Dziś pojechaliśmy z rana do Jastrzębiej Góry, aby pobyć w samotności nad morzem. Po drodze ogromne stado żurawi stojących na polu. Pewnie namawiały się, jaką trasą wracać! A skoro na nie czas, to pożegnać trzeba ciepłe dni, możliwość korzystania ze słońca przez kilka godzin. I pogoda dziś jakby potwierdzała moje spostrzeżenia. Było słonecznie, ciepło, bo nawet 20 stopni , chociaż bardzo wietrznie. Malownicze fale, wysokie, tworzyły się daleko w morzu. Na samą plaże nie zeszliśmy, bo wiało okrutnie. Nałykałam się jodu do woli. Przeszliśmy 8 km , w drodze powrotnej zahaczyliśmy o Agata Meble, aby zobaczyć, co ewentualnie doradzić Paniczowi, na jaka kasę się przygotować. My moglibyśmy wybrać, czy syn też, czas pokaże. Rano byłam w mięsnym, zrobiłam zapas na jakiś czas, w większości drób, a wędlinę zafoliowano. Jutro mąż kupi ziemniaki, warzywa, owoce , zostaniemy w domu , aby nie kusić losu. Obiecaliśmy sobie sesje rozciągające, mąż ćwiczy już jakiś czas, ja czekałam, aż blizna po wycięciu będzie ok. Poza tym planuję porządki , takie większe, z polerowaniem starego kredensu włącznie. Byłam w bibliotece, znów obostrzenia, brak możliwości samodzielnego wyboru książek. Muszę poszukać w internecie, a potem zamówić. Nieciekawie się zrobiło. Dzis podano dobowe zachorowanie w ilości ponad 12.000 osób. Na 1 listopada byli u nas zawsze goście , w tym roku będziemy sami, a groby odwiedzimy w tygodniu, nie pierwszego. Wybieram zdrowie i życie. Na wszelki wypadek, gdyby syn postanowił , i mógł przyjechać, kupiłam piersi kacze, ulubione panicza. Moje też, chociaż na równi z gęsią. Gęś pozostawiam sobie na listopad.