Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 251748
Komentarzy: 6514
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 25 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

9 lipca 2019 , Komentarze (10)

był polski film " Długi deszczowy lipiec".  To film z czasów, gdy nawet najmniejsza rola grana była , doskonale, przez znanych aktorów.  Za oknem dziś aura z tego filmu. Wyszliśmy na chwilkę na halę targową po owoce, zlało nas do gaci! A panicz z Portugalii przysyła zdjęcia ze słońcem i 23 stopnie o 22 godzinie. Niesprawiedliwość. Niech chociaż grzyby bedą po tych deszczach. Narazie tylko kurki u przekupek, a one, przekupki,  są forpocztą wiadomości o grzybach.  Wobec braku możliwości zwiedzania świata, zajęłam się kuchennymi sprawami. Na jutro zrobiłam krokiety z mięsem indyczym, tym z rosołu, upiekłam biszkopt , aby zajadać sie nim do owoców, zrobiłam sos vinegret z musztardą francuską., na zapas. Rodzicom zawiozłam jedzenie, znów rozmowa z ojcem o konieczności pomocy zewnętrznej spaliła na panewce. Mężowi udało się odkurzyć, gdy zajęłam mamę  rozmową. Więcej nie wyszło. Na obiad reszta pieczonego udźca indyczego, kopytka i surówka z kapusty. Chyba czas pomyśleć o zaprawach. Jak co roku będzie przecier pomidorowy, trochę powideł, może ogórki kiszone, może kapusta kiszona. Z pewnością buraki.  Chcę ususzyć w suszarce trochę pietruszki . Jej cena jest  niesamowita, z pewnościa nie spadnie.  Czytam książkę pt." Żelazna orchidea", Marka Jankowskiego. To wspomnienia chłopca, który przeżył wojnę w Wolnym Mieście Gdańsk. Książka zaczyna się spływem  Drwęca , czyli powtarza się coś, co zauważyłam. Czytam o miejscach, w których niedawno byłam, bardzo często tak mam.  Właściciel pensjonatu Lantaarn, Belg z pochodzenia, nie wiedział, że Gdańsk został doszczętnie spalony przez przyjaciół Rosjan. Ci po zachodniej stronie Europy mięli więcej szczęścia , to nadal pokutuje w nas. W mieszkaniu zimno, tylko 18 stopni, na zewnątrz 16. Na szczęście całkowicie znikła zapachowa pozostałość po ubiegłorocznym zalaniu. Te ogromne upały zrobiły swoje.

8 lipca 2019 , Komentarze (7)

Pisałam już, że jadałam jak król. Mało tego, goście z zewnątrz specjalnie zamawiali się na kolację. Fajnie jadać w takim dużym gronie i widzieć zachwyt także u innych. Dodatkowa atrakcja, to pobyt młodych Belgów, grających na gitarze , śpiewających i także tańce były. Wśród młodzieży  wicemiss Belgii z lat przeszłych, dziewczyna omnibus , taniec, śpiew, dowcip, i na dodatek sympatyczna, bez dąsów czy fochów. Trzy wieczory przy ogniu pozwoliły poznać się lepiej. A naleśniki na codzienne śniadania były po prostu rewelacyjne. Poznaliśmy okolicę, szczególnie przyroda tam piękna. Puszcza Drawska  jest ogromna i zachwycająca. Był spływ kajakiem, był  zamek w Tucznie ciekawie położony, z przepięknym otoczeniem.  Poza tym opalanko, kąpiele w wodzie ciepłej w tym roku niesamowicie, degustacje win i rozmowy do północy. Przywiozłam ze sobą dodatkowe 2 kg. Od wczoraj staram się je zgubić gdzieś między wzgórzami morenowymi a Bałtykiem.  Taki jest rezultat fascynacji kulinarnych.  Wczoraj przysiadłam wreszcie do komputera, usunęłam powiadomienia o  możliwościach zakupów , których nie potrzebuję, odpowiedziałam na pocztę. Przy okazji, łakoma kultury, której na wakacjach nie było, zakupiłam bilety na występ Roberto Alagna  w Operze Leśnej. To światowej sławy śpiewak operowy, tenor, i przy okazji mąż Aleksandry Kurzak, polskiej śpiewaczki.  Bilety kosztowały 15zł/ szt. , czyli taniej niż kilogram pietruszki, co uważam za skandal     ( cenę tego korzenia). Na 11 lipca mamy bilety na koncert Marka Knopflera, potem muzyka klasyczna, cieszę się. Dziś pogoda w Gdyni woła o pomstę , cały dzień pada, leje,  i na zmianę. Temperatura  oscyluje w granicach 15-16 stopni, w porywach do 17. Pojechaliśmy do marketu dużego, uzupełnić zapasy , już o 10 nie było gdzie zaparkować!  Uwinęliśmy się szybko i do domu, żadnych tam szmat kupować nie będę, lato za krótkie.  Po powrocie wizyta w bibliotece, ach jak już tęskniłam. Czytałam  już prawie opary i naprawdę  było mi brak możliwości wyboru.Nagotowałam  dla rodziców, bo jutro jadę. Zwalniam brata, teraz moja kolej . Będzie zupa ziemniaczana krem, z pulpecikami mięsnymi  , malutkimi jak drobne bombki. Poza tym leczo warzywne  , z własnoręcznie robionym przecierem. Mąż od dziś pobiera rehabilitację , wrócił zadowolony, oby pomogło.  A pod koniec tygodnia chcę pojechać do lasu, zobaczyć, czy są grzyby. Może uda się zebrać trochę kurek?  Od soboty zajadam się surówka siedmiodniową. Kto nie zna, niech poprosi internet o przepis. Pycha!  

