Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nieduża kobietka po pięćdziesiątce, która postanowiła kiedyś, że nigdy nie będzie starą, marudzącą, grubą BABĄ! Do odchudzania skłoniły mnie ciasne spodenki, w których jeszcze w ubiegłym roku chodziłam po górach.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6682
Komentarzy: 256
Założony: 26 marca 2017
Ostatni wpis: 27 marca 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pola789

kobieta, 58 lat, Płońsk

158 cm, 67.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 maja 2018 , Komentarze (3)

Pogoda dostroiła się dzisiaj do mojego nastroju - jest pochmurno i smutno. A ja już od wczoraj myślę o Dniu Matki i chyba bez łez się nie obejdzie. Rodzice odeszli już ponad 20 lat temu, niby czas robi swoje ale w takie dni jak ten wszystko wraca i człowiek tęskni do bólu. Mam tylko  cichą nadzieję, że byliby ze mnie dumni i że kiedyś się tego dowiem. A dzisiaj wizyta na cmentarzu i zapalone znicze...

Wczoraj był grzeczny dzień bo po szaleństwach czekoladowo-sernikowych jadłam prawie cały dzień ryż. Temperatura sprzyjała piciu wody a ruch był pod postacią dwóch godzin pracy na świeżym powietrzu (cwaniak)

A dzisiaj mam sporo pracy wokół domu i wszystko zależy od rozwoju pogody więc może lepiej nie planować tylko poczekać co dzień przyniesie :)

24 maja 2018 , Komentarze (2)

Jestem zła sama na siebie :<. Czas mi ucieka a ja po mobilizacji w ubiegłym tygodniu siadłam na laurach! Dzisiaj już czwartek a ja jeszcze nie ćwiczyłam. A w wynajdowaniu pretekstów do leniuchowania mam mistrzostwo świata i okolic :? W poniedziałek - bo niewyspana, we wtorek bo trochę nawalało mi serce i szczerze mówiąc bałam się dokładać mu obciążenia... Wczoraj wróciłam późno do domu po wizycie u lekarza, dzisiaj mam jeszcze szansę chociaż trochę się wykazać (pomysl). Jedzenie też niby nie jest złe ale szczytem głupoty było kupienie sobie gorzkiej czekolady z wiśniami - była pyszna tylko dopiero następnego dnia po zjedzeniu przeczytałam jej skład i już wiedziałam po czym mam takie sensacje i nieprzyjemne odczucia! I dobrze mi tak - jak nie można przez rozum to trzeba odcierpieć. 

Dzisiaj już policzyłam kalorie (ok. 1700), wody wypiłam za mało i już nie nadrobię bo nie będę mogła spać w nocy, FODMAP ok. oprócz kawałka sernika :x.

Człowiek to jednak dziwne stworzenie - ma świadomość, że powinien, że to dla jego dobra itd. - i co? Ano... nie będę się wyrażać słowami nieparlamentarnymi 8)

21 maja 2018 , Skomentuj

Dobre chęci w zderzeniu z życiem :PP Wczoraj wieczorem wygrała oczywiście opcja wcześniejszego pójścia spać zamiast gimnastyki - no i jak zwykle czytanie na dobranoc, które tym razem zakończyło się o drugiej :x Dzisiaj samopoczucie jak po nieprzespanej nocy - cztery godziny snu to dla mnie stanowczo za mało. Ziewanie chciało mi szczękę zwichnąć, jadłam bez sensu i w ogóle... zaraz idę spać i to tym razem naprawdę (spi). Od jutra mocne postanowienie poprawy na wszystkich frontach! 

