartę. Jak usłyszał, że pierwszy raz to kazał nam poczekać i poszedł. A chwilę później wrócił z naszym gratisem - instruktorką :DI tym sposobem dostałyśmy za darmo instruktorkę, która przeprowadziła z nami cały 45 minutowy trening, nadzorując czy robimy wszystko dobrze ;)Dodatkowo dała nam kilka wskazówek i odpowiadała na wszystkie pytania. I po treningu z chęcią zostałabym jeszcze na jakimś krótkim cardio, ale trzeba było wracać do męża i do dziecia ;)

Podsumowując - dałam radę i co najważniejsze - chcę jeszcze :)I oby takie nastawienie mnie nie opuszczało ;)

Buziaki :)

PS. Dietę też ładnie trzymam ;)

10 stycznia 2017 , Komentarze (20)

No to dzisiaj twórczy tytuł ;) 
Ale obiecałam sobie, że codzienny post musi być - tak dla motywacji :)

Wchodząc na swój pamiętnik, zauważyłam, że dwa razy zaznaczyłam dzień 7, ale już poprawione - przecież mam już 8 dietetycznych dni za sobą, to nie ma co sobie ujmować :D

Dzisiaj - dietetycznie ok, chociaż nie do końca - niestety wymieniając posiłki nie zwróciłam uwagi, że kalorie się zgadzają, ale już tłuszcze i białka nie :| 
Ale mam nauczkę na przyszłość, żeby nie tylko tym jednym parametrem się kierować. 
Wody nadal piję za mało i nie wiem jak nauczyć się, żeby jednak przyjmować więcej płynów. Z żalem stwierdzam, że wypiłam dzisiaj tylko jedną kawę i dwie herbaty :| No i odrobinę wody to popicia witamin...
Kupiłam za to cały - poza butami - zestaw na jutrzejszy fitness :D 
Bluzka, spodnie i top, który może choć trochę przytrzyma mi biust... 

No i jutro - kierunek fitness - trzymajcie kciuki, żeby zdrowie i kondycja pozwoliły mi dotrwać do końca. 

PS. Dzień 9 = dzień 1, w którym się nie zważyłam :p 
Tak mi się przynajmniej zdaje (że dzień 1 ;))