28 czerwca 2019 , Komentarze (5)

Tak nazywa się miejsce w Białym Zdroju, gdzie jesteśmy. To stare zabudowania poniemieckie, odnowione przez małżeństwo polsko- belgijskie. Franek, Belg, gotuje zabójczo smacznie. Wczoraj na obiadokolacje było gazpacho, ślimaki  pieczone, cykoria  zawijana z szynką, w sosie beszamelowym. Na śniadanie smaży nam naleśniki cieniutkie jak muślin. Miejsce do spania  to klimatyczny pokój   z wysokim stropem drewnianym,  urządzony  w stylu przedwojennej bogatej  chaty. Śpimy na szerokim łożu ,  z metalowymi poręczami, otoczeni meblami z duszą. Na szczęście w pomieszczeniu wspólnym jest klimatyzacja, jest więc czym oddychać.  Śpię jak suseł. Wioska  o zabudowie owalniowej, ładna, zadbana. Jeziora wkoło, lasy, woda czysta. Jutro wybieramy się na kajaki, dziś zwiedzaliśmy okolice.  Z reką na sercu przyznam, że bliższe jest mi Podlasie, życzliwość ludzi i dbałość o otoczenie.  Okolica  bogata w jeziora, oczka, ogromne lasy, aktualnie  pozbawione wszelkich swoich owoców. Susza okropna. Jechaliśmy  tu w najgorszy upał środowy, po drodze  "załapaliśmy się" na temperaturę 39 stopni.  Piję dużo wody, dziś uzupełniliśmy jej zapas.  Wczoraj odwiedziliśmy Kalisz Pomorski, strach tam mieszkać, bo krajowa 10  oznacza ciągły sznur tirów przez miasto. Piękny architektonicznie kościół, dawnej ewangelicki, niestety aktualnie zaniedbany. Bo jak inaczej nazwać fakt, że ławki są niepomalowane, obskurnie obłażące. Przypominają się od razu maleńkie cerkiewki podlaskie, gdzie wszystko błyszczy i pachnie.   Cóż, tu mieszka ludność napływowa, może to jest przyczyną? Ciekawa jestem dzisiejszej kolacji, no i mojej wagi po powrocie. 