Ot - stara a głupia (smiech)

20 maja 2018 , Skomentuj

No i zrobiły się zaległości w pisaniu! Rano na wadze 70 dkg mniej jak tydzień temu ale wciąż jeszcze do paska brakuje :<. Piątek i sobota były bardzo grzeczne pod każdym względem. Wczoraj zamiast gimnastyki prawie dwie godziny koszenia trawy a oprócz tego pranie częściowo ręczne, sprzątanie, plewienie - takie typowe sobotnie roboty. Dzisiaj z jedzeniem też chyba ok ale jakoś nie chce mi się liczyć kalorii :?. Upiekłam świeży chleb gryczany i zjadłam dwie kromeczki takiego jeszcze ciepłego z masłem i dobrze, że się na tych dwóch skończyło bo wyszedł wyjątkowo dobry. Żeby tak człowiek miał na wodę taki apetyt albo inne zdrowe jedzenie (pomysl) Jak mnie mój leń dzisiejszy trochę puści to się jeszcze poruszam przed snem a jak nie to idę wcześniej spać bo sen też jest ważny dla chudnięcia ]:> 

17 maja 2018 , Komentarze (2)

No i nieubłaganie zbliżam się do czterdziestki w moim odliczaniu! Wczoraj: picie zaliczone, jedzenie nie przekroczyło 1500 kcal (impreza). FODMAP na 100% no i ćwiczenia zrobione - niby tylko 30 minut ale zawsze coś (impreza). Dzisiaj też jedzenie, picie i dieta ok - został mi tylko wf do zaliczenia. 

Niechcący wygadałam się przed mężem, że usiłuję szlifować formę no i teraz mam dodatkową motywację bo jestem ciągle pytana jak mi idzie, czy mięśnie nie bolą itd. A rodzonego męża nie wolno oszukiwać albo powiedzieć mu, że mi się nie chce. Zresztą naprawdę czuję mniejszy ból karku i ramion co przy siedzącej pracy i to jeszcze przy komputerze jest bezcenne. A lekkie zakwasy nóg i całej reszty wolę mieć teraz niż w czasie wędrówek (cwaniak). No i nie chcę sapać przy podejściach jak mała lokomotywa! Czas ćwiczeń postaram się wydłużać i zwiększać ich trudność ale wszystko w ramach moich możliwości bo to ma być przyjemność a nie katorga...

Chyba niechcący strzeliłam sobie samobója - dzisiaj kupiłam masło orzechowe. Było w promocji i miało być "na później" ale od kilku dni nie jem słodyczy i strasznie mnie do niego ciągnie (slina). Jest dozwolone na diecie FODMAP i chyba przyjmę, że to taka zdrowsza alternatywa, tylko spróbuję się ograniczać co do ilości.

Ulewy wstrzymały na razie prace ogródkowe i ruch na powietrzu. Bardzo szkoda mi moich ulubionych ostróżek - mają kruche łodyżki i wczorajsza nawałnica bardzo je zniszczyła. 

15 maja 2018 , Komentarze (2)

Wczorajszy dzień zaliczony: jedzenie 1600 kcal, picie wody 1,5 l, FODMAP ok. - oprócz dżemu z czarnej porzeczki ale problem pewnie się skończy wraz z opróżnieniem słoiczka :D Były nawet ćwiczenia z Nikodemem - rozgrzewki, cardio i boczki (impreza) 

Dzisiaj jedzenie i picie też w porządku, chociaż chyba powinnam zmniejszyć kalorie - jutro muszę ugotować sobie jakąś zupę. A teraz biorę się za ćwiczenia...

13 maja 2018 , Komentarze (1)

Dzień pełen wrażeń i zupełnie niezgodny z planami. Niezapowiedziana wizyta, długie rozmowy przez telefon, sporo emocji (uff). A miał być totalny luz i relaks. 

Waga - spadła trochę ale jeszcze wciąż wyżej od paska.

Ruch - energiczny spacer około godziny - muszę pomyśleć o krokomierzu.

Picie - blisko 1,5 l.

Kalorie - 1800 - chyba trochę za dużo, jeżeli ma mnie ubywać. Mam problem z policzeniem mojego chleba gryczanego - dodałam wszystkie składniki i wyszło mi 2000 kcal/bochenek. Da się to podzielić na 20 kromek więc przyjmuję 100 kcal/kromka. Przecież to nie apteka! 

