Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 251739
Komentarzy: 6514
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 25 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

28 lipca 2019 , Komentarze (3)

Po śniadaniu pojechaliśmy do Orłowa, SKM oczywiście, aby zadbać o środowisko. Bryza cudnie chłodziła , sporo juz ludzi. Lotniarze co chwila startowali z górki  przy molo, kolorowo robiło się na niebie. A warunki sprzyjające, bo fala wysoka od wiatru! Spacer na molo, spoglądanie w dal, ku Mierzei Wiślanej, którą dziś widać doskonale. Potem do domku Żeromskiego , na coś  słodkiego- espresso , brownie z sosem malinowym i lody waniliowe. Dłuższa chwila  w koszu plażowym, z gazetą , opaliłam twarz i ręce. Koło południa powrót pieszo do Gdyni. Po drodze podziwialiśmy nowe budynki, białe, odmładzające dzielnicę. Jak zawsze rowerzyści, ludzie w kafejkach po drodze, dużo turystów z plecakami. Morze nadal budzi ogromne emocje na ludziach z głębi kraju. Niestety musieliśmy podjechać 3 przystanki, bo upał zmógł mnie dokumentnie. Pot lał się ze mnie, było mi słabo i kręciło się w głowie. Po powrocie do domu wypiłam duszkiem 2 szklanki wody, wzięłam chłodny prysznic i zakręciłam żaluzje. Muszę pamiętać o nakryciu głowy, gdy przewiduję pobyt na słońcu w okolicach południa.Jak już wspominałam, takie upały nie dla mnie, wolę chłodniejsze dni. Na obiad pieczona polędwiczka i kapusta kiszona, dawno nie jedliśmy pieczeni, smakowała doskonale. A po obiedzie chwilka dla słoninki, zasnęłam mocno na kwadrans.  To niesamowicie mnie odświeżyło!. Wieczorem znów w stronę Sopotu, do Opery Leśnej. Koncert  z udziałem Roberto Alagny! Znów będę miała frajdę!

27 lipca 2019 , Skomentuj

bo tak można nazwać dzisiejsze działania kuchenne. Są 3 słoiki ogórków kiszonych i 4 słoiki przecieku pomidorowego.  Słoiki litrowe, pomidorów było 3 kg , ogórków 1,5 kg. To dopiero początek, ale przyjemnie będzie postawić je w garażu z myślą o zimie. Dalsze dzieła później, ale będą.  Na obiad jarzynowa i łosoś pieczony + szpinak i zielona fasolka. Od poniedziałku nie będę gotować dla rodziców, wybrali opcję dostarczania im obiadów z pobliskiego baru. Nie będę tego komentować i roztrząsać, tak wolą, ich wybór.  Skończyłam czytać książkę Joanny Kupniewskiej pt:" Gdy Bóg zmrużył oczy".  I tu zbieg okoliczności, który staje się normą. Autorka mieszka i pracuje w Choszcznie, a odwiedziłam to miasteczko na przełomie czerwca i lipca. Książka to opowieść o młodej kobiecie, która po wypadku samochodowym nie ma szans na posługiwanie się własnymi nogami. Autorka pracuje jako fizjoterapeutka, wie zatem , o czym pisze. Pozycja warta przeczytania i na dodatek świetny humor. Polecam:). W przyszłym tygodniu czekają sam wizyty dalszej rodziny, z zachodu i z południa Europy, potem wyjazd do Poznania, na który już czekam z niecierpliwością. Wreszcie pogadam z paniczem, powałęsamy się po Poznaniu, posiedzimy przy dobrym jadełku, napitku. W czwartek spotkaliśmy się z moim bratem i z bratową, w celu omówienia  sytuacji u rodziców . Smutne wnioski. I tak sobie myślę, że układ partnerski w małżeństwie jest absolutnie wskazany, bo na starość to się sprawdza. Dziś ja pracowałam w kuchni, a mąż zajął się łazienką i prasowaniem. To naprawdę wstyd, aby w XXI wieku mężczyzna nie umiał , nie chciał, wykonywać czynności  polegających na codziennej samoobsłudze. 