24 czerwca 2019 , Komentarze (10)

bo dziś mąż jest solenizantem. Rano pojechaliśmy na cmentarz, teść też imiennik męża, należało zatem. Spacer po pięknym Cmentarzu Witomińskim, zamiast wizytowania morza. "Odwiedziliśmy" rodzinę, bliższych i dalszych znajomych, sama przyjemność taka przechadzka  wśród drzew,  wśród ptasich treli i  w półcieniu . Po ;powrocie jeszcze jakieś zakupy, także kosmetyczne w Hebe, gdzie znów promocje. Na obiad resztka zupy pomidorowej  w kubeczku do popicia( robię czystą ), pierś kurza pieczona, 2 ziemniaki z koperkiem , fura salaty i mizeria.  najadłam się jak bąk, a wcale dużo nie było. Rozsadziłam kwiaty balkonowe, bo mięta bardzo agresywnie się rozrosła. Przybyła mi więc kolejna donica, duża i ciężka. Już ustalone, kto będzie nam podlewał kwiaty, na szczęście, bo szkoda byłoby zmarnować , tak pięknie kwitną. Mąż siedzi dziś z telefonem pod ręką, od rana przyjmuje życzenia. Już będzie czas pakowania, biblioteka, ostatnia rata za wycieczkę , a w środę rano państwo jadą. Ciesze się :D.

23 czerwca 2019 , Komentarze (6)

przed wyjazdem. Spokojna, ciepła, a nie za gorąca. Jak wiadomo, to wszystko mamy jeszcze przed sobą. Jedziemy na zachód, a tam ma  być ukrop. Nic to, będę funkcjonować rano i wieczorem. W środku dnia schowam sie w cieniu , w przewiewie, wytrzymam.  Ostatnia noc była bardzo przyjemna, bo dosyć chłodna. Rano mąż pojechał do myjni ( na myjnię, jak niektórzy twierdzą), a potem zawiózł do rodziców wyprane ubrania Mamy.  Wczoraj tam byliśmy pomóc także przy nowej lodówce, przy okazji  zabrałam odzież niezbyt świeżą , niezbyt wypraną.  Po powrocie męża wyjście nad morze, póki jeszcze nie taki upał. Spotkaliśmy znajomą, rozmowa dłuższą chwilę na temat planów wakacyjnych, zachwalała wycieczkę do Portugalii z naszej Fundacji. Planujemy  na przyszły rok, w tym,  z uwagi na sanatorium, braliśmy co było. Nazbierałam całą skrzynię pustych butelek po wodzie. Musimy przygotować stanowisko  dla kolegi, który zajmie się naszym balkonem.  Nadal wypijam przynajmniej 2 butelki wody 1,5 l dziennie. I wcale nie uważam, że to za dużo. Znajomej udało się dostać Euthyrox 200 i 2 opakowania 25. To akurat dobrze, mam jeszcze 4 blistry 50 mg, czyli wszystko można złożyć na  zalecaną dawkę. Jestem bardzo ciekawa przyczyny braku leku, a jakoś brak informacji na ten temat. Oj , to nasze państwo, ta służba ( jaka służba, komu?) zdrowia. Nawet  bez udziału NFZ nie ma możliwości leczenia się.  Dziś zaczęłam czyścić lodówkę przed wyjazdem. Wczoraj upiekłam kurczaka, będzie jeszcze na jutro, trochę zamroziłam, to samo z rosołem. Zostawianie jedzenia w lodówce na czas nieobecności  jest bezsensem. A lato sprzyja  lekkiemu żarełku, co uwielbiam.

21 czerwca 2019 , Komentarze (12)

w tym roku! Pachną upojnie, a ja uwielbiam ich zapach. Moglabym wzorem Nerona zamknąć w butelce ten aromat. Przywodzi mi na myśl wakacje spędzane u ciotki na wsi, gdy z kuzynami zbieraliśmy kwiat lipy, suszyliśmy na strychu, a potem to było oddawane do skupu Herbapolu.  Tak kiedyć radziła sobie dziatwa , aby zarobić na wakacje. Była przy tym i zabawa , a teraz wspomnienia. Dziś chłodniej deczko od popołudnia. Wywiesiłam przed chwila pranie, przez noc wiatr je wysuszy. Dziś trochę chodzenia było przed południem, ponownie po południu, bo lżej . Ludu w Gdyni!  A niedługo O'Pener  i młodzież zjedzie!   Podobno, tak czytałam, brakuje w hurtowniach Euthyroxu. Znajoma zadeklarowała, że załatwi mi bez recepty, a ja tę receptę dostarczę później. Oby, bo boję sie braku . Dziś na obiad pstrąg smażony, fasola zielona w ilościach sporych. Przed południem spora  porcja bobu, pierwszy w tym roku, uwielbiam.  W Biedronce kupiłam tackę kurek, z Bułgarii (?), jutro upiekę kuraka zagrodowego nadziewanego kurkami  duszonymi z zielona pietruszką.  Dzwonił panicz, zachwalał zrobioną przez siebie caponatę , potrawę sycylijską . Mój kucharz  kochany , uwielbia poznawać nowe smaki.  Jutro wizyta u rodziców, mąż będzie pomagał w  odstawianiu starej lodówki. Oj, spodziewam się konieczności sprzątania.

