Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nieduża kobietka po pięćdziesiątce, która postanowiła kiedyś, że nigdy nie będzie starą, marudzącą, grubą BABĄ! Do odchudzania skłoniły mnie ciasne spodenki, w których jeszcze w ubiegłym roku chodziłam po górach.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6598
Komentarzy: 256
Założony: 26 marca 2017
Ostatni wpis: 27 marca 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pola789

kobieta, 58 lat, Płońsk

158 cm, 67.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 lipca 2018 , Komentarze (4)

Tytuł adekwatny do sytuacji - we wtorek powrót z gór, dzisiaj powrót do pracy no i jeszcze ten nieszczęsny powrót do codzienności... Ale akumulatorki podładowane bo było jak zwykle cudownie, to są magiczne dla nas miejsca, okoliczności i przeżycia 8).

Zaliczyliśmy przez dwa tygodnie cztery pory roku - od deszczu ze śniegiem, temperatur w okolicach zera i gradu po upalne wręcz dni z pięknym słońcem. Wysiłek bardzo duży - dziennie pokonywaliśmy średnio prawie 20 km. Jeżeli górska trasa ze względu na pogodę była "krótka" to wieczorem był wymarsz na Krupówki, bardziej z potrzeby ruchu niż zamiłowania do tłumów (smiech)

Najbardziej liczy się chyba to pokonywanie siebie i swojej słabości i ten moment, kiedy serce wali a nogi stanowczo odmawiają współpracy a po chwili odpoczynku mimo wszystko idzie się dalej i wyżej. Ktoś, kto nie był, nie widział, nie przeżył nie zrozumie...

Trochę brakowało mi siły. Ze względu na okoliczności nie mogłam odpuścić sobie diety, żebym później nie miała problemów na szlaku :x. Żywiłam się głównie ryżem, makaronem kukurydzianym i kanapkami z chleba gryczanego. Mój mąż miał okazję poznać moją dietę "od kuchni" i był wyraźnie przerażony. W restauracji on zamawiał sobie pełny obiad a ja ziemniaki z wody i jak była taka możliwość to jakieś mięso grilowane praktycznie bez przypraw. Nie wiem, czy schudłam bo wróciłam jak zwykle spuchnięta - teraz czekam na zejście wody a ważenie planuję na sobotę.

No i cóż - powrót do codzienności czas zacząć bo następny, krótki niestety, kawałek urlopu dopiero równiutko za miesiąc (cwaniak)

23 czerwca 2018 , Komentarze (2)

Siły natury przeciw człowiekowi - w czwartek zasiadłam do pisania ale rozpętała się taka burza z wichrem, że musiałam przerwać i wszystko powyłączać. Na szczęście nic nikomu się nie stało i szkoda tylko, że tak mało deszczu. Roślinki trochę odżyły bo zrobiło się chłodniej a można powiedzieć, że po tych trzydziestostopniowych upałach to nawet zimno. Dzisiaj rano około 10 stopni a wysoko w górach ma padać śnieg :PP

Powoli zbliżam się do finału przygotowań przedurlopowych. Dzisiaj muszę ogarnąć dom i zrobić porządki przed bałaganem, który zawsze jest w momencie pakowania. Część rzeczy czeka na odświeżające pranie, zresztą mąż dowiezie jeszcze swoją porcję. Z prognoz wynika, że trzeba zabrać więcej ciepłych ubrań i mieć zapas na wypadek zmoknięcia. Dobrze, że jedziemy samochodem z dosyć pojemnym bagażnikiem ;)

Z obawą myślę o moim jedzeniu. Mam zamiar upiec dwa chleby gryczane i jakieś ciastka na bazie mąki kukurydzianej i płatków owsianych. Masło bez laktozy i żółty ser pewnie będzie można sobie kupić. Mąż już zamówił sobie keks "na bogato" a z konkretnego jedzenia domowy smalec, pieczoną karkówkę i boczek (smiech). Dobrze, że z jego jedzeniem i apetytem nie ma problemów a waga pozwala mu na takie szaleństwa.

Moja szklana pokazała dzisiaj troszkę mniej i nawet jestem zdziwiona, bo wczoraj miałam jakieś szaleństwo nabiałowe. Zjadłam cały kubek śmietany, najpierw do mizerii a później jako dodatek do wafli ryżowych. A wieczorem przypomniało mi się o żółtym serze (tajemnica). Podobno organizm wie czego mu potrzeba i powinno się go słuchać 8).

19 czerwca 2018 , Komentarze (4)

Czas leci i pędzi jak lawina w górach a człowiek w "pewnym wieku" chciałby już trochę zwolnić :?. Pogoda daje się we znaki - ostatnie dni wiosny a każdy jest już zmęczony upałem i suszą. Roślinki biedne, wszystko słabo powschodziło i teraz stoi sobie takie marne, przywiędłe jak w sierpniu, trawa szeleści pod nogami... 

