Jest lepiej proszę państwa, cieszy mnie to niezmiernie. Z tej okazji ruszyłam dziś do centrum handlowego , kupić mężowi obiecany sweterek. Już kiedyś pisałam, że zakupy odzieżowe z moim lubym to naprawdę za karę. On nie wchodzi do sklepu, on tam wbiega, rzuca tylko okiem na lewo, na prawo i wychodzi, bo " nic dla mnie nie ma". Wytrzymałam tak kilka sklepów, potem zaczęłam i ja szukać, cofając chłopa od wyjścia . I nagle okazało się, że są, tylko "schowały się". Potem namawianie na przymiarkę, wybór koloru, " a może gdzie indziej będą jakieś?". No ,zeszło nam ze 3 godziny, w czasie których musiałam zrobić wykład o tym , jak ubierać się , aby nie wyglądać jak stary pierdziel lub "zrobiony na prowincję". Wrócilismy oboje zadowoleni, na szczęście. Zrobiłam przed chwilą "gołąbki ala Kasia Bosacka , wczoraj obejrzałam program i zainspirował mnie. Ciekawe jak wyjdą, od siebie dodałam jeszcze pieczarki , czyli kapustę , cebulę i pieczarki podsmażyłam i dodałam tak do mięsa, bez zawijania w kapustę. Oczekuje jutro pogody wystarczającej na dość długi spacer. Tak 6-8 km. byłoby akurat na powrót do zdrowia.