25 lipca 2019 , Skomentuj

Nie napiszę co u rodziców, bo i po co, skoro bez zmian? Dziś piękna pogoda dla kogoś, kto kocha upały. Ja wolę lżejsze dni, nawet chłodniejsze. Cukier dziś 87, ciśnienie 124/67, udało się kupić Euthyrox, umówiłam się do fryzjera na jutro, wymieniłam książki w bibliotece. Na obiad grzyby duszone , ziemniaki i jedna faszerowana papryka.  Jak sie nie cieszyć z takiego dnia?  Spotkaliśmy się z bratem i z bratowa, po wizycie u rodziców pojechaliśmy na kawę, omówić nasze działania, nasze reakcje. Zgoda pełna, to tyle w temacie . Pralka znów w robocie, przy takiej temperaturze pranie to sama przyjemność. Jutro fryzjer, a potem wybiorę się na halę po jakieś warzywa do przetwarzania. Czas juz na to. Atakowana jestem ze wszystkich stron przez wypieki. Sąsiadka dała kawałek ze śliwkami, u rodziców była szarlotka, na kawie zewnętrznej torcik owocowy. Za dużo, za często i za słodko. Pojawiły się tegoroczne jabłka, to moje ulubione owoce, oprócz jeżyn i malin oraz truskawek. Dopiero potem gruszki i śliwki, te małe węgierki . Opalenizna lekko schodzi, muszę  troche posiedzieć na słońcu. A wczoraj cały czas nuciłam Cienie. To naprawdę piekna piosenka..

24 lipca 2019 , Komentarze (6)

Takie dni lubię bardzo. Dzis pojechalismy na grzyby, miałam nosa, że będą. Całe popołudnie robota aż furczała. Zebraliśmy ogromny kosz grzybów, sporo kozaków czerwonych, kilkanaście podgrzybków, kilka prawdziwków, masę kurek.  W lesie  mokro, ludzi brak, tak się zbiera najlepiej. W lesie zawsze śpiewam, dziś to Nasza Basia kochana i Cienie, cienie Jacka Cygana w wykonaniu Jerzego Filara. Kto zna, rozumie. No i całkiem spokojnie śpiewałam o trzeciej kawie. Było super!  Powrót w zupełnie mokrym ubraniu, w mokrych butach, ale co tam. Mam już zamrożone kurki, porcję na obiad grzybów mieszanych, ok. 40 dkg  kurek zaniosę bratu, reszta pokrojona suszy się w suszarce. A już obawiałam się, bo zapasy suszonych kończą się.  Dwa prania zrobione, na obiad zupa krem z cukinii i kalafiora, z ravioli  gotowymi i z serem startym . Wyszło naprawdę pyszne!  Dla rodziców ugotowałam jarzynową na żeberkach, jutro brat przywiezie także krupnik, bo spotykamy się z pielęgniarką środowiskową. Wczoraj obejrzeliśmy w TV film "Uśpieni" . To powtórny ogląd, ale nadal przejmujący. Świetna rola Dustina Hoffmanna.Dawno nie bylismy w kinie, tak ok. 2 tygodni, może jutro?

23 lipca 2019 , Komentarze (2)

Tak mogę określić dziś nastrój mój, pogodę za oknem, osiągnięcia dzisiejsze.  W nocy przerwa we śnie, no bo dziś wizyta u rodziców. Poranny spacer jeszcze w miarę  przyjemny, bo bez deszczu, całkiem ciepło, było czym oddychać.  Potem czas obowiązków. Udało się umyć Mamę, zmienić jej ubranie, nakarmić. Mąż w tym czasie sprzątał.  Dobrego słowa nie było, dziękuje także, tyle w odcieniu szarości z domu rodziców.  Telefon i rozmowa z bratem. Umówiliśmy się na czwartek u rodziców, aby porozmawiać z pielęgniarką . Skoro lekarz Mamy potwierdził, że całodobowa opieka jest niezbędna, Ojciec musi wreszcie coś postanowić. Stan aktualny niestety powoduje, że i nas sytuacja przerasta.  ;( Podobno znów idą upały, nie powiem, abym się cieszyła, wolę typowo polskie lato. Jutro może wyskoczymy do lasu, może jakieś grzyby? Sąsiad wczoraj wracał z wiaderkiem prawdziwków.Udało się "złapać" panią endokrynolog, wypisała mi receptę na jakiś zapas, jeżeli uda się dostać. Narazie mam  na tak mniej więcej 40 dni. Podobno sytuacja ma się poprawić, ale kto to wie, za jaki czas? Dziś w aptece zaprzeczono tej nadziei.

22 lipca 2019 , Komentarze (2)

Weekendowy wyjazd nad jezioro do  rodziny. Spotkało się nas sporo, około 20 osób , najmłodszy za tydzień będzie miał rok, najstarszy ma 85 lat. Spotkania w podgrupach, śmiechu dużo, zabawne zdjęcia, wspomnienia, itd.  Do późnej nocy siedzenie, rano wędrówki po lesie, troche grzybów, ogromne przeżycie ze spotkania z klępą i łoszakiem.  Niestety jezioro zanieczyszczone jak ściek, lasy są wspomnieniem po wichurze sprzed 2 lat. Bajka o pięknie tamtejszych stron skończyła się za sprawa człowieka. A 30- 25 lat temu moim marzeniem było posiadanie tam domku. Dziś wracaliśmy z radością do domu.  Już jestem po obiedzie, na który zrobiłam tartę z kurkami i ze szpinakiem. Ciasto kupiłam gotowe, ale pomysł mój. Na jutro gotuję rosół z kaczki  i bitki wieprzowe w sosie grzybowym. To dla rodziców. Wczoraj dzwonił Ojciec, chyba wreszcie dotarło do niego, że naprawdę pomoc jest potrzebna.  Jutro zobaczę , co słyszać w temacie. Dziś brat był u lekarza Mamy, uzyskał potwierdzenie, że dom pomocy byłby wskazany absolutnie. Pogoda wspaniała na pranie, jedno zdejmę za chwilkę, drugie się kręci w pralce. Popołudnie będzie przy nadrabianiu lektury, przy muzyce i może troszkę TV w formie HGTV. Odpoczęłam w ten weekend i z przyjemnościa wróciłam do swoich obowiazków. 