Pojawiło się mnóstwo owoców i warzyw i dzisiaj na bazarku widziałam duży wybór pięknych czereśni, maliny, wiśnie, jagody, truskawki i agrest... A z warzyw najbardziej "przemawiał" do mnie bób, którego jeść nie mogę (szloch). Ale są za to młode ziemniaki i przepyszne gruntowe ogórki od znajomego ogrodnika. A za tydzień może już będą prawdziwe pomidory. Marzy mi się taka zupka jarzynowa z młodą marchewką i zieloną pietruszką - jak to niewiele do szczęścia czasem potrzeba 8).

Jem dosyć zdrowo, piję dużo bo upał a waga sobie stoi bo jest uparta i trochę wredna - trzeba ją zmusić do zmian cierpliwością i wytrwałością. 

Najgorsze są dla mnie takie ostatnie dni kiedy na coś czekam ale jakoś to wszystko zniosę, bo przecież innego wyjścia nie mam (cwaniak) 

15 czerwca 2018 , Komentarze (2)

Jakiś dołek miałam przez ostatnie dni - niby nic złego się nie dzieje a ja zupełnie bez werwy i napędu ale za to z wielką ochotą na płacz i ogólnie taka nadwrażliwa :( Przypomniało mi to PMS ale przecież już ponad 12 lat mnie to zjawisko nie dotyczy! Jak zwykle na takie smutki pomogła mi wizyta u fryzjera i króciutki jeżyk w kolorze złotego blondu na głowie. Jest mi chłodno i bardzo wygodnie 8).

Jem dobrze ale z tendencją do przejadania się wieczorem bo wtedy oczywiście wszystko smakuje najlepiej i jeszcze w dużych ilościach :<. Nadrabiam owocami ale one mi trochę nie służą i "przedawkowane" powodują bóle żołądka. Wodę staram się pić i pieszo pokonuję spore dystanse. Waga niestety (a może na szczęście) bez zmian.

12 czerwca 2018 , Komentarze (2)

Zmęczona jestem i jadę na oparach ale ogólnie dobre dni. Powoli załatwiam sprawy i wczuwam się w urlopową atmosferę. Tak naprawdę to od początku roku nie miałam oprócz weekendów i świąt takich prawdziwych dni wolnych. A taki "dzień świstaka" w pewnym momencie staje się nie do zniesienia (kreci).

Mam już dokupione sportowe ubrania - nowe koszulki i polary. Zamówiłam też sobie spodnie w dwóch rozmiarach S i M, bo ze względu na moje udka trudno utrafić. Okazało się, że w tych większych mam odpowiednią swobodę ruchów tylko muszę je oczywiście skrócić, mniejsze wracają do sklepu. W tym tygodniu jeszcze fryzjer i przegląd butów żeby w ostatniej chwili nie było niespodzianek.

Dieta poprawna, chociaż na pewno za mało piłam. W ramach ruchu przeszłam dzisiaj niezły dystans (potrzebny krokomierz!!!) a wieczór jeszcze długi więc może będą jakieś ćwiczenia (pomysl)

10 czerwca 2018 , Komentarze (4)

To się nazywają ambiwalentne uczucia - z jednej strony nie mogę doczekać się na przyjazd męża i urlop i chcę żeby czas płynął szybko ale z drugiej wydaje mi się, że mam przed sobą morze spraw do załatwienia i mi tego czasu braknie :PP. Tak jest co roku więc chyba pora przywyknąć i się nie nakręcać dla własnego komfortu psychicznego!

Czerwcowe upały są dość wyczerpujące ale pogoda sprzyja ruchowi na powietrzu a długie, piękne dni wydają się i tak za krótkie. Wczoraj dużo codziennej bieganiny. Uporałam się z rozmrażaniem i myciem lodówki (jak ja tego nie cierpię!) i koszeniem trawy. Z rzeczy do "wykreślenia z karteczki" mam już wyprane plecaki - jednak sporo potu w nie wsiąka i wymagały gruntownego odświeżenia a przy takiej pogodzie już prawie wyschły 8)

Jedzenie ok tylko skutki nadużycia truskawek dawały mi się we znaki przez cały tydzień. Z FODMAP tak jest - niby coś dozwolone ale nie dla wszystkich i nie w każdej ilości, muszę to zawsze brać pod uwagę. Na wadze mniej o całe 20 dkg (!!!), wspominam o tym tylko z kronikarskiego obowiązku bo aż wstyd :<. Dzisiaj jeszcze czeka mnie pieczenie chleba a potem robię sobie wolne z najnowszym kryminałem Mroza (pomysl)

6 czerwca 2018 , Komentarze (4)

No i uciekły mi kolejne cztery dni! Niestety, nie czułam się najlepiej i nawet nie chciało mi się pisać :<. Dziś już na szczęście jest poprawa. Noc była wręcz zimna a po tych upałach to miła odmiana i lepiej się spało. Niebo cały dzień cudownie błękitne, wszystko wokół kwitnie i pachnie, ptaki śpiewają i tym trzeba się cieszyć! Bo musi być dobrze 8)

Jadłam bardzo porządnie, piłam zgodnie z założeniami. Oficjalne ważenie pod koniec tygodnia i mam nadzieję na konkretny spadek - a jak będzie to się zobaczy.

