Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mama, mężatka, poszukująca swojego przepisu na życie...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 51865
Komentarzy: 897
Założony: 2 grudnia 2016
Ostatni wpis: 31 grudnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
SzczesliwaByc

kobieta, 37 lat, Wer

158 cm, 75.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 stycznia 2017 , Komentarze (12)

Dobry wieczór :) 

Dietowo chyba w porządku. Tzn waga stoi od dwóch dni, ale i tak na razie wyprzedzam plany, więc chyba nie jest źle... Dietę rozpoczęłam dokładnie tydzień temu i mam na minusie 2 kg. 

Plan na jutro - kupić sobie spodnie dresowe i biustonosz do ćwiczeń (który dźwignie mój biust - zawsze duży, a co dopiero po ciąży. Liczę, oj bardzo liczę, że zleci razem z kilogramami... Nie lubię mojego biustu.. bardzo :( ).
Może kupię też jeansy - z jednej strony myślę sobie, że bez sensu, bo przecież się odchudzam. Ale z drugiej - nie wiem ile to odchudzanie potrwa, a prawda jest taka, że w ostatnim czasie zniszczyło mi się kilka par - niestety głównie chodzi o wytarcia na moich wielkich udach :(
No to ponarzekałam.

Na koniec postanowienie z tematu... Odchudzanie jest jedną ze zmian, której mogą (i chyba zazwyczaj tak jest) towarzyszyć inne zmiany... np zmiana fryzury, stylu ubierania. Chyba wiele kobiet po radykalnej zmianie figury wprowadza też kilka innych zmian.
Ja zacznę robić to stopniowo i zacznę od mojego przekleństwa..
Od dzieciństwa mam bardzo brzydki nawyk - gryzienia paznokci i skórek :( Owszem, nie raz rzucałam ten nawyk, miałam już piękne (no, może lekka przesada), długie paznokcie - i nawet mówiłam sobie wtedy, że nie wiem, jak mogłam je obgryzać...
A później wystarczyło, że się zahaczył a ja - nie mając pilnika/nożyczek go odgryzałam.. i szła lawina... jak alkoholik, który po abstynencji wypije jeden kieliszek... 
No i do sedna - nie mogę się zmobilizować do zaprzestania gryzienia. Więc wymyśliłam - i jeśli to mnie nie powstrzyma, to choćbym się wiła i paliła ze wstydu - postanowienia dotrzymam.
14 lutego - o tak, w walentynki, żeby łatwiej było pamiętać - wrzucę do pamiętnika zdjęcie moich dłoni... Jak mnie wstyd nie powstrzyma przed gryzieniem, to już nie wiem co ;-)

8 stycznia 2017 , Komentarze (17)

Popłynęłam... ale nie z dietą - tą trzymam twardo i oby tak zostało ;-)
Byłam na basenie, przepłynęłam mniej niż zwykle - 30 długości, ale to i tak lepsze niż siedzenie na kanapie... Pewnie gdybym nie miała towarzystwa to na kanapie by się skończyło, bo jak tylko wstałam rano to pomyślałam - o niee... dzisiaj na basen.. nie chce mi się... A później stwierdziłam, że skoro już się z siostrą umówiłam, to trzeba iść. No i jak tylko się zanurzyłam i zaczęłam płynąć to pomyślałam - jak mi dobrze :) 
Najgorsze jest wyjście z domu... Jak już jestem na miejscu, to cieszę się, że zrobiłam coś dla siebie... A i od codziennej rutyny odpoczywam.

Kolejny plan to fitness/siłownia w środę. Trochę się boję - tak na zapas - czy dam radę... Czy moje zdrowie pozwoli na podskoki i ćwiczenia... Ale przecież nie jadę sama... Jakbym się źle poczuła, to usiądę, odpuszczę, a za kierownicę auta wsiądzie siostra i mnie odwiezie. Przecież jak nie spróbuję to się nie dowiem... 