17 lipca 2019 , Komentarze (7)

Dziś je zrobiłam na obiad. Jadamy je saute, z cebulką  startą do środka. Jest wiele szkół jadania placów, z cukrem , dla mnie fuj, ze śmietaną, to chyba wschodni zwyczaj, tak bliższy Rosji, z sosami różnymi. Ja lubię je własnie same, aby nie stracić smaku placka. Ostatnio robiłam je 2 lata temu, jeszcze na działce nad jeziorem, w kuchni polowej, bo po smażeniu  długo trzeba wietrzyć.  Powtórzę to może za 2 lata? Tak mnie dziś naszło, bo mam dzień gospodarczy, a do południa pogoda wahała się w sprawie deszczu.  Wczoraj wizyta u rodziców , pielęgniarka ma być w przyszłym tygodniu. Zaczynam w to wątpić, bo Ojciec  chce , abym posprzątała na jej wizytę , i moim zdaniem w taki sposób próbuje wmanewrować mnie. Wczoraj przywiozłam  górę prania, górę prasowania, które nadawało się także tylko do pralki. Na szczęście   blisko jest pralnia samoobsługowa, bo wniesienie tego do domu oznaczałoby zaczadzenie mieszkania.  Dziś od rana stoję przy desce do prasowania , przejrzałam bieliznę Mamy, część od razu wyrzuciłam, mniejsza część została, uzupełniłam  już braki. Wczoraj także kupiłam poduszkę i jaśka, bezdyskusyjnie przedstawiając Ojcu rachunek. W lodówce rodzice maja przede wszystkim kiełbasę, wędliny, golonkę peklowaną, brak twarogu, sera, zieleniny.  A obiad który przywiozłam, zrobiony specjalnie na wątłe, starcze żołądki, został potraktowany byle jak, ze słowami:"... najlepsze były ogórki." Dziś mąż  na rehabilitacji miał  rozmowę z trenerka o takich sytuacjach. Radziła mi, abym na jakiś czas zostawiła rodziców samych , może w ten sposób docenią  moje starania. Niestety, już tak było, nic nie przyniosło . Taka moja karma.

15 lipca 2019 , Komentarze (3)

czas biegnie nieubłaganie . Jeszcze tylko półtora miesiąca wakacji. Na szczęście nie czeka mnie nowy rok szkolny! Nieraz już tęskniłam do szkoły, najmniej w późnych latach licealnych, gdy znajomości wakacyjne męsko- damskie były ważniejsze.Czas studiów to zupełnie inny świat, jak się wtedy bawiliśmy, ile nocy zarwanych na spotkaniach towarzyskich!  Te wyjazdy na wariata, spanie u kogoś na podłodze, tylko w śpiworze! Ach młodość. Dziś cenię sobie wygodę, porządną łazienkę i solidne łóżko. A propos tego, zaszliśmy dziś do Hotelu Jakubowego w Gdyni, mieszczącego sie przy Placu Kaszubskim. Budynek długo stał nieużywany, a w latach wczesnego komunizmu był tam dom handlowy, z drewnianymi, trzeszczącymi schodami. Remontu zewnętrznego nie było widać, a tu niespodzianka, już gotowe! Recepcjonistka pokazała nam dwa pokoje, naprawdę ładne , solidnie i nowocześnie urządzone, z pięknymi łazienkami. Fajne elementy z bursztynu zdobią hotel. Dużo buduje się w Gdyni, miasto zmienia swoje oblicze .  Mąż rano na rehabilitację  (pomaga, cieszę się!), a ja do Biedronki, szukać pomysłu na obiad dla nas , a przede wszystkim dla rodziców.  Ugotowałam pulpety z indyka w sosie warzywnym, myśląc przede wszystkim o żołądkach starszych.  Do tego pomidorówka na skrzydle indyczym . Muszę pamiętać o takim jedzeniu, które będzie rodzicom  łatwo odgrzać. Pulpety i my zjedliśmy dziś , z kaszą bulgur i ogórkiem kiszonym. Smaczne było!;) Jutro przekonam się, czy zapowiedzi ojca o pielęgniarce środowiskowej  staną się rzeczywistością.  Jadąc jutro zajrzymy do niewielkiej galerii handlowej, aby kupić poduszki dla Mamy, dużą i jaśka. Stare nadają się tylko do wyrzucenia. Popołudniami ćwiczę, bo po wyjeździe drawskim mam brzuch spaślaka. Cóż, dobre żarełko"czyni cuda". 