20 czerwca 2019 , Komentarze (7)

zmienna co drugi dzień. Dziś znów była ulewa i burza, siekało deszczem , znów kwiaty chowałam przed zalewem. Noc niespokojna, bo za parna. Wszystkie okna pootwierane i nic przeciągu.  Po śniadaniu, tuż po 9 , wyszliśmy w stronę morza. Dziś kierunek Yacht Club. Od samego rana uwijali się tam ludzie starsi i młodsi, szykując się na pływanie. Wypiliśmy kawę przy  marinie, zjedliśmy po gałce lodów  (takie sobie), potem kierunek Kamienna Góra, bo tam cienia dużo. Upał naprawdę powalał, powietrze parne, duszno. Wytrzymaliśmy godzinkę, powrót do domu. Tu na balkonie cień i przyjemny chłodek, godzinka zleciała.  Szykuję się powoli do wyjazdu, przeglądam ostatnie rzeczy z tych niezbędnych. Jutro jeszcze chcę wybrać się w stronę hali, aby ewentualnie kupić długą spódnicę kolorową. Nie  opalam specjalnie nóg ze względu na naczynka, są  innego koloru niż kończyny górne i stąd nieciekawy efekt, do zakrycia. Na obiad chłodnik z botwinki z jajkiem na twardo i dużą ilością kopru, pierś kacza  smażona i fura sałaty. Mąż nie zapomniał o ukochanych ziemniaczkach dla siebie, i tyle. Wczoraj wieczorem oglądałam po raz kolejny film  "Duma i uprzedzenie". Nadal mnie wzrusza ta łatwość i szybkość w zakochiwaniu się w tamtej epoce. Może dlatego, że żyło się krócej, to nie tracili czasu na zaloty?! Ale i tak "Rozważna i romantyczna" jest moim faworytem spośród sfilmowanych powieści Jane Austin.  Po burzy ochłodziło się, jest rześko i przyjemnie. Nie tęsknię za działka sprzedaną w zeszłym roku.  Tylko zaglądam często na strony dot. renowacji starych mebli i tęsknię do takich zajęć. Dziś widziałam wspaniałe komody, bieliźniarki, stoliki. Może odważę się i  coś z tym zrobię ?

19 czerwca 2019 , Komentarze (8)

bardzo lubię wstać o świcie, no prawie. Wstałam o 5:45, już 19 stopni było. Szybki prysznic, mycie głowy , ubranko lekkie , i na badania. Po drodze pieczywo świeżuchne, babka włoska , krótki spacer do diagnostyki. W drodze powrotnej zaszłam do warzywniaka, aby kupić truskawki. Zapytałam, czy są dobre, sprzedawczyni potwierdziła i wysypała z kobiałki na tacę. A tam spleśniałe, zgniecione, fuj!  Podziękowałam  za takie dobre. Po śniadaniu poszliśmy nad Bałtyk srebrzysty , mieniący się w słońcu.  Już aktywiści zasuwali na rolkach, na hulajnogach, rowerach i innych śladach.  Jak ostatnio robimy, chwilka z lekturą na ławce i powrót, bo coraz upalniej się robiło. Mąż poszedł do lekarza o skierowanie na rehabilitację, a ja jak dama, usiadłam na moim ukwieconym balkonie, z kawa, z brzoskwinia soczystą i z książką. Z tej perspektywy miałam wspaniały ogląd dzieci wybierających się po świadectwo. Dziewczynki jak księżniczki, coraz to bardziej strojna sukienka. Chłopcy na luzie, dżinsy, biała koszula, niekiedy krawat ( to u tych mniejszych). Zrobiłam porządek na balkonie, zwilżyłam kwiaty kolejny raz, i udałam się do fryzjera. Fryzura krótka, aby na lato wystarczyło jak najdłużej i bez problemów.  Odebrałam wyniki hormonów, niestety , mam zwiekszyć dawkę leku z 50 na 75. Mąż ma załatwiona rehabilitację po naszym powrocie z wyjazdu, czyli od 8 lipca. Nie, nie z NFZ, bo to byłoby tak około września. Czyli moja świadomość konieczności gromadzenia kapitału na "wszelki medyczny przypadek", okazała się słuszna. Nasze państwo pozwala nam łaskawie żyć, a rachunki za to płacimy w formie podatków, tyle (szloch).

