Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 248560
Komentarzy: 6508
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 21 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

20 maja 2017 , Skomentuj

Dzisiejsza waga znów pokazała zniżkę, a zatem jestem pełna optymizmu co do dalszej historii z dieta. Dziś na śniadanie owsianka z jabłkiem, truskawkami i syropem klonowym. Na II śniadanie zjadłam kanapkę z humusem i pomidorem, oraz z wędlina i pomidorem. Pieczywo żytnie, do tego herbata czarna i dwa kęsy babki drożdżowej.  Na obiad będzie leczo + ogórek kiszony. Kiszonki to dobre probiotyki, a zatem trzeba je jeść. Potem koktajl z maślanki i truskawek + świeża mięta.  Dziś będę miała sporo ruchu, a zatem trochę kalorii zgubię. Czeka nas pierwsza w tym roku noc nad jeziorem. Nasz Dyzio zapakowany po dach, bo zabieramy ze sobą wyprane poduchy, kołdry, narzuty, itd. Poza tym reszta materiałów do remonciku. Ach, jak ja to lubię.

19 maja 2017 , Komentarze (2)

Wróciłam z Krakowa, jak zawsze zadowolona, zaspokojona intelektualnie, historycznie i  wizualnie. Dieta niemożliwa do utrzymania, gdy jada sie na mieście, ale codzienne wędrówki po 15 km pozwoliło na przybranie jedynie o pół kg. Wracam zatem szczęśliwa , chociaż deczko cięższa.  Od dzis biorę sie do nadrabiania, przesuwając o tydzień dieteę. I tyle. 

14 maja 2017 , Komentarze (2)

Dziś 74,6kg, czyli nadal do przodu! Trochę obawiam się nadchodzącego tygodnia, bo będę jadać poza domem, ale moja kontrola zostanie wzmożona i tyle. Nie będę się przejmować, bo wyjazd ma być przyjemnością.

Pogoda sprzyja, a zatem znów wyjazd na działkę . Dziś bardzo przyjemny dzień, bo dekorowanie, dobieranie ozdób, itp. To wszystko własnoręcznie, tym bardziej  cieszy.

13 maja 2017 , Komentarze (1)

74,7kg, a zatem w ciągu 2 tygodni  1,3kg zrzutu.  Jestem zadowolona, dumna i  mam zapał do więcej.  Jadam zdrowo, ograniczyłam znacznie słodycze, bywają dni, że wcale ich nie jadam, w pozostałe to 2 kostki czekolady gorzkiej, jakiś kęs  słodyczy, garść żurawiny.  Wodę piję w ilościach prawidłowych, bo około 7-9 szklanek dziennie.   Na. dzis na kolacje  zjadłam kawałek steku z tuńczyka z sałatka meksykańska, czyli z różnych papryk, mango, awokado, jabłka.  To było pyszne!

Dziś dzień bardzo pracowity, bo na działce kończyliśmy remoncik. Renowacja stolika  zakończona, wyszło pięknie i bardzo stylowo.  Poz tym odnowiłam drewniany wieszak, przygotowałam ładnie wyfrezowaną deskę na  wieszak w starym stylu, posprzątałam po remonciku i zostały tylko drobiazgi.  Moja wizja nabiera kształtów, a pogoda sprzyja pobytom na działce. To niesamowita satysfakcja, gdy zrobi sie coś samemu.

12 maja 2017 , Komentarze (1)

Dzionkiem porannym na wagę hop! A tu 74,7kg się pokazało! Ach jakie życie jest piękne, gdy wszystko idzie  z planem. Wczoraj wieczorem mierzyłam spodnie kupione w okolicach  marca, są ZA DUŻE W PASIE !  A zatem idziemy słuszną drogą i Alleluja .