13 lipca 2019 , Komentarze (3)

Koncert  porywający. To nie  show jak w przypadku Rolling Stonsów, to  prawdziwy koncert był. Ergo Arena pełna, fani ciągnęli już od SKM, od razu można było poznać  dokąd zmierzają. A o 20 zaczęła się muzyka, porywająca, znana bardziej, mniej, ale to brzmienie gitary Knopflera , jego głos, oj. Widzowie  to fani, a zatem dali z siebie wszystko. Klaskała cała sala, śpiewaliśmy razem, spontan wyrwał się pod scenę. Bisy były trzy, ostatni  utwór z filmu "Local hero" powalił na kolana.  Muzycy doskonali, szczególnie skrzypek okazał się multiinstrumentalistą, świetny saksofonista. Bardzo podobały mi się szkockie kawałki. Wracaliśmy pełni wrażeń, naładowani  emocjami. Dysponowaliśmy dodatkowymi dwoma biletami, sprezentowaliśmy je naszemu ortopedzie, jak się okazało także fanowi Knopflera.  A w piątek cały dzień słuchaliśmy Jego muzyki. Dziś  w Gdyni sporo ruchu, szczególnie na niebie. Co chwila latają F-16, straszny hałas czynią i niezbyt przyjemne uczucia.  To w ramach lotniczego pikniku. Na kulinarna ulice Świętojańska nie zdążyliśmy, bo obowiązki zatrzymały nas u rodziców. Dziś zjedli ogórkową z wkładka mięsną z indyka i kurczaka.  Upiekłam także biszkopt z czerwoną porzeczką, zawiozłam jeszcze gorący. Zjedliśmy do kawy. Z zaskoczenia udało się zmienić Mamie bieliznę pościelową, brudną ( oj!)  zabrałam do prania.  Będę musiała ja solidnie  namoczyć w różnych specyfikach.  Ojciec po ostatniej rozmowie wreszcie umówił  pielęgniarkę środowiskową. Oby coś z tego wyszło.Dziś na obiad góra fasolki zielonej, kawałek schabu pieczonego + sos kurkowy ( duszone osobno), na początek mała porcja ogórkowej. Smaczne, domowe i  sezonowe. W przyszłym tygodniu będę chciała zrobić kiszoną kalarepę, kiszonego kalafiora, może już kilka słoi ogórków. Przyszły weekend wybieramy się nad jezioro do rodziny. Kuzynka męża ma urodziny, wujek ma imieniny. Będzie spotkanie w dużym gronie, wspomnienia, śmiechy i mnóstwo rozmów.  Będzie podglądanie żurawi, spacery po lesie, ognisko, wędrówki przed siebie.  Lubię. 

11 lipca 2019 , Komentarze (11)

pogodzie, bo dziś słonecznie, chociaz nadal nie za ciepło. Wczoraj pojechaliśmy do lasu na kurki. Zebraliśmy tak ok. 1 kg, to nie dużo, ale na obiad będzie akurat. Zrobię do schabu , albo schab w kurkach, decyzja zapadnie jutro. W lesie nikogo, pusto, ptaki tylko słychać, chwilkę posiedzieliśmy na skraju , wspominając nasze spacery w te okolice. I nie zatęskniłam do sprzedanej działki. Doszłam do wniosku, że ochota na grzyby nie oznacza posiadania działki letniskowej.  Pop powrocie oczyściłam , co zebrałam, czeka na dalsze przetwarzanie. Dziś wreszcie udało się wyjść nad morze, przeszliśmy kawał drogi, stęsknieni za widokami tak znanymi. Na obiad dziś resztki, bo trochę zupy pomidorowej, dwa krokiety, reszta leczo, sałata lodowa z sosem vinegret. Wyczyszczę lodówkę pod kolejne specjały. Na jutro na obiad będą śledzie w śmietanie, a czeka mnie jeszcze pieczenie schabu, coś dla rodziców na sobotę. W Gdyni w sobotę impreza pn:" kulinarna Świętojańska". Na głównej ulicy centrum wystawiać się będą różne restauracje, bary, cukiernie, oferując przechodniom swoje specjały, za darmo. W Gdyni powstaje coraz więcej miejsc kulinarnych, różnego typu, a taka forma to doskonała reklama dla nich. Dziś wieczorem koncert Marka Knopflera, na który czekam z niecierpliwością.