Optymistyczne, bo rehabilitantka męża zapiała z zachwytu nad jego stopą. Cóż, nieskromnie przyznam się do tego sukcesu, tymi ręcami wypracowanego. Czyżby szło ku lepszemu? Jeżeli tak, to niech cisza zapanuje , bo a nuż niechętni mi się dowiedzą? Dziś od rana wyjazdowo, bo pojechałam do Wrzeszcza do Wojskowego Biura Emerytalnego załatwiać sprawy Mamy. Poszło szybko i łatwo, a ja ochoczo ogladałam tereny dawno nie widziane, korzystając z biletu metropolitalnego. W drodze powrotnej , już w Gdyni, zaszłam do Lidla po zakupy, potem do piekarni po ulubione grahamki. Pogoda dziś przecudnej urody, słonecznie i nawet ciepło. Po powrocie herbatka rooibos, ostatnio mój nałóg. Popijam ją kilkakrotnie w ciągu dnia. Na obiad u mnie dziś resztki z wczoraj, w postaci pomidorowej z makaronem, kopytek, resztek mięsa z kaczki i gęsi( bo piekłam je razem). Nieczęsto jadam tak tłusto, ale mąż ma swoje potrzeby męskie. Zaliczyłam dziś prawie 7.000 kroków , podźwigałam trochę ciężarów, wykonałam więc plany na dziś. Nie zapomniałam nawet o lekach, których czas spożycia przypadał na dzisiejsza wyprawę. Zaszłam zatem do jakieś ledwo otwartej kawiarni i po prostu wyjęłam butelkę z woda, pojemnik z lekiem i już! Ciekawe filmy ostatnio w zapowiedziach, pory wyświetlania późne, szkoda. Jakoś zupełnie TV mnie nie interesuje, denerwuja mnie głupie filmy , o pierdołach. Przy śniadaniu słyszałam w radiu melodię z filmu "Kobieta i mężczyzna" Oglądałam go jeszcze w podstawówce, bo film jest z 1966r. Zakochałam się wówczas w tym filmie, a szczególnie w melodii bossa nova, gdy bohaterka opowiadalą o swoim mężu. Kolejna moja miłość to "Dwunastu gniewnych ludzi" oraz "Księżniczka" i Gunar Matsonu jako bohater. Henry Fondę uwielbiam za sposób poruszania się, podobnie ma Barac Obama. Taki luz w kościach, nonszalancję elegancką. A z komedii to "Budapest hotel" stoi na jednym z pierwszych miejsc.Nic jednak nie wyprzedzi "Pół żartem, pół serio"