Na śniadanie chleb chrupki jaglano- kukurydziany, do tego niewielka porcja serka Bieluch ze szczypiorkiem,  drugi kawałek z jajkiem na twardo, trzeci z powidłami.  Do pory II śniadania wypiłam 3 szklanki wody, byłam na pilatesie  wznosząc się na wyżyny wysiłkowe.  Na II śniadanie chleb razowy z pomidorem, potem wizyta w bibliotece, następnie spacer nad morze szybkim krokiem. Po powrocie do domu zajęcia kuchenne, kolejne wyjście z domu w sprawie wyjazdu czerwcowego, powrót na obiad. A obiad dziś to poezja smaków: stek z tuńczyka i szparagi zielone. Ok. 15 jestem po 5 szklankach wody, będa i następne, bo temperatura dziś sprzyja nawadnianiu. Czuję się zupełnie jak w czasie odzwyczajania sie od palenia, bo teraz odzwyczajam się od słodyczy. Nie łaknę, nie ciągnę do nich, nie mam obsesyjnych myśli.  Myśle, że będzie dobrze.

11 maja 2017 , Komentarze (1)

Słoneczko ukochane wróciło!!!! Aż chce się żyć. Waga  stoi, cieszę się, bo nie trudno zaprzepaścić to, co udało się oddać  na wieki ( mam nadzieję).  Na śniadanie jajko na miękko, 3 kromki chleba chrupkiego jaglano- kukurydzianego, 1 do jajka, 2 z pomidorem, 3 z powidłami.  Na II śn. zjadłam banana i 1/2 jabłka.  Na obiad dziś  była botwina oraz sznycel z indyka z mixem sałat. Nie czuję się głodna, pilnuję się , sporo wody piję oraz zielonej herbaty. Nadal nie czuję się zbyt komfortowo, ale czuję mniejszy brzuch , luźniejsze spodnie, itp. A' propos spodni, to w ramach prezentu na zbliżające  się urodziny kupiłam nowe spodnie, bluzeczkę i sweterek. To tylko przy okazji, bo celem dziś był zakup butów dla męża. To czwarte podejście, nie ostatnie, bo gdy to piszę, mąż poszedł sam coś zakupić. Wróciłam dziś naprawdę wkurzona, bo takiego kręcenia nosem dawno nie widziałam. Mam nadzieję, że tym razem zakup dojdzie do skutku. 

10 maja 2017 , Komentarze (2)

Waga dziś łaskawa, pokazała  znów 75 kg.  Cała masa wyrzeczeń, ale opłaca się, naprawdę. Determinacja we mnie wzrasta i mam nadzieje, że to pomoże.

Zima wróciła, biało dziś i sypie śnieg. Niezwyczajnie wyglądają czerwone tulipany wystające z bieli. Oby skończyło się to przed naszym wyjazdem do Krakowa. Aktualna temperatura- 1 stopień, biedne bratki za oknem!

Na śniadanie zjadłam 2 kromki razowca z serkiem śmietankowym, na to plasterek wędzonego łososia i guacamole. Na II planuje koktajl jogurtowy z borówka amerykańska. Na obiad zrobię makaron razowy zapiekany z brokułami i mozzarella oraz trochę rosołu z ryżem brązowym. Kolacja to sałatka meksykańska. 

Dziś mam co tygodniowa porcję  ruchu w formie tańca, a potem j. włoski. Będzie zatem trochę działania.

9 maja 2017 , Skomentuj

Moja waga stoi. Czeka na potknięcia? Może, to wredota przecież. Obudziłam się w innej rzeczywistości, bo wiosna, lato i jesień gdzieś uciekły. Za oknem śnieg,  rano tylko 2 stopnie, teraz , po 14, temperatura wzrosła do 5. Nic, Paweł ( czy Gaweł?) ani pisnął, wyciągnęłam z szafy kurtkę zimową, rękawiczki i czapkę. Na śniadanko zjadłam 3 blaty chleba jaglano- kukurydzianego, jeden z serkiem i orzechami, drugi z pomidorem, trzeci z powidłami.  Poprawiłam to koktajlem różnoowocowym i kawą z mlekiem.  Następnie , na 9:15, udałam się do pani od pedicure. Poczytałam pisma kolorowe, zrobiłam zakupy, zeszło do 11:30. Na II śniadanie pół bajgla z serkiem i łososiem wędzonym. Spacer po odbiór uszytych na działkę zasłonek, wędrówki w poszukiwaniu czapki dla męża i butów dla niegoż. I znów czas upłynął, wróciliśmy do domu przed 14. Na obiad dziś mam rosół z kurczaka z ryżem brązowym + gotowane mięso.  Lubię takie dania, a dzisiejsza pogoda akurat na rozgrzewający rosół.  P południu do fryzjera na strzyżenie, po powrocie trochę j. włoskiego, jakieś kręcenie sie po domu , czytanie, itp.  