I z takim nastawieniem znikam na razie... W sensie do jutra, nie na zawsze ;-)
Idę sobie zrobić obiad wg nowego planu - na jutro i na wtorek, bo dzisiejszy już się w brzuchu układa ;-) 

Myślę, że ten tydzień diety będzie jeszcze lepszy, bo w tym porządnie przejrzałam plan i wybrałam to, co brzmi pysznie :)
A przecież jak pysznie, to o ile łatwiej się odchudzać ;-)


Spokojnej reszty niedzieli :)

7 stycznia 2017 , Komentarze (7)

Byliśmy z mężem dzisiaj w kinie. Nie zatopiłam, ale jak przypuszczałam - popłakałam. Ostatnio każdy film/wydarzenie itp, gdzie cierpi/umiera dziecko powoduje od razu u mnie płacz...  Zawsze byłam wrażliwa, ale teraz wiem, jak bardzo kocha się swoje dziecko i widząc film o cierpieniu rodzica po prostu się rozłożyłam. 
"Ukryte piękno" - polecam. Film moim zdaniem nieprzesadzony i dający do myślenia. Po obejrzeniu filmu lubię rozmawiać, podzielić się opiniami. Dzisiaj wolałam milczeć. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu i przytulić mojego maluszka. 

A wracając do tematu pamiętnika - dostałam dzisiaj jadłospis na kolejny tydzień. Przejrzałam, pozamieniałam kilka dań i teraz zamawiam składniki. Stwierdzam, że nie potrafię jednak żyć bez kawy, więc do jadłospisu dodałam sobie jedną. Kiedyś potrafiłam wypić 3-4, więc nie jest najgorzej. Niestety bez kawy nie daję rady. Nie potrafię się zmusić, żeby pójść wcześniej spać, bo korzystam, że mam czas dla siebie kiedy dziecię śpi.. A później płaczę, bo dziecko się przebudziło w nocy albo wcześniej wstało i w głowie mu zabawa a nie dalsze spanie...

No i na koniec plan na jutro - basen :) Oby wyszło. W grudniu multisport przydał mi się aż... 2 razy :( Niby zakup mi się zwrócił, ale i tak czuję wstyd i zażenowanie. No ale teraz mam towarzyszkę, więc liczę, że będzie lepiej.

Pozdrawiam :)

6 stycznia 2017 , Komentarze (13)

Zgodnie z obietnicą - dzisiaj się pomierzyłam i zważyłam.
Od dzisiaj postaram się zmniejszyć częstotliwość ważeń - pewnie nie uda mi się od razu wytrzymać tygodnia bez ważenia, ale najważniejsze, żeby nie robić tego codziennie.

Dzisiaj na wadze 68,5 kg - w poniedziałek było 70,1
Jeśli chodzi o pomiary to spadło 3,5 cm w sumie
- 2 w brzuchu (mierzone w miejscu boczków),
1 w biodrach (mierzone na wysokości pupy)
0,5 w łydce ;-)

Jutro zostawiamy dziecię pod opieką siostry i idziemy z mężem do kina - moje pierwsze wyjście do kina od roku.
Ostatni kinowy film przepłakałam wraz z reklamami i zwiastunami go poprzedzającymi - hormony ciążowe :P 
Jutro pewnie czeka mnie powtórka, bo zawsze byłam typem wrażliwca, a mam wrażenie, że jeszcze emocjonalnie po ciąży jestem rozstrojona, więc jak usłyszycie w tv o powodzi w kinie - to ja :-D 


5 stycznia 2017 , Komentarze (10)

Dzisiaj mnie jakiś power złapał i wierzę, że schudnę w końcu. Oby taka motywacja mi została na późniejszy okres... zwłaszcza na momenty zastoju.
Ale na razie nie ma co myśleć na zapas, teraz waga leci i to jest najważniejsze.

Jutro ważenie, zrobię też pomiary - te są najważniejsze, bo co mi po spadającej wadze jak cm będą stały?

