Już szykuję moje nowe buty, bo wiosna dziś absolutna. Oczywiście w słońcu. Buty poczekają pewnie z tydzień, bo następny ma być dosyć chłodny. A w sprawie butów, to jestem ich absolutną fanką, kolorowe, lekkie, na platformie, broń Boże na obcasach. Nosiłam już francuskie sandały, przed laty, koloru pieknego granatu, zapinane na paseczek, takie w stylu " do szkoly". Były bardzo wygodne, zazdrościły mi koleżanki w pracy, przetrwały ok. 10 lat. Były też włoskie, czerwone, na podwyższeniu kwadratowym, przed laty niespotykanym. I tu wzbudzały euforię płci pięknej. Nie wspomnę o lakierowanych Gaborach koloru przydymionej śliwki, które są dyżurnymi na imprezy taneczne. Tych akurat imprez coraz mniej, buty mnie przeżyją. Bo te ślubne, dawnej Syreny, miałam przez całe studia i kilka lat po, a brałam ślub na II roku. Teraz optuje za szerszymi noskami, muszą być wygodne, lecz z pazurem. Te przygotowane to czarny lakier z czerwonymi dodatkami. Świetne do szerokich spodni. Dobra, spacer tradycyjny, obiad też, bo niedzielny rosół I kurczak pieczony. Pozwoliłam sobie na deser po obiedzie, to kawałek chalwy i do tego czarna kawa z kawiarki. Obejrzałam Wzgórze Psów, nie uwiodl mnie. Kościukiewicz zamglony, bez pazura, mnóstwo wulgaryzmów, jakby bez q..y Polacy nie potrafili rozmawiać. Nie kojarzę takich sytuacji w naszym domu, to nie jest normalne. Historyjka mocno naciągana , aktorstwo takie sobie. Więckiewicz gra cały czas na jednej nucie, dla mnie szkoda czasu, ale może będą fani.