Powoli przygotowuję się do wyjazdu do Krakowa.  Ale to dopiero w poniedziałek.

8 maja 2017 , Komentarze (2)

Dziś waga pokazała 75,3kg, co po wczorajszym dniu  jest sukcesem. Przyjęcie komunijne syna bratanka , było wyzwaniem. Zjadłam : miseczkę rosołu z makaronem, pół talerz różnych surówek. 3 kawałki smażonego pstrąga w migdałach, spory kawałek ciasta śmietanowego, lody, wypiłam 3 kawy i mnóstwo wody. Wracałam zmęczona imprezą, przejedzona, ze zgagą. W domu tylko woda, herbata zielona, rumianek  i tyle. 

Dziś na śniadanie owsianka z bananem, jabłkiem, miodem i słonecznikiem. Na II śn. 2 kromki chleba razowego, jednak z serkiem  twarogowym i pomidorem, druga z wędlina i pomidorem.  Na obiad  mam zaplanowany makaron z kurczakiem , ale zamiast szpinaku zrobię liście botwiny z czosnkiem.  Po obiedzie  cotygodniowa porcja ruchu tanecznego i może spalę nadmiar. Na kolacje zrobię koktajl zielony.  Muszę wziąć się solidnie do przestrzegania diety, bo  trzeba dotrzymywać postanowień.  

Wczoraj  napatrzyłam się i nasłuchałam, jak odżywiają się inni , aż strach pomyśleć, co  sobie  szykują. Rodzina brata uwielbia jeść w ilościach hurtowych. Smażone, słodkie, ziemniaki na pół talerza. Bratanek lat 38 cierpi na podagrę, jego syn jada właściwie tylko słodycze, dłonie całe w liszajach, kłopoty w szkole z  nauką, a to dopiero 9 latek. Bratowa chwali się, że na Wigilię jest w stanie zjeść 2 karpie sama, nie pija wody, bo jej nie smakuje, kompocik słodki to owszem. Brat je właściwie przez cały czas, jego tusza nie pozwala na skorzystanie z rozmiaru XXXL, całymi dniami siedzi przed telewizorem i zajada. 

Tak odżywiali i odżywiaja się też moi rodzice. Czyzby ktoś mnie w szpitalu podmienił?

6 maja 2017 , Skomentuj

Nie był to udany dzień. Gdy jechaliśmy rano na działkę, dziura na drodze spowodowała pęknięcie opony i bąbel w drugiej. Na szczęście udało się dojechać do warsztatu, ale wówczas wyszło, że klucz do odkręcenia śrub w kołach został  tam, gdzie mamy magazynowane opony zimowe. Trzeba było odspawać  4 śruby w 4 kolach ( 60 zł), dojechaliśmy tak do serwisu z oponami, na szczęście były takie pasujące, zapłaciliśmy 530zł , była 13, Jednak pojechaliśmy na działkę, aby wykorzystać chociaż parę godzin. Wyjątkowo ładna dziś pogoda była. Posadziłam zakupione kwiaty, mąż dokończył malowanie krokwii, a ja dalej szlifowałam  stolik z odzysku. Tempo było, bo na 18 do kina.  Jedyny cud to dzisiejsza waga 75,2kg. Pomimo łasuchowania  w formie tortu bezowego , a szczególnie kremu  na bitej  śmietanie , z ajerkoniakiem, udało sie w ciągu tygodnia zrzucić  troche.