FODMAP - wszystko LOW oprócz łyżeczki dżemu z czarnej porzeczki :x

Pierwsze koty za płoty - jutro ciąg dalszy 8)

12 maja 2018 , Komentarze (3)

Od dzisiaj zaczynam nowe odliczanie - dokładnie za 47 dni będę już w drodze na wakacje :D I ma być super, hiper i ekstra a żeby tak było muszę mieć dobrą kondycję i wygodne spodnie na dupce! Przede mną tyle kilometrów do przejścia i tyle gór do zdobycia... Oby tylko zdrowie pozwoliło to będzie totalny luz i taka nasza wielka radość z bycia razem i to jeszcze w pięknych okolicznościach przyrody (zakochany) Podobno nic tak nie wiąże ludzi jak wspólne chodzenie po górach i spłacanie kredytu - my obydwa te warunki spełniamy (smiech).

Majówka była piękna ale oczywiście trochę grzechów się zaliczyło. Mijający tydzień też nie sprzyjał diecie bo ciasto do spróbowania i takie tam inne wymówki. Ale teraz już nie ma żartów. Czas przyśpieszył i trzeba się streszczać. Inne jedzenie i dolegliwości po nim utwierdzają mnie w przekonaniu, że dobrze wybrałam dietę i jest mi ona niezbędna do codziennego funkcjonowania. Od dzisiaj FODMAP na 100% i oprócz ruchu na świeżym powietrzu przy pracach ogródkowych muszę dołączyć jeszcze ćwiczenia na kondycję. Może wreszcie Nikodem się doczeka. Postaram się pisać często i mam nadzieję, że to dodatkowo mnie będzie motywowało (cwaniak).

Postaram się rozliczać z wagi (teraz powyżej paskowej), kalorii, wypitej wody i ćwiczeń - ot taki standard składników niezbędnych do schudnięcia. A więc do roboty (pa)

21 kwietnia 2018 , Komentarze (2)

Wspaniała wiosna, piękne dni! No i pojawił się problem wymiany garderoby na letnią praktycznie od razu z zimowej. I to przymierzanie spodni z pytaniem: wejdą czy nie wejdą, zapną się czy nie (strach) Tragedii nie ma ale zawsze może być luźniej a nawet powinno być luźniej. Waga leciutko spada ale wciąż jeszcze wyższa od tej na pasku. Jem w miarę grzecznie. Ogarnęłam słodycze, trafia się więcej warzyw. Przesadziłam tylko z jogurtami i twarożkiem. Są co prawda bez laktozy ale zjadłam ich za dużo i efekty nie były ciekawe :x Ciepło sprzyja piciu wody - prawie codziennie wypijam butelkę Muszynianki a oprócz tego dużo zielonej herbaty i miętę. No i nareszcie mam więcej ruchu. Praktycznie całe popołudnia spędzam na świeżym powietrzu, plewię, kopię, porządkuję. A ptaki tak śpiewają, że nie chce się wracać do domu 8) W tym tygodniu postaram się nie szaleć jedzeniowo i liczyć kalorie, żeby nie przekraczać swojego zapotrzebowania. No i szykuję się już na długi, piękny weekend z moją lepszą połową (przytul) więc muszę trochę rzeczy ogarnąć. A jakby dodać do tego trochę ćwiczeń z Nikodemem to byłoby super... 

8 kwietnia 2018 , Skomentuj

Od czego by tu zacząć... No właśnie - słowo kluczowe brzmi: ZACZĄĆ (pomysl) Dzisiaj definitywnie zakończyłam okres świąt i przy okazji długi weekend. Oj, nie było dietetycznie - szczególnie brzuch odczuł zmianę diety. Przykre dolegliwości zaczęły wracać i samopoczucie się pogorszyło. Ważenie też sobie daruję, bo po co się denerwować niepotrzebnie (cwaniak) Jak na złość pogoda spłatała figla i zatrzymała nas w domu. Spacery w czasie chlapy i padającego deszczu ze śniegiem nie należą do przyjemności a strach się było przeziębić. Ale od dzisiaj gruba krecha i plan naprawczy do wdrożenia. Chleb już upieczony a w planach powrót do diety. Wiosna nareszcie wybuchła, pora się zacząć ruszać na świeżym powietrzu i poprawić kondycję. Oby ten tydzień był spokojny i dobry pod każdym względem (pa)