Na zakupach byłam grzeczna. Omijałam słodycze patrząc na nie z pogardą, omijałam lodziarnie i kawiarnie. Ominęłam też bary z lekką tęsknotą - zwłaszcza, jak zobaczyłam, że inna mama z wózkiem właśnie odchodziła od lady kfc... Ale później spojrzałam na nią i pomyślałam: jakbym była taka chuda, to bym też mogła sobie pozwolić. ;-)

W domu za to lekko zgrzeszyłam, ale mogę sobie wybaczyć ;-)
Zrobiłam sobie kawę - z odrobiną miodu.
I z mlekiem - spienionym - ale tylko 0,5%, żeby nie było kalorycznie.
I posypałam cynamonem, a później się rozkoszowałam :D
Oj dużą radość mi taka kawa sprawiła :)

A ja teraz korzystam z wolnego wieczoru :)
Dziecię śpi, mąż w kinie, więc się odprężam :)
A wy jak spędzacie wieczór? Może jakieś propozycje filmowe dla mnie macie?

4 stycznia 2017 , Komentarze (4)

Mój pamiętnik na razie stał się dziennikiem. Nie wiem na jak długo, ale na razie mi to pomaga. Jak codziennie się wyspowiadam, to jakoś mi łatwiej trwać w postanowieniach.
No i motywacja jest, bo przecież nie mogę się poddać.
Teraz nie - bo przecież to dopiero początek - byłby wstyd.
A później pewnie też będzie działać - no bo jak to w połowie/na końcu drogi się poddać ;-) Także na razie mam w planach pisać codziennie, jeśli tylko będzie na to czas.

Dzień 3 diety odhaczony :) Zmieniłam sobie dwa posiłki, bo zabrakło mi składników. I tu przyznaję się do grzechu, bo zastosowałam pszenne pieczywo zamiast razowego, ale po prostu razowego nie lubię. Natomiast odmierzyłam sobie proporcjonalnie mniej, żeby się kcal zgadzały. Niestety w węglach i tłuszczach jest różnica, więc nie wiem czy taka zmiana jest dopuszczalna... Zastosowałabym chrupkie pieczywo, ale chodziło o tosty, więc raczej by nie wyszło...

Dzisiaj znów weszłam na wagę - wiem, nie powinnam. Obiecuję sobie, że w drugim tygodniu diety będzie inaczej. Na razie za bardzo podoba mi się, że waga spada. Teoretycznie zrzuciłam od poniedziałku 1,5 kg.
Praktycznie - wróciłam po prostu do wagi sprzed świąt i sylwestra. 
Dzisiaj na wadze 68,6 - i teraz tak na prawdę zaczynamy odchudzanie :)

Jutro planuję się wybrać na małe zakupy - widziałam przeceny w obuwniczym, więc może kupię wypatrzone botki taniej ;-) 
No i tu będę miała mały sprawdzian, bo zwykle odwiedzając jakieś Centra Handlowe wpadam gdzieś albo na kawę albo loda... albo obiad. Jutro biorę sobie koktajl z drugiego śniadania na głoda i planuję go na miejscu zjeść, jak w żołądku zacznie ssać. 
Więc proszę o kciuki, żebym nic więcej w brzuchu nie przywiozła ;-)

Spokojnego wieczoru i nocy :)

3 stycznia 2017 , Komentarze (24)

Dzisiaj dzień 2. smacznie dopasowanej. 
Wszystko idzie zgodnie z planem - zresztą, gdyby na tym etapie było inaczej, to mogłabym się tylko zabunkrować ze wstydu ;-)

Na pierwszy tydzień wymieniłam sobie tylko jeden posiłek - w piątek zamiast zupy (nie jestem ich zwolenniczką) będą naleśniki :) 
Ale ogólnie nie przeglądałam przepisów jakoś bardzo dokładnie, bo wiem, że wtedy skupiłabym się za bardzo na myśleniu o jedzeniu, typu: nie mogę się doczekać czwartku, bo ma być coś super... A to nie jest dobre.
W końcu: Jemy, żeby żyć, a nie - żyjemy, żeby jeść. 

