Dzis pojechaliśmy do Gdańska, zawiozłam dokumenty do notariusza, aby wreszcie uzyskać dokumenty o nabyciu spadku. Szybko wszystko sie udało, moje wczorajsze maile doszły, ale i tak dowiozłam, co trzeba. Potem spacer po Gdańsku, słonecznym, ciepłym i narazie bez masy turystów. Najbardziej lubię Gdańsk jesienia, tak w okolicach października, gdy jeszcze słońce grzeje. Nad Motława stoi piękna karuzela, taka staromodna, dziś kręciły sie na niej dwie starsze kobiety! Ostatnio sypiam doskonale, sny mam takie wspaniałe, że ich opowiadanie to sama przyjemność. Moja waga niestety nie jest ciekawa, bo w Ciechocinku naprawdę folgowałam sobie. Trudno, musze to zwalczyć. Wczoraj była juz krótka sesja na akumacie, nie jest źle, organizm przyzwyczaja się. Na obiad dziś kalafior gotowany, 2 pulpety w sosie koperkowym , + własne ogórki małosolne. Na deser truskawki z kefirem zmiksowane . Kiedyś uważano w świecie, że kiszonki to zepsute jedzenie. Dziś kiszonki podbiły świat, nasze ogórki robią furorę, kiszona kapusta nie straszy już innych. Lubie kiszonki, ale teraz jest pora zielona i truskawek. Zajadam się, chociaż sa drogie. Wczoraj wymienialiśmy z mężem potrawy naszych mam, te najulubieńsze. Moje to : rosół z domowym makaronem, zupa grzybowa z suszonych grzybów, szare kluski okraszone boczkiem. Od teściowej wybrałabym nalesniki z twarogiem, robiła je doskonale. Moje sa dobre, nawet bardzo, ale do mistrzyni mi daleko. Macie tez takie ulubione potrawy swoich mam?