Muszę już chyba zrobić listę rzeczy do ogarnięcia przed urlopem, żeby potem nie wpadać w panikę. Takie wykreślanie spraw załatwionych bardzo uspokaja, a spokój to dla mnie podstawa zdrowej egzystencji (pomysl) 

2 czerwca 2018 , Komentarze (8)

Te cyferki w tytule zaczynają robić na mnie coraz większe wrażenie (strach).

Dzisiaj doszłam do wniosku, że z wiekiem człowiek robi się strasznym meteopatą - trudno wytrzymać takie upały a w zasadzie huśtawkę pogodową. Rano było chłodno i pochmurno więc wybrałam się na cmentarz porobić porządki i dosiać kwiatki. W międzyczasie nawet kropiło ale potem wyszło słońce i zaczęło przypiekać. Wróciłam do domu po trzech godzinach spocona, wymęczona i bez siły na resztę dnia. Dopiero przed wieczorem odzyskałam trochę wigoru. Taki scenariusz powtarza się ostatnio codziennie (pot)

Po kontrolnym ważeniu zmieniłam wagę na wyższą mimo, że ubyło mnie 30 dkg. Takie gonienie paska to trochę zaklinanie rzeczywistości a tu trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Zresztą część dzisiejszej wagi to zatrzymana woda bo pije się dużo a upał sprzyja opuchnięciu. Najlepiej widać to po obrączce, która zaczęła uwierać! Jedzenie nawet ok, picie też zaliczone, FODMAP z małymi odstępstwami ale wreszcie wykończyłam rodzynki i już nie będą mnie kusiły (pomysl). Jem truskawki prosto z krzaczka albo z jogurtem bez laktozy i makaronem kukurydzianym (slina). Przymierzam się też do robienia dżemu tylko muszę znaleźć takie bardziej ekologiczne w większych ilościach.

30 maja 2018 , Skomentuj

Ufff (uff) dzisiaj ciężki dzień a upał dodatkowo dodawał mu wagi... Ale też w sumie wszystkie plany udało mi się zrealizować. Jadłam trochę głupio bo same kanapki z chleba gryczanego z żółtym serem a na szybką kolację dwa jajka usmażone na maśle z szynką. W międzyczasie były truskawki prosto z krzaczka a w ramach rozpusty masło orzechowe z zakazanymi rodzynkami :x. Przy takich temperaturach Muszynianka leje się strumieniem i plan picia zrealizowany na 100%! A ruch to kolejny dzień pracy na podwórku i zakończenie najcięższych robót - teraz tylko plewienie wokół krzaczków i bylin czyli niekończące się zajęcie...

Po pracy zaliczyłam dentystę - ostatni raz w tym sezonie. Wszystko zaleczone, stare plomby wymienione, dzisiaj tylko czyszczenie i piaskowanie - jednym słowem porządek w ustach zrobiony :D. Udał mi się też całkiem nieplanowany zakup - w sklepie z ciuchami "wygrzebałam" sobie spodnie z H&M w magicznym dla niektórych rozmiarze 36 - przymierzyłam je przez przypadek bo bez okularów na metce zobaczyłam 38 (smiech). W pasie leżą dobrze a na udach są trochę opięte no ale przecież mam zamiar schudnąć! 

Jutro na szczęście święto i mam zamiar uczcić je nicnierobieniem. Planuję czytanie najnowszego kryminału Puzyńskiej a przy ładnej pogodzie daleki spacer 8) 

29 maja 2018 , Skomentuj

Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam. Na pierwszej stacji, teraz, tu... (muzyka)

Normalnie trudno nadążyć - dopiero była sobota, już wtorek. I pojawiła się cyferka 30 na moim liczniku! Ale po kolei to niedziela do wymazania z pamięci, dzień w sumie stracony. Nie będę do tego wracać, nie ma co się nakręcać i dołować. Niby żadnych wielkich odstępstw nie było ale ja czułam się tak bardzo NIJAKO :?. Wczoraj i dzisiaj już lepiej - jedzenie ok., picie przy tych upałach bez wielkich problemów, FODMAP z malutkimi niestety grzeszkami :x. A ruch zastępuje mi koszenie trawy - dwa dni po dwie godziny zmagań z kosiarką. Teren miejscami nierówny a kosiarka jak dla mnie trochę ciężka, szczególnie z pełnym koszem. Ma co prawda napęd ale ciężko go używać między krzaczkami czy pod drzewami. Jutro mam zamiar dokończyć wreszcie pracę. 

Zaczęły się truskawki - jedne z nielicznych owoców, które teoretycznie mogę jeść, ale w praktyce wypróbowuję wrażliwość moich wątpi i czekam na efekty. Dzisiaj zrobiłam sobie na kolację kaszę jaglaną polaną truskawkami ze śmietaną bez laktozy - było pyszne :).