18 czerwca 2019 , Komentarze (8)

Brat do rodziców dziś, ja w sobotę. Brat wyjeżdża na kilka dni, potem my jedziemy. Co zawieźli i co zostawili,  aby nie powtórzyć menu. Teraz takie informacje przekazujemy sobie. A ze strony ojca brak współpracy, jest bardzo oporny  przy ewentualnym poddaniu się komuś, zmianie przyzwyczajeń. A to jest niezbędne, bo czas pracuje na niekorzyść starego człowieka. Dziś ten człowiek, który wczoraj napędził nam stracha upadkiem,  znów wybrał się autobusem na wycieczkę.  Nieraz mam wrażenie, że to niegrzeczne, nieposłuszne dziecko , a nie dorosły człowiek.  Wizyta szwagra  z żoną, chwilka śmiechu, wspomnienia,wybrałam się do fryzjera, posiedziałam trochę na kanapie i nagle:" przecież to ma być 19 , a 19 jest jutro!".  Zakręcona jestem i tyle , czas tak szybko biegnie. Wróciłam do domu do gości, zjedliśmy razem obiad. Mąż poszedł do ortopedy, ma zwyrodnienie stopy, czeka go rehabilitacja. O tej z NFZ nie ma co myśleć,  muszę poszukać jakiegoś fajnego prywatnego miejsca.  Rano na szczęście byliśmy nad morzem, bo potem już tylko upał. Zasłaniam żaluzjami okna , aby nie nagrzewało się mieszkanie.  Czeka nas kilka dni gorących, na szczęście noc na Pomorzu całkiem chłodna. Na jutro zapowiadane są  burze i silne wiatry. Nie lubię burzy;(.

17 czerwca 2019 , Komentarze (9)

bo ojciec upadł na ulicy. Zabrała go karetka do szpitala, zrobiono prześwietlenia, badania , na szczęście  wszystko jest ok. To znaczy według nas i lekarzy jest ok, bo ojciec, znany hipochondryk będzie niezadowolony i będzie narzekał. Mąż odwiózł ojca do domu, przy okazji wziął trochę zupy z pierożkami, czyli to, co miałam.Jestem przekonana, że przyda się . Jutro brat jedzie, ja w sobotę.  Poza tym zakupy większe robiliśmy, a przy okazji  stałam się posiadaczką fajnej sukienki i dwóch bluzek. Mężowi nabyłam koszulkę z nadrukiem Metaliki. Przeprałam te zakupy i suszą się na słońcu, a ja raczę się liściastą  herbatą Darjeeling. To podobno księżniczka wśród herbat czarnych. Faktycznie smaczna, nie wszędzie do kupienia.  W niedzielę   wizyta u brata, bardzo sympatyczna, naśmialiśmy się, naopowiadaliśmy , powspominaliśmy. Jak się okazuje, w wieku tzw. "złotym"  (ciekawe dlaczego tak się nazywa), ludzie maja podobne spojrzenie na życie, na sprawy codzienne , uznając za ważne zdrowie, spokój i  szczęście rodziny. A wracając do ojca, mam nadzieję, że wreszcie dotrze do rodzica, że wiek  i brak sprawności nie pozwala na wiele i trzeba ostrożniej postępować. Może dzieci mają rację?