Wczorajszy pomiar wagowy chyba był błędny.
Waga wczoraj wskazywała 70,1 a dzisiaj 69,2.
No chyba, że dieta czyni takie cuda, wtedy za 2 tygodnie cel -15 kg będzie niemal osiągnięty ;-)

A tak na poważnie - marzę, żeby pod koniec marca waga pokazała 60 kg. Albo 5 z przodu - oj, byłoby cudownie.
Ostatni raz 5 z przodu widziałam niecałe 3 lata temu, na moim ślubie.
Dokładnie 57 kg - i nie wyglądałam źle ;-) Chociaż dopiero z perspektywy czasu to doceniam...

2 stycznia 2017 , Komentarze (2)

Pierwszy dzień diety.

Dzisiaj wpis będzie krótki: początkowe wymiary i waga.
Wagę będę podawać co piątek,
wymiary - żeby nie zwariować - postaram się co dwa tygodnie.

Waga startowa 70,1

Biceps: 35
Piersi: 103
Talia: 81 
Brzuch: 100
Biodra: 106
Udo: 66 
Łydka: 38,5

Startujemy :)

1 stycznia 2017 , Komentarze (4)

Witam Was w Nowym Roku :) 
Ubiegły przyniósł mi mojego cudownego synka, więc cokolwiek by się działo - uznaję za udany :)

Ten mam nadzieję przyniesie też dużo dobrego. Spadek wagi na początek :)
Zaczynam jutro z dietą.
Pozytywne nastawienie - jest :)
Wiara, że się uda - jest :)
Składniki na dietę - w trakcie ;-)

Mało brakowało i podzieliłabym się z siostrą informacją o diecie. Ale mąż mówi, że miałam nic nie mówić, że miałam czekać aż będzie dobrze szło :) No i przekonał :) Jak będzie mnie w diecie też tak wspierał i pilnował, żebym dotrzymywała swoich obietnic to musi się udać ;-)

Jutro zrobię początkowe ważenia i mierzenia, a później w każdy piątek planuję się spowiadać - wiadomo, że wtedy łatwiej się pilnować.

Szczęśliwego Nowego Roku jeszcze raz :) 
Mam nadzieję, że mogę liczyć na wsparcie Vitalijek w mojej walce? :)

31 grudnia 2016 , Komentarze (7)

Ostatni wpis w 2016 roku. Wczoraj miałam chwilę załamania. Dzisiaj wierzę, że będzie dobrze. Od poniedziałku będę na diecie. Daję sobie ostatnią szansę, bo za wiele ich zmarnowałam. Wiem, że jeśli nie dam rady teraz, to nigdy mi się nie uda.

Z tą dietą będzie inaczej. Nie chcę słuchać docinków innych, że mi się nie uda, że znów zawalę, że nie dotrzymam, a później jak się potknę - "a nie mówiłam". Dlatego teraz o diecie wie tylko mój mąż. Inni niech się dowiedzą, kiedy zobaczą.

Zwykle na koniec roku roku są postanowienia i życzenia.

W tym roku moim głównym postanowieniem jest, żebym za rok o tej porze już nie musiała sobie postanawiać, że muszę schudnąć. Za rok o tej porze chcę być zadowolona ze swojej figury. Chcę być pewną siebie - już 30 letnią - kobietą. 

Chciałabym też w końcu zrealizować marzenia i napisać oraz wydać książkę. Pomysły już są, ale wciąż odwlekam przelanie ich na papier. Niech chociaż z jedną mi się uda :)

I takim marzeniem po cichu jest kolejna ciąża. Tak, żeby w 2018 doczekać się rodzeństwa dla naszego synka :)

Życzę Wam wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku. Niech Wasze postanowienia się zrealizują, żebyście nie musiały w przyszłym roku składać sobie znów tych samych obietnic :)

Czas ruszyć z miejsca :)