Dziś taką role pełniłam. Z powodu nie najlepszego samopoczucia zostałam w domu. A czas taki należy zagospodarować. Czym? Warsztatami kuchennymi oczywiście. Popełniłam pyszne ciasto biszkoptowe z renetą szarą i z budyniem. Wyszło palce lizać, wilgotne, pulchne, nie za słodkie. Potem zabrałam się za gęś na jutro. Właściwie to jej nogi, bo cała to za dużo dla nas. Doprawiłam, poleżała trochę w przyprawach , a potem do pieca, jeszcze ciepłego po cieście. Na obiad dziś były kopytka z bigosem i zupa krem z dyni. Uporządkowałam szafkę z herbatami i kawami, z przyprawami, z lekami. Trochę czasu zeszło. Resztę poświęciłam książce Wojciecha Chmielarza pt "Cienie" , wciąga i dobrze się czyta. Dobry kryminał. A poza tym byłam na bieżąco z informacjami dot. raportu watykańskiego na temat Angelo Sodano i przy okazji S. Dziwisza. Wczoraj długo rozmawiałam z synem na temat sytuacji kościoła katolickiego w Polsce w ostatnich czasach. Oboje stwierdziliśmy, że kościół utracił moralne prawo do wskazywania drogi . Potwierdził to dziś Dominikanim o. Gużyński, używając prawie takich samych słów. Dzieje się, oj dzieje, co jako kura domowa stwierdzam ze smutkiem , odrazą i oburzeniem.